zdjęcie maski
• • •
Ezra wynurzył głowę zza wysokich zarośli i przyjrzał się kończącemu się dniu. Pół elf rozeznał się w sytuacji, nie była ona dla niego korzystna, ponieważ tak zagadał się z Rilanem, że skręcił nie w tę ścieżkę co powinien. Wobec tego wylądowali po drugiej stronie lasu kierując się w stronę Rinerenu, a nie bezpośrednio Vesos.
— Niedobrze — Ezra skierował uszy ku dołu, a ich spiczaste koniuszki zatrzepotały. — Będziemy spać znów w lesie, pod gołym niebem — powiedział, marząc od dwóch dni wędrówki o cieplutkim lokum.
Rilan wyszedł z kryjówki i palcem wskazał Ezrze gospodę, która była widoczna gołym okiem.
— Przecież tam jest gospoda. Możemy... — pół elf pędem wciągnął wampira z powrotem do leśnej części doliny i kazał mu ściszyć ton.
— Co ty wyprawiasz? — syknął. — Pomyślałeś, choć przez chwilę o tym co by było gdyby ktoś nas zobaczył?
Wampir nie zrozumiał dlaczego Ezra był tak poddenerwowany. Wzruszył ramionami, a pół demon złapał się tylko za głowę.
— Czemu cię ze sobą zabrałem — zaczął narzekać ze świadomością, że nie mógł cofnąć czasu i zamknąć Rilana w piwnicy.
— Odkąd wyruszyliśmy z doliny Świętego Drzewa narzekasz na zimno, niewygodę i brak spokoju. Dlaczego nie chcesz wynająć pokoju w gospodzie?
— Bo właściciel nie za bardzo za mną przepada, lekko mówiąc — poinformował, nie mając na sumieniu nawet cienia skruchy.
Wampir zaczął rozmyślać nad powodem, dla którego Ezra chciał uniknąć wejścia na terytorium gospody i mógł się jedynie domyślać, że pół elf zrobił coś naprawdę głupiego w przeszłości. Rilan badawczo zaczął analizować przypuszczenia, ale w tym momencie z oddali ujrzał dwa świecące punkty, które leciały w ich stronę. Młodzieniec uśmiechnął się od ucha do ucha i kompletnie zapominając o przestrodze Ezry odezwał się w głos:
— Yamiss! Feniss!
Pół elf z wycelowaną w Rilana pięścią odwrócił się z półobrotu i uderzył wampira w twarz, lecz siła ta nie sprawiła mu żadnego prób. Ezra patrzył na nadlatujące niepowołane płomyki, a one — gdy tylko zobaczyły Rilana — zatrzymały się w locie z niedowierzaniem.
— Rilan... — odezwała się Yamiss, mając w głowie tysiące złych scenariuszów — Czemu jesteś wraz z Ezrą? Nasz pan kazał ci odejść — powiedziała, choć tak naprawdę cieszyła się, że jedyna osoba będąca w Vesos, która potrafiła wpłynąć na Cadisa wciąż znajdowała się w Maristi.
— Ty przeklęty wampirze — Feniss skarcił Rilana bez próby usprawiedliwiania jego decyzji. — Czemu ty zawsze plączesz się naszemu panu pod nogami? Mógłbyś łaskawie go posłuchać i odejść?!
— Feniss — Yamiss zasłoniła go ręką, a niebieski płomyk znajdujący się na jej ramieniu zaczął unosić się coraz wyżej. — Rilan to towarzysz naszego pana, nie sługa, nie musi wykonywać jego rozkazów.
— Jeśli nasz pan się dowie, że...
— Nie powiemy mu — Yamiss spojrzała w oczy Rilana, a Feniss oniemiał z szoku. Pierwszy raz jego towarzyszka chciała zrobić coś wbrew woli pana. — To by go jedynie zmartwiło, a plan uwolnienia krwiopijców i Azazela poszedłby na marne. Przyszliśmy zdać raport — niebieski płomyk zwrócił się tym razem do Ezry, który gdy tylko zwrócił uwagę na pierścień zrozumiał, że to w ten sposób Cadis znał każdy jego krok.
— Michael jest szczwany jak lis.
— Chyba mówisz o sobie — Feniss nerwowo zwrócił się do pół elfa, ale ich wymiana zdań została przedwcześnie powstrzymana.
— Nasz pan kazał poinformować o zmianach na murach obronnych. Już nie można tak łatwo wejść do Centralnego Vesos także musicie skorzystać z portalu znajdującego się naprzeciw trzeciej bramy północnej.
— To nawet dobrze się składa. Zboczyliśmy nieco z trasy i tą drogą będzie szybciej.
— Portal otworzy się dzięki magii pierścienia, gdy przekroczycie jego próg znajdziecie się w gospodzie, w której z pewnością nikt nie będzie was szukał.
— Jakie są szanse, że nikt nie wyczuje naszej obecności?
— Zerowe — powiedziała. — Każdy czarodziej wyczuje obecność użycia portalu. Dlatego będą was szukać. Na szczęście sprawdzą tylko okolice murów także nie będą szukać zbyt daleko. Gospoda to ostatnie miejsce — wyznała.
Ezra zamyślił się i zapytał o jeszcze jedno.
— Kiedy Michael planuje mnie przeprowadzić bezpiecznie przez lochy?
— Najprawdopodobniej jutrzejszego dnia o zmierzchu — powiedziała z obawą, ponieważ nikt nie spodziewał się obecności Rilana.
— Niech tak będzie — odparł, będąc gotowy na to, aby jak najszybciej odbić Azazela. — W takim razie muszę się dobrze wyspać — powiedział i wyjął z niewielkiego pakunku pelerynę z kapturem oraz poluzował sznurek znajdujący się na jego klatce piersiowej.
Yamiss i Feniss po zdaniu raportu powrócili z rozkazu pana do zamczyska, natomiast Rilan przyglądał się temu jak Ezra zaczął zdejmować z siebie spodnie.
— Co ty robisz?
— Nie widzisz? Przebieram się?
— Jest podobno strasznie zimno, a ty w dodatku... chcesz wyglądać jak kobieta?
Ezra bez zbędnych komentarzy zwrócił się do Rilana, chwycił go za lodowate dłonie i wsunął na jego palec pierścień, który należał do Cadisa.
— Jeśli tylko komukolwiek o tym powiesz... — Ezra zmierzył go czarnymi oczami i zagroził. — Masz nas wprowadzić do gospody. Pierścień symbolizuje zamożność, dlatego uznają cię za pana ze swą lubą — wyznał, a Rilan nadal nie pojmował.
— Ale ty... ty nie wyglądasz na kobietę — odparł delikatnie, nie chcąc urazić Ezry w żadne sposób.
— Przypominam ci — Ezra zaczął przemieniać swoje ciało, a Rilan będąc blisko towarzysza poczuł jak coś zaczęło napierać na jego klatkę piersiową. Spojrzał niżej i zobaczył dorodne piersi trzymane z trudem przez niepewne wiązanie. — Tutaj — pół elf podniósł jego podbródek zakazując mu patrzeć tam gdzie nie powinien. Wobec tego Rilan znalazł się twarzą w twarz z piękną elficką damą. — Masz patrzeć się w moje oczy i nie próbować żadnych zagrań. Nie oddam ci się — warknął, kobietym głosem, a ta zmiana uderzyła do głowy wampira.
Znaleźli się w gospodzie. Rilan spełnił swe zadanie i wynajął dla nich pokój w odosobnieniu. Znajdowało się tam duże łoże specjalnie dla młodej pary, za którą wziął ich gospodarz. Do pokoju przyniesiono na życzenie jadło oraz dodatkowe skóry, pod którymi Ezra od razu się skrył. Wskoczył na łóżko, a jego piersi podskoczyły, przez co Rilan stał się rumiany na twarzy. Ezra wychwytując ten niuans postanowił wykorzystać tę okazję i podroczyć się z wampirem raz jeszcze, nim jutrzejszego dnia wyruszą na niebezpieczną misję.
— Chcesz ze mną spółkować? — spytał, pogłębiając rumieniec, który odznaczał się na bladej twarzy.
— Nie — głos ugrzązł mu w gardle, choć jego wampirze zapędy po odbytym stosunku z Cadisem sprawiły, że Rilan coraz częściej miał ochotę na upust swej żądzy krwi właśnie w taki sposób.
— Nie wstydź się — Ezra odchylił skóry i podwinął lekki materiał spódnicy ukazując tym samym kobiece kształty. — Należy nam się chwila wytchnienia. W końcu jutro możemy zginąć z rąk czarodziejów.
— Nie chcę — odmówił raz jeszcze, co zirytowało pół elfa i odebrało mu ochotę na cokolwiek.
Ezra powrócił do swej pierwotnej postaci i podparł głowę na ramieniu rozkładając się wygodnie na łożu.
— Ale z ciebie nudziarz. To, że oddałeś się Michaelowi nie znaczy, że masz z nim sypiać do końca jego istnienia. Z tego co wiem wampiry zmieniają partnerów dość często nim dopasują się w idealną parę. Musisz poeksperymentować.
— Nie jestem taki jak moi bracia.
— To wiem — westchnął, narzekając w myślach, że trafił mu się na towarzysza podróży tak trudny przypadek. Ezra obrócił się na plecy i patrząc w sufit zapytał: — Dlaczego pokochałeś Michaela? Co w nim takiego szczególnego zobaczyłeś? Nie mogę pojąć.
Rilan słysząc pytanie Ezry, które nie brzmiało jak żaden podstęp, ani próba droczenia się z wampirem uśmiechnął się delikatnie i wyznał przepełniony uczuciem, którego od niedawna zaczął się uczyć.
— Dopiero niedawno zrozumiałem, że moje uczucie do Cadisa to coś więcej. Coś co zdarza się niespodziewanie i w najmniej oczekiwanym momencie. Tak zawsze tłumaczył mi Selene — oczy Rilana się zmieniły, stały się łagodne a słowa płynęły. — Nie potrafię tego wyjaśnić, ale Cadis sprawił, że zaakceptowałem siebie. Otoczył mnie troską i zaufaniem, a ja chcę dać mu to samo, a nawet więcej. Gdy jestem z nim... wydaje mi się, że możemy oszukać przeznaczenie i być razem. Nie zważając na czas, na odmienność ras i uprzedzenia.
***
Cadis leżąc w głębokiej wannie wypełnionej po brzegi kozim mlekiem spoglądał w sufit wypaczonym wzrokiem. Jego niebieskie oczy straciły blask, a mięśnie nie potrafiły się rozluźnić. Serce ściskało go w piersi, choć starał się wyprzeć z niego uczucia oraz myśli, które należały tylko do niego i Rilana. Czarodziej miał nadzieję, że już nigdy nie będzie musiał oglądać wampira; że ich drogi się rozejdą i już nigdy nie przetną. Już go nie potrzebował, nie chciał tej zależności, wykorzystania jego przywiązania do Selene. Pragnął ze wszystkich sił go odrzucić, a następnie zapomnieć o uczuciu, którym został obdarzony znienacka, tamtego dnia przy murach obronnych, gdy znalazł chłopca.
Mężczyzna starał się skupić na tym, co było istotne. Zanurzył się w mleku i zniknął pod jego powłoką na kilka dłuższych chwil, aby odnaleźć spokój ducha i skupić się na tym, co było istotne. Nie żadne szczeniackie zauroczenie. Poczuł ból spowodowany bliznami na plecach, dzięki którym nie mógł zapomnieć o prawdziwym zadaniu. Jego los naznaczony został lata temu i nikt nie mógł go od niego uwolnić. Mógł tylko zaakceptować przeznaczenie, a nie podejmować żadnej próby walki. Nie wchodziła ona w grę, nie miał wyboru jak dostać w swe ręce drugą część zakazanego zaklęcia. Jednak nim po nie pójdzie do kryjówki Selene, Cadis musiał dostać księgę. Księgę, która była niezbędna do posiadania władzy.
Mężczyzna wyszedł z wanny, a następnie opłukał się w ciepłej wodzie. Pomagały mu w tym królewskie służki. Kobiety były również nagie i ze starannością wycierały ciało nałożnika. Cadis nie opierał się im i oddał się w ich delikatne ręce. Służki zaczęły go przygotowywać dla króla Alessandra. Wszystko musiały dopiąć na ostatni guzik, lecz czarodziej utrudnił im zadanie, gdy jedna z kobiet chciała dotknąć mokrą szmatką jego pleców. Cadis zakazał dotykać się w tym miejscu i sam otarł tę część ciała, po czym przeszedł za parawan. Tam czekały na niego kolejne — tym razem — skąpo ubrane służki, które pomogły mu się ubrać. Naciągały na niego tkaniny, później nieco bardziej szykowne ciuchy, ale niezbyt skomplikowane, aby nie utrudniać do siebie dostępu. Po osuszeniu włosów i pomalowaniu jego twarzy przyszedł czas na ostatni element jakim była maska.
Nakładanie masek było tradycyjną metodą prezentowania się nałożników i konkubin. Dary dla władcy wchodziły kolejno do komnaty króla mając zakryte twarze starając się o względy swego pana poprzez rozmowę, taniec, ruch, kokietowanie. Jeśli dana osoba potrafiła się wkraść w łaski władcy mogła liczyć na dostatek, złoto i prywatne komnaty pełne przepychu.
Cadis został ubrany na biało, kontrastując z czarnym odzieniem swego pana. Alessander z uśmiechem przywitał mężczyznę, którego odzienie różniło się od tego jakie nosił zazwyczaj. Na jego ramionach nie było peleryny, a biała koszula oraz bawełniana narzuta w tym samym kolorze. Kołnierz miał na sobie krzykliwe złote zdobienia identyczne, jak na masce. Narzuta wyglądała na zwiewną i lekką, ale w miejscu kręgosłupa ciągnęły się perły wzdłuż pleców. Włosy czarodzieja uniesiono i uczesano po tym, gdy wtarto w nie olejki i inne specyfiki. Popsikano go perfumami i na koniec zawieszono na jego uszach kolczyki. Zrezygnowano z naszyjników, lecz zamiast nich wsunięto na palce dyskretne pierścionki.
Alessander obszedł czarodzieja wokół i przyglądał mu się z uwagą. Nie ukrywał swego zadowolenia i satysfakcji, dlatego musnął dłonią jego pleców.
— Zasługujesz na to, aby być mym nałożnikiem — powiedział, dając mu ten zaszczyt bez odgrywania żadnej roli.
Cadis popatrzył na króla, a jego dłonie lekko zadrżały, gdy Alessander stanął naprzeciw niemu. Patrzyli sobie w oczy i dopiero teraz zrozumiał, że nigdy przedtem nie byli sobie tak bliscy. Serce kołatało w jego piersi, jakby chciało zerwać łańcuchy, które kurczowo je uciskały. W jego myślach znów pojawił się Rilan, wkradł się do nich tylko na ułamek sekundy, ponieważ po chwili Cadis poczuł na twarzy obcy dotyk, który w żadne sposób nie przypominał tej delikatności jaką otrzymał w bursztynowej dolinie. Król wsunął palce za ucho czarodzieja i robił to powoli delektując się każdą reakcją Cadisa. Czarodziej w końcu odpuścił, dochodząc do wniosku, że musiał zrobić wszystko, aby zdobyć księgę, bez której nie miał szans wykorzystać całego potencjału zakazanego zaklęcia. Cadis w końcu poddał się, przestał marzyć i zachowywać się jak dziecko, które mogło wierzyć w marzenia. On ich nie mógł mieć, nie mógł myśleć o sobie a o bezpieczeństwie kraju, którego droga prowadziła również przez komnatę króla.
Alessander zdjął jego maskę koncentrując się na ustach czarodzieja. Przejechał kciukiem po linii kości policzkowej dopiero teraz dostrzegając skórę w kolorze kości słoniowej. Był niczym posąg wyrzeźbiony przez najbardziej zdolnego artystę. Alessander świdrował go wzrokiem i patrzył na piękno swego poddanego, które przyćmiewało nawet jego żonę, królową Deste.
— Pocałuj mnie — rozkazał, głosem przepełnionym pożądaniem.
Cadis nadal był spięty i choć przyznał przed sobą, że musi poświęcić swe ciało oraz zrezygnować z uczucia do Rilana wciąż się bał. Wiedział z kim chciał być, kogo tak naprawdę pożądał, ale nie mógł wiązać z tą osobą żadnej przyszłości, dlatego wykonał rozkaz. Nachylił się do ust władcy i poczuł zachłanne usta Alessandra. Całowali się. Choć mogłoby się wydać, że gra wstępna będzie trwała dłużej, aż do momentu stopienia zapalonej w komnacie świecy, tak jednak Alessander pragnął go tu i teraz.
— Dotknij mnie — wydał kolejne polecenie między pocałunkami, a Cadis znów zachował się wzorowo nie sprzeciwiając się królowi, lecz własnym uczuciom.
Czarodziej poczuł jego chęć i podniecenie. Przesunął dłonią po materiale spodni, które zsunął do kolan. Alessander oparł się o stół i docisnął do niego pośladki prezentując tym samym męskość w pełnej zgodzie do kontynuacji.
— Włóż go do ust — krótkie, choć dosadne polecenia powodowały, że królowi szumiało w głowie.
Cadis uklęknął przed władcą i dostrzegł, że jego pan posiadał proporcję dorastającego mężczyzny. Z każdym dniem będzie wyglądał bardziej poważnie, jego ciało nabierze masy mięśniowej i wyrośnie na znakomitego władcę. Na tym chciał się skupić Cadis ujmując w usta czubek jego członka, na tym, że był własnością króla. Czarodziej bardzo delikatnie objął ustami jego męskość czując jednocześnie dreszcz, który przebiegł po ciele Alessandra. Zaczął powoli, nim wsunął go dalej w głąb ciepłego gardła. Alessander złapał go za białe włosy i spojrzał na niego z góry widząc poddanego, który zrobiłby dla niego wszystko bez żadnego sprzeciwu. Mimo tego wiedział, że Cadis nie był głupcem, który ślepo podążał ze jego rozkazami. Wydawał je z głową, przemyślanie, ponieważ Cadis był na tyle inteligentny, że podążał za człowiekiem wielkich ambicji i planów na przyszłość.
— Wybrałeś mądrze, że tu przyszedłeś — powiedział.
Cadis spuścił wzrok i zaczął przyspieszać ruchy, aby zagłuszyć wstyd i poczucie winy. Dziwił się sam sobie, że nawet, gdy robił takie rzeczy z innym mężczyzną wciąż potrafił myśleć o Rilania; o młodzieńcu, który od samego początku skradł jego serce.
Wsunął koniuszek języka w zagłębieniu członka i czuł jak nabrzmiał jeszcze bardziej pod wpływem jego pieszczoty. Alessander chwycił go za głowę i zaczął pomagać czarodziejowi w jego sztuczce. Wsuwał się w jego usta, ale nie robił tego z żadną siłą, a rytmem dbając o partnera, którego przyjął do łoża. Nie potrzeba było wiele czasu, aby Alessander doszedł w ustach Cadisa. Pchnął mocniej dwukrotnie i spuścił się w jego ustach, nie cofając się dopóki czarodziej sam tego nie zrobił.
Spojrzał zadziornie na czarodzieja i uniósł jego podbródek patrząc na to jak stróżka spermy pociekła mu z kącika ust. Alessander przetarł ją palcem i spoglądał na Cadisa, gdy ten oddychał ciężko.
— Rozbieraj się.
Widok białowłosego w odmiennej dla niego roli sprawiała, że Alessander żałował. Żałował tego, że tak długo zwlekał i nie sprowadził go do łoża szybciej.
Cadis uczynił jego prośbę poczynając od długiej, lnianej szaty, po zrzucenie kamizelki, spodni, butów pozostając jedynie — na rozkaz króla — w białej koszulki ze złotymi zdobieniami sięgającej mu do połowy ud.
— Złoto do ciebie pasuje — mówił to trzymał się za członka, którego nie musiał długo przygotowywać, aby być gotów na kolejne doznania. — Obdaruję cię nim hojnie, nie będę szczędził na najlepszego nałożnika.
Alessander podszedł do Cadisa i ściągnął z siebie spodnie oraz buty. Pchnął go na łoże małżeńskie, w którym kilka nocy wcześniej płodził potomka.
— Odwróć się — nakazał ochrypłym tonem przepełnionym pożądaniem.
Nie chciał się spieszyć, ale odwlekanie tej chwili w nieskończoność powodowało ból, który chciał zmienić w rozkosz.
Cadis odwrócił się do pana i wypiął biodra. W blasku świecy, przez cienki materiał koszuli Alessander widział przed sobą krzywiznę jego pleców i padające cienie wyszytych zdobień, które oznaczały się na ciele czarodzieja. Władca docisnął ciało do tego, które wciąż wykazywało sprzeciw. Alessander czuł każdy spięty mięsień Cadisa, który siłą woli nie chciał się rozluźnić. Król przyjął wyzwanie i wsunął się w czarodzieja, aby przerwać jego daremny opór. Cadis krzyknął, choć stłumił ten dźwięk zagryzając dolną wargę. Alessandrowi podobał się każdy moment wspólnej nocy. Cadis był najpotężniejszym czarodziejem, którego moc nie była nic warta w starciu z królem. Szesnastolatek był pewny swej kontroli nad białowłosym, dlatego pochylił się okrywając swym tułowiem jego plecy wsuwając się tym samym do końca. Chwycił Cadisa za kark, a drugą dłonią przemknął niżej między jego nogi. Poczuł pewną część, która nie potrafiła się oprzeć tym rzeczom, jakich dopuszczali się w komnacie zamczyska.
— Jestem wdzięczny, że przyszedłeś — wyrwało się z ust Alessandra, który aby zagłuszyć to niekontrolowane wyznanie pchnął mocniej kilkukrotnie, a Cadis znów wydał z siebie krzyk, którego młodszy tak pożądał.
Powiedz, że mnie pragniesz — Alessander chciał wypowiedzieć te słowa i usłyszeć je ze słodkich ust Cadisa, lecz nie pragnął otrzymać kłamstw.
Wiedział to, wiedział, że nie mógł zmusić czarodzieja do tego tak nagle. I choć z reguły nie był cierpliwym człowiekiem postanowił, że w tym przypadku powściągnie się na zatraconą przez królów cechę i zaczeka. Planował zapraszać do siebie Cadisa, dzielić z nim łoże. Brać od niego i dawać rozkosz, aby pewnej później nocy oboje mogli spojrzeć sobie w oczy i wyznać uczucia, które były kwestią czasu. Cadis znał go od dziecka, służył mu i stał się jego tarczą, która odeprze każdy atak. Byli splątani przeznaczeniem i wspólnie marzyli o tym, aby królestwo stało się potęgą nie tylko w Maristi, ale również na świecie.
Teraz ich relacja odmieniła się. Alessander nie był już dzieckiem i księciem, a Cadis nie był młodzieńcem, który pod przymusem stał po jego stronie. Dorośli, zmienili się fizycznie, a dzisiejszej nocy oboje się kochali w blasku świec. Perfumy Cadisa Alessander czuł wyraźnie będąc pochylony nad uchem czarodzieja sapiąc do niego i słysząc jak zza ust starszego wydobywały się tłumione westchnienia.
— Alessandrze... — sapnął Cadis, z trudem łapiąc dłonią za jego pośladek.
Król czując na sobie jego dotyk uklęknął na łożu, złapał za biodra czarodzieja i zaczął szybsze ruchy, które prowadziły go ku końcowi. Na tym zależało Cadisowi, w którego oczach pojawiły się łzy. Chciał, aby było już po wszystkim, chciał przyjąć jego nasienie, a następnie opuścić komnatę i skryć się za białymi drzwiami. Nie mógł znieść tej zniewagi. Został wzięty przez władcę, jego dłonie zaciskały się na pościeli, niekontrolowanie krzyknął kilka razy i coś w nim pękło... Drobne łzy spłynęły po policzkach Cadisa, ponieważ czuł niewyobrażalny wstyd przed samym sobą. Oddał się drugiemu mężczyźnie, choć w jego sercu było miejsce tylko dla młodzieńca odmiennej rasy.
Kochał kogoś innego, ale rozłożył nogi przed władcą, który był jego przeznaczeniem.
***
Słodko gorzki rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodobał ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro