największa miłość
• • •
Alessander odnalazł w sobie wewnętrzną siłę tylko dzięki żonie. Deste pomogła mu się uporać z bólem po stracie Cadisa, który okazał się być zdrajcą całego Vesos.
Król wezwał do siebie kilku czarodziejów. Stawili się oni w sali tronowej bezzwłocznie na rozkaz władcy, który zasiadał na zaszczytnym miejscu mając mrok w oczach.
Szesnastolatek wrócił przed kilkoma minutami z rozmów z doradcami, którzy powoli kazali szykować wojska do poszukiwań Selene i jego wampirów. Wypuszczono za zbiegłymi psy oraz wynajęto wilkołaki, ale ślad po Azrielu i krwiopijcach urwał się w dolinie Świętego Drzewa. Regent spodziewał się tego kroku, przewidział, że wampir ruszy właśnie tam, gdzie magia rządziła się swymi prawami. Był również jedynym przeciwnikiem wyruszenia na otwarte tereny poza mury. Reszta doradców podpowiadała królowi, aby zabezpieczyć królestwo, jego ziemie, a następnie udać się na południowy-wschód, do gór Asso, gdzie od dawna spekulowano o tym, że rzekoma kryjówka Selene musiała znajdować się właśnie tam. Wyjście poza granice Maristi nie wchodziło w grę, ponieważ król wampirów nie uciekłby niepostrzeżenie wraz z całą armią niezauważenie. Prędzej czy później wieści o jego wędrówce dotarłyby do Vesos. Udanie się na Północ nie miało żadnego sensu. Zarówno demony z Lagoren stroniące od krwiopijców, a tym bardziej zaatakowane czterdzieści lat temu elfy z Emeresti pałały nienawiścią do Selene. Jedyną drogą dla wampirów ze Wschodu była dolina Świętego Drzewa, lecz najbardziej prawdopodobnym kierunkiem były góry Asso.
Król nie wiedział do końca, nie miał dokładnej lokalizacji kryjówki, ale było to tylko kwestią czasu, dlatego przysłał do siebie grupę czarodziejów.
— Jak już każdy z was słyszał, Michael Cadis Darco, zdradził królestwo — powiedział to pewnie, nie pozostawiając żadnych wątpliwości, jednak ukrywając przed wszystkimi, nawet własną żoną, że wierzył. Wierzył w to, że Cadis zrobił to w intencji Vesos, że ma plan mający przysłużyć się królestwu. — Z pewnością planował to od dłuższego czasu — chciał wzbudzić w nich zaufanie i nie zdradzać prawdziwych emocji. — A jedynymi stworzeniami, które mogą coś wiedzieć są słudzy Michaela. Feniss i Yamiss — Alessander chwytał dłonią za rzeźbione zakończenie podłokietnika. — Macie ich przywołać — rozkazał, pochylając się naprzód i patrząc na poddanych niczym wąż, który starał się ich zahipnotyzować.
Czarodzieje spięli wszystkie mięśnie i nie mieli pojęcia jak wytłumaczyć królowi działanie magii, której używał Cadis. Powstrzymywali się od tego, aby na siebie nie spojrzeć poszukując dobrej odpowiedzi. Dopiero jeden z nich wyszedł przed szereg i ukłonił się przed królem.
— Wasza Wysokość. Michael w królewskich ogrodach został poważnie ranny. Z pewnością utracił on zbyt wiele mocy, aby utrzymać świadomość swych sług, dlatego teraz muszą być w stanie hibernacji.
— Znajdują się w zamku?
— Śmiem twierdzić, że tak, Wasza Wysokość. Nie miałby czasu, aby zabrać ich ze sobą, ale dopóki Cadis nie odzyska mocy, płomyki będą pogrążone we śnie.
— Musimy zatem czekać — powiedział, neutralnym tonem pozbawionym cienia złości.
Nastała chwila ciszy, która trwała dla czarodziejów całą wieczność. Był to dla niektórych pierwszy raz, gdy stanęli twarzą w twarz z Alessandrem. Zawsze na rozmowy, przeróżne ustalenia, obrady wysyłano Cadisa.
— W takim razie zaczekamy. Przeszukać cały zamek, znaleźć Fenissa i Yamiss, nawet jeśli pozostały z nich same zarodki. Gdy już ich znajdziecie, pilnować, a kiedy się zbudzą, przyprowadzić do mnie.
***
Dni mijały spokojnie, jakby były daleko od wojny, jakby ona nie istniała. Pogoda, zważywszy na zbliżającą się zimową porę stała się ciepła. Nad Neres zaświeciło słońce, co spowodowało, że czarodziej nie zamierzał po raz kolejny spędzić całego dnia w łóżku.
Este siedząc nad strumykiem i nalewając wodę do konewki, by następnie podlać kwiaty usłyszała wymianę zdań czarodzieja i wampira. Kobieta odwróciła głowę w stronę drzwi, które niespodziewanie się otworzyły i ujrzała białowłosego mężczyznę, który okrywał ramiona swą czarną peleryną. Wyjrzał on na zewnątrz, by zaczerpnąć świeżego powietrza, a Rilan — cały w nerwach i przesadnej trosce spoglądał na towarzysza, jakby zaraz miał się rozpłynąć w powietrzu. Este uśmiechnęła się widząc ten obrazek i znów przysłuchała się tej dwójce. Rilan pospiesznie kazał powrócić Cadisowi na leżankę, co chwilę spoglądając na jego zabandażowany brzuch. Podtrzymywał czarodzieja i był w najwyżej gotowości by go złapać w przypadku gdyby zasłabł. Widok ten pozostawił ciepło na sercu Este, która przeniosła wzrok na Cadisa. Mężczyzna był nieugięty w swym postanowieniu. Wyszedł z chatki i spojrzał przed siebie sięgając wzrokiem daleko zauważając inne domki. Neres właśnie takie było. Ustronne, wyróżniające się spośród zbitych budowli i tłocznych ulic Vesos. Była to niewielka wioska na Południu.
Białowłosy utrzymywał wyprostowaną postawę, choć z pewnością sprawiało mu to ból. Rany nadal były niezagojone, ale nie stanowiły już żadnego zagrożenia. Krew udało się zatamować już pierwszej nocy, gdy przybyli do Neres. Este nie rozmawiała z Cadisem zbyt często. Mężczyzna zwykle spał albo poświęcał czas Rilanowi, czym wampir pochwalił się kobiecie jednej nocy, że bardzo się z tego cieszył. Nie musiał jej o tym mówić, by wiedziała, ale słysząc przepełniony radością głos, Este również była szczęśliwa. Jasnowłosa nie potrafiła z początku znaleźć wspólnego języka z czarodziejem, nie miała w sumie na to szansy, ponieważ Cadis podziękował jej za pomoc i przeprosił za niespodziewane najście. Nie rozmawiali długo, ponieważ białowłosy zasnął. Przez pierwsze kilka dni tak to wyglądało. Czarodziej budził się, z trudem jadł posiłki przygotowywane przez Este, a następnie zasypiał z przemęczenia. Nadużycie magii poturbowało go bardziej niż miecz czy strzała. Jednak to co trapiło go nadmiernie to fakt, że uratowała go kobieta, której kochanka zamierzał zabić. Cadis wiedział, że nie wolno było mu się spoufalać z jasnowłosą, ponieważ nie mógł zboczyć ze swej ścieżki. Kłamstwa, którymi nakarmił ją Selene były dla niej najszczerszą prawdą. Nie zmieniłby jej zdania, nawet nie próbował, dlatego milczał i odzywał się tylko z konieczności.
Kolejny dzień przywitał Maristi. Znów był to ciepły poranek, który przerodził się w niezwykle barwny dzień. Trawa, niebo, wszystkie kolory były żywe, niczym latem. Cadis samodzielnie stawiał już kroki, nie sprawiały mu tak wielkiego trudu, dlatego postanowił wybrać się na spacer. Oczywiście nie samotnie, ponieważ Rilan nie odstąpił go nawet na krok.
Este nie potrafiła się nie uśmiechnął widząc dwoje towarzyszy podróży tak różnych od siebie, a zarazem tak uzupełniających swe braki. Jasnowłosa również wykorzystała ten piękny dzień i ruszyła do pana Eugenne i jego córki, aby kupić nowe bandaże, a także zaopatrzyć się w lekarstwa u medyka. Este przyniosła maleńkiej dziewczynce cukierka, lecz myślami nadal trwała przy Selene. Patrząc na bawiącą się Liyan czasem wyobrażała sobie, że tworzyła rodzinę wraz z najstarszym wampirem. Czar prysł, gdy kobieta uświadamiała sobie, że to byłoby niemożliwe. Ona nie mogła stać się brzemienna, a rasa Selene nie pozwalała płodzić potomków, rodzili się oni zupełnie inaczej.
— Este? — jej imię wypowiedział głos dobiegający, jakby z oddali. Nie pasował on do myśli o ukochanym.
Kobieta spojrzała w oczy nie jasne i błyszczące, a głęboką zieleń, która wprawiała ją w spokój. Po chwili obraz ostrych rys twarzy zastąpiła czarna przepaska na utraconym w wojnie oku, a także blizna. Este poczuła rozczarowanie, a w sercu zagościł niespodziewany ból.
— Już późno, panie Eugenne. Muszę już wracać do domu.
— Este — mężczyzna, wstał z ławki, a bawiąca się w grządkach truskawek Liyan zwróciła na ojca uwagę, lecz po chwili znów zajęła się wyrywaniem listków z łodygi.
Koszula Eugenne zaczęła się kołysać na chłodnym wietrze, który przypominał o późnej, jesiennej porze. Przez biel rękawa pojawiały prześwity ciepłego słońca, które miało niebawem zajść za horyzont. Este spojrzała w kierunku utraconej ręki pana Eugenne i poczuła niepokój. Nie chciała zapomnieć o Selene, zdradzać uczuć, którymi go obdarzyła i rozpoczynać życia u boku innego mężczyzny.
— Przepraszam, naprawdę muszę już iść — Este, bojąc się słów jakie mogły paść, a także przytłaczającej ją atmosfery i smutnego wzroku Eugenne, odwróciła się i odeszła.
Pożegnała się z Liyan całując jej czoło, które dziewczynka finalnie wytarła rękawem sukienki chichocząc i poszła na ścieżkę, która zaprowadziła ją do domu.
Przed chatką zauważyła Rilana, który siedział na ławce i przyglądał się pierwszym gwiazdom zdobiącym niebo. Este nawet ich nie zauważyła, ponieważ była tak bardzo pogrążona w swych myślach. Kobieta podeszła do wampira, który przywitał ją uśmiechem, a Este ułożyła na ziemi wiklinowy koszyk pełen bandaży, leków oraz kilku łakoci dla czarodzieja. Rilan zerknął do środka koszyka i już nie wiedział jak miał okazać wdzięczność kobiecie, która dbała o nich jak nikt przedtem.
— Gdzie twój towarzysz? — spytała, zachowując wciąż respekt wobec królewskiego czarodzieja.
Este nie wiedziała o tym, co zaszło w zamku. Dlaczego Cadis przybył ranny i wycieńczony. Nie pytała, nie liczyło się to dla niej. Pragnęła tylko pomóc Rilanowi, chłopcu, który był bliski Selene. Chłopcu, którego pragnęła poznać.
— Spacer wykończył go na tyle, że jak tylko się położył to zasnął. Cadis jest jeszcze bardzo słaby. Stara się być silny, ale na marne — Rilan rozpromienił się i w głębi duszy był wdzięczny losowi za to, że czarodziej mógł w końcu odpocząć.
— Nie da się wykrzesać z siebie tyle siły — powiedziała, a wtedy Rilan dostrzegł, że kobieta była pogrążona w smutku. — Nie na tyle, aby trwała ona bezustannie i nas nie raniła.
— Este...
Jasnowłosa podeszła do strumyka. W ulubione miejsce, do którego prowadziła wydeptana w trawie ścieżka. Kobieta spojrzała w niebo, które stawało się coraz ciemniejsze i poczuła, że Rilan podszedł do niej.
— Este — szepnął jej imię z troską. — Czy coś się stało?
Kobieta poczuła jak serce zaciska się w jej piersi.
— Tęsknię za nim — wydukała, odczuwając zazdrość.
Widząc każdego dnia Rilana i Cadisa, w pojedynkę byli dużo słabsi, musieli na swej drodze napotkać wiele trudów, lecz byli wciąż razem. Dopełniali się, a wzajemne wsparcie wzbierało w nich siłę, którą Este również chciała w sobie posiadać. Wiedziała, i to tak bardzo ją przytłaczało... wiedziała, że Selene odszedł na zawsze, aby ją chronić, aby dać jej możliwość rozpoczęcia prawdziwego, ludzkiego życia.
— Selene opuścił mnie w momencie najpiękniejszej miłości — powiedziała, a Rilan trwał przy niej i chciał jej wysłuchać nie wyobrażając sobie bólu jaki musiała czuć. — Wolnej od każdej skazy, wolnej od kłótni i rozmów o tym, że nie jest nam przeznaczone być razem. Wolnej od zmartwień, wolnej od gorzkich spojrzeń innych osób — łzy pojawiły się w oczach kobiety, gdy pospiesznie wymieniała piękno czystej miłości. — A ja tak bardzo pragnęłam poznać też tę drugą stronę — dodała, obserwując każdego dnia jak Rilan i Cadis spierali się ze sobą, nie zgadzali się w wielu kwestiach. — Kłócić się o najmniejsze drobnostki, walczyć z nieprzychylnymi spojrzeniami i oceną społeczności, odnajdywać argumenty przeciwne naszej relacji... ponieważ to wszystko się łączy. W tłumie ludzi znajdzie się ktoś, kto by posłał uśmiech w naszą stronę, znaleźlibyśmy argumenty mówiące o tym, że możemy przeciwstawić się losowi i być razem. Po kłótni przyszedłby czas na zgodę, a złe chwile odesłalibyśmy chowając się w ramionach... — Este spojrzała na Rilana. — Przekaż mu, że na niego czekam... Zawsze będę... — wyznała, nie wyobrażają sobie w miejscu Selene innego mężczyzny.
Wampir nie wytrzymał jej spojrzenia. Słonych łez w oczach, tego bólu straty. Uświadomił sobie, że widok cierpiącej kobiety był dla niego olbrzymi.
Nie mógł jednak zataić prawdy. Domyślał się, że Este ją znała, ale musiała ją usłyszeć. Pragnął ją pchnąć naprzód, aby zgodnie z wolą Selene zaczęła żyć.
— Ale... on nie może wrócić — odparł, a słowa te przechodziły jak przez ciernie.
— Wiem, ale to nie oznacza, że ja zmienię swoje postanowienie. Kocham go, Rilan. Zakochałam się w twym królu — powiedziała to dumnie.
— A on pokochał ciebie.
Este zapłakała, ale szybko otarła łzy i się uśmiechnęła. Była na granicy kompletnej pustki, która przecież wypełniała jej serce.
— Nikt nie wie, kiedy dochodzi do ostatniego pożegnania, dlatego nie możemy być na nie gotowi — wyznała.
***
Miłość Este do Selene jest bardzo silna. Rilan natomiast dba o Cadisa, który powoli odzyskuje siły.
Do następnego Duszyczki ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro