miłość nie zna rasy
• • •
Rilan przerwał pocałunek tylko po to, aby spojrzeć na Cadisa ze łzami w oczach.
— Chciałbym odebrać od ciebie wszelkie zło, które cię spotkało — powiedział, a obraz blizn czarodzieja wyrył się w jego głowie jeszcze wyraźniej. — Wiem, że cierpisz bardziej niż ktokolwiek inny, a ja obiecuję ci zaczekać aż będziesz gotowy wyznać mi ten ból.
Cadis spoglądał na wampira z uwagą, a jego słowa pokrzepienia sprawiły, że czarodziej odczuł ukłucie w sercu. Paskudne poczucie winy wierciło dziurę w jego sumieniu i nie przestawało być uciążliwe. Miał w końcu przed sobą osobę, która potrafiła wnieść do jego smutnego życia pewną iskrę. Z początku jarzyła się ona tylko drobnym światłem, ale z czasem stała się nadzieją na lepsze dni.
Czarodziej musiał ugasić ten płomyk, który zagrażał jego przyszłym decyzjom.
— Dwadzieścia lat temu byłem jednym z czarodziejów, którzy zabijali w Rinerenie — powiedział, a sylwetka jego była napięta jak struna. Chciał przekreślić tymi słowami wszystko, co zaczynał budować wraz z Rilanem. — Odebrałem tam wiele żyć twych braci, dlatego... Zasłużyłem na najgorsze kary, a nie łaskę z twojej strony.
Białowłosy chciał uderzyć w słaby punkt, wbić igłę i sparaliżować, choć jego serce podpowiadało mu zupełnie co innego. Chciał powrócić do pocałunków, bliskości, obdarzyć Rilana ciepłem, lecz nie potrafił się powstrzymać od burzenia nieprzewidzianych przeszkód stających na jego drodze.
Rilan stał w miejscu i nie zamierzał się odwracać od czarodzieja, nawet po usłyszeniu tak okrutnej prawdy. Nie była ona dla niego szokiem, ponieważ się jej domyślał.
— Walczyłeś i nadal walczysz o swój lud. To normalne, że nienawidzisz swych wrogów...
Usta Cadisa drgnęły, a do jego świadomości trafiły słowa, których nie potrafił zrozumieć. Reakcja wampira była dla niego tak obca, odległa, jakby przestali porozumiewać się w tym samym języku. Przed sobą Rilan miał zabójcę, ale z niewiadomych przyczyn chłopak wykazał się zrozumieniem, jakby starał się usprawiedliwić zabójstwa...
Wyznanie to nie było dla Rilana łatwe. Czarnowłosy zasmucił się, ponieważ wiedział, że zdradzał on tym samym własnego króla, zhańbił Selene i poległych pod Rinerenem braci. Rilan czuł się, że stał po drugiej stronie. Nie był już człowiekiem a wampirem, lecz trudno było mu zaakceptować zmianę, do której nie chciał nigdy dopuścić.
— Ty nie jesteś jak wszystkie wampiry — Cadis chciał za wszelką cenę przerwać narastające między nimi uczucia, lecz tylko z rozsądku. Jego zachowanie i kolejny dotyk wampira zaprzeczały wszystkiemu.
— Nie każdy z nas chce zabijać... nie jestem jedyny.
— Jesteś.
— Ktoś mnie tego nauczył... Nie tylko mnie. Selene nas prowadzi ku lepszej przyszłości.
— Jesteś jedyny.
Cadis ułożył dłoń na policzku wampira, a Rilan odczuł to ze zdwojoną siłą. Ten odcisk chłodnych pierścieni, lecz to co dotknęło jego martwe serce, które na moment jakby powróciło do życia, były kolejne słowa czarodzieja.
— W moich oczach jesteś.
Wtedy dotarło do niego, że Cadis przestał mówić o wampirach, o ich losie i miejscu w hierarchii.
— Nie chcę mówić już o Selene, Azrielu, o tym, że nie możemy być towarzyszami.
— Towarzyszami? Czy tym właśnie dla siebie jesteśmy? — tym razem to Rilan uniósł ręce do twarzy Cadisa i patrzył na niego oczarowany.
Białowłosy czuł powolny, badający każdy centymetr jego twarzy dotyk palców, który ich zbliżył, lecz nadal pozostawiał znikomy dystans. Cadis odczuł przypływ podniecenia i władczo przyjrzał się złotej parze oczu, których podekscytowanie przechyliło szalę spokoju i opanowania mężczyzny. Cadis posunął się o krok dalej przerywając wszelkie granice, które między nimi istniały. Zburzył je mając świadomość, że w pewnym momencie znów ten mur na nowo powstanie. Wiedział o tym, jednak chciał zapomnieć o stawianych sobie granicach, dlatego skupił się tylko na ustach Rilana.
Cadis ostrożnie uniósł jego podbródek i pocałował w taki sposób w jaki marzył od dawna — długi, niespieszny i pełen namiętności. Nie zamierzał już ukrywać przed Rilanem swych uczuć, a siebie przestał oszukiwać, że mógłby potraktować wampira obojętnie. Usta Rilana otworzyły się pod jego wargami, co tylko rozprzestrzeniło pierwszą falę żaru, która zaczęła go ogarniać. Poczuł dotyk języka Rilana, wykorzystując ten moment sam wślizgnął swój język w usta czarnowłosego.
Całowali się. Cadis czuł w całym ciele dreszcz, nad którym nie potrafił zapanować. Do podjęcia dalszego kroku wzbraniał się ze względu Rilana, który nadal nie potrafił się odprężyć i odnaleźć w sytuacji, z której nie można było wrócić do początku. Oboje musieli brnąć w to dalej i podzielić się czekającą na nich rozkoszą. Czarodziej przesunął dłonią po ciele wampira. Zaczął od jego biodra, sunąc w górę, zahaczając z wielką ochotą o jego sutek. W momencie dbałego zaczepienia Rilan westchnął między pocałunkami, a Cadis słysząc ten słodki dźwięk, przez który krew uderzyła mu do głowy zmienił kierunek pieszczot i zasunął się niżej, pod taflę spokojnej rozgrzewającej się wody.
Rilan czując jego dłoń przy biodrze zacisnął nogi bojąc się dotyku.
— Nie tam... — wampir przerwał pocałunki i schował głowę w zagłębieniu szyi czarodzieja czując wstyd.
— Rilan — wypowiedział jego imię ochrypłym głosem pełnym przyjemności i nachylił się do niego spoglądając mu prosto w oczy. — Pragnę cię — powiedział, po czym schylił się jeszcze bardziej łapiąc wampira pod kolanami i uniósł go pewnie.
Rilan oplótł jego szyję odruchowo i z płonącymi policzkami patrzył na idealny profil Cadisa, który wyszedł z nim razem z wody. Wyglądał pewnie, dostojnie, ale coś się nagle zmieniło. Jego opanowanie nie było kompletne.
Czarodziej wszedł z Rilanem do małej jaskini, która była wyłożona skórami, futrem i kilkoma poduszkami, jakby wszystko było wcześniej przygotowane na ich przyjście. Rilan poczerwieniał jeszcze mocniej, a jego twarz otuliło światło palących się świec. W bursztynowym pomieszczeniu światło mieniło się inaczej, odbijało się od zakrzywień i nierównych kątów tworząc tym samym wyjątkową atmosferę.
Cadis ostrożnie ułożył obnażonego przed nim Rilana na futrze i znów, tym razem o wiele ostrożniej, przeszedł do pocałunków.
Przerwał je jednak, czując wyraźny upór ze strony partnera.
— Nie chcesz tego? — spytał.
— Chcę, tylko... — nie dokończył myśli, a Cadis obawiał się najgorszego.
— Chodzi o Azriela? To jego darzysz uczuciem?
— Nie... To nie tak! — Rilan ułożył dłoń na jego piersi i spojrzał w oczy ukazując tym samym, że nie kłamał.
— Słyszałem waszą rozmowę. On wyznał ci uczucia i obiecał więcej niż ja kiedykolwiek będę w stanie.
— Skoro nas słyszałeś to... dobrze wiesz, że go odrzuciłem. Czemu słyszysz tylko to czego chcesz? To ty jesteś dla mnie ważny, nie Azriel.
— To dlaczego boisz się mego dotyku? Tego co pragnę z tobą zrobić?
Rilan oblał się rumieńcem i czując na sobie bliskość Cadisa, jego sztywny członek dociśnięty do jego uda w końcu się przyznał.
— Ja... nigdy... — słowa z trudem opuszczały jego gardło. — Ty będziesz moim pierwszym...
Informacja ta zbiła Cadisa z pantałyku.
— Co takiego? Żyjesz na tym świecie prawie pięć dekad.
— Wiem, ale... — Rilan jeszcze nigdy w życiu nie czuł takiego wstydu i przekręcił głowę na poduszce. — Nie mogłem mieć w łożu nikogo, prócz Azriela — szepnął. — Nikt nie chciał się do mnie zbliżyć, darzyć romantycznym uczuciem ze względu na jednego z najstarszych wampirów... Każdy wiedział, że Azriel chciał mnie posiąść dlatego nikt nie miał odwagi wejść mu w drogę. Bali się go. Przez to pozostałem czysty...
Cadis lekko się uśmiechnął widząc bezbronność, brak doświadczenia i nerwy ze strony Rilana.
— Może źle to zabrzmi, ale cieszę się, że mogę być twoim pierwszym w łożu — powiedział, po czym ucałował dłoń Rilana, który w końcu spojrzał w jego oczy.
— Mam wrażenie, że wszystko komplikuję — uśmiechnął się promiennie ukrywając ciągłe zażenowanie. — Masz rację, nie mówmy o nikim innym, ta chwila jest nasza — Rilan przygryzł dolną wargę, a Cadis ujrzał jego kły, które wysunęły się pod wpływem podniecenia. — Nie mogę już dorosnąć, moja twarz zawsze będzie wyglądać młodzieńczo, ale chociaż... spraw, abym stał się mężczyzną.
Czarodziej cmoknął zaskoczone usta Rilana, a następnie ukradkiem zjechał dłonią niżej i delikatnie ujął jego członka swą dużą dłonią. Wampir westchnął na ten dotyk, a oczy błysnęły czerwienią. Cadis nigdy nie miał w łożu wampira, dlatego odkrywał kawałek po kawałku efekty intymności krwiopijców.
— Będę delikatny — powiedział, mając świadomość tego, że wampiry odczuwały dotyk, zapach i smak krwi o wiele bardziej wyraźnie niż ludzie magiczni, a jednocześnie potrafiły znieść o wiele większy ból.
Czarodziej przesunął po czubku jego przyrodzenia i zamknął dłoń. Ciało Rilana wygięło się, a dotyk Cadisa przypominał bardziej potwierdzenie własności niż pieszczotę. Mając w łożu wampira nie mógł się oprzeć, aby potwierdzić niektóre teorie. Dotykał go tam gdzie nikt inny przedtem. Dotyk ten spowodował, że kły wampira się wysunęły, złote oczy teraz przypominały pociemniałe wino.
Cadis zbliżył swoją twarz do tej Rilana i czuł na sobie jego płytki oddech oraz kończyny, które w końcu poddawały się przyjemności. Czarodziej bardziej energicznie poruszał dłonią na wilgotnym członku i bezustannie obserwował jak twarz chłopaka zmieniała swój wyraz. Rilan uchylił lekko usta, a jego oddech stawał się przerywany. Wysunął kły jeszcze wyraźniej, a oczy stały się krwistoczerwone.
Cadis uznał tę zmianę w wyglądzie za sygnał, że mógł pozwolić sobie na więcej.
— Naprawdę nigdy tego nie robiłeś?
— Nie... — odparł gardłowo, nadal skupiając się przypływie doznać, którymi zajmował się Cadis. Tam na dole.
— A wiesz jak robią to wampiry?
— Tak... parzą się ze sobą regularnie... ahh — westchnął, przypominając sobie moment trwającej orgii. — To... normalne, że sypiają ze sobą, tak... ahh, zapominają o żądzy krwi ludzkiej. Oni... oni karmią się na sobie podczas dzielenia łoża.
— Tak myślałem — Cadis zbliżył się jeszcze bliżej, a w Rilan ujrzał w oczach czarodzieja olbrzymią chęć, skupienie, jakby był drapieżnikiem. — Widzę twoje piękne kły.
— Przestań.
— Jesteś piękny.
— Cadis... Mmm.
— Chcesz się na mnie pożywić?
Rilan zmarszczył brwi zarówno z powodu irracjonalnego pytania, jak i coraz mocniejszego ucisku w dolnej partii ciała.
— Przestań... Nie chcę.
— Możesz to zrobić.
— Cadis.
— Tak?
— Pocałuj mnie.
Miejsce między nogami Rilana stało się wilgotne, do głowy uderzyło mu tysiąc myśli, jak i ta jedna, że Cadis również był wampirem i mogli współżyć nie ograniczając się w niczym.
— Powiedz to jeszcze raz.
Cadis nie mógł uwierzyć, że widział Rilana w takim stanie. Był rumiany na twarzy, ciepły w miejscu, które dotykał czule, ale także z determinacją, a reszta jego ciała pozostawała zimna niczym lód.
Rilan nie zdążył wypowiedzieć więcej słów i z zachłannością wpił się w usta Cadisa rozpoczynając serię głębokich pocałunków, obejmując czarodzieja mocno przyjmując kolejne doznania. Wsuwał swój język najdalej jak potrafił delektując się strukturą mięśnia uważając na kły, których nie potrafił w tej chwili kontrolować. Oboje wzdychali między pocałunkami, a Cadis zorientował się, że trzymał w ramionach ciało należące do młodzieńca. Nie była to sylwetka dorosłego mężczyzny a chłopca, który nie miał szansy dorosnąć. Chciał go potraktować delikatnie z tego względu, ale on sam pragnął posiąść go jak mężczyznę.
Cadis przestał poruszać ręką na jego członku i odwracając uwagi pocałunkami wsunął swój palec w Rilana. Wampir szarpnął głowę w tył i spojrzał na sufit wyglądający jak złote kręgi wodne spowodowane przez kołysające się zapalone świece.
— Jest dobrze? — Cadis przyjrzał się badawczo jego twarzy.
Rilan chwycił za ramię czarodzieja, a Cadis poczuł jego pazury na skórze.
— Dobrze... — szepnął, oddychając jakby starał się zaczerpnąć powietrza. — Jest dobrze.
— Rilan — Cadis również poczuł przypływ gorąca w dolnej partii i pod wpływem chwili zanurzył w nim kolejny palec.
Rilan przesunął się na futrze, otworzył szerzej oczy i uchylił usta, które znów wydały melodyjny dźwięk. Cadis widząc reakcje wampira na wstępne przyjemności sam poczuł się jak osoba, która nigdy wcześniej nie dzieliła z nikim łoża. Jakby po raz pierwszy był świadkiem dawania komuś upojenie.
Czarodziej leżał tuż przy jego ciele. Ciepło spotykało się z chłodem, ale w środku oboje czuli gorąco, które ich przepełniało. Rilan walczył z tym, co nabrzmiewało wewnątrz niego i chciał uciec dłonią na bok, zacisnąć ją na prowizorycznej pościeli, lecz czarodziej mu na to nie pozwolił. Kazał się objąć, a Rilan posłusznie to zrobił i sapał wprost do jego ucha. Wampir zaczął się wić na skórach, gdy Cadis poruszał rytmicznie dłonią i wsuwał palce jeszcze dalej. Zagłębiał się w ciepłym, mokrym miejscu leżąc obok chłopca i patrzył głęboko w jego oczy czując jak każdy mięsień w jego ciele się napinał. Rilan był w jego oczach piękny. Był najpiękniejszą istotą na ziemi, a teraz należał do niego. Nie wyobrażał sobie, aby ktokolwiek inny mógłby dotykać go w ten sposób.
Ich twarze były blisko siebie, ciepłe oddechy mieszały się ze sobą. Rilan oczarowany spoglądał na białowłosego i był ciekaw tego, co jeszcze go czekało. Zaczynał odpływać, zatem czarodziej znów złączył ich usta w zachłannych pocałunkach. Dalsze ruchy dłoni, coraz więcej śluzu, który Cadis czuł na skórze. Jego członek również był nabrzmiały i twardy, lecz do szczytowanie brakowało jeszcze kilku westchnień, dotyku i ekstazy partnera.
Rilan wbił mocniej pazury w skórę Cadisa i przesunął dłonią aż do jego nagiej piersi. Docisnął ją mocniej czując, że w jego ciele zachodzi nieznana mu reakcja. Chłopak przerwał swe pocałunki i oddychał głośno.
— Cadis, przestań — sapnął, ale czarodziej zamierzał zrobić coś kompletnie odwrotnego.
Przytrzymał Rilana mocniej, wsuwając swoją rękę pod jego plecy, dłonią objął go w okolicy klatki piersiowej pozostawiając zmysłowe ślady, na które czarnowłosy reagował ze zdwojoną siłą. Jego ruchy palców stały się naprawdę gwałtowne doprowadzając tym samym wampira do szaleństwa. Rilan zaciskał mocno oczy, ciało wyginało się z rozkoszy przesuwając niektóre skóry na boki, a Cadis żwawo dawał mu to co pokochał obserwować. Sam oddychał płytko i spoglądał na wampira, który krzyknął i zaczął szczytować.
Cadis głośno westchnął i wysunął palce z młodzieńca, oddając się przyjemności, która w nim eksplodowała. Czarodziej pchnął kilka razy biodrami mocno i energicznie o pośladek chłopca czując jak biała substancja trysnęła między ich ciałami naznaczając ich największą formą intymności.
Białowłosy ułożył głowę na piersi młodzieńca i oddychał głęboko, chcąc złapać tchu po tym doznaniu, ale wiedział, że to był dopiero początek. Cadis uniósł powieki i podnosząc się złożył pocałunek na szyi czarnowłosego, który leżał bezbronny i zmęczony na skórach oraz poduszkach. Jego klatka piersiowa się unosiła miarowo. Rilan spojrzał na Cadisa zamglonym wzrokiem i przyglądał się jego dalszym poczynaniom. Czarodziej oddalił się od Rilana i rozsunął jego nogi delikatnie na boki, po czym uklęknął, a kropla spermy spłynęła na posłanie.
Wampir nadal nie mógł wyrównać oddechu, odnaleźć się po nowo przeżytym doznaniu mogąc tylko obserwować. Widział przed sobą idealne proporcje Cadisa, jego zarysowane mięśnie na brzuchu oraz cienką linię włosków prowadzącą w dół. Rilan leżał wyciągnięty na plecach, lekko potargany i ujrzał jak czarodziej przygotowywał się do czegoś więcej. Cadis ujął tym razem swojego członka i poruszał nim, a Rilan patrzył nadal będąc ogarnięty spełnieniem. Białowłosy nachylił się do wampira i przesunął dłonią po żebrach oraz piersi, a następnie nakierował przyrodzenie w znane mu miejsce.
— Cadis...
— Rilan — szepnął imię wampira.
Uczucie, że ma Rilana pod sobą, uderzało mu do głowy. Nie potrafił się oprzeć, aby dotknąć go w pewnych miejscach w akompaniamencie słodkich pomruków i westchnień. Smukła talia i wklęśnięty brzuch unosił się i opadał w oddechu.
— Chcę w ciebie wejść.
— Wiem, masz to wymalowane na twarzy — uśmiechnął się, a dotyk Cadisa sprawił, że on także pod względem fizycznym był całkowicie chętny.
— Pozwolisz mi?
— Tylko... powoli.
Cadis poczuł nowy przypływ tego uczucia. Patrzył z góry na rozpalonego wampira, który pozwalał mu być jeszcze bliżej mimo traumy, którą zgotował mu Azriel. Rilan bał się zaoferować swe ciało, oddać się w ramiona innego mężczyzny, lecz Cadis znów ujrzał w nim przejaw prawdziwej wolności. To Rilan decydował, nie będąc już skuty żadnymi łańcuchami.
Czarodziej usiadł na stopach, a uda Rilana ułożone były na jego udach. Wampir przysłonił usta ręką, ale po chwili krzyknął, natomiast Cadis nie potrafił myśleć o niczym innym poza powolnym naciskiem, gdy wsuwał się w jego ciało. Cadis mając przed sobą Rilana starał się zapamiętać każdą jego reakcję. Dygot ciała, napięte mięśnie ramion, dociśnięte do jego kolan pazury, zarumienione policzki wyraźnie odznaczające się na białej skórze, a także czarne kosmyki opadające na twarz, gdy Rilan wił się na poduszkach przyjmując centymetr po centymetrze ból mieszający się z błogim stanem.
Czarodziej musiał skoncentrować się na powolnych ruchach; tym niespiesznym zagłębianiu się i wycofywaniu, aby nie dać ponieść się pragnieniu, które nakazywało mu wejść dalej niż kiedykolwiek.
Cadis poruszał się w Rilanie, a jego ciało znajdowało własny rytm. Wampir nadal tłumił swe jęki i wciąż nie potrafił odnaleźć tej samej przyjemności, dlatego czarodziej zmienił pozycję i pochylił się naprzód gasząc wszechogarniające go pragnienie. Swój tors ułożył na tym należącym do Rilana i zanurzył się w jego wnętrzu bardziej.
Głębiej — przemawiała przez niego euforia.
— Ahh! — Rilan znów krzyknął i objął ramionami szyję czarodzieja.
Przyciskał Rilana ciężarem ciała, jego członek znajdował się cały w środku poruszając się wewnątrz niego. Stłumione westchnienia wampira, jego dotyk i skręcona na bok głowa. Z każdym pchnięciem stawał się bliższy błogiego zakończenia. Czuł również pulsowanie, które dociśnięte było do jego podbrzusza. Rilan także był na skraju wytrzymałości, jego świat wirował odkrywając coś zupełnie nowego.
Drżenie mięśni wampira, pulsujące gorąco i w tym momencie poczuł, że ciało Rilana dotarło do granicy. Gwałtowny dreszcz, pazury, które przebiły jego skórę na plecach otwierając tym samym starą ranę. Cadis jednak nie poczuł tego bólu, ponieważ zbyt mocno skupiony był na tej chwili, ulotniej chwili. Wyraźnie odczuł za to gorącą smugę wilgoci na brzuchu i kolejny spazm wampira. Rilan oddychał głęboko, oddając się czarodziejowi bezapelacyjnie. Czarnowłosy przekręcił głowę, a Cadis ujął rękami jego policzki, po czym wykonał kolejne pchnięcia dociskając ich czoła do siebie.
Spełnienie nadeszło, a Cadis nie wycofał się ze środka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro