Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

~Bellamy~

Myślałem, że zamienię się w sopel lodu. Próbowałem zasnąć i już prawie mi się to udało, kiedy zaczęło mi się robić coraz zimniej i zimniej. Wypełzłem spod ciepłej kołdry i momentalnie tego pożałowałem. Ale dzielnie udałem się do salonu, żeby sprawdzić termostat. Tak jak myślałem - umarł. Próbowałem coś z tym zrobić, ale na daremno. Wyglądało na to, że tą zimną, grudniową noc będę musiał jakoś przeżyć w chyba pięćdziesięciu stopniach na minusie. (No dobra przesadziłem, ale było naprawdę zimno okej?)

Położyłem się spowrotem do łóżka i zwinąłem się w kłębek pod zdecydowaniem zbyt cienką kołdrą. Po kilku minutach usłyszałem ciche pukanie do drzwi, ale Clarke wcale nie czekała na odpowiedź i od razu zaprosiła się do środka.

-Bellamy?

-Tak Clarke?

-Dlaczego jest tak kurewsko zimno?

Zaśmiałem się.

-Księżniczki nie powinny się tak wyrażać, to po pierwsze. A po drugie to padł termostat i niewiele mogę z tym na ten moment zrobić. - odparłem i spojrzałem na Clarke. Niewiele co prawda widziałem, jedynie zarys jej sylwetki. Chyba kiwnęła głową, ale nie byłem pewien.

-Okej... A masz może.. Jakieś dodatkowe koce czy coś? - spytała po chwili. Pokręciłem głową, ale po chwili zorientowałem się, że przecież jest ciemno.

-Niestety. - odpowiedziałem. Mój mózg chyba w nocy nie działał, bo po chwili dodałem : -Możesz spać ze mną jeśli chcesz. - zapadła niezręczna cisza. -Zapomnij co powiedziałem.

-Nie, nie! W zasadzie to całkiem niezły pomysł.. No wiesz dwie kołdry, ciepło ciała i w ogóle... Chyba, że będziesz się z tym czuł niezręcznie czy coś..

Czułem się niezręcznie. Odkąd w październiku wyznałem Clarke, że jestem w "kimś" zakochany, atmosfera była między nami nieco napięta. Ale tak jak już wspomniałem - mój mózg się wyłączył.

-Nie no coś ty. Masz rację, tak będzie nam cieplej.

Ponieważ moje oczy zdążyły się już przyzwyczaić do ciemności, udało mi się dostrzec, że Clarke kiwa głową i wychodzi, by zabrać swoją kołdrę.

Chwilę później wróciła, taszcząc za sobą okrycie. Zanim zdążyłem się przesunąć żeby zrobić jej miejsce, Clarke praktycznie przeturlała się po mnie i położyła się pod ścianą. Wślizgnęła się pod moją kołdrę, po czym przykryła nas swoją. Ku mojemu zaskoczeniu, położyła głowę na mojej klatce piersiowej, a nogę przerzuciła przez moje biodra tak, że w połowie leżała na mnie, a w połowie na łóżku. W momencie cały się spiąłem i spojrzałem na nią zaskoczony.

-No co? Tak będzie cieplej. - stwierdziła, jak gdyby nigdy nic i poprawiła się na łóżku. Postanowiłem udawać, że mnie to nie rusza i przyciągnąłem ją mocniej do siebie. Objąłem ją ramieniem, drugą rękę natomiast położyłem na jej biodrze. Clarke chyba pomyślała, że ją tym prowokuję, bo chwilę później wsunęła mi rękę pod koszulkę i położyła ją na moim brzuchu. Wciągnąłem gwałtownie powietrze.

-Nie baw się ze mną Księżniczko, to się źle skończy. - powiedziałem, specjalnie zniżając głos.

-Co masz na myśli? - spytała niewinnie.

-Już ty dobrze wiesz co mam na myśli. - niemal warknąłem. Clarke podniosła się na łokciu i spojrzała mi w oczy.

-Nie mam pojęcia o co ci chodzi. - zatrzepotała rzęsami, przesuwając rękę niżej, tak, że dotknęła paska od spodni.

-Clarke. - w moim głosie można było usłyszeć ostrzeżenie. Nie miałem pojęcia dlaczego Clarke to robiła i tak mnie prowokowała, ale z tego nie mogło wyniknąć nic dobrego. A przynajmniej nic dobrego dla naszej przyjaźni. -Clarke proszę przestań, zanim dojdzie do czegoś czego oboje będziemy żałować. - powiedziałem zachrypniętym głosem. Blondynka patrzyła na mnie jeszcze przez chwilę, po czym położyła głowę spowrotem na mojej piersi i chwilę później już spała. Mnie samemu trochę zajęło zaśnięcie, ale w końcu mi się to udało.

~~~

Obudziły mnie czyjeś usta na mojej szyji. W pokoju nadal było ciemno, czyli albo był jeszcze środek nocy, albo wczesny ranek. Leżałem na wznak na łóżku, obejmując kogoś mocno. Clarke.. Nagle obudziłem się całkowicie. Moment, Clarke??? Usta na mojej szyji zaczęły się przesuwać wyżej, aż dotarły do ucha. Odsunąłem się gwałtownie i spojrzałem na Clarke leżącą obok.

Patrzyła na mnie niewinnie, tak jakby to, że całowała mnie po szyji było na porządku dziennym. Już miałem ją zapytać, co u diabła wyprawia, kiedy zamknęła mi usta swoimi. Zdębiałem, przez chwilę w ogóle się nie poruszyłem. Mózg mówił, że powinienem się odsunąć, ale ciało i serce podpowiadały co innego. Przyciągnąłem ją mocniej do siebie, jedną rękę kładąc na jej szyji, drugą na udzie.

Clarke najwyraźniej nie miała zamiaru się patyczkować, bo chwilę później usiadła na mnie okrakiem, nie przerywając pocałunku ani na moment. Błądziłem rękami po każdym skrawku jej ciała, którego byłem w stanie dosięgnąć, a Clarke nie protestowała, wręcz przeciwnie, robiła dokładnie to samo ze mną.

Podniosłem się razem z Clarke do pozycji siedzącej. Przerwałem pocałunek tylko po to, by zacząć całować jej szyję.

-Bellamy... - usłyszałem po chwili, ale głos dobiegał jakby z oddali. Zignorowałem go i nie przerwałem zajęcia. -Bellamy.. - usłyszałem znowu.

Sekundę później otworzyłem oczy i zobaczyłem zaniepokojoną twarz Clarke, a w pokoju było całkowicie jasno. Zamrugałem kilkukrotnie, próbując zrozumieć co się właśnie stało. Po chwili to do mnie dotarło. To był tylko sen.. - uświadomiłem sobie.

-Bellamy, wszystko gra? Bełkotałeś coś przez sen i jesteś cały spocony, dobrze się czujesz? - spytała mnie Clarke, siedząca na łóżku obok mnie. Sfrustrowany przejechałem dłonią po włosach i twarzy.

-Nic mi nie jest. - wydukałem tylko, starając się nie patrzeć Clarke w oczy.

-Skoro tak twierdzisz. Idę robić śniadanie.

Kiwnąłem tylko głową na znak, że zrozumiałem, zasłaniając twarz ręką. Kilka sekund później usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi.

To nie był pierwszy raz kiedy śniły mi się takie rzeczy i z pewnością też nie ostatni. Ale bogowie, ten sen był najbardziej rzeczywisty ze wszystkich.

~~~

W tym roku Sylwestra urządzali Octavia i Lincoln. Cieszyło mnie to, bo przynajmniej nie będę musiał sprzątać całego tego syfu. Zazwyczaj noworoczna impreza odbywała się w domu Blake'ów, a Octavia nigdy nie była chętna do porządków. Cóż, tym razem chyba nie będzie miała wyjścia. W końcu chciała dorosłego życia, prawda?

Impreza zaczynała się o 20, ale jako, że nienawidziłem się spóźniać to o 19:30 zacząłem poganiać Clarke, by ubierała się szybciej. Nawrzeszczała na mnie tylko, że mam, łagodnie powiedziawszy "uprawiać miłość z samym sobą". Czułem, że to może trochę potrwać, dlatego rozłożyłem się na kanapie i wpatrywałem tępo w sufit. Nadal myślałem o tym śnie i o tym jak bardzo chciałbym, żeby się urzeczywistnił.

No i nadal zastanawiały mnie intencje Clarke. Dlaczego mnie prowokowała? Chciała mnie przetestować, sprawdzić czy bym się z nią przespał? Nie miałem pojęcia, a wolałem o to nie pytać. No i sam już nie wiedziałem, czy dobrze zrobiłem odrzucając ją. I to dwukrotnie. Przecież tak bardzo tego chciałem, chciałem jej. Co mnie powstrzymywało?

Nie byłem pewien. Być może nie chciałem po prostu, by nasz ewentualny związek miał się zacząć w taki sposób. Kto zaczyna związek od łóżka? To nie powinno tak wyglądać, nie jeśli naprawdę nam na kimś zależy. A mnie zależało na Clarke niesamowicie. Chciałbym móc powiedzieć jej wszystko co do niej czuję, zanim wskoczymy razem do łóżka.

Bellamy Blake sprzed roku, by mnie pewnie wyśmiał, ale co mogłem poradzić? Zmieniłem się. Clarke mnie zmieniła. Wydawało mi się, że na lepsze.

Kiedy moja współlokatorka wreszcie opuściła łazienkę, była 19:54 , co oznaczało, że praktycznie byliśmy już spóźnieni. Podniosłem się z kanapy i już miałem na nią nakrzyczeć, kiedy zobaczyłem jak wygląda i słowa utknęły mi w gardle.

Włosy miała rozpuszczone, podczas gdy z reguły były spięte w warkocz. Ubrana była w krótką czarną sukienkę z długim rękawem, która perfekcyjnie podkreślała to co powinna, a na nogach miała oczywiście szpilki. Wyglądała tak pięknie i seksownie zarazem, że po prostu oniemiałem.

-Miałam pytać czy dobrze wyglądam, ale po twojej reakcji wnioskuję, że całkiem nieźle. - odezwała się Clarke po chwili.

-Wyglądasz... Absolutnie pięknie. - wydusiłem z siebie w końcu, na co blondynka zarumieniła się lekko i dopiero wtedy zauważyłem, że również się umalowała. -Tylko ja bym zmył ten makijaż, lepiej ci bez niego. - dodałem. Clarke przewróciła oczami.

-Czy kobieta nie może się raz w roku pomalować?

-Niech ci będzie. Gotowa?

Clarke pokiwała głową. Ubraliśmy kurtki i wyszliśmy na zimne grudniowe powietrze. Do Octavii jechaliśmy autem, a zamierzaliśmy wrócić oczywiście taksówką, nie byłem aż takim abstynentem, żeby nic nie pić w sylwestra.

Kiedy dotarliśmy na miejsce impreza zdążyła już się oczywiście rozkręcić, czym nie byłem ani trochę zaskoczony. Oprócz naszej stałej paczki, Octavia i Lincoln zaprosili też paru swoich znajomych spoza niej. Przyjechali nawet Wells i Zoe, co bardzo mnie ucieszyło, a Clarke jeszcze bardziej.

Kiedy blondynka poszła przywitać się z resztą towarzystwa, Wells nieoczekiwanie pociągnął mnie na bok.

-I jak się sprawy mają? - spytał.

-Zależy o co pytasz.

-Dobrze wiesz o co pytam.

Westchnąłem. -Nadal tkwię w strefie. - wyznałem. Wells pokręcił głową.

-Stary, jeśli nie weźmiesz się do roboty i nie powiesz jej co czujesz, to przysięgam, że ja to zrobię.

Zgromiłem go wzrokiem.

-Ani się waż.

-Więc ty to zrób.

-Nie.

-Dobra, doigrałeś się. - powiedział Wells i zaczął iść w stronę Clarke. Natychmiast chwyciłem go za ramię i pociągnąłem spowrotem do siebie, a przynajmniej próbowałem, bo Wells był równie silny co ja i w efekcie zatrzymaliśmy się w miejscu. To musiało wyglądać niepokojąco, bo chwilę później podbiegła do nas Octavia.

-Chłopaki, co wy wyczyniacie? - spytała, patrząc to na Wellsa, to na mnie.

-Idę powiedzieć Clarke, że Bellamy się w niej kocha, bo już nie mogę patrzeć jak ten idiota cierpi. - oznajmił Wells.

-Hej, miarkuj się knypku! I mów ciszej, bo jak ktoś cię usłyszy, to stracisz język. - ostrzegłem go.

-Oboje przestańcie! - Octavia sprowadziła nas do parteru. Wells przestał się wyrywać, więc odważyłem się w końcu puścić jego ramię. -Ile wy macie lat, dziesięć??? Ty! - Octavia wskazała palcem na Wellsa. - nie załatwia się takich rzeczy za kogoś. Jesteś w podstawówce czy jak? A ty! - tym razem pokazała na mnie. - Bierz dupę w troki i mów Clarke prawdę.

-Ale..

-Żadnych ale Bradbury!

-Nie nazywaj mnie tak..

-Będę, dopóki nie powiesz Clarke prawdy!

-Dobra dobra powiem jej, okej?! Ale nie teraz.

-Więc niby kiedy? Zwlekasz już od kilku miesięcy. - wtrącił się Wells.

-Jutro. Powiem jej jutro okej? Ale odczepcie się w końcu i nie mówcie tak głośno, błagam was.

-Trzymam cię za słowo. - powiedziała Octavia i zanim odeszła, jeszcze raz wskazała na mnie palcem, dając mi do zrozumienia, że mnie obserwuje. Przewróciłem oczami i zwróciłem swoją uwagę na Wellsa, który stał obok i dusił się ze śmiechu.

-Z czego się śmiejesz kołku?

-Bradbury? Naprawdę? - powiedział, ocierając łzy z twarzy. Zignorowałem go i odszedłem na bezpieczną odległość, póki jeszcze nie puściły mi całkowicie nerwy i nie walnąłem go w twarz.

Myślałem, że na imprezie się trochę wyluzuję i nie będę myślał tyle o Clarke, ale nic bardziej mylnego. Nie dość, że wyglądała tak cudownie, że po prostu nie dało się na nią nie patrzeć, to jeszcze większość wieczoru spędziła w towarzystwie blondynki o imieniu Niyalah.

Zazdrość zżerała mnie od środka. Nie umknęło to uwadze Octavii, która próbowała mnie jakoś uspokoić i usilnie odciągała Clarke od tej dziewczyny, pod różnymi pretekstami, ale niewiele to dało. Nadal ze sobą gadały, śmiały się, parę razy przyuważyłem jak Niylah dotknęła jej kolana lub ramienia i skręcało mnie w środku na ten widok.

Jakoś około drugiej nad ranem, kiedy straciłem już wszelkie chęci do życia, Clarke zaszczyciła mnie wreszcie swoją obecnością i podeszła do mnie z szerokim uśmiechem na ustach i kubkiem w ręce.

-Jak tam? - spytała radośnie.

-Szampańska zabawa. - odburknąłem, starając się na nią nie patrzeć.

-Hej, co się stało? - spytała Clarke, momentalnie poważniejąc.

-Nic. - prawie warknąłem. Nie powinienem jej tak traktować, ale byłem zły.

-Właśnie widzę. Bellamy, proszę porozmawiaj ze mną. - powiedziała łagodnym głosem i położyła mi rękę na ramieniu, na co momentalnie spiąłem wszystkie mięśnie. Clarke musiała to zauważyć, bo natychmiast zabrała rękę. -Zrozumiałam aluzję. - burknęła, po czym odwróciła się i poszła.

-Clarke... - odezwałem się, ale było już za późno. Teraz nie dość, że ja byłem wściekły i zazdrosny, to jeszcze Clarke była wkurzona na mnie. Ale nie dziwiłem jej się ani trochę.

Do domu wróciliśmy w milczeniu. Taksówkarz dziwnie na nas patrzył, ale nie skomentował sytuacji w żaden sposób. Kiedy przekroczyliśmy próg mieszkania, podjąłem próbę załagodzenia sytuacji.

-Clarke przepraszam...

-Odpierdol się Bellamy. - warknęła tylko, nie patrząc na mnie i zniknęła w łazience. Westchnąłem i z całej siły powstrzymałem się, by nie wyrzucić z siebie masy przekleństw i nie przywalić w ścianę.

~~~

Późnym rankiem moje nerwy nadal były w strzępach. Wyszedłem z pokoju, ale nigdzie nie znalazłem Clarke, włącznie z jej pokojem. Doprowadziłem się do porządku, wziąłem prysznic i wypiłem kawę, odpuściłem sobie śniadanie, jakoś nie miałem apetytu.

Kiedy kładłem już pusty kubek do zlewu, do mieszkania weszła Clarke. Najwyraźniej postanowiła udać się na zakupy spożywcze, bo w rękach niosła kilka siatek.

-Mogłaś mnie obudzić, pojechałbym z tobą. - powiedziałem. Clarke prychnęła i położyła zakupy na ziemi.

-Bez łaski.

-Clarke...

-Odpuść sobie Bellamy.

-Clarke, proszę wysłuchaj mnie.

Blondynka wreszcie spojrzała mi w oczy. Oparła się o wyspę kuchenną, skrzyżowała ręce na piersiach i przybrała obrażony wyraz twarzy.

-Gadaj.

-Wiem, że zachowałem się wczoraj jak dupek okej? Przepraszam...

-Dlaczego?

-Co dlaczego?

-Dlaczego tak się zachowałeś?

Skrzywiłem się. - Byłem zły.

-Na mnie?

-Nie.

-Więc na co?

-Nie mogę powiedzieć.

-Skoro tak. - Clarke odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w stronę swojego pokoju, ale chwyciłem ją za nadgarstek.

-Clarke...

-Powiesz o co ci chodzi Blake, czy mam ci przywalić? - warknęła na mnie, wyrywając się z mojego uścisku.

-Byłem zły o Niyalah. - wypaliłem. Clarke zmarszczyła brwi.

-O Niyalah? Niby dlaczego? - nie odpowiedziałem. Patrzyłem na nią przerażony i zastanawiałem się jak mam z tego wybrnąć. -Bellamy, gadaj do cholery!

-Bo jestem w tobie zakochany! - prawie krzyknąłem.

Nie wiem kto był bardziej zaskoczony - ona czy ja.

_____________________________________
No to do zobaczenia za parę dni XD. Pamiętajcie, że jak mnie zabijecie, to nie dowiecie się co dalej xD.

Rozdział miał być w sumie jutro, ale już mnie nosiło żeby to dodać xd

Pozdrawiam 😀😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro