ostatnia noc
• • •
Yamiss i Feniss znaleźli się w odosobnionej celi. Płomyki lewitowały w ciszy niewielkiej klatki przypominającej pudełko.
Feniss był coraz bardziej przytłoczony tą sprawą i odczuwał złość względem towarzyszki, która przejęła kontrolę nad rozmową i przyczyniła się do pomocy Vesos. Czerwony płomyk chciał za wszelką cenę uratować swego pana, przyczynić się do zwycięstwa królestwa, lecz... odkąd poznał Rilana zaczął zauważać, że nie wszystkie wampiry były potworami. Opisywano je w zupełnie inny sposób, zawsze stawiano ich w złym świetle, lecz teraz miał wątpliwości.
Dziwił się, że Yamiss postawiła na współpracę skazując na śmierć krwiopijców.
Szanse na ich zwycięstwo były nikłe.
Niebieski płomyk natomiast walczył ze swoimi myślami. Yamiss od jakiegoś czasu zaczęła miewać wizje i sny, które mieszały w jej głowie. Nie potrafiła stwierdzić czy to mary czy wspomnienia, jednak odkąd na nowo zyskała świadomość wraz z nią przybyła również pewna zdolność. Pamiętała więcej szczegółów z przeszłości. Przypomniała sobie o tym, że ona, jak i Feniss nie byli płomykami, a istotami podobnymi do ludzi. Nie była pewna czy dokładnie tą rasą, ale z pewnością wyglądem ich przypominali.
Kwestie ich rasy wciąż pozostawały zagadką, lecz to nie było priorytetem. Zwłaszcza odkąd Yamiss przypomniała sobie o czymś niezwykle istotny.
Od tamtej chwili zaczęła obmyślać plan, który chciała wcielić w życie.
— Słuchaj mnie uważnie, Feniss — czerwony płomyk nie miał nastroju na rozmowy, ale sposób, w jaki Yamiss wypowiedziała te słowa wprawiły go w niepokój. — Musisz uciec i dotrzeć do naszego pana.
— Co ty mówisz, Yamiss?
— Kiedyś zrozumiesz — powiedziała, zauważając, że Feniss nie potrafił sobie przypomnieć poprzedniego życia. — Wkrótce się dowiesz, Enenan — zwróciła się do niego jego prawdziwym imieniem.
— A co z tobą?
— Nie bój się, Alessander mnie nie zabije dopóki nie doprowadzę go do kryjówki wampirów.
— Ale gdy to zrobisz... Senne!
— Nie bój się — Yamiss zacisnęła oczy, ponieważ miała odczucie, że już kiedyś wypowiedziała do niego te słowa. — Mój mały braciszku — Yamiss podleciała do Fenissa i przytuliła go. — Znajdź naszego pana i stój u jego boku choćby nie wiem co. Wampiry nie wygrają z tak wielką armią Alessandra, ale nasz pan ma inną misję. Pomóż mu.
— Senne...
— Możesz teraz tego nie zrozumieć, ale nasz pan robi wszystko dla królestwa. Zaufaj mu. Musisz w niego wierzyć. Idź. Znajdź Ezrę. On wskaże ci drogę. Azriel z pewnością uciekał przez dolinę Świętego Drzewa. Gdy wojska Vesos tam dotrą wtedy się odłączysz i wrócisz do naszego pana.
***
Po miło spędzonym wieczorze w towarzystwie Ezry i Azazela wampir radośnie powrócił do Neres. Zapas krwi ukryty w kieszonkach brzęczał od uderzeń szkła o szkło. Rilan obawiał się przez moment rozmowy z demonem, ponieważ wiedział, że stosunki ich ras nie były najlepsze, ale gdy bliżej się poznali okazało się, że dzielili ze sobą podobne poglądy. Rozmawiali swobodnie, jak przyjaciele, którzy spotkali się po latach. Azazel określił Rilana swoim młodszym braciszkiem, czym wzburzył Ezrę.
Atmosfera panująca w kryjówce pół elfa pozwoliła Rilanowi się uspokoić, odeprzeć od siebie złość i załamanie, którą wywołał u niego Cadis. Nie chciał się z nim kłócić, spierać. Pragnął przy nim być, wtulić się w jego ciepło i wspierać go w każdym działaniu, pomimo tego, iż nosił w sercu obawy. Starał się je zagłuszyć, ale również rozwiązać.
Rilan przyszedł do chatki i zobaczył Cadisa, który siedział na parapecie z jedną nogą zgiętą w kolanie czytającego księgę. Wampir przyjrzał mu się przez moment, a gdy czarodziej obdarzył go spojrzeniem Rilan się speszył.
— Karmiłeś się krwią? — spytał, nadal dbając o jego kondycję i kontrolę.
Cadis zamknął księgę i wyczuł po raz kolejny przypływ magii emanującej od wampira. Teraz, gdy odzyskał pełnię sił był pewien, że Rilan stał się nowym posiadaczem drugiej części zakazanego zaklęcia.
Miał je na wyciągnięcie ręki, mógł z łatwością obezwładnić wampira i wykraść od niego zaklęcie. Po nie w końcu przybył. To jego szukał.
Mógł... ale to nie był losowy wampir. To nie był ktoś, kogo chciałby rozczarować. Wiedział, że chwila ta wreszcie nadejdzie, lecz chciał ją odwlec w czasie w nieskończoność. Jego pragnienia narastały, bliskość, której potrzebował mógł mu dać tylko Rilan.
Czarodziej podszedł do wampira i przytulił go mocno tym samym wywołując u niego zdziwienie. Rilan uchylił usta i niepewnie ułożył dłoń na plecach Cadisa.
— Przepraszam cię, Rilan. Za wszystko co ci powiedziałem.
Czarnowłosy wtulił się w jego ciepłe ciało, usłyszał bicie jego serca i uśmiechnął się promiennie, czego Cadis nie mógł zobaczyć. Oczy czarodzieja zobaczyły coś innego. Pod nieobecność wampira użył zaklęcia mirażu i przeniósł się portalami blisko murów obronnych. Posłuchał rozmowy plebsu i rolników, którzy mówili o wymarszu wojsk Alessandra. Ludzie już wiedzieli o kryjówce Selene, zamierzali ich dopaść i zabić. Pozbyć się uciekinierów z Rinerenu i oskarżanych o zamach wampirów.
Kierunkiem były góry Asso. Wojska Vesos miały tam dotrzeć jutrzejszego dnia, dlatego Cadis wiedział, że to były ostatnie chwile, które mógł spędzić z Rilanem.
— Nic się nie stało — szepnął, nie mając pojęcia o niczym.
Cadis starał się trzymać go z daleka od trosk, wojny i konfliktu. Gdyby nadal był człowiekiem to wszystko by go nie dotyczyło. Ani Selene, ani zaklęcie, ani królewski czarodziej.
— Chcę ci pokazać pewne miejsce — wyznał i przywołał do siebie białe drzwi.
Czarodziej ujął dłoń Rilana i wprowadził go do prywatnego świata, a także pomieszczenia, do którego nikomu nie pozwalał się zbliżać. Cadis uchylił kolejne drzwi, a oczom wampira ukazał się pokój zdobiony antykami, różnoraką biżuterią, kadzidłami, świecami i magią, której linie tworzyły gwiazdozbiory na suficie. Na środku stało łoże, przy którym pojawił się baldachim. Cadis użył magii dodając od siebie kolejne akcenty, lecz Rilan nie miał dobrych wspomnień z tym pokojem. To tutaj odnalazł czarodzieja, gdy ten upoił się narkotykiem i stracił przytomność.
— To mój sekretny pokój. Moja oaza — powiedział, odkładając pelerynę na fotelu, przy którym miał w zwyczaju odpoczywać przy palonych kadzidłach.
Rilan rozejrzał się wokół nieśmiało.
— Czemu mnie tu zabrałeś?
Czarodziej zsunął z palca jeden z pierścieni i zastąpił go nowym, w kolorze ciemnego srebra.
— Chciałem z tobą porozmawiać. Szczerze — wyznał, czując jak serce podchodziło mu do gardła. — Nie chciałem, żeby Este niepowołanie mnie usłyszała. W końcu jestem człowiekiem, który chce zabić jej kochanka — powiedział, a następnie zwrócił się w stronę Rilana.
Spojrzał na wampira spodziewając się, że młodzieniec wpadnie w panikę, jego oczy napełnią się łzami, odrzuci go, lecz... Rilan jak zawsze potrafił go zaskoczyć.
— Nigdy nie planowałem oczyścić Selene z zarzutów — kontynuował i miał zamiar powiedzieć o wiele więcej, lecz krótka odpowiedź Rilana sprawiła, że zamilkł na dobre.
— Wiem — odparł, posyłając mu lekki uśmiech.
Cadis patrzył jak zaklęty na wampira. Zamierzał wyznać mu plany, zdradzić działania swego postępowania, to jak starał się go wykorzystać. Czarodziej chciał, aby Rilan go odtrącił, odszedł od niego ze złamaną duszą, lecz równie silnie pragnął by wampir, istota, która powinna go nienawidzić, trwał przy nim mimo wszystko.
Rilan to uczynił.
Podszedł do Cadisa i ucałował jego usta nim czarodziej zdołał zareagować. Uniósł brwi wysoko i z zaskoczeniem spojrzał na młodzieńczą twarz, szczery uśmiech potrafiący stopić lód, którym chciał okryć swe serce. Nie potrafił tego zrobić, ponieważ był przy nim Rilan; wampir, którego pokochał.
— A ja od początku chciałem ci pokazać, że Selene jest królem, który prowadzi swój lud. Udowodnić ci, że nie jesteśmy potworami, za jakich uważają nas inne rasy. Starałem się, walczyłem o to, aby uratować wszystkich, lecz z czasem zrozumiałem... że najbardziej pragnę uratować ciebie z tej ciemności, w której starasz się ukryć — Rilan ułożył dłoń na policzku czarodzieja i całkowicie szczerze spojrzał w jasne oczy Cadisa.
— Rilan... nie mogę... — Cadis złapał wampira za nadgarstek, a zimna dłoń zsunęła się po jego policzku pozostawiając chłód.
Czarodziej toczył walkę z samym sobą. Odczuwał koszmarne poczucie winy i czuł szczęście, ponieważ wampir był pierwszą osobą, która zdołała go pokochać. Stopniowo uzależniał się od uczuć, w których się zatracił.
— Wiem, że się boisz. Ja też mam obawy — wyznał, nie potrafiąc wyobrazić sobie lat, które miały płynąć nieubłaganie tworząc między nimi jeszcze więcej różnic.
— Rilan.
Wampir był bliski płaczu na myśl o rozstaniu, lecz bardziej przerażała go wizja, w której Cadis nigdy nie pozyskałby szczęścia.
— Mam je — szepnął.
Cadis spojrzał w dół, wtedy Rilan uniósł powieki, a jego czerowne oczy nie były już dłużej ukryte za czarnymi firankami rzęs.
— Mam zakazane zaklęcie — powiedział, choć Cadis o tym wiedział. Wyczuł je, lecz nigdy by nie przewidział, że Rilan będzie zdolny mu o tym powiedzieć. —Spotkałem się z Selene, gdy ruszyłeś do Vesos. Wtedy oddał mi powód, dla którego zaatakowano Rineren dwadzieścia lat temu. Szukałeś go od lat.
— Co masz zamiar z nim uczynić? — spytał, a jego serce chciało wyrwać się z piersi.
— Z początku nie byłem pewien. Wahałem się, myślałem o tym, aby ponownie stać się człowiekiem, lecz... gdy Yamiss i Feniss zaczęli mówić o tym, że twój stan się pogarsza, a moc zanika...
— Nie, Rilan — czarodziej starał się go powstrzymać.
— Chciałbym, abyś użył tej mocy... abyś nadal mógł władać magią.
— Rilan...
— Cadis... wiem jak to dla ciebie ważne. Magia to całe twoje życie... bez niej ty — Cadis zacisnął mocniej dłoń na nadgarstku wampira i tym razem to on wpił się w jego usta czule i zachłannie.
— To ty jesteś najważniejszy — szepnął, układając czoło na jego czole. — Ty i tylko ty. Ta noc.. Dziś ja będę twym czarodziejem, a ty mym wampirem — powiedział, mając świadomość, że tylko dziś, na te kilka godzin, nim wzejdzie świt mogli się połączyć.
— Chcesz... żebym kochał się z tobą jak wampir? — zapytał nieśmiało, nadal czując na ustach żar przyjemności.
— Pragnę tego. Pragnę, abyś się na mnie pożywił, abyś czerpał wszystko.
— Cadis... — Rilan się zarumienił, a następnie poczuł jak długie palce Cadisa dotarły do sznureczków, które podtrzymywały jego górną część odzienia.
Czarodziej sprawnie sobie z nimi poradził, a bawełniana tkanina upadła na podłogę odsłaniając chude, nastoletnie ciało.
— Kocham cię — łza spłynęła po policzku wampira, a Cadis szybko ją zmazał kciukiem. Rilan spojrzał w jego oczy z tak bliska, z wysuniętymi zębami i powtórzył. — Tak bardzo cię kocham.
— Pokochałem wampira ze Wschodu — Cadis w końcu przyznał się do uczucia, które rozpierało jego serce, umysł i magię.
Słowa te dogłębnie trafiły do Rilana. Jakby na kilka chwil jego serce ponownie stało się ludzkie i na nowo zabiło w piersi; jakby zyskało tę zdolność.
— Ludzie zwykle muszą zrobić coś dla mnie, abym ich uznał, by zyskali mą aprobatę, przelotne spojrzenie. Ty nie musiałeś robić niczego, a mimo to, zdołałeś skraść każdą część mojego serca.
— Cadis — szepnął, czując płonący rumieniec.
Czarodziej wygiął usta w drobnyn uśmiechu. Dał się ponieść fantazji i uwierzyć przez chwilę, że tak mogło być już zawsze. Beztrosko i romantycznie.
— Czy tak się kochają wampiry? Są tak niewinne jak ty?
Rilan odwrócił głowę, żeby ukryć twarz. Półmrok w pokoju Cadisa mu to ułatwiał, ale i tak nie mógł uciec przez jego jasnymi oczami. Czarodziej usłyszał jego oddech — płytki i miarowy.
— Czy nie ma dla nas żadnej drogi, Cadis? — te słowa tak po prostu wyrwały się z jego ust.
— Nie myśl o tym.
Zauważył napięcie, które sprowokowały wewnętrzną walkę.
— Nie myśl — powtórzył.
— Kocham cię.
Cadis ujął podbródek Rilana i złożył na jego ustach czuły pocałunek.
— Ochronie cię — złożył kolejną deklarację.
— Kochaj mnie.
— Będę.
— Uratuj...
— Uratuję przed każdym złem.
— Rilan.
— Cadis.
Znów złączyli się w pocałunku. Dłuższym i słodszym niż poprzedni. Rilan objął ramionami czarodzieja i zaczął w końcu rozumieć jego powściągliwość i ostrożność. Trzymał emocje w ryzach, starał się odtrącić od siebie wszystko, lecz gdy Cadis przyznał się do uczuć odsłonił się częściowo. Pragnął ratunku, a Rilan zamierzał właśnie to zrobić. Ochronić przed wszystkim co go spotkało. Stać się jego tarczą przed przeszłością i przyszłością, lecz teraz chciał poddać się teraźniejszości, która niosła ze sobą rozkosz.
Rilan złapał za białe kosmyki Cadisa, a czarodziej wsunął palce w krótkie włosy z tyłu głowy wampira, żeby ją podtrzymać i pogłębić pocałunek łączący wrogów. Tym właśnie byli. Wrogami ze zwaśnionych ras. Nigdy nie byli siebie tak blisko, wiedząc, kim tak naprawdę są. Cadis go oszukiwał, zwodził i wykorzystał sam wpadając w sidła, których nie przewidział. Pragnął pozbyć się wszystkich pozorów, każdej wymówki. Rilan natomiast widział w Cadisie z początku przyjaciela, któremu zawdzięczał życie. Później odebrał go jako niekonwencjonalnego samotnika, który zmusił go do wymordowania kociąt, lecz finalnie zakochał się w czarodzieju bez pamięci, starając się zatrzeć każdy sprzeciw skierowany wobec ich miłości.
Rilan zadrżał, gdy Cadis przerwał i na nowo go pocałował. Podjęli wspólną decyzję i zamknęli się za drzwiami prywatnego świata. Czarodziej odczuł autodestrukcyjny impul, ale zarówno poczuł przypływ czysto egoistycznego pragnienia na myśl o tym, że Rilan kochał go nadal pomimo na wpół ukazanej prawdy. Rilan chciał to zrobić z nim, właśnie z nim.
Cadis pchnął Rilana na łóżko i przycisnął jego ciało swoim. Bliskość samych pocałunków przestała im wystarczać. Rilan wysunął pazury i rozerwał koszulę czarodzieja zsuwając jej strzępy po umięśnionych ramionach nadal otwierając usta do pocałunków. Następnie zabrał się za uporczywy pasek i czuł jak ozdoby Cadisa muskały jego bladą skórę. Pożądanie rozpalało się w ich ciałach, bolesne i klarowne. Było jednak już za późno, aby to przerwać. Przestali myśleć o konsekwencjach i skupili się na sobie.
— Jestem twoim wampirem — Rilan spojrzał w oczy Cadisa.
— A ja twym czarodziejem.
Wampir poluzował spodnie Cadisa, a następnie zaczął zajmować się swoją dolną częścią odzienia. Oddech Rilana przyspieszył, kły jeszcze bardziej się wysunęły, a Cadis poczuł żar wiedząc, że wampir rozbierał się dla niego. Odsłonił delikatne, lodowate ciało, z którego czarodziej pospiesznie pozbył się reszty ubrań. Jego skóra płonęła i nie ugasła nawet w momencie, gdy przylegała do chłodu wampira.
Pchnięcie, przesunięcie się na pościeli i Rilan znalazł się tuż nad Cadisem. Czarodziej oparł się na ręce i spojrzał zaskoczony na nagiego młodzieńca, który przez chwilę chciał zyskać kontrolę nad tym co działo się w komnacie. Puls w gardle Cadisa przyspieszył, gdy przyjrzał się bladości skóry, pełnego napięcia mięśni brzucha, twardych, zaróżowionych brodawek sutków. Cadis wodził wzrokiem po jego ciele. Na widok jego skóry uderzyła go kolejna fala gorąca. Białowłosy chciał jej dotknąć, wywołać na niej lekkie drżenie i spojrzeć na najszczerszą partię ciała Rilana.
Powstrzymało go od tych fantazji spojrzenie wampira. Oczy Rilana pociemniały, kły widocznie lśniły poza słodkimi, opuchniętymi od pocałunków wargami. Cadis poczuł się unieruchomiony, ponieważ teraz dotarło do niego, że Rilan naprawdę się zgodził; naprawdę chciał się z nim kochać tak jak robiły to wampiry.
Przez chwilę patrzyli na siebie, jakby zostało odsłonięte coś więcej niż tylko skóra. Natura Rilana i pragnienia Cadisa.
— Jesteś piękny — powiedział czarodziej.
Rilan stał się czerwony na policzkach od tego nagłego komplementu i to dało Cadisowi szansę, aby się zbliżyć do niego. Usiadł na miękkim materacu.
— Taki piękny.
— Przestań.
— Nie mogę.
— Nie jestem przecież kimś, kogo chciałbyś mieć.
— Jesteś.
— Cadis.
Białowłosy nie potrafił się dłużej powstrzymać. Jego dłonie przesunęły się po obnażonej talii. Skóra dotknęła skóry ukazując różnice między nimi. Rilan przygryzł dolną wargę krótko wzdychając i przesunął się odrobinę na pościeli, i rozchylił uda. Cadis poczuł pragnienie w dolnej partii ciała, gdy Rilan się o nią otarł. Jęknął, ogarnięty tym uczuciem. Jego kciuki wbiły się mocno w ciało Rilana, a następnie złączył ich w namiętnym pocałunku.
Cadis wyobrażał sobie, że będą się kochać niespiesznie, ale ich gotowość, chęć złączenia się w jedno zepchnęła ich w przepaść. Niecierpliwe pocałunki, westchnienia i zanurzone palce Cadisa w miejscu, które było gorące od pragnienia.
Rilan pochylił się do ucha czarodzieja.
— Zrób to szybko — sapnął, a Cadis podziwiał krzywiznę jego pleców i zaokrąglone pośladki. — Chcę cię poczuć mocniej.
Cadis wiedział, że był to przejaw wampirycznego stosunku. Krwiopijcy spieszyli się w łożu, wsuwali się do samego końca przesuwając przy tym meble. Rilan zaczynał powoli odczuwać te same zapędy, ponieważ zaczął żywić się krwią inną niż zwierzęcą. Jego ciało stawało się wytrzymalsze, bardziej gotowe na dotyk, pulsowanie i szczytowanie. Czarodziej widząc jego różowe policzki, kły i pazury zrozumiał, że z czasem nie mógłby mu dać wszystkiego, co obiecał dzisiejszej nocy.
— Tak... właśnie tu. Dotykaj mnie. Dotykaj — szeptane przez Rilana słowa sprawiły, że Cadisowi zakręciło się w głowie.
— Nie zrobię tego, dopóki nie potraktujesz mnie jak wampira.
— Nigdy nie kochałem się przecież z wampirem, mmm, ahhh. Przecież wiesz, ty byłeś mym pierwszym.
— Zatem kochaj się ze mną tak, jakbyś ty chciał to zrobić.
Rilan usłyszał to zdanie bardzo wyraźnie. Jego ucho znajdowało się blisko ust czarodzieja, lecz wampir skupił się na jego szyi, w którą w końcu wbił swe kły. Cadis przerwał na moment pieszczotę, spiął każdy mięsień czując ból, który po chwili przerodził się w największą formę erotyzmu wśród krwiopijców.
Rilan wydał z siebie nowy dźwięk i znów poczuł jak czarodziej wsunął w niego palce, a następnie w ich miejscu znalazł się jego nabrzmiały członek.
— Ohhh, mmm — wysapał, delektując się nie tylko metalicznym smakiem krwi, ale również tym co dało mu satysfakcję. — Cadis, Cadis...
Rilan znów zanurzył kły w jego ciele, tym razem wbijając się w ramię. Zrobił to niezgrabnie, ponieważ czarodziej pchnął biodrami wsuwając się tym samym głębiej. Oczy wampira stały się bordowe, smak cieczy wypełniał podniebienie. Rilan zadrżał i odchylił głowę do tyłu, a Cadis zaczął lizać jego szyję jednocześnie unosząc biodra.
— Cadis! Cadis!
Rilan objął go mocno i rysował pazurami linie na jego zabliźnionych plecach. Intensywność ruchów doprowadzała ich oboje do szaleństwa, a w zaciszu prywatnego świata nie musieli się ograniczać. Pot spływał po ciele czarodzieja mieszając się z krwią, która sączyła się z otwartej rany. Wampir po chwili wtulił się w tors Cadisa oblizując jego krew.
— Jest inna... twoja krew jest inna. Tak cudowna. Zwariuję, jeszcze — słowa przerywanie padały z jego ust.
Wampir zacisnął dłonie na białych włosach Cadisa i przyjmował kolejne, o wiele szybsze pchnięcia. Jego kolana wbijały się w materac i dodatkowo sam zaczął na nich podskakiwać nabijając się mocniej na członka partnera. Cadis podtrzymywał się na jednej ręce, a drugą trzymał na biorze wampira.
— Dochodzę! — krzyknął Rilan, chcąc odchylić się ponownie do tyłu, ale Cadis mu na to nie pozwolił.
Zatrzymał go w swych ramionach i poczuł jak ciepła sperma trysnęła na jego brzuch. Niekontrolowane doznanie sprawiło, że i Cadisa przywitał dreszcz, którego upust znajdował w ciele Rilana. Wypełnił go nasieniem i wtuleni w siebie, pragnący ze wszystkich sił swej bliskości jęknęli łącząc się w pocałunku.
Rilan opadł na bok i ułożył się na ściągniętej pościeli. Jego oczy nadal lśniły, biała substancja spływała po tylnej części jego uda. Czarnowłosy uniósł się na przedramionach i spojrzał na czarodzieja zza ramienia.
— Jeszcze — sapnął stłumionym od namiętności głosem. — Zrób to. Wejdź we mnie. Chcę tego...
Ofiarował swe ciało, do którego Cadis się przycisnął. Czarodziej zaczął się o niego ocierać trwając w pełnej rozkoszy symulacji stosunku. Rilan pochylił głowę i oddychał ciężko chcąc dojść raz jeszcze, i jeszcze. Atmosfera stawała się dzięki tej bliskości coraz bardziej intymna, choć realny dotyk nie wchodził w grę. W grę wchodziły uczucia.
— Cadis... — jego ton głosu był niski, ale tylko czarodziej mógł usłyszeć w nim melodię.
Białowłosy wtulił twarz w szyję Rilana i przesunął dłońmi po jego ciele. Kochał się z wampirem, ale już nie tym wampirem, który stracił z nim cnotę. Choć Rilan mu ulegał, to jednak nie całkowicie. Czerpał przyjemność, ale również ją dawał ucząc się kolejno jak dbać o partnera.
Cadis pragnął znaleźć się w środku. Przesunął dłońmi w górę ud Rilana i rozchylił je lekko.
Powoli zaczął w niego wchodzić. Czuł każdy cal, cała komnata rozmyła się przed jego oczami, a Rilan bezwiednie opuścił głowę. Pierś Cadisa dotykała pleców kochanka. Oddychał ciężko. Pochylił czoło do jego szyi i skupił się na wrażeniu dotyku, cieple jego wnętrza. Znalazł się w środku czując miękkość i bezbronność.
Cadis poruszył się inicjując dalszą część tej nocy. Firany — za oknami, za którymi nie było nic poza wyobraźnią —poruszały się w tym samym rytmie co ich ciała, jakby wszystko sprzyjało tej chwili.
Cadis zabrał Rilana gdzieś dalej. Gdzieś gdzie nie dotarłby samotnie.
Docisnął czoło do zimnej skóry Rilana, a jego pot przesiąknął włosy na karku. Pragnął poczuć wszystko. Całe ciało Rilana, każdy mięsień, każdy zapraszający ruch. Jego ramię objęło pierś Rilana, a udo przycisnęło się do uda partnera. Dłoń zsunęła się niżej i zacisnęła się członku wampira. Ciało Rilana zareagowało, poruszył się odnajdując własną rozkosz. Poruszali się wspólnie, dając i biorąc.
Pragnęli, aby to się nigdy nie skończyło. Aby ta chwila trwała wiecznie, aby nie musieli wracać do okrutnej rzeczywistości, która siłą chciała ich rozdzielić. Było im dobrze, ale nadal oczekiwali więcej.
— Cadis...
Czarodziej był tylko częściowo świadomy słów, które wypowiedział w ojczystym języku. Dla Rilana zabrzmiały jak zaklęcia, ale nie był w stanie się na nich skupić, ponieważ znów odczuł rozkosz, która wypełniła jego myśli.
— Jestem twój, Cadis.
Czarodziej ledwie zauważył chwilę, w której popchnął Rilana na plecy. Rozdzielił ich ciała, ale tylko na krótki moment. Usta wampira otworzyły się pod jego ustami i znów znalazł się w środku. Dłoń Rilana zacisnęła się na wilgotnym od potu karku Cadisa, aby przyciągnąć go bliżej. Czarodziej oparł się na nim całym ciężarem ciała i penetrował go, podjął idealny rytm. Ich ciała splotły się w gwałtowniejszym ruchu, oczy spotkały się w blasku świec i zapachu kadzideł. Rilan powtórzył imię czarodzieja i w tym momencie jego ciało się poddało. Cadis objął go jak najcenniejszy diament.
Rilan szczytował, mając na ustach imię czarodzieja. Ciało Cadisa również uległo i nadeszło pulsowanie towarzyszące spełnieniu.
***
Fxxk, jak mnie opisy takich scen męczą, hah 😆
Cadis przyznał się do swych uczuć, ale nadal coś skrywa przed Rilanem.
Do następnego Duszyczki ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro