Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozpoczęcie planu

• • •






Po opuszczeniu lochu Cadis wydał rozkaz swym sługom, aby jak najszybciej udali się do Ezry, który czekał w ukryciu przed murami obronnymi. Fennis zawahał się przed pójściem do pół elfa, a to wszystko ze względu na obecność Rilana. Czerwony płomyk nie chciał ukrywać niczego przed swym panem, przed laty przysiągł mu lojalność w zamian za otrzymaną świadomość. Jedyną osobą, która go powstrzymywała przed wyjawieniem prawdy była Yamiss. Niebieski płomyk leciał przed siebie nad budynkami miasta i nawet nie myślała o tym, aby zawrócić i przyznać do zatajania istotnego faktu.

Faktu, który ciążył Fennisowi na sercu.

— Yamiss — zwrócił się do towarzyszki lecąc u jej boku. — Już dłużej nie mogę tego robić. Nasz pan... z pewnością nam tego nie wybaczy. Myśli, że krwiopijca jest daleko stąd. Jeżeli przejdzie przez mury obronne będzie w wielkim niebezpieczeństwie. Narazi naszego pana.

— Rilan nam pomoże — powiedziała bez względu na konsekwencje. — On jako jedyny ma wpływ na naszego pana. Nasz pan... coś ukrywa przed wszystkimi. Tłamsi to w sobie, a to go powolnie zabija...

— Nawet jeśli — Fennis zastawił drogę niebieskiemu płomykowi jednocześnie uniemożliwiając dalszą drogę. — Nie możemy o tym decydować. Służymy Cadisowi Darco.

— Naprawdę nie zauważyłeś, Feniss? — Yamiss spojrzała na niego z wyrzutem. — Naszego pana wyniszcza magia. Jego stan się pogarsza. Był nawet... w komnacie króla Alessandra — kobieta przygryzła dolną wargę. — On zdjął maskę przed władcą. Wiesz co to oznacza.

— Nasz pan nigdy nie robi niczego bez powodu, Yamiss! — czerwony płomyk chciał przywołać towarzyszkę do porządku. — Rilana też przygarnął, aby go wykorzystać. Zrozum to!

— Czy ty naprawdę jesteś ślepcem? Nasz pan go pokochał, a wampir odwzajemnił to uczucie.

— Jak zwykle wszystko idealizujesz.

— Nasz pan go kocha, ale również to uczucie pragnie zabić. Usiłując to zrobić niszczy sam siebie, podejmuje desperackie decyzje, ktore mogą go zgubić.

— Oddanie się królowi to zaszczyt, Yamiss. Pamiętaj o tym.

— Zaszczyt? Czy nasz pan naprawdę wyglądał ci na kogoś, kogo spotkało szczęście? — Yamiss przypomniała sobie, gdy ujrzała białowłosego tuż po opuszczeniu komnaty władcy. Chwiejny krok, trzęsące się ramiona i dłonie, przerażenie w spojrzeniu. — Tylko Rilan może go od tego uwolnić.

— Cokolwiek masz na myśli, przestań. Nasz pan służy Alessandrowi Darte XVI, królowi Vesos, stał się nocą jego nałożnikiem. Nie ma w tym nic złego. Pan wykonuje swe rozkazy, jest oddany królestwu.

— To już za długo trwa, Feniss — oczy Yamiss napełniły się łzami. — Nie mogę już patrzeć na to jak nasz pan cierpi — powiedziała. — Już powoli traciłam nadzieję na zmiany, ale odkąd w jego życiu pojawił się Rilan... Nasz pan wydaje się szczęśliwszy, bardziej spokojny, a gdy opuścił na dłużej królestwo...

— Milcz! Yamiss! — krzyknął i swoimi dłońmi złapał ramion towarzyszki. — Czy ty słyszysz do czego dążą twe słowa? Chcesz, aby nasz pan zdradził króla? Vesos?

Yamiss spojrzała wprost w oczy Fenissa i odepchnęła płomyk od siebie mijając go bez słów. Czerwony płomyk obejrzał się bezzwłocznie za kobietą i bez zastanowienia zawołał za nią, lecz to jak ją określił wstrząsnęło nimi obojga.

— Senne!

Yamiss zatrzymała się unosząc się w powietrzu oddalona o parę stóp od Fenissa. Niebieski płomyk uchylił usta i błądząc wzrokiem starała sobie przypomnieć coś jeszcze, coś więcej. Kobieta zwróciła się w kierunku towarzysza, który ze spuszczoną głową przyglądał się dłoniom. Przez ułamek sekundy poczuł, że nie był we własnym ciele, a imię Feniss nie należało do niego.

— Jak mnie nazwałeś? — Yamiss będąc w takim samym szoku jak Feniss spoglądała na towarzysza wyczekując jakiegokolwiek potwierdzenia.

Poczuli to samo, jakby ich całe życie było stworzone na kłamstwach.

— To chyba moje prawdziwe imię — kobieta drżącymi dłońmi przyjrzała się swej skórze, przez którą przechodziły płomyki. — Enenan — zwróciła się do Fenissa nie mając żadnych wątpliwości. Nie pierwszy raz jej usta wypowiedziały to imię. — Nasz pan... karmi nas kłamstwami. Od samego początku — odparła z zawodem. Jego magia słabnie, to dlatego... Dlatego nie panuje już nad nami tak jak dotychczas to robił.

— Nie — Feniss z bólem serca przyjrzał się Yamiss i chciał ujrzeć w niej kogoś, kim była przed laty. Nie potrafił jednak tego dokonać, a także nie był w stanie odwrócić się od Cadisa. — Cokolwiek przed nami ukrywa, nasz pan nigdy nas nie zranił, nie ukarał. Nie uczynił niczego złego.

— Ale zna prawdę... — Yamiss starała się poukładać własne myśli, ale nie było na to czasu. — Musimy ruszać, Feniss.

Czerwony płomyk kiwnął głową z aprobatą.

— Jego moc słabnie. Wojna trwa. Nie możemy pozwolić naszemu panu upaść niezależnie od tego czy ukrywa nasze pochodzenie — wyznała, nie wątpiąc w czarodzieja. — Potrzebujemy go. Nasz pan potrzebuje Rilana.

— Ruszajmy.




***


Krótko przed porankiem Cadis poczuł jak przez portal przeszedł Ezra. Miał również świadomość, że inni potężni czarodzieje również wyczuli tę zmianę w strukturze magicznej, dlatego idąc dziarskim krokiem przez długi korytarz napotkał swe sługi. Niżsi rangą ludzie magiczni pokłonili się Cadisowi.

— Nie możemy ignorować żadnego naruszenia portalu. Nie teraz, gdy mamy więźniów. Ruszajcie na mury obronne, szukać intruzów — wydał rozkaz, a piątka młodych magów przeszła kolejno przez inne portale.

Plan wszedł w kolejną fazę. Serce czarodzieja uderzyło mocniej, ale postarał się poskromić emocje, które chciały wyprowadzić go z równowagi. Odczuł strach nie przed pojmaniem Ezry przez strażników murów, nie przed niepowodzeniem odbicia zakładników, a przed tym, że Cadis został wezwany przez króla Alessandra.

Czarodziej przyszedł do wystawnej jadalni z długim, okazałym stołem, przy którym zasiadali władcy Vesos. Alessander na honorowym miejscu przy krótkiej części stołu, nakrytym śnieżnobiałym obrusem, a Deste tuż po jego prawej stronie. Ubrana szykownie, w zasznurowanym sztywno gorsecie i lejącym się materiale seledynowej sukni. Włosy miała upięte w długi warkocz i przywitała czarodzieja nieprzychylnym spojrzeniem.

Alessander sięgnął ręką po upieczonego kurczaka i wyrwał z niego duży płat mięsa.

— Zdaj raport. Co dzieje się przy murach? — zapytał.

Deste swym spojrzeniem chciała przeniknąć przez Cadisa, starając się wychwycić nawet najmniejszy drobiazg jego nielojalności, o który go podejrzewała. Zaczęła go podejrzewać od momentu, w którym Alessander poinformował ją o przekazaniu czarodziejowi prastarej księgi złączonej przeznaczeniem z zakazanym zaklęciem.

Cadis ukłonił się przed królem i królową, po czym zaczął informować o tym, co działo się w okolicach murów.

— Wielu czarodziejów odczuło naruszenie portalu w północnej części murów obronnych. Na tę chwilę badamy sprawę i staramy się ująć potencjalnych intruzów. Moja magia jednak nie wyczuła obecności niepowołanych ludzi.

— Sprawdź to osobiście — powiedział, nie obdarzając Cadisa spojrzeniem nawet na krótką chwilę. Wobec tego koncentrował się na tym, aby oddzielić mięso od kości.

— Tak, Wasza Wysokość — oddał pokłon królowi, a następnie królowej Vesos. — Pani — okazując należny szacunek oddalił się z jadalni, po czym wedle rozkazu udał się na mury obronne, aby uspokoić sytuację.

Chciał jak najprędzej ugasić płomyk niepewności i dać podwładnym do zrozumienia, że nikt nie przeszedł przez portal. Po wszystkim chciał przejść do drugiej części planu i wpuścić Ezrę do lochów.

Po opuszczeniu jadalni Deste przyjrzała się mężowi, który obojętnością uraczył również i ją. Kobieta upiła nieco parzonej herbaty o delikatnym rumianym smaku.

— Rżnąłeś się z nim? — królowa spytała o tę kwestię przy śniadaniu nie z zazdrości, ale czystej ciekawości.

— Parzenie się z nałożnikami to jeden z obowiązków króla. Znaj swoje miejsce — odparł, nie czując żadnego poczucia winy.

— Znam je, mój panie, dlatego najpierw wykonaj swą powinność i uczyń mnie brzemienną — powiedziała dosadnie, czym w końcu zwróciła uwagę męża. — Później zajmuj się podrzędnymi obowiązkami. Znaj swe miejsce i kolejność — wyznała, wbijając wzrok w oczy Alessandra.

Władca uśmiechnął się do żony, która nie okazywała żadnego cienia strachu. Była pewna siebie, nie bała się mówić tego co myśli i robiła to z sensem oraz znajomością dworskich tradycji, które różniły się od tych panujących w Demes. Alessander uniósł kielich wypełniony winem, a Deste zrobiła dokładnie to samo. Stuknęli się naczyniami i skosztowali cierpkiego wina z odrobiną słodyczy, która raczyła podniebienie dopiero po kilku chwilach.

— Wybacz, moja pani. Powinienem zająć się tobą tak bardzo, aby spłodzić bliźnięta.

— Dlatego powstrzymaj swe żądze i przyjmuj nałożników oraz konkubiny po spełnieniu powinności. Nie marnuj energii na nikogo innego.

— Tak, moja królowo — Alessander ujął jej dłoń, a następnie spojrzeli na otwierające się drzwi.

— Pani, czas na praktykowanie strzelania z łuku — poinformowała osobista nauczycielka dworu.

— Udoskonalanie — poprawiła ją Deste, której umiejętności władania bronią były nadludzkie. — Będę wyczekiwała ciebie w komnacie — kobieta otarła kącik ust serwetką, a wstając z krzesła pochyliła się do ucha króla. — Gdy minie kilka dni wtedy będziemy spędzać ze sobą każdą noc — dodała szeptem, pobudzając wszystkie zmysły Alessandra.

— Tak, moja Pani.







***





Cadis znalazł się na murze obronnym najszybciej jak tylko potrafił. Przeszedł przez portal prowadzący go na mury i choć przez parę chwil czuł się dobrze nagle złapał się za usta i powstrzymał wymioty. Lekko zakołowało mu się w głowie, przez co musiał podeprzeć się o jedną z wież strażniczych.

Muszę jak najprędzej odnaleźć zakazane zaklęcie — pomyślał, zdając sobie sprawę, że kadzidła, narkotyki i inne formy utrzymywania go w ryzach przestawały działać.

Samo podtrzymywanie świadomości płomykom było dla niego olbrzymim wysiłkiem, lecz na jego niemoc w dużej mierze przyczynił się Rilan, a także... noc spędzona z Alessandrem.

Cadis odpoczął przez moment i nie był już taki sam jak wczorajszej nocy. Kilka godzin temu jego dłonie się trzęsły, krok miał zachwiany, lecz musiał przyprowadzić się do porządku. Nie mógł upaść, popaść w rozpacz, żadne załamanie będąc tak blisko.

Dzisiejsza noc miała wszystko zmienić. Czarodziej był gotów pożegnać wreszcie Vesos, odwrócić się do niego plecami i podążyć śladem Azriela, którego łańcuchy zostaną przerwane dzisiejszej nocy. Chciał dopaść Selene, odebrać mu zakazane zaklęcie i wreszcie wypełnić misję, która ciążyła na nim od najmłodszych lat.

Cadis spotkał się z wartownikami, innymi czarodziejami karmiąc ich wszystkich kłamstwami. Fałszywy alarm. Słowa osobistego czarodzieja Vesos uspokoiły innych magów. Białowłosy uśpił ich czujność, załagodził sytuację, a następnie wrócił do zamczyska trzymając w wewnątrznej kieszeni peleryny księgę.

Przejął straż nad lochami i o umówionej z Ezrą porze miał wyczekiwać jego przybycia.
















***

Kolejne tajemnice Cadisa. Mężczyzna o wielu twarzach, którego z rozdziału na rozdział będziemy bliżej poznawać.

Małymi krokami zbliżamy się do końca tej opowieści.

Do następnego Duszyczki ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro