Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

teraz jesteś największym zagrożeniem

• • •





Czarodziej nie odpowiedział nic na jego słowa. Przyjął do wiadomości tylko myśl, że jego plan zaczął się pomyślnie układać.

Rilan jednak nie mógł dłużej trwać w tej ciszy i zapytał:

— Skoro podejrzewasz, że w całą tę sprawę mogą być zamieszane wampiry z Zachodu to co zrobimy? Gdzie zaczniemy szukać poszlak? Jakichkolwiek wskazówek na to, aby oczyścić mój klan i sprawić, aby Selene odzyskał dobre imię?

— Musisz wykazać się odrobią większej cierpliwości — powiedział i zbliżył się do płytkiego jeziora spoglądając na most. — Najpierw musisz sprawić, abym ci zaufał — odparł.

Rilan zagryzł szczękę.

— Czemu to zabrzmiało jakbym ja ci zaufał bezgranicznie?

Cadis uśmiechnął się krótko.

— Może postawmy sprawę jasno. Dowiedziałem się, że jesteś wampirem, ale naprawdę myślałeś, że się tego nie domyślałem?

— Skoro się domyślałeś to... czemu przy mnie zostałeś? Czemu wróciłeś?

— Bo wydajesz się inny niż pozostali krwiopijcy.

Wampir o twarzy młodzieńca uciekł wzrokiem od Cadisa, gdy ten się zwrócił ponownie w jego kierunku.

— Jednak chcę, abyś to udowodnił.

— W jaki sposób?

— Musisz zapanować nad swoją żądzą krwi.

Rilan coraz bardziej się denerwował. Postawa Cadisa sprawiała, że stawał się przytłoczony. Czarodziej wypowiadał się z niesamowitą lekkością, jakby przybył tu przygotowany z odpowiedzią na każde możliwe pytanie.

— Do czego zmierzasz? — ton jego głosu przesiąknięty był oskarżeniem.

— Z pewnością nie jesteś na tyle głupi, aby się nie domyślić. Chodzi o krew, a dokładnie, musisz zacząć się nią żywić.

Wampir wreszcie dostrzegł, że odchodząc od Selene wpadł w kolejną pułapkę. Zauważył ich podobieństwo, choć oboje byli tak różni to jednak jego król oraz przyszły towarzysz podróży pragnęli, aby Rilan zaczął pić krew. Czarnowłosy zbladł i zląkł się swego przeznaczenia, które stało się jego fatum. Wiedział, że bez końca nie mógł żyć jedynie za sprawą wody. Prędzej czy później musiałby upolować jakąś zwierzynę w lesie i się nią pożywić, lecz chciał odkładać ten moment w nieskończoność, aby nikomu nie odebrać przyszłych dni, miesięcy, ani lat.

— Gardzisz wampirami, pragniesz zaufania z mojej strony i wobec tego chcesz, abym żywił się krwią?! — Rilan zaczął denerwować się coraz bardziej, przez co czarne linie nieznacznie pojawiały się na jego szyi.

Cadis widząc oznaki przemiany postanowił kontynuować dialog.

— Na ten moment potrzebuję twojego opanowania. Jeśli dojdziesz do tego etapu później będę wymagał od ciebie siły. Żywiąc się krwią będziesz w stanie się przydać.

— Nie chcę tego robić.

— Myślisz, że będę mógł podróżować z kimś, kto może mnie zaatakować w każdej chwili? Wystarczy, że się zadrapię albo zahaczę o ostrężyny. Ktokolwiek zrani mnie podczas bitwy, ty wyczujesz kroplę krwi i mnie zaatakujesz. Dobije mnie mój własny towarzysz. Nie mogę na to pozwolić.

Rilan chciał zaprzeczyć, ale wiedział, że mogłoby dojść do tej sytuacji. Azriel, Selene i teraz Cadis. Każdy mu to powtarzał. Namawiał do przerwania postu i kazał podążać za swym instynktem. Nikt z tej trójki nie brał jednak pod uwagę uczuć Rilana.

— Nie chcę pić krwi...

— Jesteś wampirem.

— Nie chcę.

— Dlaczego?

— Nie chcę nikogo skrzywdzić?! — chłopak o czarnych włosach błysnął czerwienią swych oczu.

Cadis wiedział, że wampir nie był tego świadomy, że sama irytacja, mowa o szkarłatnej cieczy aż nadto wytrącała go z równowagi. Czarodziej nie miał pojęcia od jak dawna Rilan przestał żywić się krwią, ale jego stan wciąż się tylko pogarszał. Był dużo bledszy niż pozostałe wampiry, jego cienie pod oczami świadczyły o wycieńczeniu, o utracie mocy. Co prawda chłopak potrafił usłyszeć świst lecącej strzały i skutecznie ją zatrzymać, lecz to było niczym w porównaniu z tym, co mogli w przyszłości napotkać na swej drodze. Cadis miał co do Rilana olbrzymie oczekiwania, planował przekroczyć granicę terytorium Zachodu i wkroczyć na ścieżkę, z której mogli nie ujść z życiem.

— Naprawdę nie widzisz, że jesteś większym zagrożeniem w obecnym stanie niż gdybyś żywił się stopniowo krwią? — czarnowłosy milczał, nie chcąc się dalej angażować w rozmowę, w której nie dojdą do konsensusu. — Dobrze — czarodziej stopniowo zaczął unosić swoją rękę. — W takim razie musisz się o tym przekonać na własnej skórze.

Cadis ułożył mały palec u dłoni na swym kciuku i wtedy jeden z kotów zaczął poważnie krwawić. Jego syknięcie zmieszało się z przeraźliwym piskiem. Zwierzę starało się uciec tryskając ciepłą cieczą w okolicy. Cierpiał, został przeszyty na wylot, lecz nie miał szans stając w obliczu krwiopijcy.

Rilan wyczuł woń krwi w ułamku sekundy. Przyciągała go, wabiła z każdego możliwego kierunku. Nawet nie zdążył się oprzeć tej pokusie i od razu jego oczy pokrywała czerwień, czarne linie widoczne wyraźnie na tak bladej skórze poszybowały od szyi aż na jego twarz, jakby sam Diabeł objął jego policzki. Cienie pod oczami przypominały mrok, pod którym wysunęły się białe, długie kły. Metaliczny smak pod językiem wypełnił podniebienie Rilana, który stracił kompletnie kontrolę nad rzeczywistością. Liczyła się dla niego tylko chęć mordu i zaspokojenia głodu, który bezustannie odczuwał. Stał się najprawdziwszym drapieżcą.

Chłopak z przygarbioną postawą i niebywałą szybkością rzucił się na kocisko. Jedną dłonią przywarł zwierzę do podłoża i w wbił w jego wiotkie ciało swe kły nie zważając na to, że kot jeszcze kilka minut wcześniej był na rękach czarodzieja. Wysysał z niego krew pospiesznie, nawet nie próbując się przyzwyczaić do jej smaku. Karmił się tym, co miał dostępne pod ręką. Drugą dłoń trzymał zaraz przy swej głowie, a długie, czarne pazury wbijał w ziemię, jakby chciał zaraz wykopać grób i porzucić w nim zwłoki. Nim to się jednak stało, Rilan rzucił się na kolejne z kociąt, które było tak słabe, że nie zdołało uciec zbyt daleko. Reszta zwierząt się rozproszyła, ale mimo tego, w obecnym stanie, chłopak mógłby bez problemu wyczuć każdego z nich. Dopadły je jeden po drugim i każdy z kotów skończyłby tak samo. Rozszarpany w lesie przez pozornie kochanego chłopca, który bezinteresownie dokarmiał bezdomne zwierzaki.

Cadis obserwował sceny mordu stojąc bezpiecznie za uniesioną barierą. Ujrzał przed sobą nieludzkie instynkty, które pchały Rilana w otchłań najprawdziwszej grozy. Szarpał ofiary, jedną przepołowił na pół i dalej żywił się krwią, która nie płynęła w jego organizmie od dawna.

Czarodziej w pewnej chwili zrzucił swą barierę, pozbawiając się jakiekolwiek ochrony i za pomocą szpilki wystającej z jego broszki zrobił nakłucie na palcu. To skutecznie oderwało Rilana od chęci zabicia kolejnych kotów i młodzieniec zwrócił się w kierunku potężniejszej woni. Był to szkarłat, którego zapragnął.

Rilan syknął w głos, przez co Cadis mógł ujrzeć jego długie kły, pragnące wtopić się w jego tętnicę. Czarodziej jednak szybko zdołał go powstrzymać używając podobnej mocy, z której pomocą zdołał wymordować dziesiątki istnień krwiopijców. Rilan zatrzymał się kilka centymetrów przed Cadisem nadal próbując go zaatakować.

— Na moją krew musisz sobie zasłużyć — powiedział, sam oblizując swój palec.

Rilan widząc ten akt wpadł w jeszcze większy szał. Starał się dostać Cadisa w swe szpony, które starały się przebić przez stłumione powietrze. Wampir nie miał szans, aby się przebić przez moc czarodzieja, który z zadowoleniem przyglądał się bestii. Uśmiechnął się delikatnie i patrzył wprost w żarzącą się czerwień, w której Cadis zaczął dostrzegać powoli oznaki bezbronnego chłopca. Rilan zaczął mrugać, starał się wydostać z klatki drapieżnych instynktów, aby ponownie móc stać się lepszą wersją siebie. Tą odsłoną, która najbardziej przypominała człowieka.

Rilan zdołał uspokoić się po kilkunastu minutach, a gdy do tego doszło prócz metalicznego posmaku krwi oraz spływającej po jego podbródku śliny towarzyszyło mu również przerażenie. Chłopak padł na kolana i zakrył swoją twarz dłońmi jednocześnie ją badając. Wyczuł odstające na skórze linie, które jeszcze przed paroma chwilami były jego nieodzowną częścią. Kciukiem zahaczył o swe kły, a gdy rozejrzał się na boki ze strachem zrozumiał do czego tutaj doszło.

— Co ty zrobiłeś? — spytał, a po jego twarzy zaczęły płynąć gorzkie łzy.

Cadis uklęknął na jednym kolanie przed Rilanem i spojrzał w jego zagubione oczy.

— Co zrobiłeś ty?

Rilan spuścił powieki i zaczął żywić nienawiść do swej wampirzej natury. Wstyd, a zarazem odraza swym zachowaniem sprawiła, że chłopak chciał jak najprędzej stąd uciec, aby znaleźć ukojenie, które jednak samo go odnalazło.

Chłopak wzdrygnął się i zaskoczony spojrzał na Cadisa, który ułożył swe duże dłonie na jego policzkach. Objął je delikatnie, pełen troski, zachowując bezpieczeństwo.

— Nie dotykaj mnie... bo i tobie zrobię krzywdę.

— Będę cię dotykał, abyś czuł, że nie jesteś już sam — wyznał, a wtedy dłoń Rilana ujęła ramię mężczyzny, który nawet nie drgnął, aby go odtrącić. — Nauczę cię kontrolować twą żądzę, ale musisz tego chcieć. Sam widzisz do czego jesteś zdolny. Mogę się założyć, że byłeś kompletnie odcięty od rzeczywistości, gdy rozszarpałeś te koty na strzępy — powiedział, a chłopiec znów zapłakał, nie mogąc uwierzyć, że mógłby zrobić to z taką łatwością, nie stawiając żadnego oporu.

Rilan nie chciał tego przyznać, pragnął żyć w kłamstwie, że jeśli zachowa spokój ducha i będzie trzymał się z dala od zagrożenia będzie w stanie się oprzeć wampirzej naturze.

Cadis uświadomił mu jak bardzo się pomylił.

— Masz rację... mogę skrzywdzić o wiele więcej istnień w moim obecnym stanie — szepnął.

Rilan pomimo pozyskanej siły tak przez przytłaczające go okoliczności ledwo potrafił utrzymać równowagę. Zaciskał swą dłoń na ramieniu Cadisa i gdy zaczął powoli odczuwać ulgę, wiedząc, że ktoś przy nim był w tym momencie i nie oceniał jego postępowania, wtedy wyczuł ponownie woń krwi. Przemiana zaczęła w nim zachodzić, ale zniknęła w mgnieniu oka, gdy czarodziej zamknął szczelny korek przy fiolce krwi.

Wampir widząc pełne fiolki wypełnione niemalże bordową cieczą runął na ziemię i przeczołgał się po zimnym gruncie, aby znaleźć się jak najdalej od źródła jego szaleństwa. Cadis tymczasem zaczął przyglądać się krwi, którą kupił od Ezry przy ich ostatnim spotkaniu.

— Nie będziesz żywił się zwierzyną.

— Krew to krew — Rilan był obrzydzony samą myślą o żywieniu się na ludziach.

— Sam wiesz, że to nieprawda.
Wampiry żywią się ludzką krwią — powiedział, po czym schował jedną z kilku fiolek, które skrywał za peleryną. — Potrzebuję cię, Rilan. Twojej potęgi, którą tłumisz — wyznał z powagą i wyciągnął rękę ku chłopcu, który przez chwilę się zawahał.

Czarnowłosy pomimo strachu, ciągłej niestabilności i wsłuchiwaniu się w bicie serca i przepływ krwi w ciele Cadisa odważył się ująć jego dłoń. Czarodziej przyciągnął go blisko siebie, lecz nim zdołali przerwać każdą granicę, Rilan cofnął się o krok.

To sprawiło, że Cadis odczuł dystans względem wampira.

— Masz dwa tygodnie, aby opanować swój niepohamowany głód.

— Czemu tylko dwa? — nadal był roztrzęsiony, czuł na sobie zapach krwi, miękkość skóry kocisk, a także opór ich żeber i kości.

Rilan wiedział, że temu nie podoła.

— Bo cię zapraszam.

Chłopak zmarszczył brwi.

— Dokąd?

— Do zamku króla Alessandra. Odbędzie się wtedy bal, na którym wybierze przyszłą królową Vesos.

Zimny pot zalał jego ciało.

— Postradałeś zmysły? Przecież... ja nie dam rady!

— Może byś nie dał, gdybyś nie miał mnie przy sobie. Pamiętaj. Jestem tutaj.

Łatwość z jaką płynęły jego słowa, wciąż zdumiewała Rilana, który zamiast nabierać wiatru w żagle tak naprawdę coraz bardziej się bał ruszyć za czarodziejem. Nie z tego powodu, że mógłby go zabić, nie obawiał się również potęgi jego magii, lecz w głowie tkwiła mu przestroga wypowiedziana przez Selene.

— Czemu chcesz, abym z tobą poszedł? — spytał, nie widząc w tym kompletnie żadnego sensu.

— Mam przeczucie, że coś może się wydarzyć na tym przyjęciu. W końcu przybędzie mnóstwo kandydatek i światowych ras. Do Vesos przenikają wampiry, a gdy pojawią się one na balu — Cadis obdarzył go chłodnym spojrzeniem. — Ty z łatwością je rozpoznasz i określisz czy pochodzą ze Wschodu lub Zachodu.












***

Awww, kolejny rozdział! Mam nadzieję, że się Wam spodobał ☺️

Zastanawiam się nad zmianą tytułu tej książki. Co o tym myślicie?? 😁

Do następnego Duszyczki ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro