Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

~Bellamy~

Obudziłem się na dźwięk otwieranych drzwi. Otworzyłem powoli oczy i zorientowałem się, że to już ranek. Chciałem się podnieść, ale coś mi to uniemożliwiło. A raczej ktoś. Spojrzałem na prawo i ujrzałem burzę jasnych loków. Clarke. Jej głowa spoczywała na mojej klatce piersiowej, a ręka w gipsie była przerzucona przez mój brzuch. Ja natomiast, nie wiedzieć czemu, obejmowałem ją w pasie.

-Co jak co, ale tego się nie spodziewałem. - usłyszałem znajomy głos i odwróciłem się w tamtą stronę. Wells stał obok kanapy, na której oboje z Clarke zasnęliśmy i gapił się na nas z ogromnym uśmiechem na twarzy. Zniknął on jednak, gdy chłopak spostrzegł gips na ręce mojej towarzyszki. -Co do cholery jej się stało? - spytał, na tyle cicho, by nie obudzić dziewczyny. Westchnąłem.

-Poślizgnęła się w wannie, złamała rękę i skręciła kostkę. - wyjaśniłem krótko.

-Chyba żartujesz.

-Jestem całkowicie poważny, przyjacielu.

Wells przejechał dłonią po twarzy. -I zadzwoniła do ciebie? - spytał, podkreślając wyraźnie ostatnie słowo.

-Też byłem w szoku. - odpowiedziałem.

Wells popatrzył jeszcze na Clarke i spowrotem na mnie, po czym westchnął. -Co powiesz na naleśniki na śniadanie? - spytał.

-Wiesz, że nie odmówię.

Chłopak kiwnął głową i udał się w stronę kuchni.

Spojrzałem na leżącą na mnie blondynkę i zacząłem się zastanawiać, jak to się stało, że wylądowaliśmy w takiej pozycji. Pamiętałem, że wypiliśmy całą butelkę wina, na dowód miałem właśnie tą butelkę, stojącą na stoliku. Chyba dokończyliśmy oglądanie pierwszej części "Gwiezdnych Wojen", ale nie byłem do końca pewien. Za nic nie mogłem sobie przypomnieć, w którym momencie Clarke się tak o mnie oparła, a tym bardziej, kiedy i dlaczego ją przytuliłem. To wszystko było dziwne i nowe dla mnie, dlatego wolałem się już nad tym dłużej nie zastanawiać, bo mózg mógł mi się zagotować.

-Hej śpiąca królewno, pora wstać. - odezwałem się i potrząsnąłem Clarke lekko, by się obudziła, ale nic z tego. Nadal spała. Powtórzyłem ruch, ale nadal nic. Spróbowałem się spod niej wysunąć, ale natychmiast pociągnęła mnie spowrotem do siebie.

-Jeszcze 5 minut.. - powiedziała nieprzytomnie i otoczyła mnie mocniej ramionami. Roześmiałem się.

-Cokolwiek zechcesz Księżniczko. - odpowiedziałem. Jeśli miałbym być całkowicie szczery - to nie chciałem się ruszać. Było mi ciepło i przyjemnie z Clarke u boku. Czułem się ... zrelaksowany. Nigdy wcześniej tak się przy niej nie czułem. Nigdy wcześniej też się do mnie nie przytulała więc.. Zdałem sobie sprawę z tego, że polubiłem Clarke. Zbyt pochopnie ją oceniłem na początku. Byłem w stosunku do niej strasznym dupkiem i nie miałem ku temu absolutnie żadnego powodu. Poczułem się winny. Kiedy tak Clarke leżała wtulona we mnie, postanowiłem sobie, że jej to wynagrodzę. Nie wiedziałem jeszcze jak miałbym to zrobić, ale wiedziałem, że byłem jej to winien.

Nie miałem pojęcia ile czasu minęło, ale Wells w końcu zawołał nas na śniadanie. Niechętnie się poruszyłem.

-Clarke, chyba najwyższy czas wstać. - odezwałem się.

-Mówiłam, że jeszcze 5 minut. - mruknęła. Zachichotałem.

-5 minut już dawno minęło, a poza tym Wells zrobił naleśniki. - odparłem. To ją obudziło. Podniosła głowę i spojrzała na mnie zaspanymi oczami.

-Poważnie? - spytała podejrzliwie. Znowu się roześmiałem. Doprawdy, co ta kobieta ze mną robiła.

-Poważnie. No już, zejdź ze mnie. - powiedziałem, wbrew sobie. Clarke najwyraźniej czuła się komfortowo, bo ponownie położyła mi głowę na piersi.

-Ale jesteś taki ciepły. - zaprotestowała. Nie mogłem przestać się uśmiechać.

-Naleśniki też są. Wstawaj. - powiedziałem. Clarke jęknęła cicho, ale w końcu się podniosła.

Wstałem z kanapy i przeciągnąłem się. Clarke również, z tym, że na siedząco.

-Zanieść cię? - zaproponowałem. Blondynka pokręciła głową.

-Dosyć noszenia. Wystarczy mi, że dasz mi się podeprzeć na sobie.

Jak poprosiła, tak zrobiłem. Kiedy weszliśmy do kuchni, Clarke uwieszona na moim ramieniu, Wells znowu uśmiechnął się jak wariat.

-Dzień dobry gołąbeczki, jak się spało? - spytał radośnie. Spojrzałem na niego groźnie, ale chyba go to nie ruszyło.

-Bardzo dobrze, miło że pytasz. - odpowiedziała za nas oboje Clarke, siadając na pierwszym z brzegu krześle. -Nie pytam jak randka, bo po tym, że wróciłeś dopiero teraz, wnioskuję, że doskonale. - dodała, na co Wells wyraźnie się zarumienił. Zachichotałem pod nosem i zająłem miejsce obok blondynki.

Kiedy jedliśmy, Wells dopytywał o szczegóły tego co się wczoraj stało. Clarke wyręczyła mnie i powiedziała mu wszystko, wyraźnie podkreślając, że gdyby miała taką opcję zadzwoniłaby po kogoś innego, nie po mnie. Nie powiem, trochę mnie to zabolało, ale wiedziałem, że sam sobie na to zasłużyłem moim zachowaniem. Nagle zaczęło mi być potwornie głupio.

W czasie kiedy ja załamywałem się nad sobą, Wells opowiedział o swojej randce, ale średnio go słuchałem. Cały czas zastanawiałem się, co mam zrobić, żeby Clarke nie nienawidziła mnie. Nie udało mi się nic wymyślić.

Kiedy skończyliśmy jeść, Wells wrzucił brudne naczynia do zmywarki, a Clarke poinformowała nas, że idzie się wykąpać. Jej przyjaciel rzucił komentarz, żeby tym razem nic sobie nie złamała, na co ta pokazała mu język.

-Może ci pomóc? - spytałem żartobliwie i puściłem jej oczko, uśmiechając się czarująco. Clarke uniosła jedną brew do góry.

-W porządku, chodź. - powiedziała, po czym wstała z krzesła i zaczęła kuśtykać w stronę łazienki. Spojrzałem na nią szeroko otwartymi oczami. Takiej odpowiedzi się raczej nie spodziewałem. Dziewczyna musiała się zorientować, że się nie ruszyłem, bo po chwili, nie odwracając się, powiedziała: -Wiedziałam, że stchórzysz.

Nie odezwałem się, tylko gapiłem się na nią, kiedy powoli szła w stronę łazienki. Usłyszałem śmiech Wellsa i spojrzałem na niego groźnie.

-Co cię tak bawi? - spytałem.

-Nic nic. - odparł, cały czas chichocząc. -Od kiedy to jesteś taki miły dla Clarke? - spytał po chwili. Westchnąłem.

-Najwyraźniej od wczoraj. - odparłem. Wells pokiwał powoli głową. Opierał się o kuchenny blat i wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał. -Chyba poszedłem po rozum do głowy i zrozumiałem, że moja nienawiść do niej jest irracjonalna. Chcę to naprawić. - przyznałem się. Wells zmarszczył brwi.

-Więc to co się między wami cały czas działo.. wy naprawdę sobie dokuczaliście? To nie były.. no wiesz, żarty?

Spojrzałem na niego jak na idiotę. Wszyscy tak to odbierali?

-Nie, to nie były żarty. I teraz tego żałuję. Nie chcę żeby Clarke mnie nienawidziła, chociaż wiem, że sobie zasłużyłem. Masz może.. no wiesz jakieś rady? Co mogę zrobić, żeby mi wybaczyła? - spytałem z nadzieją w głosie. Wells pokręcił głową.

-Stary. Masz przerąbane. - powiedział tylko. I wiedziałem, że ma rację.

Poczekałem aż Clarke wyjdzie z łazienki, nie chciałem wychodzić bez pożegnania. Kiedy w końcu to zrobiła, to była w samym ręczniku i zrobiłem wszystko, żeby nie zacząć się czerwienić jak napalony nastolatek.

-Umm ja.. chciałem się tylko pożegnać. Powinienem już iść. - powiedziałem nieśmiało. Clarke patrzyła wszędzie tylko nie na moją twarz.

-Tak, chyba tak. - powiedziała, a mnie zaskoczył chłód w jej głosie. Spuściłem wzrok. Zacząłem się odwracać, żeby wyjść, ale powstrzymała mnie, chwytając mnie za nadgarstek, ale puściła go po sekundzie. -Dziękuję za wczoraj.

Uśmiechnąłem się lekko, ale wciąż nie patrzyła mi w twarz. -Nie ma za co. - odparłem, po czym odwróciłem się na pięcie. Pożegnałem się jeszcze z Wellsem, dziękując mu za śniadanie i wyszedłem.

Kiedy wszedłem do swojego mieszkania Octavia już tam była. Siedziała przy wyspie kuchennej i piła kawę.

-Dzień dobry. - powiedziałem. -Wróciłaś na noc? - spytałem, spodziewając się odpowiedzi.

-Nie. - odpowiedziała moja siostra, zgodnie z moimi przewidywaniami. Kiwnąłem tylko głową i postanowiłem też napić się kawy. Czułem wzrok Octavii na plecach.

-To tyle? Żadnej reprymendy? - spytała.

-A chcesz reprymendę? - zapytałem, odwracając się do niej.

-Nie?

-To pytanie czy odpowiedź?

-Odpowiedź.

-Okej.

Moja siostra patrzyła na mnie dziwnie, zaskoczona, że nie wrzeszczę na nią za sypianie ze starszym o kilka lat od niej facetem. Ale jeśli miałbym być szczery to a) Octavia w tym roku kończyła 18 lat, więc była już praktycznie dorosła, b) sam w jej wieku robiłem takie rzeczy, a starałem się nie być hipokrytą, c) moje myśli w tamtej chwili zajmowała Clarke i jej nagły chłód w stosunku do mnie, podczas gdy pół godziny wcześniej przytulała się do mnie, jak nikt mnie nigdy nie przytulał.

Usiadłem z kawą naprzeciwko Octavii i ignorowałem jej uporczywy wzrok.

-A ty? Co wczoraj robiłeś? - spytała w końcu, przestając się na mnie gapić i biorąc łyk napoju.

-Byłem z Clarke. - odparłem zgodnie z prawdą, na co moja siostra udławiła się kawą.

-Co proszę? - spytała, krztusząc się. -Jak to z Clarke? W walentynki? Co mnie ominęło?!

-To kompletnie nie to co myślisz. - powiedziałem i wyjaśniłem jej całą sytuację, poczynając na telefonie blondynki i kończąc na zaśnięciu na kanapie. Pominąłem jedynie fragment z przytulaniem, Octavia mogłaby się udusić, gdybym jej teraz o tym powiedział.

Zanim moja siostra zdążyła zadać mi jakieś krępujące pytanie, na które nie miałem zamiaru odpowiadać, uciekłem pod prysznic. Chciałem być teraz sam. Sam z moimi myślami, których ogromną część zajmowała Clarke.

______________________________________
Hej hej! Przepraszam was, że taki nudny i krótki rozdział ;____; brak weny jak podejrzewam 💔 mam nadzieję, że mi to wybaczycie 😥
Widzimy się ponownie za prawdopodobnie jakieś 4 dni.

Pozdrawiam 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro