Rozdział 2
~Clarke~
Octavia: Clarke, tak
bardzo cie przepraszam
za zachowanie
mojego brata. Zazwyczaj
nie jest takim dupkiem
przysięgam!
Ja: Nie musisz mnie
za niego przepraszać :)
Wszystko w porządku.
Octavia: Nie jest w
porządku. Tak się
nie traktuje gości.
Ale nie bierz sobie
jego słów do serca,
zawsze jesteś u nas
mile widziana.
Ja: Dziękuję, to
wiele dla mnie znaczy.
Polubiłam was i
chętnie bym się
jeszcze kiedyś z wami
spotkała. :)
Octavia: No pewnie!
W razie czego jesteśmy
w kontakcie ;)
Schowałam telefon do kieszeni i zaczęłam gapić się tępo w przestrzeń przed sobą. Jak zwykle, tak wcześnie rano praktycznie nie było ludzi, więc w zasadzie się nudziłam. Ale nie narzekałam, w końcu płacili mi za to. Musiałam pracować, mimo że niektórzy twierdzili pewnie, że mam bogatych rodziców i śpię na kasie.
Skrzywiłam się na tę myśl. Bellamy porządnie mnie przedwczoraj wkurzył. A wydawał się taki miły. Grzecznie się ze mną przywitał, nie miał nic przeciwko mojej obecności, uśmiechał się uroczo. I nagle naskoczył na mnie, zupełnie bez powodu. Nic mu przecież nie zrobiłam! Nikomu nic do tego co studiuję, ani co robię ze swoim życiem!
Miałam ochotę walnąć go w tą śliczną buźkę. Musiałam z bólem przyznać, że był przystojny, nawet bardzo. A oprócz tego jeszcze dobrze zbudowany. Gdyby nie był takim dupkiem, może nawet spróbowałabym się z nim umówić. Ale po tym co mi powiedział, nie było takiej opcji.
-Hej, wszystko w porządku? - usłyszałam zatroskany głos Monty'ego. Zorientowałam się, że zaciskam dłonie w pięści tak mocno, że aż wbiłam sobie paznokcie do krwi.
-Nic mi nie jest. - odpowiedziałam, ale nie na tyle przekonująco, by Monty dał się nabrać.
-Przecież widzę, że coś cię gryzie Clarke. Możesz mi powiedzieć.
Westchnęłam. -Zastanawiam się co jest ze mną nie tak. - powiedziałam. Monty wyglądał na skołowanego.
-Co masz na myśli? - zapytał. -Według mnie wszystko z tobą w porządku.
-Nie uważasz mnie za rozpuszczoną panienkę z dobrego domu? - skrzywiłam się mówiąc to. Monty zrozumiał wreszcie o czym mówię.
-Chodzi ci o Bellamy'ego.
-Dzięki Kapitanie Oczywisty.
-Hej, nie spodziewałem się, że się tym przejmiesz. Bell gada głupoty. Może alkohol uderzył mu do głowy. Nie przejmuj się, on na pewno tak nie myśli. - Monty próbował mnie uspokoić, ale nieszczególnie mu to wyszło.
-Raczej myśli. - odparłam.
-A nawet jeśli, to dlaczego się przejmujesz? - to było dobre pytanie. Dlaczego się przejmowałam? Nawet go nie znałam. Dlaczego miałaby mnie obchodzić, jego opinia na mój temat?
-Po prostu nie lubię, kiedy ktoś ocenia mnie z góry. - odpowiedziałam, po chwili namysłu. To była prawda. To że moja mama była cenionym lekarzem, a ja wynajmowałam mieszkanie w samym centrum miasta, jeszcze nie musiało oznaczać, że ja również mam mnóstwo kasy. Co prawda rodzina pomagała mi finansowo, ale to był tylko niewielki procent tego co miałam. Sama musiałam sobie na większość rzeczy zapracować. Poza tym nie byłam przemądrzała, ani przesadnie pewna siebie.
Monty pokiwał tylko głową, po czym poszedł zająć się tym co miał do zrobienia, czyli ułożeniem dwóch kartonów książek na półkach.
Wyjęłam telefon, by zobaczyć czy nie dostałam jeszcze jakiegoś sms-a od Octavii, kiedy usłyszałam chrząknięcie. Podniosłam głowę i oniemiałam. Przede mną stał, nie kto inny, a Bellamy Blake we własnej osobie.
Wyglądał, tak jak ostatnio, irytująco perfekcyjnie. Miał na sobie czarny t-shirt, który układał się na nim odpowiednio, włosy w nieładzie, a na nosie okulary, w których wyglądał tak uroczo, że miałam ochotę go jednocześnie przytulić i zabić.
Natychmiast przywołałam się do porządku. Skup się Griffin! Przestań się gapić i powiedz coś idiotko!
-Czego chcesz? - spytałam zirytowanym głosem. Bellamy uniósł jedną brew do góry.
-Przyszedłem przeprosić, ale zaczynam mieć wątpliwości. - powiedział, a mnie zatkało. Przeprosić? Nie sądziłam, że doczekam tego dnia. Nie wydusiłam z siebie słowa, tylko gapiłam się na niego, myśląc, że tylko sobie ze mnie żartuje. Czekałam aż chłopak wybuchnie śmiechem, ale to nie nastąpiło. Westchnął.
-Przyznaję, że mogłem cię ocenić zbyt pochopnie. Jest mi trochę głupio z tego powodu, a poza tym moja siostra non stop mnie za to leje i jeśli mam być szczery już mnie trochę boli ręka, bo mały uparciuch cały czas bije w to samo miejsce. - powiedział, a ja ledwo powstrzymałam śmiech. Wyobraziłam sobie Octavię, wykorzystującą Bellamy'ego jako worek treningowy i nie zdołałam powstrzymać uśmiechu. Widać, kto z rodzeństwa Blake, ma większą władzę w domu.
-Przeprosiny przyjęte, ale to nie oznacza, że ci wybaczyłam ani, że przestałeś być dupkiem. - powiedziałam. Nie mogłam mu tak łatwo odpuścić. Znowu się skrzywił.
-Zawsze jesteś taka uparta?
-Zawsze jesteś takim gburem? - odbiłam piłeczkę. Jeden kącik jego ust uniósł się do góry, ale nie nazwałabym tego uśmiechem, raczej grymasem. Wkurzający dupek, był nieziemsko przystojny, nawet jak się krzywił.
Bellamy zignorował moje pytanie.
-Może dasz się zaprosić na jakąś kawę czy coś? - spytał po chwili. Zmarszczyłam brwi. -Zanim zapytasz: nie, to nie randka. Staram się być po prostu miły dla koleżanki mojej siostry.
-Jakiś ty uroczy. - powiedziałam sarkastycznie. Bellamy wydawał się być zniecierpliwiony.
-Zgadzasz się czy nie? Trzeci raz nie zapytam.
Ośmielał się stawiać mi warunki?
-Dobra. - zgodziłam się. -Kiedy i gdzie?
-Prześlę ci szczegóły sms-em. - powiedział i nie czekając na odpowiedź, zaczął iść w kierunku wyjścia.
-Nie masz mojego numeru! - krzyknęłam w jego kierunku. Zatrzymał się z ręką na klamce i spojrzał na mnie.
-Jesteś pewna? - zapytał, po czym puścił mi oczko i wyszedł.
Stałam jak słup soli. Co się właśnie stało? - zastanawiałam się w myślach. Najpierw jest świnią, potem mnie przeprasza, po chwili znowu jest wredny, zaprasza mnie na kawę, ponownie wredota a na koniec usiłuje ze mną flirtować? Co jest nie tak z tym człowiekiem?
Wyjęłam telefon i napisałam do Octavii.
Ja: Twój brat właśnie
mnie przeprosił i
zaprosił na kawę.
Octavia: Przepraszam,
ŻE CO NIBY ZROBIŁ??!
Ja: Przeprosiny nie
były zbyt wyczerpujące
i wyraźnie podkreślił,
że to nie będzie randka.
Ale to i tak więcej niż
się spodziewałam.
Octavia: JAJA SOBIE
ROBISZ?!
Ja: Jestem całkowicie
poważna. Jeśli chcesz
możesz spytać Monty'ego.
Założę się o dychę, że
podsłuchał całą naszą
rozmowę.
Octavia: Może jednak
mój brat używa mózgu.
Ja: Nie sądzę. Mam
nadzieję, że nie maczałaś
w tym palców i nie
zmusiłaś go, by to
zrobił?
Octavia: No coś ty!
Ale jestem w szoku, że
na to nie wpadłam! To
kiedy idziecie na tą
platoniczną kawę?
Ja: Jeszcze nie wiem,
powiedział, że da mi
znać.
Ja:Mam klientów, muszę
kończyć.
Octavia: Jasne. Lepiej
zacznij już myśleć, co
założysz na randkę z
moim bratem.
Ja: To nie jest randka!
Octavia: Jak znam
mojego brata, to zamieni
się to w randkę z kolacją
i śniadaniem ;)
Ja: Jesteś szalona.
Odłożyłam telefon i obsłużyłam kilka osób. Jakieś pół godziny później, podszedł do mnie Monty.
-Co słychać? Zdawało mi się, czy widziałem tu Bellamy'ego? - spytał niewinnie. Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami.
-Wszystko słyszałeś, prawda?
-Każde słowo.
Westchnęłam. -Nie mam pojęcia co mu odbiło, ale mam wrażenie, że ta kawa to zły pomysł.
-Dlaczego? - spytał Green, marszcząc brwi. Wydawało mi się, że słyszałam zawód w jego głosie, ale to było raczej niemożliwe.
-Wyglądał jakby zmuszał się do tego. Raczej nie zmienił o mnie zdania.
Monty wzruszył ramionami. -Nie musiał cię przecież nigdzie zapraszać, a jednak to zrobił. Daj mu szansę, może naprawdę ma wyrzuty sumienia.
Spojrzałam niepewnie na Monty'ego. Nie chciałam, ale musiałam przyznać mu rację.
-W porządku. Nie musimy się uwielbiać, ale dobrze by było gdybyśmy się przynajmniej tolerowali. Polubiłam Octavię i chętnie poznałabym ją lepiej, a ciężko będzie mi się z nią przyjaźnić, jeśli będę miała ochotę zamordować jej brata.
-Coś w tym jest. - powiedział Monty ze śmiechem.
Resztę dnia w pracy, a potem też na uczelni, próbowałam rozgryźć zagadkę, jaką był Bellamy Blake, ale moje starania spełzły na niczym.
____________________________________
Hej miśki! 😘 co myślicie? Chciałabym znać waszą opinię, czy przypadkiem nie umieracie z nudów. Wiem, że Bellamy zachowuje się jak marudna baba w ciąży, ale to okres przejściowy spokojnie 😘
Pozdrawiam 😊
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro