Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21

~Bellamy~

Tydzień po wyprowadzce Wellsa, Clarke była już gotowa przenieść się do nowego mieszkania. Mojego mieszkania, które teraz miało być naszym. Odkąd zaproponowałem Clarke wspólne mieszkanie, nie spałem po nocach, zastanawiając się, co ja najlepszego zrobiłem.

Chciałem się odkochać w Clarke, naprawdę chciałem, a spanie z nią pod jednym dachem raczej tego nie ułatwi. Będę widział ją częściej niż do tej pory, jadł z nią posiłki, spał w pokoju obok. To się nie miało prawa udać. Kiedy moja siostra i Wells (któremu Octavia oczywiście wygadała, że jestem na zabój zakochany w jego przyjaciółce, wielkie dzięki siostro) dowiedzieli się co narobiłem, mało nie pospadali z krzeseł.

Zaczęli mnie pytać czy jestem masochistą, albo czy byłem pijany kiedy jej to proponowałem i w sumie to drugi punkt się zgadzał. Radzili mi żebym to odkręcił, ale co pomyślałaby sobie Clarke? Pomyślałaby, że nie chcę z nią mieszkać, albo że znowu jej nie lubię. A nie chciałem, żeby tak myślała, bo żadna z tych rzeczy nie była prawdą.

Późnym popołudniem wreszcie udało nam się wtaszczyć wszystkie rzeczy Clarke do mieszkania. Pomagali nam Lincoln i Octavia, ale i tak się zmachaliśmy. Clarke oznajmiła mojej siostrze i przyszłemu szfagrowi, że już sobie poradzi sama, co uznałem za pozwolenie na rozwalenie się na kanapie. Ale mój odpoczynek nie trwał zbyt długo. Nie minęło pięć minut, a poczułem pstryknięcie w ucho. Spojrzałem zaskoczony na Clarke.

-Nie miałaś się przypadkiem rozpakowywać? - spytałem.

-Miałam nadzieję, że mi w tym nieco pomożesz. - odparła i spojrzała na mnie proszącym wzrokiem. Westchnąłem teatralnie.

-Zależy co będę z tego miał.

-A co byś chciał?

Poruszyłem sugestywnie brwiami. -A co jesteś gotowa zrobić? - Clarke przewróciła oczami.

-Palant. - rzuciła w moją stronę i skierowała się do swojego nowego pokoju, który kiedyś był pokojem Octavii.

-Niech ci będzie, znaj moje dobre serce! - wrzasnąłem i ruszyłem powoli za nią.

Pomieszczenie było wypełnione wszelkimi kartonami i pudełkami. Zacząłem się zastanawiać, czy Clarke przez przypadek nie zawinęła parę rzeczy Wellsowi.

-Założę się o dychę, że masz więcej samych ubrań, niż ja wszystkiego. - powiedziałem, rozglądając się po pokoju. Clarke pokręciła głową, ale widziałem, że próbowała powstrzymać uśmiech.

-Wal się Blake.

-To propozycja?

Tym razem Griffin przewróciła oczami. -Lepiej przydaj się na coś i poukładaj książki na półce.

-A w którym pudle masz książki?

-W tym, które jest podpisane "książki" Bellamy, krew przestała dopływać ci do mózgu?

Miałem ochotę odpowiedzieć, że już jakiś czas temu, ale postanowiłem po prostu się zamknąć. Bez słowa zacząłem wyciągać z pudła książki i układać je na półce, w kolejności od największej do najmniejszej. Dopiero teraz zauważyłem jak bardzo zróżnicowany gust ma Clarke. Miała w swoim dobytku powieści, z różnych gatunków literackich, od fantastyki, przez kryminały, po science fiction. W pewnym momencie dostrzegłem "Iliadę" i "Odyseję". Byłem zaskoczony, doskonale wiedziałem, że Clarke nie lubi tych książek, nie miałem pojęcia dlaczego w takim razie miała je w swoim zbiorze. Już miałem o to pytać, kiedy moja przyjaciółka uprzedziła mnie zupełnie innym pytaniem.

-Kiedy ostatni raz uprawiałeś seks? - spytała, na co zakrztusiłem się własną śliną.

-Co proszę? Skąd to pytanie? - spytałem zszokowany.

-Rzucasz strasznie dużo dwuznacznych uwag i propozycji ostatnimi czasy, może ci czegoś brakuje?

Zamrugałem kilkukrotnie, gapiąc się na Clarke i zacząłem się zastanawiać nad tym o co zapytała. I uświadomiłem sobie, że nie mam zielonego pojęcia. Już od dłuższego czasu nie byłem z żadną dziewczyną, od kilku miesięcy. Odkąd... Odkąd uświadomiłem sobie, że jestem zakochany. - dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę.

-Bellamy? - musiałem zbyt długo gapić się w przestrzeń, bo Clarke patrzyła na mnie teraz zmartwionym wzrokiem. -Wszystko okej? - otrząsnąłem się.

-Tak.. Tak eee... Wszystko dobrze. - zrobiłem chwilę pauzy, Clarke nie odzywała się, najwyraźniej czekała na odpowiedź na swoje pytanie. Westchnąłem. -Nie pamiętam. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Griffin wyglądała na solidnie zaskoczoną tą informacją. Patrzyła na mnie z niedowierzaniem.

-Aż tak długo? Rany, co się dzieje Bell, na pewno wszystko gra? - spytała i była całkowicie poważna. Roześmiałem się, ale nie było w tym śmiechu zbyt wiele radości.

-Muszę sypiać co weekend z inną dziewczyną, żeby wszystko było u mnie w porządku?

-Nie, tylko...

-Zmieniłem się Clarke. - przerwałem jej. -Dojrzałem. Nie chcę już... Nie chcę przygód na jedną noc. Już nie. - powiedziałem, mimo że nawet nie byłem wcześniej pewien, czy faktycznie tak myślę. -Chciałbym zobaczyć jak to jest być w prawdziwym związku. - przyznałem, przenosząc wzrok na swoje stopy.

-Jeju Bellamy. Jestem dumna z ciebie. - powiedziała Clarke i mógłbym przysiąc, że mówiła szczerze. -Masz kogoś konkretnego na oku? - spytała po chwili. Kolejny gorzki śmiech z mojej strony.

-Nie. Nie mam. - skłamałem. -Mówię tak.. No wiesz, tak ogólnie.

-Rozumiem. - nastąpiła niezręczna cisza, podczas której przewracałem w rękach książki, zastanawiając się czy pytać o nie Clarke, czy nie. Zamiast tego spytałem o coś innego.

-A ty? Spotykasz się z kimś? - spytałem nieśmiało, modląc się w duchu, by dziewczyna zaprzeczyła. Modlitwy na nic się nie zdały.

-Właściwie to tak. - odparła, a we mnie krew się zagotowała. Poczułem ukłucie w brzuchu, wiedziałem, że to zazdrość, nie próbowałem już nawet zaprzeczać, przynajmniej nie przed samym sobą. Myśl, że jakiś inny facet jej dotykał... Wiedziałem, że nie mam prawa być zazdrosny. Clarke nie była moja i nigdy nie będzie, nie żeby Clarke była rzeczą, którą można posiadać, nie o to chodzi. Nie była moją dziewczyną, a mimo to, byłem chorobliwie zazdrosny o każdego mężczyznę, z którym choćby rozmawiała.

-Naprawdę? Z kim? - robiłem wszystko, by nie okazać jak zły jestem i jak bardzo smuci mnie ta wiadomość.

-Ma na imię Lexa i poznałam ją niedawno.. Byłyśmy tylko na dwóch randkach i w sumie to nie traktuję tego jakoś super poważnie, ale miło spędza mi się z nią czas, więc dlaczego nie.

Muszę przyznać, że odrobinę mnie w tamtym momencie zatkało. Może nieco bardziej niż "odrobinę".

-Zaraz, zaraz.. Ona? - spytałem, nie będąc pewien czy dobrze rozumiem. Clarke kiwnęła głową. -Nie wiedziałem.. Że jesteś.. No wiesz.

-Bi? Ta, ja też nie wiedziałam. Inaczej bym ci powiedziała, słowo. - pokiwałem powoli głową, ale nic nie powiedziałem, w sumie to nie wiedziałem co mam powiedzieć. Teraz będę musiał się martwić nie tylko o facetów.. Kobiety najwyraźniej również stanowiły konkurencję. -Chyba nie masz z tym żadnego problemu?

-Nie, nie absolutnie! - zapewniłem ją czym prędzej. Nie miałem problemu z tym, że Clarke była biseksualna, nic z tych rzeczy, zawsze byłem tolerancyjny. Dziewczyna odetchnęła z ulgą i wróciliśmy do rozpakowywania jej rzeczy.

Kiedy skończyliśmy, był już wieczór. Leżeliśmy na łóżku w nowym pokoju Clarke i gadaliśmy o głupotach, ona z głową na moim kolanie. Nawijałem sobie jej włosy na palec raz po raz i zastanawiałem się jak będzie wyglądało nasze wspólne mieszkanie i jakby wyglądało, gdybyśmy byli parą. Musiałem się w pewnym momencie za bardzo rozmarzyć i przestać słuchać co Clarke do mnie mówi, bo uszczypnęła mnie w udo.

-Ała! A to niby za co?!

-Znowu mnie nie słuchasz!

Zmieszałem się. -Wybacz. Co mówiłaś?

-Pytałam czy nie chciałbyś może, żebym umówiła cię, z którąś z moich koleżanek ze studiów. Skoro szukasz kogoś na poważnie.

-Kolejna studenka sztuki? Wystarczy mi jedna, dziękuję bardzo. - zażartowałem, na co oczywiście otrzymałem kolejne uszczypnięcie, czyli nic nowego.

-Bardzo śmieszne. Pytam poważnie Bellamy. - westchnąłem i zanim zdążyłem o tym pomyśleć, odparłem :

-Jasne, czemu nie?

~~~

Trzy tygodnie później, byłem w czymś w rodzaju luźnego związku ze znajomą Clarke o imieniu Gina, a blondynka nadal spotykała się z niejaką Lexą, co przyprawiało mnie o ból serca, ale starałem się tego nie okazywać. Na szczęście Clarke nie przyprowadziła jej do mieszkania, a przynajmniej nie wtedy, gdy ja tam byłem, dlatego jeszcze jakoś to znosiłem.

Gina była... W porządku. Była całkiem ładna i inteligenta, sympatyczna, można było porozmawiać z nią na wiele tematów. Ale miała jedną podstawową wadę : nie była Clarke.

Nikt nie był taki jak ona. Nie była idealna, nikt nie jest.. Ale była idealna dla mnie.

Pewnego deszczowego, październikowego wieczoru, zastanawiałem się nad sensem życia, jedząc popcorn i oglądając "Grę o tron" pod ciepłym kocem, kiedy do mieszkania nieoczekiwanie wróciła Clarke. Zdziwiłem się nieco, bo miała być w tym czasie z Lexą. Spojrzałem na nią i doskoczyłem do niej w jakieś trzy sekundy. Nie wyglądała najlepiej, trzęsła się cała, a makijaż miała rozmazany.

-Clarke, co się stało? - spytałem natychmiast. Dziewczyna pokręciła głową, a jej dolna warga zadrżała. -To Lexa tak? Co ci zrobiła? Clarke, mów do mnie. - zabiję ją.

Dziewczyna rzuciła mi się w ramiona i zaczęła gwałtownie szlochać. Pozwoliłem jej się uspokoić, głaskałem ją po włosach, po plecach. Minęło dobre pięć minut zanim się uspokoiła, a przynajmniej przestała tak gwałtownie płakać. Odsunąłem ją od siebie na tyle, by móc na nią spojrzeć. Makijaż rozmazał jej się jeszcze bardziej, oczy miała lekko zaczerwienione. Bez słowa wziąłem ją za rękę i poprowadziłem do łazienki, a ona nie protestowała.

-Siadaj. - powiedziałem, wskazując na szafkę obok zlewu. Clarke spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, ale nic nie powiedziała, tylko wykonała moje polecenie. Sięgnąłem do szafki po waciki i to dziwne coś czego dziewczyny używały do zmywania makijażu (nie pytajcie skąd wiem o istnieniu tego specyfiku). Zacząłem delikatnie zmywać z twarzy Clarke pozostałości tuszu do rzęs, kredki i bogowie wiedzą czego jeszcze. Blondynka siedziała w milczeniu i nie odrywała wzroku od mojej twarzy, ale starałem się nie zwracać na to uwagi. Ani też na to jak blisko siebie się w tamtym momencie znajdowaliśmy, ani na to jak w zasadzie stałem między jej nogami. Nie myśl Bellamy, po prostu nie myśl ty napalony idioto. - skarciłem się w myślach. Clarke potrzebowała teraz przyjaciela, a nie kochanka.

Kiedy skończyłem swoją pracę, wyrzuciłem waciki do kosza na śmieci i w końcu spojrzałem dziewczynie prosto w oczy.

-Powiesz mi co się stało? - zapytałem cicho. Clarke spuściła głowę.

-Lexa mnie zdradzała.. - powiedziała cicho. Wciągnąłem gwałtownie powietrze. Zabiję ją... -Chociaż w sumie to nie wiem, którą z nas zdradzała. Cały czas jechała na dwa fronty, sama mi się do tego przyznała, zupełnie jakby to nie było nic szczególnego. Powiedziała, że przecież "nie obiecywałyśmy sobie wyłączności."

Nie wiedziałem co powiedzieć, jak ją pocieszyć. To co zrobiła Lexa było tak podłe, że nie miałem na to słów, nie dziwiłem się, że Clarke była w takim stanie.

-Znowu to samo... - odezwała się znowu Clarke. -To się znowu dzieje. Najpierw Finn, teraz Lexa.. Może bycie w związku nie jest mi pisane...

-Hej, nie mów tak. - przerwałem jej i uniosłem jej brodę w górę, żeby na mnie spojrzała i starłem samotną łzę z policzka. -Jesteś młoda, piękna, inteligentna, jeszcze znajdziesz kogoś, kto cię doceni i szczerze pokocha, zobaczysz. - powiedziałem. Nie dodałem oczywiście, że to ja chciałbym być tą osobą. Clarke raczej nie miała teraz ochoty na kolejny związek.

Chyba się myliłem.

Sekundę później dziewczyna pochylała się w moją stronę, przymykając oczy. Moje natomiast otworzyły się tak szeroko, że mało nie wyskoczyły mi z orbit. Natychmiast odchyliłem się do tyłu.

-Clarke, co ty wyprawiasz? - spytałem spanikowany. Blondynka nadal pochylała się nade mną i nie miała najmniejszego zamiaru się odsuwać.

-A na co to wygląda? - spytała i chwyciła mnie za koszulkę, w zamiarze przyciągnięcia mnie bliżej. Złapałem jej rękę w nadgarstku na tyle delikatnie, by nie sprawić jej bólu, ale jednocześnie na tyle mocno, by ją nieco otrzeźwić. Spojrzała na mnie zaskoczona i odsunęła się odrobinę. -Ja... Myślałam...

-Co myślałaś?

-W zasadzie to sama nie wiem. - Clarke odsunęła się ode mnie już na dobre. Puściłem jej nadgarstek, ale obserwowałem uważnie każdy jej ruch. -Nie sądziłam, że odmówisz. - powiedziała po chwili. Nie mogłem uwierzyć w to co słyszę.

-Clarke.. Po pierwsze jesteś teraz zła i smutna i gdybym się nie odsunął, czułbym się jakbym cię wykorzystał. Po drugie jestem teraz z Giną, z którą sama mnie poznałaś. Gdybym cię pocałował, to zdradziłbym ją. A to raczej nie jest fajne uczucie, prawda? - okej to może było nieco za ostre. - A po trzecie.. To nie chcę niszczyć naszej przyjaźni.

Clarke pokiwała głową. -Masz rację Bellamy. Przepraszam, ja... Nie wiedziałam co robię. Odbiło mi. Wybacz.

-Nic się nie stało, Księżniczko. - powiedziałem, uśmiechając się lekko, po czym cmoknąłem ją w czoło. - Wykąp się teraz i idź spać. Tak będzie najlepiej.

-Tak, chyba tak. - odsunąłem się i pomogłem Clarke zejść z szafki. -Dziękuję Bell.

-Zawsze jestem przy tobie, pamiętaj. - powiedziałem i otoczyłem ją ramieniem. Udało jej się nawet uśmiechnąć, co uznałem za sukces. -Pójdę się już położyć. Dobranoc Księżniczko.

-Dobranoc.

Uśmiechnąłem się do niej jeszcze raz, chcąc dodać jej otuchy. Odwzajemniła go, ale niestety nie dosięgnął on jej oczu.

Pół nocy spędziłem na kręceniu się z jednego boku na drugi i obmyślaniu tysiąca scenariuszy, jak mógł się potoczyć dzisiejszy wieczór, gdybym się nie odsunął. Żaden z nich nie uwzględniał mnie samego w łóżku.

____________________________________
Nienawidzicie mnie prawda? Wiem, że tak ;_____; nie dziwie sie xd przepraszam okej ;__________; nie bijcie za mocno.

Muszę się wam do czegoś przyznać... Bellamy miał dopuścić do tego pocałunku, a potem do czegoś więcej. Ale ostatecznie z tego zrezygnowałam. Czułabym jakby wykorzystał w ten sposób Clarke i nie mogłam tego zrobić. Wolicie to tak jak to zostało napisane, czy chciałybyście jednak żeby doszło między nimi do czegoś więcej w tamtej chwili? Piszcie, jestem ciekawa.

Do następnego 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro