Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

~Bellamy~

Octavia zaczynała mnie denerwować. Przez ostatni tydzień dziwnie się zachowywała. Byłem prawie pewien, że chce mi coś powiedzieć, ale się boi. A ja bałem się pytać. Dlatego znosiłem jej zachowanie w milczeniu, ale w końcu nie wytrzymałem.

Jedliśmy właśnie obiad. A właściwie ja jadłem, bo jedyne co robiła moja siostra to grzebanie w talerzu widelcem i otwieranie i zamykanie ust w kółko, niczym ryba bez wody. Odłożyłem gwałtownie widelec i wybuchnąłem.

-Octavia do cholery, jak masz zamiar coś powiedzieć, to wyduś to z siebie wreszcie! - krzyknąłem, na co O. aż podskoczyła na krześle. Nie powiedziałem nic więcej, tylko patrzyłem na nią wyczekująco. Kręciła się nerwowo na krześle przez kilka sekund, ale w końcu zaczęła mówić.

-No bo... Jest taka sprawa...

-Tego się domyśliłem.

-Ale nie wiem jak ci to powiedzieć.

-Octavia, przysięgam, że jeśli powiesz mi, że jesteś w ciąży to dostanę zawału.

-Nie, nie! To nie to, Jezu Bell, myślisz, że jestem głupia?

-Więc co?

Octavia zawahała się.

-No bo.. Chodzi o to..

-Wydusisz to z siebie dzisiaj?

-Wyprowadzam się.

Zapadła cisza. Zamrugałem kilkukrotnie, próbując przetrawić to co właśnie usłyszałem. Miałem nadzieję, że to tylko sen, ale nie, to było jak najbardziej realne. Gapiłem się w przestrzeń nie wiedząc co powiedzieć. Czas się jakby zatrzymał.

-Bell błagam odezwij się. - usłyszałem Octavię, co mnie odrobinę otrzeźwiło.

-Jak to.. Wyprowadzasz się? - spytałem, nie mogłem uwierzyć. Moja mała siostrzyczka miała się wynieść z domu? Przecież dopiero co skończyła 18 lat, była za młoda, nie mogła.

-Po prostu. Jestem już duża Bell.

-Aale.. Gdzie będziesz mieszać? Z kim?

-Z Lincolnem, a niby z kim? Ma mieszkanie i to całkiem niedaleko stąd, ledwo 10 minut drogi samochodem, przecież wiesz o tym.

-Ale jak sobie poradzicie? Przecież nie masz żadnej pracy! - próbowałem jakoś ratować sytuację, przekonać ją. Octavia wzruszyła ramionami.

-Znajdę pracę. - stwierdziła.

-To nie jest takie proste jak ci się wydaje O. zwłaszcza, że wysoko sobie stawiasz poprzeczkę.

Octavia jakiś czas temu wyznała mi, że chce być projektantką mody. Nie miałem pojęcia jak to zrobi, ani jak się właściwie szuka takiej pracy, ale ona się uparła. Z jednej strony cieszyłem się, że ma jakąś swoją pasję i tak dalej, ale z strony bałem się, że może jej nie wyjść, że nie będzie w stanie się z tego utrzymać i co wtedy?

-O. proszę... Jesteś pewna, że właśnie tego chcesz? Nie uważasz, że jesteś za młoda? - Octavia prychnęła.

-Sam miałeś 18 lat, gdy zamieszkałeś sam.

-Bo musiałem O.! To było co innego! - zacząłem krzyczeć, przestałem się kontrolować.

-Nie możesz mnie wiecznie trzymać przy sobie Bellamy, nie jestem już małą dziewczynką! - Octavia nie pozostawała mi dłużna i wydarła się jeszcze głośniej.

-Ale zachowujesz się jakbyś była! - wrzasnąłem. Octavia zamilkła. Uświadomiłem sobie, że przegiąłem, przekroczyłem granicę. -O. nie chciałem...

-Zostaw mnie Bellamy. - nie zdążyłem zareagować, a Octavia złapała torebkę i wyszła z mieszkania, trzaskając drzwiami. Ukryłem twarz w dłoniach. Teraz nie dość, że się wyprowadzała, to jeszcze była na mnie wściekła. Brawo Bellamy. - pomyślałem gorzko.

Musiałem zająć czymś myśli, dlatego wyrzuciłem resztki z obiadu i pozmywałem naczynia. Posprzątałem praktycznie całe mieszkanie, ale nie pomogło. Musiałem z kimś pogadać. Moją pierwszą myślą była Clarke.

Ja: Hej Clarke,
jesteś zajęta?

Clarke: Jestem
w pracy.

Ja: A ile musisz
tam jeszcze siedzieć?

Clarke: Jeszcze
godzinę, a co?

Ja: Potrzebuję
przyjaciela.

Clarke: Jeju Bell,
co się stało?

Ja: To nie jest
rozmowa na telefon.

Clarke: Będę za
półtorej godziny.

Ja: Dziękuję.

Clarke: Nie masz
za co.

Westchnąłem i opadłem ciężko na kanapę. Nie dość, że Octavia mnie zostawiała, to jeszcze była ta cała sytuacja z Clarke.. Wtedy nad jeziorem, nazwała mnie swoim przyjacielem, chyba ku zaskoczeniu nas obojga. To mi uświadomiło, że właśnie tym dla mnie była. Przyjaciółką. Aż tyle i tylko tyle. Chciałem czegoś więcej, ale ona zdecydowanie nie była zainteresowana, dlatego musiałem pogodzić się z byciem frajerem w strefie przyjaźni. Cóż.. Wolałem być tylko jej przyjacielem, niż pozostać jej wrogiem. Nie chciałem jej nienawidzić. Nie potrafiłem, już nie.

Wstałem z kanapy i powłóczyłem nogami do swojego pokoju. Przebrałem się w dres i położyłem na łóżku, wpatrując się w sufit i czekając na przybycie Clarke.

Dokładnie godzinę i 24 minuty później usłyszałem odgłos otwieranych drzwi. W pierwszej chwili pomyślałem, że to Octavia, ale potem przypomniałem sobie, że Clarke miała zapasowy klucz, którego najwyraźniej postanowiła użyć.

-Bellamy? - usłyszałem krzyk blondynki.

-Tutaj! - odwrzasnąłem. Nie miałem siły wstawać. Dwie sekundy później w drzwiach mojego pokoju pojawiła się znajoma sylwetka mojej przyjaciółki. Musiałem wyglądać paskudnie, bo wyglądała na naprawdę zmartwioną.

-Bell, co się stało? - spytała, siadając na łóżku obok mnie.

-Octavia się wyprowadza. - w moich uszach brzmiałem jak zbity szczeniak, tak też musiałem wyglądać, ale miałem to gdzieś. Nie wstydziłem się przed Clarke. Blondynka wyglądała na zaskoczoną tą informacją.

-Jak to? Kiedy? - spytała.

-Nie wiem kiedy. Oznajmiła mi to podczas obiadu, nie chciała słuchać mojego zdania, że to za wcześnie.

Clarke westchnęła. -Wiesz Bell, ona jest już dorosła i..

-I ty Brutusie, przeciwko mnie? - jęknąłem i ukryłem twarz w poduszce.

-Nie jestem przeciwko tobie! Ale przecież to żadna tragedia. Wiedziałeś, że ten dzień w końcu nadejdzie.

-Miałem nadzieję, że nadejdzie trochę później.

-Domyślam się jak się czujesz Bellamy, ale..

-Nie wiesz jak się czuję, nie masz rodzeństwa.. - burknąłem. Wiedziałem, że zachowuję się jak dupek, ale nie mogłem przestać, miałem podły nastrój.

-Nie, nie mam rodzeństwa. - Clarke brzmiała na zirytowaną, ale jej się nie dziwiłem. -Ale tak się składa, że Wells jest dla mnie jak brat. I wiesz co? On też się wyprowadza.

Podniosłem się gwałtownie do pozycji siedzącej.

-Co?

-Słyszałeś.

-Ale... Kiedy ci powiedział?

-Dzisiaj rano. Nie miałam jeszcze szansy wam powiedzieć. Wiesz, że Zoe jest w wieku Octavii tak? No więc, w październiku wyjeżdża na studia do Nowego Jorku. Wells chce jechać z nią, a ja mu się nie dziwię. I nie dziwię się też Octavii, że chce zamieszkać ze swoim chłopakiem. To normalne. - wyjaśniła Clarke. Nic nie powiedziałem, nie wiedziałem co mam powiedzieć. Nie byłem już pewien, które z nas bardziej potrzebowało pocieszenia. Ja przynajmniej będę miał Octavię blisko, a Wells przenosił się do innego stanu.

Żadne z nas się nie odzywało. Po paru sekundach ciszy, Clarke pociągnęła mnie za ramię w taki sposób, że wylądowałem spowrotem w pozycji leżącej, z tym, że tym razem z głową na jej kolanach. Zaskoczyła mnie i lekko przestraszyła, ale chwilę później zaczęła mnie delikatnie głaskać po włosach i udało mi się zrelaksować.

-Przykro mi, że Wells wyjeżdża. - odezwałem się w końcu.

-Przykro mi, że Octavia się wyprowadza. - odpowiedziała Clarke, nie przestając głaskać mnie po włosach. Zacząłem myśleć o tym, jak będzie wyglądało mieszkanie bez Octavii. Bez mojej małej siostrzyczki, która najwyraźniej nie była już taka mała. Nawet się nie obejrzę jak ona i Lincoln się zaręczą, wezmą ślub, będą mieli dzieci. Wtedy już na pewno nie będzie miała dla mnie czasu. Zostanę sam jak palec. Wiem, że zachowywałem się jak rozpuszczony bachor, Clarke miała rację, to nie była żadna tragedia, ale to był nowy etap w moim i mojej siostry życiu, którego nie chciałem jeszcze rozpoczynać.

-Wszystko będzie dobrze. Nie zostaniesz sam. Octavia będzie blisko. Masz jeszcze mnie i całą resztę naszej paczki. Będzie dobrze obiecuję. - Clarke mówiła do mnie kojącym głosem, jakby znała moje myśli.

-Dziękuję Księżniczko. - odezwałem się po chwili milczenia. Usłyszałem cichot Clarke. Odwróciłem się tak, żeby móc spojrzeć jej w twarz. -Z czego się śmiejesz?

-Skoro nazywasz mnie znowu "Księżniczką", a nie "Clarke", to musi oznaczać, że już ci lepiej. - powiedziała. Przewróciłem oczami.

-Przyznaj, uwielbiasz jak cię tak nazywam.

-Mogłabym bez tego żyć.

Dźgnąłem ją pod żebra, co wywołało z jej strony wybuch śmiechu. -Co powiesz na piwo, popcorn i film? - spytała po chwili.

-To brzmi jak plan. - odparłem.

-To wstań.

-Nie chcę. - naprawdę nie chciałem. Clarke ponownie zachichotała.

-A jeśli pozwolę ci położyć się w ten sposób też na kanapie?

-Stoi. - powiedziałem i podniosłem się z miejsca.

Nawet nie wiem jaki film puściła Clarke. W zasadzie na niego nie patrzyłem. Przez większość czasu miałem zamknięte oczy i całą swoją uwagę skupiłem na delikatnej dłoni Clarke głaszczącej moje włosy i szyję. Nie chciałem żeby to się kończyło.

Jak mogłem jej kiedyś nienawidzić? Jak mogłem nie dostrzegać, jaką dobrą, ciepłą i kochaną osobą była Clarke. Jakie piękne niebieskie oczy miała, jaka była inteligentna. Byłem strasznym dupkiem i ignorantem, że nie dostrzegałem tego wszystkiego i byłem dla niej taki wredny. A teraz jakimś cudem byliśmy przyjaciółmi, ale mnie i tak było mało. Chciałem żeby była moją dziewczyną, chciałem móc ją pocałować. Myślałem zdecydowanie zbyt często o tym, jak bardzo chciałbym ją pocałować.

Ale nie mogłem. Nie mogłem i to bolało jak cholera.

~~~

Dwie godziny później, podczas oglądania drugiego filmu, którego tytułu rówież nie pamiętałem, ponownie usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, tym razem to nie mógł być nikt inny jak Octavia. Nie miałem siły ani ochoty zmieniać pozycji, więc kiedy Octavia weszła do mieszkania, widok mojej głowy na kolanach Clarke nieco zbił ją z tropu, ale po kilku sekundach otrząsnęła się i z powrotem przybrała obrażony wyraz twarzy. Przywitała się tylko z Clarke i skierowała się w stronę kuchni.

Clarke szturchnęła mnie i ruchem głowy nakazała iść za moją siostrą. Westchnąłem i usłuchałem. Podniosłem się do pozycji siedzącej, a następnie wstałem i ruszyłem w stronę Octavii. Warknęła na mnie kiedy tylko podszedłem.

-Czego chcesz?

-O. chcę cię przeprosić. - powiedziałem ze spuszczoną głową. Octavia skrzyżowała ręce na piersi.

-Słucham. - powiedziała, doskonale słyszałem pretensje w jej głosie, ale absolutnie jej się nie dziwiłem.

-Przepraszam, że zachowałem się jak dupek. Nie zrozum mnie źle, cieszę się, że ruszasz dalej ze swoim życiem, że masz Lincolna i tak dalej, po prostu... Chodzi o to... - nie umiałem wyrazić w słowach tego o co mi chodzi. - po prostu będę tęsknił za moją siostrzyczką. - wydusiłem w końcu, unikając jej wzroku.

Octavia westchnęła i chwyciła mnie za ramiona. -Przecież będę blisko, nie wyjeżdżam nawet z miasta! To nie tak, że tracisz mnie na zawsze Bell. - powiedziała, już łagodnym głosem.

-Wiem, ale to już nie będzie to samo.. Zdaję sobie sprawę, że kiedyś musiałaś się wyprowadzić, ale po prostu nie sądziłem, że to wydarzy się tak szybko. - wzruszyłem ramionami. -Ale jeśli to sprawi, że będziesz szczęśliwa, to nie będę cię powstrzymywał.

-Oh Bell.. - Octavia rzuciła mi się na szyję i przytuliła tak mocno, że myślałem, że mnie udusi, ale w sumie to aż tak bardzo mi to nie przeszkadzało. -Obiecuję, że będę tu przychodzić tak często jak tylko będę mogła. Zgoda?

-Zgoda. - odparłem i wtuliłem się w moją siostrę. Po chwili poczułem, że ktoś jeszcze otacza mnie ramieniem i ujrzałem Clarke, która najwyraźniej postanowiła zrobić z tego grupowy uścisk. Nie wiem ile tak staliśmy w miejscu, ale dla mnie to mogłoby trwać wieczność. Miałem w ramionach dwie kobiety, które liczyły się dla mnie bardziej niż cokolwiek innego i więcej do szczęścia nie potrzebowałem.

_____________________________________
Hej hej! Tym razem nieco krótszy rozdział wybaczcie, nie miałam już pomysłu na rozwinięcie tego. To było tak słodkie, że aż rzygam tęczą, mam nadzieję, że nie przesadziłam? xd piszcie co myślicie!

Pozdrawiam 😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro