Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

~Clarke~

Dawno nie byłam tak zmęczona. Najpierw z samego rana, miałam ważny test, do którego uczyłam się niemal całą noc. Byłam niewyspana jak cholera, a do tego musiałam jeszcze przecież iść do pracy, w której był dzisiaj wyjątkowy ruch. W dodatku musiałam wszystko ogarnąć sama, bo Monty miał dzisiaj zajęcia w innych godzinach niż ja i kiedy ja byłam na zajęciach, on miał dyżur w księgarni, a potem się zamieniliśmy.

Z trudem weszłam po schodach na trzecie piętro. Marzyłam jedynie o tym, by wejść pod prysznic, wskoczyć do ciepłego łóżka i zasnąć. O i było by również miło, gdyby czekał na mnie jakiś obiad. Byłam beznadziejną kucharką, ale Wells był mistrzem. Pracował w miejscowej restauracji i uwielbiał gotować, a mnie to było bardzo na rękę. Do gotowania miałam zawsze dwie lewe ręce, byłabym w stanie spalić kuchnię, przy robieniu tostów.

Kiedy stanęłam pod drzwiami mieszkania, nie wyczułam zapachu jedzenia, co już nie było dobrym znakiem. Spojrzałam na zegarek - Wells powinien być w domu od mniej więcej trzech godzin. To co zobaczyłam po otwarciu drzwi, wmurowało mnie w ziemię.

Wells owszem był w domu. Ale nie był sam. Obok niego na kanapie, siedział nie kto inny jak Bellamy, we własnej osobie. Nawet nie zauważyli, że weszłam, byli zbyt pochłonięci grą na konsoli. Przetarłam oczy, myślałam, że to zmęczenie sprawiło, że widzę rzeczy nie z tej ziemi, ale nic bardziej mylnego. Byli tam obaj, grali sobie w jakąś bijatykę i śmiali się do rozpuku. Mój najlepszy przyjaciel z moim wrogiem. To się nie dzieje naprawdę. - pomyślałam.

-Co wy najlepszego wyprawiacie? - powiedziałam, na tyle głośno, by mnie usłyszeli. Obaj jednoczenie spojrzeli w moją stronę.

-O hej Clarke. - odezwał się Wells, po czym wrócił wzrokiem do gry. Bellamy również już na mnie nie patrzył. -Gramy w "Mortal Kombat" , chcesz się przyłączyć? - spytał, tak jakby nie było w tym nic dziwnego.

Co do cholery robił w moim domu Bellamy?! Chyba nie znali się z Wellsem wcześniej? Nie zdążyłam go jeszcze przedstawić nowym znajomym. Raz zaprosiłam Octavię do siebie, ale mój przyjaciel był akurat w pracy. Co tu się dzieje?!

-Co ty tu do cholery robisz Bellamy? - spytałam wreszcie na głos. Chłopak spojrzał na mnie, po czym zatrzymał grę. Uśmiechał się tym swoim wrednym uśmieszkiem, którym doprowadzał mnie do szału.

-Po co od razu tak niegrzecznie Księżniczko? Zostawiłaś coś u nas ostatnio, Octavia mnie poprosiła bym ci to przywiózł. - powiedział. Zostawiłam coś?

-Zostawiłam coś? - spytałam. -Niby co?

-Książkę. Leży na blacie, nie ma za co. - powiedział, po czym zwrócił się do Wellsa. -Gramy dalej?

-Jasne. - odpowiedział mu Wells. Wrócili do gry, a ja stałam tam jak kołek. Po paru sekundach ocknęłam się i ruszyłam w kierunku kuchni. Na blacie faktycznie leżała książka, nawet nie zorientowałam się, że jej zapomniałam. To musiało być przedwczoraj, kiedy byłam u Octavii, a potem i tak nie miałam czasu na czytanie jej, bo musiałam się uczyć.

Walnęłam się w czoło. Wiedziałam, że teraz Bellamy będzie się ze mnie nabijał. Książką, o której mowa była "Iliada" , którą zaczęłam czytać parę dni temu. Octavia zdradziła mi, że Bellamy ma świra na punkcie tej książki i generalnie całej greckiej mitologii. Uświadomiłam sobie, że nigdy tego nie czytałam i postanowiłam sprawdzić o co tyle krzyku.

Byłam w połowie jej czytania, ale nieszczególnie mnie ona pociągała. Szczerze mówiąc to mnie nudziła, ale nie lubiłam czegoś zaczynać i nie kończyć. Wróciłam do salonu, przygotowując się mentalnie na komentarze Blake'a.

-Jak ci się podoba lektura, Clarke? - spytał, nie odrywając wzroku od telewizora. Przewróciłam oczami.

-Szczerze mówiąc, nie bardzo mi się podoba. - odparłam, zgodnie z prawdą. Bellamy odwrócił się gwałtownie, zapomniał nawet zatrzymać grę i Wells musiał zrobić to za niego.

-Dlaczego? - spytał brunet. Wyglądał na szczerze urażonego, niemal jakby sam napisał tę książkę. Wzruszyłam ramionami.

-Po prostu. Nie moje klimaty. - odpowiedziałam. Bellamy zmarszczył brwi.

-Więc dlaczego to czytasz?

-Skoro już zaczęłam, to chcę skończyć.

-Nie o to pytam. Dlaczego w ogóle zaczęłaś ją czytać?

Przystąpiłam nerwowo z nogi na nogę. -Octavia wspomniała, że lubisz tą książkę i byłam ciekawa, co w niej takiego wyjątkowego. - odpowiedziałam, wiedząc jaka będzie reakcja chłopaka. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

-Oh, więc czytasz to, tylko dlatego, że mnie się to podoba. Schlebiasz mi Księżniczko. - przewróciłam oczami. Znowu. Przy Bellamym robiłam to wyjątkowo często.

-Zawiodłeś mnie. Myślałam, że masz lepszy gust. - odpowiedziałam, a uśmiech zszedł z jego twarzy.

-Dobrze, że przynajmniej mam gust jeśli chodzi o ludzi i nie przyjaźnię się z tobą. - odparł złośliwie. Już miałam otwierać usta, by odpowiedzieć, ale Wells wszedł mi w słowo.

-Przestańcie. - powiedział stanowczo.

Zamilkliśmy, patrzyliśmy się tylko na siebie, jakbyśmy się chcieli nawzajem pozabijać. I to nie była przenośnia.

-Zamówię żarcie. - powiedziałam w końcu, zwracając się bardziej do Wellsa niż do Bellamy'ego. -Może być chińszczyzna? - spytałam przyjaciela. Wzruszył ramionami.

-Mi pasuje. Bellamy, też coś zjesz? - zwrócił się do bruneta, a ja zgrzytnęłam zębami w irytacji.

-Jeśli Clarke obieca, że nie napluje mi do jedzenia, to z chęcią. - odparł chłopak i znowu uśmiechnął się do mnie złośliwie.

-Clarke taka nie jest. Prawda? - zwrócił się do mnie Wells, wysyłając mi ostrzeżenie spojrzeniem.

-Ta, niech będzie. - mruknęłam w odpowiedzi, po czym poszłam do kuchni zadzwonić i zamówić jedzenie.

Kiedy wróciłam do chłopaków, nadal radośnie grali na konsoli. Oparłam się o tył kanapy i spojrzałam na ekran.

-Który z was jest którym? - spytałam zdezorientowana. Raczej nie grałam w gry wideo, przynajmniej niezbyt często, a już tym bardziej nie w bijatyki.

-Bellamy gra tą półnagą kobietą. - odpowiedział mi Wells. Doprawy, czy damskie postacie w grach, zawsze muszą tak wyglądać? Żałosne.

-Dlaczego mnie to nie dziwi? - powiedziałam, na co Bellamy roześmiał się.

-Hej, jestem tylko facetem, okej? Jeśli mam do wyboru patrzeć na przerośniętego, brzydkiego kolesia, lub patrzeć na kobietę, to wolę jednak kobietę. To jest logiczne!

-Ona prawie nie ma ubrań. - stwierdziłam.

-To tylko dodatkowy plus. - powiedział Bellamy, odrywając wzrok od ekranu, tylko po to, by spojrzeć na mnie i puścić mi oczko. Wells wykorzystał jego chwilową nieuwagę i pokonał go w walce. (W dosyć brutalny sposób swoją drogą. Serio, co jest fajnego w litrach krwi i latających po całym ekranie wnętrznościach? Ohyda.)

Bellamy spojrzał na ekran i westchnął zawiedziony. -To było nie fair.

-Jesteś do dupy Blake. - stwierdziłam. Gwałtownie odwrócił się w moją stronę.

-Doprawdy Księżniczko? Chcesz się ze mną zmierzyć? - rzucił mi wyzwanie.

-Clarke nie gra na konsoli. - powiedział za mnie Wells.

-Może zacząć. - odparł Bellamy. -Więc? - spojrzał na mnie wyzywająco.

-Wells ma rację, nie gram, jak miałabym cię pokonać?

Bellamy zastanowił się chwilę. -Dobra. Zrobimy tak. Za dwa tygodnie, o tej samej porze, zrobimy sobie turniej. Twoim zadaniem będzie się przez ten czas nauczyć grać.

-Myślisz, że nie mam nic lepszego do roboty?

-Myślę, że jesteś zbyt dumna, by nie przyjąć wyzwania ode mnie. - stwierdził. Dupek miał rację. Nie dam mu tej satysfakcji.

-Stoi. - powiedziałam i wyciągnęłam do niego rękę, by oficjalnie przyjąć wyzwanie. Przyjął moją dłoń bez wahania. Spodziewałam się, że jego ręka będzie szorstka i nieprzyjemna, ale była miękka i ciepła. O czym ja do cholery myślę?! - skarciłam w myślach sama siebie i czym prędzej zabrałam dłoń z jego uścisku.

Wells pokręcił głową. -Znajdźcie sobie może jakiś pokój czy coś? - powiedział, a ja poczułam, że robię się czerwona na twarzy. Bellamy postanowił oczywiście obrócić wszystko w żart.

-Jeśli zostawisz mnie z nią samą, to prawdopodobnie ją zabiję i będziesz musiał sam płacić za czynsz. - powiedział, na co Wells zaśmiał się.

-Idioci. - mruknęłam pod nosem, po czym poszłam do swojego pokoju, by się przebrać. Kiedy wyszłam z pokoju, zamiast dżinsów i swetra, miałam na sobie krótkie spodenki i podkoszulek. Najchętniej przebrałabym się już w pidżamę, ale raczej nie było takiej opcji, na pewno nie, póki Bellamy tu był.

Chłopcy skończyli wreszcie grać, zamiast tego rozmawiali o czymś, siedząc na kanapie. Mówili dość cicho i nie byłam w stanie usłyszeć ich z daleka.

-O czym gadacie? - spytałam otwarcie, podchodząc bliżej. Bellamy aż podskoczył, na dźwięk mojego głosu i natychmiast przestał mówić. Spojrzał w moją stronę, po czym bezczelnie zlustrował mnie z góry na dół. Nawet nie próbował się z tym kryć. Ale w końcu "był tylko facetem", prawda?

Postanowiłam go zignorować i usiadłam na kanapie między nim a Wellsem. Bellamy odsunął się nieco, najwyraźniej nie był w stanie siedzieć zbyt blisko mnie.

-Więc? - spytałam jeszcze raz, patrząc to na jednego to na drugiego.

-Hm? - Bellamy mruknął niezrozumiale, Wells natomiast szybko wstał z miejsca kierując się do łazienki. Dziwnym trafem, akurat teraz musiał do niej iść.

-Pytałam, o czym gadacie. - powtórzyłam, kierując słowa do Bellamy'ego.

-Oh. - Bellamy wyglądał na zestresowanego, przejechał nerwowo dłonią po włosach. -O niczym co by cię interesowało. - odparł wymijająco i odwrócił wzrok. Zmarszczyłam brwi.

-Ta, z pewnością. - odpowiedziałam tylko. Byłam zbyt zmęczona, by się z nim wykłócać.

Jedzenie przyszło mniej więcej pół godziny później. Gdy tylko skończyliśmy jeść, Bellamy niemal natychmiast ewakuował się z mieszkania. Próbowałam dopytać Wellsa co mu się stało, ale twierdził, że nie ma pojęcia. Dowiedziałam się od przyjaciela jedynie, że bardzo polubił Bellamy'ego i nie ma pojęcia dlaczego go tak nienawidzę.

Nie miałam siły mu tłumaczyć licznych wad Blake'a, dlatego po prostu udałam się pod prysznic, a następnie na zasłużony odpoczynek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro