Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

~Bellamy~

Ja: Mogę wpaść z
Octavią? Wisi mi
na ramieniu i błaga,
by wziąć ją ze sobą.

Wells: Pewnie!
Im nas więcej
tym weselej ;)

Ja: Księżniczka
przygotowana na
największą porażkę
w jej życiu?

Wells: Spytałem.
Stwierdziła, że to
ty jesteś porażką.

Ja: Zabawne.

-Masz szczęście, możesz iść. - zwróciłem się do Octavii, chowając telefon do kieszeni. Moja siostra wydała z siebie bliżej niezidentyfikowany dźwięk, który miał chyba wyrażać radość, po czym rzuciła mi się na szyję. Mieliśmy jechać do domu Clarke i Wellsa na "wielki pojedynek". Rzuciłem Griffin wyzwanie dwa tygodnie temu i według tego co mówił Wells, potraktowała to bardzo poważnie.

Podobno prawie co wieczór, grała przez conajmniej dwie godziny. Chłopak twierdzi, że idzie jej całkiem nieźle, ale ja byłem pewny wygranej. Właściwie to nie założyliśmy się o nic konkretnego, ale wystarczy mi satysfakcja i możliwość nabijania się z niej. Nie przepuszczałem absolutnie żadnej okazji, by móc jej trochę podokuczać. Ona zresztą nie pozostawała mi dłużna.

Nie widywaliśmy się często, ale jak już to robiliśmy to rzucaliśmy w siebie złośliwościami. Octavia wciąż próbuje mi wmówić, że to mój spaczony sposób na podryw i tak naprawdę Clarke mi się podoba. W życiu nie słyszałem większej bzdury.

W porządku, musiałem przyznać, że była ładna, nawet bardzo. A do tego seksowna. Wtedy u niej w mieszkaniu miałem okazję zobaczyć ją w tych kusych spodenkach i podkoszulku i dosłownie nie mogłem oczu oderwać. Wcześniej widziałem ją głównie w dżinsach i zwykłych t-shirtach, tym razem odsłoniła dużo więcej, a było co odsłaniać.

Wells oczywiście to wtedy zauważył i też wygłaszał uwagi podobne do tych Octavii. Oboje nawet nie wiedzą jak bardzo się mylą. - pomyślałem. Owszem Clarke podobała mi się, jeśli chodziło o wygląd, ale na tym się wszystko kończyło. Zaczynała mnie drażnić w momencie, w którym otwierała usta by coś powiedzieć. Czasami miałem ochotę zamknąć jej te usta moimi własnymi, ale czułem, że dostałbym wtedy pożądnego kopa między nogi.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, w drzwiach przywitał nas uśmiechnięty Wells. Podałem mu rękę i przedstawiłem Octavię, a następnie weszliśmy do środka.

Musiałem przyznać, że bardzo polubiłem Wellsa. Poznałem go te dwa tygodnie temu, gdy przywiozłem Clarke książkę. (którą ona zbluzgała z góry na dół, co bylo doskonałym powodem, by nienawidzić dziewczynę jeszcze bardziej) Od razu przypadliśmy sobie do gustu, spytał czy nie chcę się czegoś napić i posiedzieć, bo on się w sumie trochę nudzi. Nie miałem tak naprawdę nic lepszego do roboty, więc zostałem i naprawdę dobrze się bawiłem. Nie był ani trochę taki jak Clarke, nie był w żaden sposób zarozumiały, nie uważał się za lepszego. Czułem, że możemy zostać dobrymi przyjaciółmi, a ponieważ wiedziałem, że Clarke prawdopodobnie dostanie przez to szału, tym bardziej lubiłem Wellsa.

-Gdzie nasza wielka przegrana? - spytałem, ponieważ nigdzie nie widziałem Clarke.

-Spójrz w lustro Blake! - usłyszałem zza jednych drzwi, prawdopodobnie do jej pokoju i roześmiałem się.

Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo sekundę później blondynka wyszła z pomieszczenia i byłem pewien, że specjalnie tak się ubrała. Miała na sobie te same króciutkie spodenki co ostatnio, a oprócz tego biały podkoszulek. I może nie było by w tym jeszcze nic takiego, gdyby nie fakt, że pod koszulką miała czerwony stanik, który było doskonale widać, a Clarke musiała świetnie zdawać sobie z tego sprawę, bo uśmiechała się złowieszczo.

Dziewczyna oparła się o kuchenny blat i zwróciła się do mnie, wciąż uśmiechając się złośliwie.

-Widzisz coś co ci się podoba Blake?

Za plecami usłyszałem stłumiony chichot Octavii i niezręczne chrząknięcie Wellsa.

-Grasz nieczysto Griffin. - odparłem, starając się nie gapić niżej niż jej twarz. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

-Nikt nie mówił o obowiązującym stroju. - powiedziała niewinnie. -Czyżbyś w siebie zwątpił?

-W życiu. - prychnąłem. -Gramy, czy gadamy? - spytałem zirytowany.

-Właśnie, lepiej zacznijmy, zanim zobaczę coś czego nie chcę oglądać. - powiedziała Octavia, patrząc wymownie to na mnie, to na Clarke, na co przewróciłem tylko oczami.

Clarke bez słowa ruszyła w kierunku kanapy, co chyba miało oznaczać, że możemy grać. Nie mogłem się oczywiście powstrzymać, by nie popodziwiać jej też z tyłu. Walnąłem się mentalnie w czoło. Jak to możliwe, że miałem ochotę jednocześnie udusić ją gołymi rękami i rzucić na łóżko? Czy to jest w ogóle normalne?

-Sprawa wygląda tak. - zacząłem, siadając jednocześnie na kanapie obok Clarke. -Gramy turniej, 10 walk, w każdej musimy wybrać inną postać, żeby było sprawiedliwie. Wszystko jasne? - spytałem. Clarke oczywiście nie mogła mi normalnie odpowiedzieć.

-W tej grze chyba nie ma na tyle cycatych kobiet. - stwierdziła. Uśmiechnąłem się tajemniczo.

-Mogę sobie na takie popatrzeć na żywo, dziękuję bardzo. - odpowiedziałem i w zasadzie to nie kłamałem. Nawet jeszcze dzisiaj miałem randkę, dlatego chciałem w miarę szybko uwinąć się z tym "turniejem" w Mortal Kombat. Dziewczyna miała na imię Roma i była naprawdę świetna. Nie wiązałem z nią żadnych poważniejszych planów oczywiście, wiedziałem, że pewnie skończy się na jednej, góra dwóch randkach. Nie wiązałem się z nikim na poważnie, to nie była moja bajka.

Ale nie byłem z nikim już od jakiegoś czasu, a potrzebowałem się wyluzować. Złożyłem aplikację do Policji i czekałem na jakikolwiek odzew. Stresowało mnie to oczekiwanie, dlatego właśnie umówiłem się z Romą. Żeby się zabawić, zrelaksować, spędzić w jakiś przyjemny sposób wolny czas.

Clarke jedynie prychnęła na moją uwagę, po czym włączyła grę. Zerknąłem jeszcze do tyłu na Wellsa i Octavię. Siedzieli obaj na blacie, zajadając popcorn z ogromnej miski i najwyraźniej świetnie się bawiąc.

Wygrałem bez większych problemów trzy pierwsze walki. Clarke wyglądała na wkurzoną, jej duma musiała niewyobrażalnie cierpieć w tamtym momencie.

-Jak się bawisz Księżniczko? - spytałem zaczepnie.

-Zamknij się Blake. - warknęła na mnie, na co głośno się roześmiałem. Spojrzała na mnie z mordem w oczach.

-Mogę dać ci fory, jeśli chcesz.

-Mogę kopnąć cię w twarz, jeśli chcesz.

Jej groźby mnie bawiły. Znowu zacząłem się śmiać.

-Słodka jesteś jak się złościsz. - stwierdziłem i zmierzwiłem jej włosy, ale natychmiast odepchnęła moją rękę.

-Nie dotykaj mnie. - powiedziała i pogroziła mi palcem. Czy ona naprawdę oczekiwała, że będę się jej bał? Nachyliłem się do niej i zniżyłem głos, tak żeby Octavia i Wells nie mogli mnie usłyszeć.

-Jeszcze będziesz błagać, żebym cię dotknął. - powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy.

-Możesz głośniej, bo nie słyszę?! - wrzasnęła Octavia.

-Zapomnij! - odpowiedziałem jej i odwróciłem się spowrotem do Clarke. -Gramy dalej? - spytałem. Blondynka gapiła się na mnie wielkimi oczami, ale po chwili odzyskała rezon i odpowiedziała, że skopie mi dupsko.

Zanim uruchomiła ponownie grę, zdążyła jeszcze zmienić pozycję na kanapie, w ten sposób, że siedziała nieco bliżej mnie, a nogi miała wyciągnięte przed sobą na stoliku. Patrząc na ekran, widziałem je kątem oka i przez to przegrałem kolejne dwie rundy.

-Coś cię rozprasza Blake? - spytała niewinnie Clarke.

-Zamknij się. - warknąłem tylko i ponownie walnąłem się mentalnie w czoło. Skup się Bellamy! Spałeś z mnóstwem dziewczyn, a nie potrafisz wygrać w głupiej grze, przez jakąś tam Clarke i jej zgrabne nogi. Dorośnij! - przywołałem się w myślach do porządku. Chyba się udało, bo ostatecznie pokonałem Clarke wynikiem 7:3 .

Odłożyłem pada i zaplotłem ręce na karku, usatysfakcjonowany wynikiem. Co prawda sądziłem, że ogram ją do zera, ale biorąc pod uwagę, że ubrała się tak a nie inaczej, to i tak nieźle mi poszło. Gdybym ściągnął koszulkę prawdopodobnie nie wygrałaby ani jednej walki.

Clarke wyglądała jak obrażone dziecko. Nawet było mi jej trochę szkoda.

-Ta gra jest głupia. - stwierdziła.

-To, że nie umiesz w nią grać, jeszcze nie czyni jej głupią.

-Wal się Blake.

-Z przyjemnością. - odpowiedziałem, po czym sięgnąłem po kurtkę leżącą na oparciu.

-A ty dokąd? - spytała Octavia, podchodząc do mnie.

-Wychodzę, mam randkę. - odpowiedziałem, ubierając na siebie kurtkę. Zerknąłem przelotnie na Clarke i zobaczyłem dziwny błysk w jej oku. A może tylko mi się zdawało.

-Ale.. Chciałam tu jeszcze posiedzieć, a kto mnie potem odwiezie? - zaprotestowała moja siostra, chcąc za wszelką cenę zatrzymać mnie w mieszkaniu.

-Ja cię zawiozę, nie ma problemu. - zaoferował się Wells. Octavia nie wyglądała na uradowaną, ale skinęła głową.

Postanowiłem podrażnić się jeszcze trochę z Clarke. To chyba było moim nowym hobby.

-Nie muszę iść, jeśli Clarke ma mi coś lepszego do zaoferowania. - zwróciłem się w jej kierunku, posyłając jej uśmiech, który sprawiał, że kobietom uginały się kolana.

Clarke najwyraźniej nie była zwyczajną kobietą, bo prychnęła w odpowiedzi.

-W twoich snach. - odpowiedziała, ale nie patrzyła na mnie. Wzruszyłem ramionami.

-Twoja strata. - powiedziałem, po czym pożegnałem się z Wellsem i moją siostrą i wyszedłem z mieszkania.

Clarke była dla mnie prawdziwą zagadką. Nie byłem już pewnien, czy mogłem nazwać uczucie, którym ją dażyłem "nienawiścią". Ale z pewnością nie mogłem też powiedzieć, że ją lubię. Nie do końca rozumiałem naszą relację i nie miałem pojęcia w jakim kierunku to zmierza, ale jedno było pewne.

Clarke na swój sposób fascynowała mnie i nie mogłem wyrzucić jej z głowy, nawet podczas randki z Romą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro