nowy towarzysz
• • •
— Cadis powiedział, żebym się stąd nie ruszał — Rilan mówiąc te słowa zaczynał wiązać pas oplatający jego biodra. — Dlaczego zabierasz mnie ze sobą?
Ezra zeskoczył ze stołu i nasunął pierścień Cadisa na palec, aby od razu móc ujrzeć jego barwę. Pół elf westchnął głośno i ruszył w kierunku lasu z podłużnymi, skręconymi ku ziemi liśćmi, a Rilan gdy w końcu uporał się z paskiem podbiegł do handlarza.
— Nie tylko Michael zasugerował, abyś ruszył poza granice Maristi. Twój król — oczy Ezry przybrały głębszy odcień czerni. — Selene, też chciałby, abyś znalazł się z dala od wojny. Ale czy ty jesteś typem osoby, która wykona rozkaz?
— Mam szacunek do króla.
— A mimo to sprzeciwiasz się jego woli. Jaki król okazuje taką słabość?
Rilan spuścił głowę w dół i powoli zaczynał rozumieć Ezrę. Zwłaszcza, gdy dowiedział się o jego pochodzeniu. Urodził się w Emeresti, krainie elfów z gór Arysu, która została rzekomo zaatakowana czterdzieści lat temu przez Selene i inne wampiry.
— Wiem, że mord dokonany na elfach cztery dekady temu nakazuje ci nienawidzić wroga, ale to nie Selene zaatakował. To z pewnością nie on.
— Nie było cię tam — fuknął. — Byłeś wtedy workiem na krew dla wampirów.
— Ciebie też tam nie było — Rilan nie dał się sprowokować i pomimo ostrym uwagom ze strony pół elfa nie mógł odczuwać złości.
Wampir szedł ramię w ramię z hybrydą. Dzięki codziennym dawkom spożywanej krwi potrafił zauważać więcej, czuć silniej i skupiać się na rytmie serca towarzysza. Ezra wciąż był poddenerwowany, jego oczy błądziły bez celu, a lekki pot widoczny był na jego karku.
— Masz rację — Ezra spojrzał w dal i ujrzał ścieżkę, która miała ich wyprowadzić z doliny Świętego Drzewa. — Nie było mnie tam. Opuściłem Emerestię dawno temu. Pewnie nie było cię wtedy nawet na świecie.
— Dlaczego?
— Naprawdę się nie domyślasz? — pół elf prychnął i zaczął się zastanawiać Cadis zwrócił uwagę na kogoś takiego jak Rilan. — Jestem mieszańcem. Pół elfem, pół demonem — powiedział i zaprezentował przed wampirem swoje elfie uszy, lekko skośne oczy, ale również demoniczne oczy, kolor włosów i pazury. — Elfy nie akceptują hybryd. Mogłem żyć między nimi, bo byłem zdolny w dziedzinie medycyny. Tylko dlatego.
— Co złego jest w byciu mieszańcem?
— Dla elfa? Wszystko — powiedział. — Mieszana krew odbiera pewne zdolności lub wręcz przeciwnie obdarza czymś, co jest niepowołane.
— Nie wiem wiele o mieszaniu się ras... Byłem człowiekiem, ale po człowieczeństwie nie zostało mi nic — Rilan spojrzał na swoją dłoń i wysunął pazury. — Jestem zimny jak lód, moje serce przestało bić lata temu, zapach krwi wodzi mną za nos i jestem... nieśmiertelny.
Ezra ułożył ręce na karku i wskoczył na ścieżkę, której powierzchnia była miękka jak mech, ale równocześnie odrobinę płynna. Po każdym postawieniu na niej stopy, małe kamyczki uwięzione w konsystencji magicznego podłoża uciekały na boki tworząc okrąg wokół stóp.
— Przyda ci się lekcja odnośnie hybryd.
— Opowiesz mi o tym?
— Trzeba jakoś zbić czas i na chwilę zapomnieć o niechęci wobec siebie.
— To ty mnie nie lubisz.
— Ah, tak. Ty jesteś typem, który pokocha nawet najmniejsze źdźbło trawy — zakpił, lecz chwilę później przeszedł do edukacji młodego wampirka. — Na świecie żyją trzy rasy nieśmiertelne.
— Elfy, wampiry i demony.
— Wiedza podstawowa jakaś tam widzę istnieje — Ezra zaśmiał się, a Rilan wydął dolną wargę.
— Nie kpij ze mnie.
— Wybacz, nie mogę się powstrzymać.
Ezra skoczył przed siebie, a wtedy ścieżka prawie wylała się z zagłębienia w ziemi. Rilan jednak nie skupił się na niestabilnym podłożu, a na tym, że rozmowa zaczęła sprawiać przyjemność pół elfowi, który choć na chwilę potrafił przestać zamartwiać się obecną sytuacją.
— W przeciwieństwie do wampirów elfy są zdolne do tego, aby się rozmnażać. To je odróżnia od krwiopijców i są z tego naprawdę dumne. Elfy mogą zakładać rodziny i klany, kultywując swe tradycje.
— Zakładać rodziny?
— Ty naprawdę nic nie wiesz?
— Selene nie uczył mnie takich rzeczy.
— Ehhh — westchnął. — Ciąża elficka trwa trzy ludzkie lata. Bycie brzemienną nie jest łatwe, ponieważ występuje wiele poronień, jednak gdy kobieta zdoła urodzić jest to oznaką siły i determinacji. Wszystko zależy od tego jak bardzo dana osoba jest oddana naturze i jak bardzo szanuję magię gór oraz lasów. W przypadku demonów... kobiety często, gdy zachodzą w ciążę po prostu się jej pozbywają.
— W jaki sposób?
— Nie pytaj. Jesteś na to zdecydowanie zbyt wrażliwy — prychnął.
Rilan wiedział, że nie miał szans na to, aby wyciągnąć z Ezry tej informacji. Mógłby go przekupić, ale nie miał przy sobie nawet jednej monety. Wobec tego zadał kolejne pytanie.
— A jak dorastacie?
— Na tej samej zasadzie co demony. Do wieku dziesięciu lat rośniemy naprawdę wolno, ale później ten przeskok jest dość wyraźny. Czasem kładziemy się spać jako chłopcy, a wstajemy rano jako młodzieńcy. Wtedy zwykle dochodzi do zatrzymywania czasu, czyli pozostajemy w pewnej fizycznej formie do końca życia. Ja zatrzymałem swój wiek nieco później. Wyglądam na trzydziestolatka, ale tak naprawdę mam o wiele więcej lat.
— Demony i elfy tak potrafią?
— Tak, kontrolujemy czas dorastania. Mógłbym postarzeć swe ciało jeszcze bardziej, ale nie mogę czasu cofnąć. Elfy i demony nie mogą ponownie stawać się młodsi, dlatego decyzja o starzeniu jest naprawdę poważna.
— A co jeśli byłbyś hybrydą elfa i wampira.
— To niemożliwe — odparł. — Wampiry nie mogą się rozmnażać, tylko przemieniać. A nawet jeśli jakiś cudem krwiopijca nie strzeliłby ślepakiem to dziecko i tak odziedziczyłoby wszystko co wampirze. Nie bez powodu wampiry są uznawane za najsilniejszą rasę nieśmiertelną. Ich geny przewyższają wszystko. Dobrze, że się nie mnożą, wtedy świat byłby stracony.
— A co w twoim przypadku? Który gen przeważa.
— Ślepy jesteś czy co? Wyglądam jak demon, tylko uszy i nieco oczy mnie odróżniają od tej brudnej, rozpustnej rasy. Elfy naturalnie mają białe lub złote włosy, a moje są czarne jak noc. Każdy demon ma ciemne włosy, nie licząc Azazela. On zmienił kolor za pomocą magii, chyba po to, aby mnie zdenerwować — Ezra zagryzł zęby. — Przeklęty demon. Dobrze, że jestem od niego starszy.
— Ile masz lat? — spytał, chcąc tym samym sprawdzić jak wielka dzieliła ich różnica.
— W tym roku skończyłem sto sześćdziesiąt trzy lata — powiedział z dumą. — Do dwusetki jeszcze trochę brakuje, ale przynajmniej jestem starszy od tego demonicznego błazna, Azazela. Wciąż sobie pluje w brodę, że jestem starszy o rok.
Rilan uśmiechnął się delikatnie.
— Wygląda na to, że jest ci bliski.
— Nic z tych rzeczy. Po prostu go toleruję — Ezra poczerwieniał na policzkach.
— Dla kogoś kogo tylko tolerujesz ryzykujesz życie?
Ezra zamilkł na chwilę.
— Azazel jest przywódcą rebelii. Ratuje demony z rąk czarodziejów i przerywa chore eksperymenty, które są na nich przeprowadzane — powiedział. — Ktoś taki jak on jest potrzebny, aby Lagoren nie podporządkował się bezmyślnie Vesos.
— Jest wojownikiem.
— Coś w tym rodzaju, ale bardzo słabym. Niejednokrotnie zszywałem jego rany, opatrywałem rozcięcia i doprowadzałem go do porządku. Ten dureń w ogóle nie dba o swoje bezpieczeństwo. Zawsze się naraża, a jego król nawet nie zauważył tego poświęcenia. Demony właśnie takie są. Dbają o własny interes, chowają się w cieniu i parzą.
— Ale Azazel jest inny.
— Nie wiem czy to dobrze. Wolałbym, aby siedział w jakiejś grocie i płodził demony. Byłby wtedy bezpieczny. Chociaż... biorąc pod uwagę ich samiczki — Rilan zauważył, że Ezra miał w zwyczaju obracać niektóre kwestie w żart, aby tym odciągnąć siebie od niewygodnych pytań.
— Zależy ci na nim.
— Zależy mi na tym, aby odebrać czarodziejom władze nad życiem niewinnych istot. Tylko Azazel może tego dokonać. Inni mają to gdzieś — koniuszki uszów Ezry poczerwieniały.
— Musicie znać się od dawna skoro darzysz go tak wielkim zaufaniem — powiedział Rilan.
Ezra uśmiechnął się niekontrolowanie na myśl o ich pierwszym spotkaniu. Rilan spojrzał promiennie na pół elfa, a gdy ten zorientował się, że ukazał zbyt wiele od razu przyprowadził się do porządku. Jego mina zrzedła, a ton głosu stał się bardziej wyniosły. Wampir jednak odczuł drżenie jego strun głosowych, ale nie skomentował ich w żaden sposób.
— Teraz ty będziesz odpowiadać na moje pytania. Jesteś blisko Michaela, więc może dla niego szpiegujesz?
— Naprawdę myślisz, że nadawałbym się na szpiega? — wampir zaśmiał się krótko.
— Sprawdzałem czy jesteś na tyle mądry, aby się przyznać, że jesteś kompletnym idiotą — Ezra znów rzucił nieprzychylne słowa, a wampir ponownie się nimi nie przejął. — Czemu się z nim zadajesz? Nie widzisz, że to niebezpieczne?
— Cadis nie jest taki, za jakiego każdy go uważa.
— To, że cię przyjął do łoża nie oznacza, że jesteś mu bliski. Pamiętaj, Rilan. On zawsze, ale to ZAWSZE ma w zanadrzu jakiś plan. Nie działa pochopnie, musi mieć w tym swój interes.
— Skąd tak wiele o nim wiesz?
— Ja tu zadaję pytania.
— To przesłuchanie czy rozmowa?
— A czy jedno drugie wyklucza? — Ezra uniósł jedną brew.
— Ehh... Nie wiem dlaczego każdy tak się go obawia, mówi o Cadisie rzeczy, które mijają się z prawdą... — Rilan nagle przypomniał sobie o rozmowie z Selene i posmutniał. — To prawda, że zabijał wampiry ze Wschodu. Przybył dwadzieścia lat temu do Rinerenu... ale on naprawdę nigdy by mnie nie skrzywdził.
— Rilan. Nie bądź głupi — pół elf zmierzwił burzę czarnych włosów. — Michael może jest przystojny, ma wysoką pozycję w hierarchii, ale jest wilkiem w owczej skórze. Jest kłamcą i manipulantem. Pomyślisz sobie jak ktoś taki jak ja może go oceniać? Musisz zauważyć, że ja kłamię, bo to mój zawód, natomiast w przypadku Michaela to przyzwyczajenie. Przyzwyczajenie, którego nie da się wyplewić.
— Myślisz, że mnie okłamuje?
— Myślę, że on okłamuje również samego siebie — zdanie to wypowiedział jakby z zawodem, co wzbudziło zainteresowanie Rilana. — Posłuchaj Selene i uciekaj stąd. Specjalnie poszedłem z tobą tą ścieżką, aby wskazać ci kierunek, którym przekroczysz granicę bardzo łatwo.
— Czemu chcesz mi pomóc? Sądziłem, że zabrałeś mnie ze sobą, aby manipulować Cadisem.
Ezra zaśmiał się i spojrzał na wampira.
— Dobrze myślałeś, ale krótka rozmowa z tobą sprawiał, że zauważyłem w tobie coś innego. Nie jesteś jak inne wampiry.
— Każdy z nas jest inny. Gdybyś tylko poznał bliżej Selene.
— Zamilcz — Ezra stłumił w sobie złość, ale musiał również przyznać coś przed Rilanem. — Selene jest najniebezpieczniejszą istotą na świecie, sto lat temu w pojedynkę rozgromił armię, przez stulecia wspominano o nim w księgach, lecz teraz, gdy dostałem od niego zlecenie, aby cię odnaleźć... wydawał się być kimś, kto czuje. Jakby jednak jego serce nie było z lodu — pół elf złapał się za czoło i pokiwał głową na boki. — Co ja wygaduję? Chcę usprawiedliwić wroga?
— Selene był mordercą, ale tamte czasy zmusiły go do tego, aby bronić swój lud. Teraz on... mój król chce pokoju. Ma dość rozlewu krwi.
— Nawet jeśli to prawda to kto mu uwierzy? Elfy z Emeresti? Ludzie? Alessander? Jego grzechy sprzed lat są zbyt ciężkie, aby znalazł odkupienie. Nikogo nie będzie obchodziło czy się zmienił. W oczach wszystkich istot w Maristi to potwór, którego trzeba zniszczyć.
— Nie...
— Vesos do tego dąży. Cadis wykonuje rozkazy króla i z pewnością wykorzystuje cię, abyś doprowadził go do Selene. Pochwycą wtedy zakazane zaklęcie i protoplastę. Zabiją go, Rilan. Bez tego Alessander nie zbuduje świata, którym chce władać. Przeszkodą jest Selene.
— Nie pozwolę na to.
— Jeśli włączysz się do tej wojny wtedy ujrzysz prawdziwe oblicze Michaela.
— To tylko twoje domysły.
— Znam go o wiele dłużej niż ty.
— Ale nie tak dobrze jak ja — Rilan zmierzył wzrokiem pół elfa i minął ścieżkę, która miała zaprowadzić go za granice Maristi.
Zignorował tę drogę podążając własną. Nie chciał wierzyć w te oskarżenia, nie zaprzątał sobie nimi głowy, ponieważ on nadal czuł na sobie ciepło Cadisa, jego słowa wybrzmiewały w głowie, a serce otulała nadzieja na lepsze jutro. Rilan od zawsze pragnął wyruszyć w świat, uciec od niesprawiedliwej rzeczywistości, lecz musiał odłożyć swoje plany, ponieważ do jego życia niespodziewanie wkradło się uczucie. Uczucie tak silne, że nie pozwalało mu się cofnąć i zwątpić.
— Kocham go — Rilan zwrócił się w kierunku Ezry i posłał mu słaby uśmiech.
Pół elf nie skomentował tego wyznania, lecz odczuł pewną zazdrość. Rilan potrafił pewnie i z uczuciem przyznać się do miłości. Szedł szlakiem, na którego końcu mogło go czekać największe rozczarowanie, ale nie zamierzał go więcej karcić. Nie mógł walczyć z tak silnym uczuciem. Cokolwiek by nie powiedział Rilan musiał się przekonać o tym na własnej skórze.
— W takim razie, ruszajmy do Vesos — odparł.
***
Rilan i Ezra to duet doskonały, hah. Mega mi się opisuje ich wymianę zmian, poglądy i tę rozbieżność charakterów.
Co o nich sądzicie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro