Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

~Bellamy~

Nadszedł ten, tak bardzo nie wyczekiwany przeze mnie dzień - sobota. To nie to, że nie lubiłem moich przyjaciół. Po prostu, po całym tygodniu pracy i nauki wolałbym położyć się na kanapie i nie robić zupełnie nic, przez cały dzień.

Ale Octavia miała inne plany.

Trzeba było przygotować dom do imprezy (czytaj : ogarnąć go na tyle, żeby nie było wstyd wpuścić do niego ludzi), kupić coś do picia i do jedzenia, a co tyczyło się mnie - przygotować się psychicznie.

Wszyscy mieli przyjść za mniej więcej godzinę, a wszystko było już gotowe, dlatego postanowiłem, że zasłużyłem na odpoczynek. Opadłem ciężko na kanapę, po chwili Octavia usiadła obok mnie.

-Nie idziesz się szykować? - spytałem ją. Octavia zawsze musiała wyglądać perfekcyjnie, nawet na zwykłej domówce, więc założyłem, że od razu poleci do łazienki, zrobić się na bóstwo. Zamiast tego przygryzła dolną wargę i spojrzała na mnie niepewnie. -O nie. Co odwaliłaś? - znałem ten wzrok. Octavia miała mi coś do powiedzenia.

-Zupełnie zapomniałam o tym wspomnieć wcześniej. - zaczęła, a ja już miałem ochotę ją ukatrupić. -Monty przyprowadzi kogoś ze sobą. - powiedziała. Zmarszczyłem brwi.

-Dziewczynę? - Monty nic nie wspominał, że z kimś się spotyka.

-Nie, nie. - odparła szybko Octavia. -Znajomą z pracy.

-Dlaczego? - nie miało dla mnie najmniejszego sensu, dlaczego Monty przyprowadza ze sobą na imprezę znajomą z pracy. To się kupy nie trzyma. Octavia wzruszyła ramionami.

-Po prostu. Monty uważa, że jest bardzo fajna, i że możemy ją polubić.

To tłumaczenie nie miało sensu, ale postanowiłem odpuścić. Jedna dodatkowa osoba, nie robiła mi specjalnej różnicy.

-Okeej. W porządku. - powiedziałem tylko, po czym ułożyłem się wygodniej na kanapie i zamknąłem oczy. Octavia nie odezwała się więcej, tylko poszła się szykować.

Niecałą godzinę później, postanowiłem wreszcie podnieść tyłek z kanapy, żeby się przebrać. Stary, zniszczony t-shirt i spodnie od dresu, były raczej średnim zestawem na spotkanie towarzyskie.

Przebrałem się w ciemne dżinsy i granatowy t-shirt. Przeczesałem włosy ręką, były jak zwykle w kompletnym nieładzie, ale podobały mi się takie. Raz próbowałem je ogarnąć i użyć żelu do włosów. Skończyło się na tym, że zmyłem go po 5 minutach, a Octavia śmiała się ze mnie przez kolejny miesiąc. Poprawiłem jeszcze okulary na nosie i wyszedłem z pokoju. Idelanie w porę by otworzyć drzwi, do których zaczęli się już dobijać moi przyjaciele.

Otworzyłem drzwi i pierwszym co zobaczyłem, był szeroki uśmiech Jaspera i butelka w jego ręce.

-Wiesz, że kupiłem alkohol? - spytałem go, patrząc wymownie na butelkę. Jordan położył rękę na moim ramieniu.

-Oboje wiemy, że w kwestii picia, jesteś babą i kupiłeś za mało. - powiedział, po czym przecisnął się obok mnie i wszedł do mieszkania. Pokręciłem tylko głową, próbując ukryć uśmiech.

Odsunąłem się, by wszystkich przepuścić. Po kolei weszli : Jasper, Raven, Murphy, Miller, Monty i na końcu nieznajoma mi dziewczyna, zapewne koleżanka Greena. Musiałem przyznać, że była naprawdę śliczna. Miała długie blond włosy i niebieskie oczy, była szczupła i mniej więcej o głowę niższa ode mnie. Miała na sobie niebieską bluzkę na ramiączkach i czarną spódnicę przed kolana. Jak na moje oko, wyglądała nieco zbyt elegancko, jak na zwykłą domówkę.

Zamknąłem za nimi drzwi. Octavia wyparowała z łazienki i zaczęła się witać ze wszystkimi entuzjastycznie, obok mnie zostali jedynie Monty i tajemnicza piękność.

-Bellamy to jest Clarke, Clarke to Bellamy. Mam nadzieję, że Octavia ci powiedziała, że przyprowadzę znajomą? - Monty najpierw nas przedstawił, a potem zwrócił się do mnie z pytaniem.

-Powiedziała, co prawda godzinę temu, ale jak na nią, to i tak nieźle. - odpowiedziałem na pytanie przyjaciela, po czym zwróciłem się w stronę dziewczyny, która najwyraźniej miała na imię Clarke. -Miło mi cię poznać. - powiedziałem, po czym podałem jej rękę na powitanie. Uścisnęła ją niezręcznie.

-Ciebie również. - odparła z uśmiechem. Wydawała się.. W porządku. No właśnie - wydawała się.

Po mniej więcej pół godzinie imprezy, zacząłem zmieniać zdanie. Nie miałem nawet dobrych powodów, gdybym miał być szczery.

Wszyscy oczywiście skupili się na Clarke, z racji, że była nowa w towarzystwie. Opowiedziała nam o sobie, że jej mama jest znanym i cenionym chirurgiem, a ona sama wynajmuje mieszkanie w centrum miasta i studiuje sztukę.

Im dłużej mówiła, tym bardziej się krzywiłem. Z tego co mówiła i w jaki sposób to robiła, wynikało, że pochodzi z dobrego domu i najwyraźniej - najzwyczajniej w świecie ma dużo kasy. Na tyle dużo, by pozwolić sobie studiować kierunek bez przyszłości i możliwości znalezienia w przyszłości pracy. Nie zapominajmy o mieszkaniu w centrum, gdzie ceny były wzięte z kosmosu. Najwyraźniej nie musiała martwić się o znalezienie porządnej posady, bo po prostu jej nie potrzebowała - rodzice zarabiali wystarczająco dużo.

To nie to, że jej zazdrościłem. Po prostu, ktoś taki jak Clarke Griffin nie pasował do naszego towarzystwa. Ona była z wyższych sfer. Gdybyśmy mieszkali na królewskim dworze, ona byłaby księżniczką, a my jej sługusami. Tak to wyglądało w moich oczach.

Kiedy impreza rozkręciła się na dobre, Jasper i Monty byli zajęci rozlewaniem alkoholu, Octavia i Raven zamawianiem pizzy, a Miller i Murphy dyskusją na temat, która drużyna piłkarska jest lepsza, postanowiłem zagadać Księżniczkę. Była aktualnie w trakcie chodzenia po salonie, patrzenia na wszystko i prawdopodobnie oceniania jak bardzo fatalny jest wystrój mieszkania.

-Dlaczego sztuka? - zagaiłem rozmowę, mając na myśli jej studia. Spojrzała na mnie i wzruszyła ramionami.

-To moja pasja, po prostu. Dlaczego pytasz?

Nie mam pojęcia. - pomyślałem.

-Zastanawiam się, dlaczego nie wybrałaś kierunku, który mógłby ci zapewnić w przyszłości jakiś zawód. - odparłem. Clarke zmarszczyła brwi.

-O co ci chodzi? - spytała, na co przewróciłem oczami.

-No wiesz, też kiedyś próbowałem kierunku, który mnie pasjonował. Ale potem poszedłem po rozum do głowy, uświadomiłem sobie, że to nierozsądne i wybrałem coś co będzie w stanie przynieść mi jakiekolwiek zarobki.

-Nazywasz mnie głupią? - Clarke wyglądała na wkurzoną. Skrzywiłem się.

-Może niekoniecznie zaraz "głupią". Raczej nierozsądną. - odparłem.

Dziewczyna już otwierała usta, by odpowiedzieć (lub na mnie nawrzeszczeć), kiedy wpadła między nas Octavia.

-Heej Clarke, zostawisz mnie na chwilę z moim bratem? Muszę z nim pogadać.

-Z przyjemnością. - odpowiedziała blondynka, ciskając błyskawice z oczu w moim kierunku. Zignorowałem ją.

Po chwili poczułem mocne uderzenie w ramię.

-A to za co, do cholery?! - syknąłem na Octavię, pocierając obolałe miejsce. Moja siostrzyczka miała parę w rękach, nie ma co.

-Ty wiesz za co! Słyszałam waszą rozmowę, dlaczego jesteś wrednym dupkiem?! - prychnęła na mnie Octavia.

-Nieładnie tak podsłuchiwać siostrzyczko. - powiedziałem, ignorując jej pytanie.

-Nie zmieniaj tematu! Dlaczego jesteś niemiły dla Clarke?

-Ona.. Ona do nas nie pasuje O. To rozpieszczona dziewczynka, z bogatymi rodzicami. Myśli, że jest niewiadomo kim.

-Ledwo ją znasz! - zaprotestowała Octavia. Przewróciłem oczami.

-Co ci zależy? - Octavia zawahała się.

-Clarke jest w porządku. Polubiłam ją, tak jak zresztą cała reszta.

Spojrzałem w kierunku blondynki. Rozmawiała właśnie z Raven i uśmiechała się do niej serdecznie. Nie przekonywało mnie to.

-To jeszcze nie oznacza, że ja muszę ją lubić. - odpowiedziałem.

-Ale z ciebie palant Bellamy. - powiedziała Octavia, kręcąc głową, po czym dołączyła do dziewczyn.

Reszta wieczoru upłynęła bez większych dramatów. Wszyscy zaczęli się zbierać mniej więcej około 1 w nocy. Żegnałem przy drzwiach każdego z nich po kolei. Clarke wychodziła jako ostatnia. Nie powiedziała nic, rzuciła mi tylko spojrzenie spod byka, jakby chciała mnie zamordować. Odpowiedziałem jej tym samym. Kiedy zamknąłem za nią drzwi, dostałem kolejnego kuksańca od Octavii.

-Octavia do cholery, przestań mnie bić! - krzyknąłem na nią.

-Wiedziałam, że jesteś wredny, ale żeby aż tak? - powiedziała tylko, po czym ruszyła do łazienki.

Najwyraźniej nie zamierzała pomóc mi sprzątać. Nie miałem siły jej zmuszać. Westchnąłem cicho i zabrałem się do czyszczenia mieszkania.

Miałem nadzieję, że w najbliższym czasie, nie będę miał wiele do czynienia z Księżniczką.

Oh, jak bardzo się myliłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro