Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

podjęcie decyzji

• • •






Cadis stał przy swym władcy pośród doradców i regenta.

Tematy rozmów dotyczyły przygotowań do nadchodzącego ślubu Alessandra. Ceremonia miała odbyć się już za dwa dni. Zaproszenia rozesłane zostały do wszystkich władców królestw w Maristi, a także sojuszników Demes w krainie Roden. Połączenie dwóch wielkich rodów szlacheckich było olbrzymim wydarzeniem, które miało prowadzić ku zupełnie innej przyszłości. Decyzja o poślubieniu Deste GeDiheen wzbudziła wiele kontrowersji, nieprzychylne państwa zza granicy zaostrzyły spory między Demes i niewykluczonym było to, że wojna zacznie się również z przeciwnej części kontynentu.

Czarodziej przysłuchiwał się doradcom z uwagą starając się nadrobić wszystkie zaległości wynikające z jego dłuższej nieobecności poza Vesos. Podwładni Cadisa złożyli mu raporty przed zebraniem starszyzny przez króla, ale tematyka polityczna, która rozpoczęła się w sali obrad była bardziej skomplikowana niż się spodziewał. W grę wchodziła wojna światowa, a nie tylko spór między ludźmi a wampirami ze Wschodu.

— Wasza Wysokość, musimy załagodzić sytuację za granicami Maristi. Nie potrzeba nam wrogów skoro nadal nie zwalczyliśmy krwiopijców.

— Ten argument nie ma żadnej wartości, drogi Sebiusie — wtrącił się doradca Ekhet. — Jeśli tylko nasz król zawrze związek małżeński wtedy nasza armia się potroi. Nikt o zdrowych zmysłach nie zaatakuje Vesos. Zwłaszcza jacyś tubylcy z Roden.

— Popieram opinię Ekheta. Jedyną wojną jaką prowadzimy jest walka z Selene.

— Trudno nazwać to walką — zaśmiał się główny dowódca straży ludzi niemagicznych Aso. — Krwiopijcy siedzą w ukryciu i boją się wykonać kolejnego ataku. Przemykają przez naszych obywateli, ale boją się otwartej walki. To nie wojna. To zwykłe tchórzostwo.

— Selene nie można lekceważyć — Alessander spojrzał na dowódcę i pocierał kciukiem o dolną wargę.

— Ależ Wasza Wysokość, na przyjęciu zaręczynowym pojmaliśmy jego wampiry, a także jednego z najstarszych krwiopijców, jego oddanego sługę — Cadis spojrzał na doradcę i miał już pewność, że Azriel był w lochach zamku.

— Egzekucja odbędzie się za tydzień. Nie ma żadnej możliwości, aby Selene zdołał zebrać swoje marne wojska i odbić zakładników. Z pewność przemawia przez niego desperacja. To nie ten sam król, którego widział mój pradziad. Selene jest słaby. Odszukajmy go pierwsi i zabijmy. Mamy w końcu wsparcie pod postacią wampirów z Zachodu.

— Z pewnością Selene będzie próbował odbić swych braci, ale nie zrobi tego osobiście — Alessander przyjrzał się starszym mężczyznom zasiadającym w radzie. — Taką dostałem informację.

— Czyżby znów on?

— Duch w kapturze. To neutralny gracz, ale mogę mu ufać — powiedział, a te słowa przykuły uwagę Cadisa.

Czarodziej spojrzał na Alessandra, a także opanowanie, które przez niego przemawiało. Nie bał się niczego, ostrzeżenia o wojnie go nie wzruszyły, atak Selene nie wchodził według niego w grę.

— Wiecie kto jeszcze jest neutralny? — spytał, a następnie rzucił srebrną monetę na mapę Maristi. — Lagoren.

— Królestwo demonów?

— Nie są nam ani przeciwnikami, ani sojusznikami, dlatego trzeba to zmienić, aby umocnić moje siły — wyznał. — Schwytany rewolucjonista nam w tym pomoże. Jest dość sławny w swej krainie.

Starszyzna zamilkła, a dopiero po kilku krótkich chwilach jeden z mężczyzn z długą siwą brodą uniósł krzaczaste brwi i uchylił usta.

— To dlatego chcesz, mój panie, aby stracić Azazela wraz z krwiopijcami.

— Dokładnie — wskazał na doradcę trzymając w ręku kolejną monetę. — Powiemy światu, że niektóre demony sprzymierzyły się z wampirami ze Wschodu, co jednoznacznie wskazuje na zdradę. Król demonów, Belian, jeśli nie będzie chciał skazać królestwa na zagładę będzie musiał oddać mi pokłon i stać się częścią Vesos.

— Znakomicie — jeden z mężczyzn złożył ręce jak do modlitwy. — Wasza Wysokość, ojciec byłby dumny.

Alessander wbił spojrzenie w miejsce, w którym widniał napis Lagoren i z goryczą przyjął nietrafioną pochwałę. Młody król nie zareagował w żaden sposób na słowa doradcy, natomiast to dało Cadisowi powód do rozmyślań. Alessander nie wydawał się tym pokrzepiony, wręcz przeciwnie — czarodziej ujrzał w nim złość. Znał go od kołyski, gdy tylko Vesos ogłosiło narodziny pierworodnego. Zastanawiał się tylko dlaczego takie uczucie zaczęło towarzyszyć Alessandrowi skoro kochał i szanował Lesse Darte III.

— Koniec na dziś — Alessander niespodziewanie wstał z tronu i zaczął odchodzić, a jego szata ciągnęła się za nim.

— Ale panie! Mieliśmy jeszcze omówić sprawę związaną z Emerestią. Nie możemy dłużej tolerować takiej zniewagi — Sebius gorączkowo starał się zatrzymać swego pana, lecz na marne.

Alessander wyszedł z sali obrad i skupił się na żonie oraz ślubie.

Do zawarcia małżeństwa doszło dwa dni później.

Na weselu nie doszło do żadnego ataku wampirów. Ceremonia przebiegła w harmonii, goście obdarowali nowożeńców licznymi prezentami. Tylko jedno z zaproszonych królestw się nie zjawiło.

Była to szlachta z Emeresti.







***




Cadis spędził te dwa dni poszukując w zamku starożytnej księgi, która niegdyś należała do czarownicy. Księga zawierała informacje na temat zakazanego zaklęcia, a plotki głosiły, że przedmiot ten znalazł się w rękach Selene i podobno z tego powodu również zaatakowano Rineren. Czarodziej nabrał co do tego wątpliwości i postanowił szukać, lecz na marne. Nie odnalazł księgi i nie miał na to więcej czasu, ponieważ ciążył na nim obowiązek ochrony króla w dniu jego ślubu, a także musiał zająć się utorowaniem drogi dla Ezry, który miał się wślizgnąć do lochów i uwolnić zakładników.

Po nocy poślubnej Cadis chciał zejść do najbardziej strzeżonego więzienia, lecz dostał on rozkaz przeczesania granic murów obronnych. Celem było upewnienie się czy na tamtych terenach nie znajdowali się krwiopijcy. Cadis dotarł do stacjonujących tam czarodziejów i dokładnie sprawdził jak funkcjonowała podwojona obrona. Wejście na tereny Vesos było naprawdę utrudnione. Każdy przybysz zostawał dokładnie przeszukiwany i sprawdzany pod kątem rasy. Białowłosy, gdy tylko dowiedział się o wzmożonej straży wysłał do Ezry swe sługi, aby ostrzec pół elfa o zmianach jakie zaszły na granicy oraz wskazać mu bezpieczne przejście.

Po patrolu, zarządzeniem straży i inwentaryzacji Cadis powrócił do zamczyska. Czarodziej po wyczerpujących minionych dniach chciał zaznać chwili oddechu w swym prywatnym świecie, ale przybiegł do niego królewski sługa.

Alessander wezwał Cadisa do swej komnaty. Zgodnie z tradycją panującą w Vesos po nocy poślubnej małżonkowie musieli spędzić kolejny tydzień w separacji śpiąc w oddzielnych pomieszczeniach. Było tak tylko w przypadku trwania wojny. Mówiono, że król powinien zachować wstrzemięźliwość i otwartość umysłu, a kobieta, małżonka mogłaby zakłócić jego spokój i racjonalność w podejmowanych decyzjach. Dlatego w noc poślubną Alessander uczynił swą powinność i posiadł żonę. Kochał się z Deste i chciał spłodzić potomka, następcę tronu.

— Wzywałeś mnie, Wasza Wysokość — Cadis stanął w progu drzwi, a król popijał wino, lecz nadal ubrany był w formalną szatę, a na jego czarnych włosach spoczywała korona.

— Długi czas nie rozmawialiśmy — powiedział, a następnie kazał zamknąć drzwi. — Straże, zostawcie nas samych — zwrócił się do strażników, którzy wykonali rozkaz bezzwłocznie.

Zostali całkiem sami.

— Pamiętasz, gdy razem z mym ojcem ruszyliśmy na Południe? Dotarliśmy aż do Morza Bassa. Było tam mroźnie. W nocy nastała śnieżyca, a namioty naszego obozu chciał porwać wiatr — król wspominając dzieciństwo odłożył złoty kielich na stół. — O poranku jednak było spokojniej. Nadal zimno, chłód przeszywał me ciało na wskroś. Na samą myśl o tamtym dniu czuję ten siarczysty mróz i powietrze nadciągającej z morza.

— Opowiadałeś mi wtedy o taktyce wojennej. Byłeś gotowy na odwet wampirów ze Wschodu.

— Nie było mnie nawet na świecie, abym mógł pamiętać wojnę w Rinerenie, ale od zawsze ojciec opowiadał mi o niej do snu. Jak mężnie wraz z czarodziejami ruszył na lud Selene, który wykradał nasze dzieci.

Cadis pamiętał dzień, w którym ruszyli podbić mniejsze miasta i doliny w tym Neres i krainy Morza Bassa. Gdy Alessander miał dziewięć lat jechał na koniu dumnie przy swym ojcu, a tuż za nimi czarodziej, który po walce z wampirami został mianowany oficjalnym obrońcom nienarodzonego jeszcze księcia.

Lecz Cadis zauważył w Alessandrze coś szczególnego dopiero na wyprawie. Właśnie wtedy, podczas rozmowy o poranku, gdy śnieg zaczął niespodziewanie padać w blasku słońca.

— Ojciec mi ciebie ofiarował. Najmłodszego wojownika w Rinerenie.
— wyznał, nie okazując żadnych uczuć świadczących o przyjaźni czy zaufaniu. Wypowiadał te słowa zwyczajnie.

— Nad Morzem Bassa powiedziałeś mi panie, że świat stanie się jednym państwem. Spojrzałeś wtedy przed siebie i zobaczyłeś śnieżną dolinę. Odparłeś: Jak ta kraina. Biel rozpościera się dalej niż sięgają moje oczy. Chciałbym, aby każdy był taki sam. Wtedy nie byłoby wojen, sporów, rasizmu.

— A wtedy Michael Cadis Darco wychylił rękę naprzód, a na twoją dłoń spadło kilka śnieżynek. Każdy płatek śniegu jest przecież inny. Każda z nich ma swój niepowtarzalny wzór — rzekłeś.

Alessander uśmiechnął się krótko, dokładnie w taki sam sposób jak nad morzem. Pochylił głowę w dół, a kąciki ust pociągnęły w tył jego lekkie kąciki.

Ale każda tworzy ten piękny krajobraz — Cadis zacytował księcia i spojrzał na Alessandra.

To był jeden raz, gdy król określił cokolwiek ,,pięknym’’. Ta delikatność, ten spokój, który wymalowany był na jego twarzy już dawno zniknął i nigdy nie powrócił. Nawet teraz, gdy Alessander starał się uśmiechnąć tak jak tamtego poranka Cadis ujrzał różnicę. Jego oczy były zupełnie inne, jakby przeżyły jakąś traumę. Zdarzyło się coś, o czym Cadis nie miał pojęcia.

A ty, Cadis? O czym marzysz? — Alessander zlustrował białowłosego, którego peleryna dumnie spoczywała na jego ramionach. — Pamiętasz co mi wtedy odpowiedziałeś?

— Chronić swój lud — odparł bez namysłu.

Wiesz, że bez ofiar się nie obejdzie?

— Wiem.

— Zatem podążaj za mną, wtedy ujrzysz piekło, a następnie spełnisz swój sen — król powtórzył swą obietnicę, lecz Cadis ujrzał w nim zwątpienie. — W Vesos naśmiewali się z ciebie. Chłopiec bez ojca i matki, w dodatku o elfim kolorze włosów. Karcono cię i poniżano, a dzięki mnie stałeś się kimś. Dałem ci stanowisko i najwyższą pozycję w armii czarodziejów — król przyglądał się białowłosemu bezustannie. — Gdzie jest wampir, który stał u twego boku?

— Zabiłem — skłamał z zimną krwią, mając nadzieję, że Rilan go posłuchał i był w drodze poza granicę. Poza zasięgiem kogoś tak niebezpiecznego jak władca Vesos.

— A co w związku z tropieniem zdrajcy i poszukiwaniem Selene? — król zaczął się niecierpliwić.

— Proszę, Waszą Wysokość o kilka dodatkowych dni. Znalezienie kryjówki Selene to kwestia niecałego miesiąca.

— A zdrajcy? — uniósł brew i założył kolano na kolano. — Kto śmiałby zabić mego ojca jak nie barbarzyński lud Selene?

— Mój panie... jeśli się nie mylę to sprawa ta może mieć głębsze podłoże. Prawdopodobnie sięga ona wojny w Emeresti.

— To tylko głupie gdybanie. Nie wezwałem cię tutaj, aby pieprzyć o czasach dzieciństwa i o mym ojcu — Alessander przychylił kielich i upił jeszcze wina. — Skoro o Emeresti mowa to trzeba też wspomnieć o czarodziejskiej dziwce, która wykradła zakazane zaklęcie. Uciekła w kierunku gór Arysu, a potem ślad po niej zaginął, tak samo jak po księdze, w której opisane jest jak posiąść władzę i wykorzystać cały potencjał zapisków.

Alessander sięgnął ręką pod skrytkę ukrytą pod blatem stołu i położył na niej księgę o ciemnobrązowym, twardym obiciu. W jej centrum znajdowała się pieczęć z wizerunek Świętego Drzewa, a wokół niej umieszczono szklany, prostokąt, w którym znajdował się niebieski eliksir.

Cadis z wrażenia uchylił usta i gdy zobaczył księgę, której poszukiwał przez lata nie mógł odpędzić od siebie myśli, aby dostać ją w swoje ręce.

— Wiem, że jej szukałeś, ale daremnie — powiedział król, kładąc dłoń na okładce księgi. — Jestem skłonny dać ci ją pod warunkiem, że staniesz się dla mnie człowiekiem w kapturze — wyznał, a czarodziej wyczuł, że sprawa skomplikuje się jeszcze bardziej niż dotychczas.

— Nie rozumiem.

— Gdy posiądziesz władzę absolutną. Kiedy pozyskasz drugą część zakazanego zaklęcia wtedy zniszczysz Emerestię jako człowiek w kapturze.

— Mam zgładzić ród elfów? — spytał, a na twarzy Cadisa w końcu można było ujrzeć emocje.

— Elfy to stworzenia gorsze do wytępienia niż wampiry. Są bardziej dumni, wydaje im się, że każdy musi się przed nimi płaszczyć i kłaniać, gdy wywoła się w nich niezadowolenie i choć jedną zmarszczkę na twarzy. Czarownica była głupia zdradzając własną rasę dla spiczastouchych tubylców z gór Arysu.

— Mam zabić... wszystkich?

— Bez wyjątku, jeśli oczywiście nie będą zdolni do negocjacji. Dam im szansę, w końcu jestem rozsądnym królem.

Cadis starał się zapanować nad oddechem. Przyjął do siebie tak wiele sprzecznych informacji, w dodatku dopadło go zmęczenie, które finalnie stłumiły kłębiące się w nim emocje. Czarodziej znów zwrócił uwagę na księgę, którą Alessander zaczął głaskać z zadowoleniem widocznym na twarzy.

— Wiesz co zrobić, aby pozyskać to czego najbardziej pragniesz — powiedział z wyższością i świadomością kontroli nad drugim człowiekiem.

Alessander wiedział wiele o Cadisie, ale z pewnością mylił się co do jego największego pragnienia. Nie znał go całkowicie, ale za to skutecznie potrafił zmusić do stawiania kroków w te miejsca, w które pokazał mu palcem.

— Podjąć właściwą decyzję — odparł, a król uśmiechnął się jeszcze szerzej.

— W takim razie, załóż maskę, mój czarodzieju¹.




















***

¹ Ten fragment będzie wyjaśniony w następnym rozdziale^^

Akcja nabiera tempa. Będzie ona opisywana z dwóch perspektyw: Cadisa oraz teamu Ezry i Rilana^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro