Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

nowy towarzysz

• • •





— Cadis powiedział, żebym się stąd nie ruszał — Rilan mówiąc te słowa zaczynał wiązać pas oplatający jego biodra. — Dlaczego zabierasz mnie ze sobą?

Ezra zeskoczył ze stołu i nasunął pierścień Cadisa na palec, aby od razu móc ujrzeć jego barwę. Pół elf westchnął głośno i ruszył w kierunku lasu z podłużnymi, skręconymi ku ziemi liśćmi, a Rilan gdy w końcu uporał się z paskiem podbiegł do handlarza.

— Nie tylko Michael zasugerował, abyś ruszył poza granice Maristi. Twój król — oczy Ezry przybrały głębszy odcień czerni. — Selene, też chciałby, abyś znalazł się z dala od wojny. Ale czy ty jesteś typem osoby, która wykona rozkaz?

— Mam szacunek do króla.

— A mimo to sprzeciwiasz się jego woli. Jaki król okazuje taką słabość?

Rilan spuścił głowę w dół i powoli zaczynał rozumieć Ezrę. Zwłaszcza, gdy dowiedział się o jego pochodzeniu. Urodził się w Emeresti, krainie elfów z gór Arysu, która została rzekomo zaatakowana czterdzieści lat temu przez Selene i inne wampiry.

— Wiem, że mord dokonany na elfach cztery dekady temu nakazuje ci nienawidzić wroga, ale to nie Selene zaatakował. To z pewnością nie on.

— Nie było cię tam — fuknął. — Byłeś wtedy workiem na krew dla wampirów.

— Ciebie też tam nie było — Rilan nie dał się sprowokować i pomimo ostrym uwagom ze strony pół elfa nie mógł odczuwać złości.

Wampir szedł ramię w ramię z hybrydą. Dzięki codziennym dawkom spożywanej krwi potrafił zauważać więcej, czuć silniej i skupiać się na rytmie serca towarzysza. Ezra wciąż był poddenerwowany, jego oczy błądziły bez celu, a lekki pot widoczny był na jego karku.

— Masz rację — Ezra spojrzał w dal i ujrzał ścieżkę, która miała ich wyprowadzić z doliny Świętego Drzewa. — Nie było mnie tam. Opuściłem Emerestię dawno temu. Pewnie nie było cię wtedy nawet na świecie.

— Dlaczego?

— Naprawdę się nie domyślasz? — pół elf prychnął i zaczął się zastanawiać  Cadis zwrócił uwagę na kogoś takiego jak Rilan. — Jestem mieszańcem. Pół elfem, pół demonem — powiedział i zaprezentował przed wampirem swoje elfie uszy, lekko skośne oczy, ale również demoniczne oczy, kolor włosów i pazury. — Elfy nie akceptują hybryd. Mogłem żyć między nimi, bo byłem zdolny w dziedzinie medycyny. Tylko dlatego.

— Co złego jest w byciu mieszańcem?

— Dla elfa? Wszystko — powiedział. — Mieszana krew odbiera pewne zdolności lub wręcz przeciwnie obdarza czymś, co jest niepowołane.

— Nie wiem wiele o mieszaniu się ras... Byłem człowiekiem, ale po człowieczeństwie nie zostało mi nic — Rilan spojrzał na swoją dłoń i wysunął pazury. — Jestem zimny jak lód, moje serce przestało bić lata temu, zapach krwi wodzi mną za nos i jestem... nieśmiertelny.

Ezra ułożył ręce na karku i wskoczył na ścieżkę, której powierzchnia była miękka jak mech, ale równocześnie odrobinę płynna. Po każdym postawieniu na niej stopy, małe kamyczki uwięzione w konsystencji magicznego podłoża uciekały na boki tworząc okrąg wokół stóp.

— Przyda ci się lekcja odnośnie hybryd.

— Opowiesz mi o tym?

— Trzeba jakoś zbić czas i na chwilę zapomnieć o niechęci wobec siebie.

— To ty mnie nie lubisz.

— Ah, tak. Ty jesteś typem, który pokocha nawet najmniejsze źdźbło trawy — zakpił, lecz chwilę później przeszedł do edukacji młodego wampirka. — Na świecie żyją trzy rasy nieśmiertelne.

— Elfy, wampiry i demony.

— Wiedza podstawowa jakaś tam widzę istnieje — Ezra zaśmiał się, a Rilan wydął dolną wargę.

— Nie kpij ze mnie.

— Wybacz, nie mogę się powstrzymać.

Ezra skoczył przed siebie, a wtedy ścieżka prawie wylała się z zagłębienia w ziemi. Rilan jednak nie skupił się na niestabilnym podłożu, a na tym, że rozmowa zaczęła sprawiać przyjemność pół elfowi, który choć na chwilę potrafił przestać zamartwiać się obecną sytuacją.

— W przeciwieństwie do wampirów elfy są zdolne do tego, aby się rozmnażać. To je odróżnia od krwiopijców i są z tego naprawdę dumne. Elfy mogą zakładać rodziny i klany, kultywując swe tradycje.

— Zakładać rodziny?

— Ty naprawdę nic nie wiesz?

— Selene nie uczył mnie takich rzeczy.

— Ehhh — westchnął. — Ciąża elficka trwa trzy ludzkie lata. Bycie brzemienną nie jest łatwe, ponieważ występuje wiele poronień, jednak gdy kobieta zdoła urodzić jest to oznaką siły i determinacji. Wszystko zależy od tego jak bardzo dana osoba jest oddana naturze i jak bardzo szanuję magię gór oraz lasów. W przypadku demonów... kobiety często, gdy zachodzą w ciążę po prostu się jej pozbywają.

— W jaki sposób?

— Nie pytaj. Jesteś na to zdecydowanie zbyt wrażliwy — prychnął.

Rilan wiedział, że nie miał szans na to, aby wyciągnąć z Ezry tej informacji. Mógłby go przekupić, ale nie miał przy sobie nawet jednej monety. Wobec tego zadał kolejne pytanie.

— A jak dorastacie?

— Na tej samej zasadzie co demony. Do wieku dziesięciu lat rośniemy naprawdę wolno, ale później ten przeskok jest dość wyraźny. Czasem kładziemy się spać jako chłopcy, a wstajemy rano jako młodzieńcy. Wtedy zwykle dochodzi do zatrzymywania czasu, czyli pozostajemy w pewnej fizycznej formie do końca życia. Ja zatrzymałem swój wiek nieco później. Wyglądam na trzydziestolatka, ale tak naprawdę mam o wiele więcej lat.

— Demony i elfy tak potrafią?

— Tak, kontrolujemy czas dorastania. Mógłbym postarzeć swe ciało jeszcze bardziej, ale nie mogę czasu cofnąć. Elfy i demony nie mogą ponownie stawać się młodsi, dlatego decyzja o starzeniu jest naprawdę poważna.

— A co jeśli byłbyś hybrydą elfa i wampira.

— To niemożliwe — odparł. — Wampiry nie mogą się rozmnażać, tylko przemieniać. A nawet jeśli jakiś cudem krwiopijca nie strzeliłby ślepakiem to dziecko i tak odziedziczyłoby wszystko co wampirze. Nie bez powodu wampiry są uznawane za najsilniejszą rasę nieśmiertelną. Ich geny przewyższają wszystko. Dobrze, że się nie mnożą, wtedy świat byłby stracony.

— A co w twoim przypadku? Który gen przeważa.

— Ślepy jesteś czy co? Wyglądam jak demon, tylko uszy i nieco oczy mnie odróżniają od tej brudnej, rozpustnej rasy. Elfy naturalnie mają białe lub złote włosy, a moje są czarne jak noc. Każdy demon ma ciemne włosy, nie licząc Azazela. On zmienił kolor za pomocą magii, chyba po to, aby mnie zdenerwować — Ezra zagryzł zęby. — Przeklęty demon. Dobrze, że jestem od niego starszy.

— Ile masz lat? — spytał, chcąc tym samym sprawdzić jak wielka dzieliła ich różnica.

— W tym roku skończyłem sto sześćdziesiąt trzy lata — powiedział z dumą. — Do dwusetki jeszcze trochę brakuje, ale przynajmniej jestem starszy od tego demonicznego błazna, Azazela. Wciąż sobie pluje w brodę, że jestem starszy o rok.

Rilan uśmiechnął się delikatnie.

— Wygląda na to, że jest ci bliski.

— Nic z tych rzeczy. Po prostu go toleruję — Ezra poczerwieniał na policzkach.

— Dla kogoś kogo tylko tolerujesz ryzykujesz życie?

Ezra zamilkł na chwilę.

— Azazel jest przywódcą rebelii. Ratuje demony z rąk czarodziejów i przerywa chore eksperymenty, które są na nich przeprowadzane — powiedział. — Ktoś taki jak on jest potrzebny, aby Lagoren nie podporządkował się bezmyślnie Vesos.

— Jest wojownikiem.

— Coś w tym rodzaju, ale bardzo słabym. Niejednokrotnie zszywałem jego rany, opatrywałem rozcięcia i doprowadzałem go do porządku. Ten dureń w ogóle nie dba o swoje bezpieczeństwo. Zawsze się naraża, a jego król nawet nie zauważył tego poświęcenia. Demony właśnie takie są. Dbają o własny interes, chowają się w cieniu i parzą.

— Ale Azazel jest inny.

— Nie wiem czy to dobrze. Wolałbym, aby siedział w jakiejś grocie i płodził demony. Byłby wtedy bezpieczny. Chociaż... biorąc pod uwagę ich samiczki — Rilan zauważył, że Ezra miał w zwyczaju obracać niektóre kwestie w żart, aby tym odciągnąć siebie od niewygodnych pytań.

— Zależy ci na nim.

— Zależy mi na tym, aby odebrać czarodziejom władze nad życiem niewinnych istot. Tylko Azazel może tego dokonać. Inni mają to gdzieś — koniuszki uszów Ezry poczerwieniały.

— Musicie znać się od dawna skoro darzysz go tak wielkim zaufaniem — powiedział Rilan.

Ezra uśmiechnął się niekontrolowanie na myśl o ich pierwszym spotkaniu. Rilan spojrzał promiennie na pół elfa, a gdy ten zorientował się, że ukazał zbyt wiele od razu przyprowadził się do porządku. Jego mina zrzedła, a ton głosu stał się bardziej wyniosły. Wampir jednak odczuł drżenie jego strun głosowych, ale nie skomentował ich w żaden sposób.

— Teraz ty będziesz odpowiadać na moje pytania. Jesteś blisko Michaela, więc może dla niego szpiegujesz?

— Naprawdę myślisz, że nadawałbym się na szpiega? — wampir zaśmiał się krótko.

— Sprawdzałem czy jesteś na tyle mądry, aby się przyznać, że jesteś kompletnym idiotą — Ezra znów rzucił nieprzychylne słowa, a wampir ponownie się nimi nie przejął. — Czemu się z nim zadajesz? Nie widzisz, że to niebezpieczne?

— Cadis nie jest taki, za jakiego każdy go uważa.

— To, że cię przyjął do łoża nie oznacza, że jesteś mu bliski. Pamiętaj, Rilan. On zawsze, ale to ZAWSZE ma w zanadrzu jakiś plan. Nie działa pochopnie, musi mieć w tym swój interes.

— Skąd tak wiele o nim wiesz?

— Ja tu zadaję pytania.

— To przesłuchanie czy rozmowa?

— A czy jedno drugie wyklucza? — Ezra uniósł jedną brew.

— Ehh... Nie wiem dlaczego każdy tak się go obawia, mówi o Cadisie rzeczy, które mijają się z prawdą... — Rilan nagle przypomniał sobie o rozmowie z Selene i posmutniał. — To prawda, że zabijał wampiry ze Wschodu. Przybył dwadzieścia lat temu do Rinerenu... ale on naprawdę nigdy by mnie nie skrzywdził.

— Rilan. Nie bądź głupi — pół elf zmierzwił burzę czarnych włosów. — Michael może jest przystojny, ma wysoką pozycję w hierarchii, ale jest wilkiem w owczej skórze. Jest kłamcą i manipulantem. Pomyślisz sobie jak ktoś taki jak ja może go oceniać? Musisz zauważyć, że ja kłamię, bo to mój zawód, natomiast w przypadku Michaela to przyzwyczajenie. Przyzwyczajenie, którego nie da się wyplewić.

— Myślisz, że mnie okłamuje?

— Myślę, że on okłamuje również samego siebie — zdanie to wypowiedział jakby z zawodem, co wzbudziło zainteresowanie Rilana. — Posłuchaj Selene i uciekaj stąd. Specjalnie poszedłem z tobą tą ścieżką, aby wskazać ci kierunek, którym przekroczysz granicę bardzo łatwo.

— Czemu chcesz mi pomóc? Sądziłem, że zabrałeś mnie ze sobą, aby manipulować Cadisem.

Ezra zaśmiał się i spojrzał na wampira.

— Dobrze myślałeś, ale krótka rozmowa z tobą sprawiał, że zauważyłem w tobie coś innego. Nie jesteś jak inne wampiry.

— Każdy z nas jest inny. Gdybyś tylko poznał bliżej Selene.

— Zamilcz — Ezra stłumił w sobie złość, ale musiał również przyznać coś przed Rilanem. — Selene jest najniebezpieczniejszą istotą na świecie, sto lat temu w pojedynkę rozgromił armię, przez stulecia wspominano o nim w księgach, lecz teraz, gdy dostałem od niego zlecenie, aby cię odnaleźć... wydawał się być kimś, kto czuje. Jakby jednak jego serce nie było z lodu — pół elf złapał się za czoło i pokiwał głową na boki. — Co ja wygaduję? Chcę usprawiedliwić wroga?

— Selene był mordercą, ale tamte czasy zmusiły go do tego, aby bronić swój lud. Teraz on... mój król chce pokoju. Ma dość rozlewu krwi.

— Nawet jeśli to prawda to kto mu uwierzy? Elfy z Emeresti? Ludzie? Alessander? Jego grzechy sprzed lat są zbyt ciężkie, aby znalazł odkupienie. Nikogo nie będzie obchodziło czy się zmienił. W oczach wszystkich istot w Maristi to potwór, którego trzeba zniszczyć.

— Nie...

— Vesos do tego dąży. Cadis wykonuje rozkazy króla i z pewnością wykorzystuje cię, abyś doprowadził go do Selene. Pochwycą wtedy zakazane zaklęcie i protoplastę. Zabiją go, Rilan. Bez tego Alessander nie zbuduje świata, którym chce władać. Przeszkodą jest Selene.

— Nie pozwolę na to.

— Jeśli włączysz się do tej wojny wtedy ujrzysz prawdziwe oblicze Michaela.

— To tylko twoje domysły.

— Znam go o wiele dłużej niż ty.

— Ale nie tak dobrze jak ja — Rilan zmierzył wzrokiem pół elfa i minął ścieżkę, która miała zaprowadzić go za granice Maristi.

Zignorował tę drogę podążając własną. Nie chciał wierzyć w te oskarżenia, nie zaprzątał sobie nimi głowy, ponieważ on nadal czuł na sobie ciepło Cadisa, jego słowa wybrzmiewały w głowie, a serce otulała nadzieja na lepsze jutro. Rilan od zawsze pragnął wyruszyć w świat, uciec od niesprawiedliwej rzeczywistości, lecz musiał odłożyć swoje plany, ponieważ do jego życia niespodziewanie wkradło się uczucie. Uczucie tak silne, że nie pozwalało mu się cofnąć i zwątpić.

— Kocham go — Rilan zwrócił się w kierunku Ezry i posłał mu słaby uśmiech.

Pół elf nie skomentował tego wyznania, lecz odczuł pewną zazdrość. Rilan potrafił pewnie i z uczuciem przyznać się do miłości. Szedł szlakiem, na którego końcu mogło go czekać największe rozczarowanie, ale nie zamierzał go więcej karcić. Nie mógł walczyć z tak silnym uczuciem. Cokolwiek by nie powiedział Rilan musiał się przekonać o tym na własnej skórze.

— W takim razie, ruszajmy do Vesos — odparł.





















***

Rilan i Ezra to duet doskonały, hah. Mega mi się opisuje ich wymianę zmian, poglądy i tę rozbieżność charakterów.

Co o nich sądzicie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro