Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

każda twa postać

• • •







Kilka dni po uwolnieniu Azazela z lochów w Vesos.







Azazel wypoczywał w norze Ezry każdego dnia. Pół elf nie pozwalał mu zrobić żadnego kroku i przynosił każdy posiłek pod nos demona. Białowłosy kosztował jego dań, które o dziwo były ulubionymi Azazela. Przysmak pod postacią pieczonych nietoperzy albo białe larwy w zalewie rozpływały się w jego ustach. Jednak nie przyznał się do tego, że mu smakowało. Ezra gotował znośnie, tak mówił, lecz naprawdę znajdował ukojenie w choć maleńkiej misce polnych ziół.

Nie potrafił powiedzieć prawdy, wyrazić wdzięczności jak należy, a dodatkowo ten drugi nie był w stanie jej odpowiednio przyjąć.

— Dziękuję ci, Ezra — wyznał te słowa czując jak gorączka znów zaczęła się podwyższać.

Pół elf podszedł do łóżka i przyłożył dłoń do czoła Azazela.

— Jesteś rozpalony, przez to majaczysz — bąknął.

Zawód w sercu demona uderzył go ze zdwojoną siłą. Odważył się powiedzieć więcej niż by chciał, ale szybko został sprowadzony na ziemię.

Odwrócił głowę w przeciwnym kierunku i tym samym chłodna, delikatna dłoń Ezry zsunęła się.

— Masz rację — odparł i chciał zasnąć, jak najszybciej pozbyć się tego kłującego uczucia, które stawało się bardziej uporczywe niż gorączka czy odniesione w lochach rany.

Kolejne dni spędzał tak samo. Leżąc na łóżku, od którego dostawał szału. Nawet, gdy Azazelowi zaczęło się polepszać, Ezra wciąż go karcił za lekkomyślność i kompletny brak dbania o własne zdrowie. A gdy do tego wszystkiego pół elf zaczął mówić o zerowym szacunku dla jego czasu, poświęcenia i marnowaniu leków, Azazel dawał za wygraną i posłusznie słuchał się jego zaleceń. Tak dla świętego spokoju.

Posłuszeństwo Azazela nie trwało jednak zbyt długo, raptem kilka godzin. Demon nie chciał martwić Ezry, dlatego tylko, gdy handlarz wychodził z kryjówki w tajemnicy przed nim ćwiczył myśląc o tym, aby jak najszybciej powrócić do formy. Głowę zaprzątały mu wtedy polityczne kwestie, a przede wszystkim parszywi czarodzieje, którzy łapali demony i istoty innych ras, aby robić na nich eksperymenty. Traktowali przedmiotowo, głodzono, sprawiono im ból, krojono, używali nieznanej magii... Azazel nie potrafił siedzieć bezczynnie wiedząc, że jego bracia cierpieli.

Białowłosy nadal odczuwał dyskomfort, bóle mięśni i głębokie rany, które wciąż nie dawały mu spokoju, dlatego postanowił zostać z Ezrą jeszcze przez parę dni.

Pół elf powrócił do kryjówki przed zmrokiem z koszem pełnym jedzenia i ziół, których chciał użyć do przygotowania lekarstw i eliksirów. Azazel jednak wyczuł zapach suszonych traszek. Ich ogony wystawały z kieszeni spodni czarnowłosego. Płazy bez żadnego problemu zmieściłyby się w koszyku, ale Ezra z pewnością wolał spałaszować ten rarytas w pojedynkę nie dzieląc się z nikim.

Ezra wyjął potrzebne mu składniki zakupione na targowisku i od razu zabrał się do pracy. Azazel w tym czasie udawał, że grzecznie leżał przez cały czas na łóżku i zaczął spoglądać na pół elfa ze spokojnym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Demon ułożył dłoń na brzuchu, chcąc podrapać się po odsłoniętej skórze, lecz nagle przypomniał sobie, że utracił on pazury. Poczuł ukłucie w sercu, ponieważ zostały one zerwane w lochach, co było częścią tortur i olbrzymiego bólu. Szpony, długie i mocne były dla demonów niezwykle ważne. Świadczyły one nie tylko o sile istoty, ale przede wszystkim służyły do tego, aby imponować samiczkom lub samcom.

Azazel leżąc na plecach postarał się nie skupiać nad tym, ponieważ nikt taki jak Ezra by na niego nie spojrzał w ten sposób. Znali się od lat, lecz każda ich rozmowa zawsze kończyła się kłótnią. Sprzeczki i kąśliwe odzywki były częścią dialogu. Demon jednak nie potrafił zrozumieć, dlaczego Ezra — mężczyzna unikający kłopotów, żyjący w zamknięciu i odosobnieniu ryzykował dla niego życiem? Nie zdołał tego pojąć, lecz gdy skąpany we krwi ujrzał go w lochach nie potrafił okiełznać swego szczęścia. Czuł, że umierał, był pewny, że to koniec, a kiedy spojrzał w oczy Ezry udało mu się nawet uśmiechnąć. To było jego ostatnim pragnieniem, zobaczyć Ezrę raz jeszcze. Azazel nie sądził, że uda mu się przeżyć, lecz dzięki trosce pół elfa powrócił do sprawności. Dzięki trosce i... uczuciu do pyskatej hybrydy, przy której chciał trwać przez wieki, lecz nie mógł. Był przekonany, że Ezra kochał kogoś innego.

— Zastanawiałeś się nad tym, aby powrócić kiedyś do Emeresti? — spytał, chcąc poznać odpowiedź na pytanie, które ciążyło mu na sercu.

Ezra nie odrywając wzroku od fiolek z cierpkim wywarem zastygł na kilka chwil, ponieważ nie spodziewał się, że Azazel mógłby zacząć tak trudny dla niego temat. Pół elf na szczęście wykrzesał z siebie opanowanie, choć smutek stał się jego towarzyszem, który zwykle nawiedzał go wieczorami. Nie potrafił go ukryć.

— Nie mam prawa tam wrócić. Odszedłem. Elfy nie przyjmują wyklętych na nowo do swoich klanów.

— Podjąłeś tę decyzję przed atakiem Selene na Emerestię. Możesz wrócić. Skąd mogłeś wiedzieć, że taki atak nastąpi? O to się obwiniasz, a wcale nie musisz.

— Powinnością elfów jest pozostać na zawsze pośród swoich. To, że zabrakło mnie w szeregach armii królewskiej to dodatkowy powód do hańby. Powinienem zostać.

— Nie jesteś tylko elfem.

— Nie musisz mi przypominać, że jestem paskudną hybrydą.

Azazel uchylił usta i już chciał temu zaprzeczyć, lecz się powstrzymał. Serce ścisnęło go w piersi, ale znalazł odpowiedni moment, aby wreszcie pozbyć się wątpliwości.

— Księżniczka Similisti nie widziała w tobie brzydoty.

Kiedy Ezra usłyszał imię księżniczki górskich elfów od razu zamilkł i powrócił wspomnieniami do czasów, gdy byli dziećmi. Jak wspólnie bawili się w lasach oraz górach. On — hybryda elfa i demona zaprzyjaźnił się z jedyną córką rodziny królewskiej.

Ezra uśmiechnął się delikatnie.

— Ona była inna. Od zawsze — powiedział, pielęgnując w sercu czasy, które przeminęły.

— Kto by przypuszczał, że księżniczka elfów zbrata się z hybrydą.

— Nie tylko ona mnie przyjęła. Yinan także mnie zaakceptował.

— Może w końcu elfy powinny zrozumieć, że bycie innym niż całe społeczeństwo wcale nie musi być takie złe.

— Bez zasad elfy nie potrafiłyby przetrwać. Pielęgnują tradycję i kulturę. To je wyróżnia spośród innych istot.

— Zawsze mnie to dziwiło. Bronisz elfów, a od dziecka traktowały cię jak wybryk natury. Gardziły tobą, wytykały palcami — mówił.

— Czy ci się to podoba czy nie, jestem pół elfem, a o Emeresti nie powiem złego słowa.

— Tak jak o Similisti?

— Nie waż się mówić o księżniczce — powiedział, dosadnym tonem.

Azazel słysząc jego złość wycofał się i już więcej niczego nie powiedział. Ezra zajął się swoimi doświadczeniami, a demon wstał z łóżka i wyszedł na krótki spacer. Chciał ochłonąć po tym, co usłyszał. Bolało go to, że Ezra kochał kogoś innego, nie miał co do tego żadnych wątpliwości, ale jeszcze bardziej cierpiał, ponieważ pół elf nie miał szansy na to, aby być z księżniczką. Król Ennen wydziedziczył w końcu ukochanego syna, co było dla niego bolesnym ciosem. Ennen nie pozwoliłby na to, aby Sitnar, a tym bardziej Similisti sprzeciwili się jego słowom czy dopuścili się nieposzanowania tradycji tak jak to stało się w przypadku Yinana.

Demon wrócił późną nocą. Był przekonany, że Ezra położy się spać, ale tak się nie stało. Pół elf dalej pracował nad eliksirami, choć jego twarz była jawnym odzwierciedleniem przemęczenia.

— Zaraz ja zacznę ci przypominać czym jest odpoczynek — powiedział kąśliwie, ale Ezra zareagował inaczej niż zdążył do tego przyzwyczaić.

Był skupiony, a co było jeszcze ciekawsze wydawał się być spokojny i pogodny pomimo rzetelnie wykonywanej pracy.

Azazel chciał poznać przyczynę tego stanu, dlatego usiadł na łóżku i zaczął przyglądać się pół elfowi. Ezra zerknął na niego raz, po chwili znów, przez co jego koniuszki uszów poczerwieniały.

— Przestań się gapić, bo ci policzę podwójnie za pobyt tutaj i leczenie.

Azazel dopisał kolejne cyferki do wyimaginowanego zeszytu długów i zamknął je w podświadomości, kompletnie nie zwracając uwagi na jakiekolwiek finanse.

— Co ci tak humor dopisuje?

— Bo wyszedłeś. Nie ciesz się, bo znów muszę cię oglądać. Zaraz cierpliwość się skończy i będę na nowo twoim koszmarem. Zaczekaj tylko parę chwil.

Białowłosy oparł się o ścianę i uśmiechnął się szerzej, ponieważ przekomarzanie się z Ezrą było dla niego lepszym lekarstwem niż wszystkie zioła czy eliksiry. Zadziwił go fakt, że byli swoimi przeciwieństwami, a mimo tego potrafili rozmawiać ze sobą długie godziny.

— To dlatego, że wspomniałem o księżniczce? — zapytał.

— Tak — odpowiedź przyszła tak szybko jak wypuszczona z cięciwy strzała, która na dobre ugodziła Azazela.

Prosto w serce. Bezlitośnie.

Demon spodziewał się innej odpowiedzi. Marzył w tym momencie o zaprzeczeniu, rozpętaniu kłótni, ale stało się coś kompletnie odwrotnego. Ezra zaczął się promiennie uśmiechać i z jeszcze większym zapałem przelewał wywar do szklanego naczynia.

— Similisti jest niczym światło w ciemności. Ale nie takie, które będzie cierpliwie czekało aż do niego podejdziesz. W żadnym wypadku. Ona stroiłaby sobie z ciebie żarty, uciekała, a ty musiałbyś starać się ją złapać — Azazel widząc szczęście Ezry nie potrafił go zaburzyć, choć tak bardzo pragnął je zniszczyć; wypowiedzieć słowa, które miałyby ukazać brutalną prawdę.

Nie możecie być razem! — chciał krzyknąć, ale kim by wtedy był? Z pewnością nie osobą, która kocha i szanuje Ezrę. Stałby się zazdrosnym, bezdusznym, chciwym demonem.

Oboje cierpieli, lecz na inny sposób. Tak myślał Azazel, nie mając pojęcia, że dzieliło ich kilka wspólnych rzeczy.

— Księżniczka jest naprawdę niezwykła. Pełna pasji, energii i miłości. To wszystko brzmi jak ideał kobiety, dlatego dorzucę jeszcze lenistwo, miganie się od zadań domowych i wymykanie się służącym — Ezra spuścił głowę, a Azazel nie miał żadnych wątpliwości, że pół elf na chwilę przeniósł się do Emeresti. — Similisti była moją najlepszą przyjaciółką. Yinan także był dla mnie dobry, jednak on był inny. Żył w swoim świecie, jakby czasem nie widział nikogo. Gdy z nim rozmawiałem, patrzyłem mu w oczy, a one zaś spoglądały daleko przed siebie. Nie patrzył na mnie i długo nie rozumiałem czemu tak było. Zdecydowanie więcej czasu spędzałem z księżniczką. Byliśmy w podobnym wieku.

Słowa Ezry płynęły przeplatając ze sobą wspomnienia, z których chciał utkać nowe przeżycia. Przemawiała przez niego tęsknota, ale zarówno można było poczuć głęboką więź i uczucie. Azazel chciał potraktować księżniczkę jak wroga, ale nie był w stanie. Zamiast tego, słuchając dalej Ezry, zechciał ją poznać, co tym bardziej było nierealne.

Azazel ułożył się na łóżku i zaczął udawać, że układa się do snu. Zacisnął dłonie w pięści i znów z rozczarowaniem popatrzył na palce z brakującymi pazurami. Odczuł wstyd, jakby oddalił się od Ezry bardziej niż kiedykolwiek. Zamierzał odejść jutrzejszego dnia, nadal kochając pół elfa w tajemnicy. Chciał jednak ulżyć sobie bólu, który w nim narastał, a nie mógł od zniknąć póki był w towarzystwie czarnowłosego.





***




Następnego dnia Azazel poinformował Ezrę, że odchodzi. Między dwójką starych druhów wybuchła kolejna kłótnia, w której było coś więcej niż zwykła złość. Biła od nich troska i strach o drugą osobę, lecz żadne z nich nie potrafiło przerwać granicy, która dzieliła ich od siebie.

— Elenen — Azazel wypowiedział imię jego żeńskiej postaci.

— Nie. Nie pozwalam.

Azazel chwycił pół elfa za nadgarstek i chciał go odepchnąć używając siły, lecz Ezra mu na to nie pozwolił. Zaparł się stopami na podłodze i walczył o to, aby demon tu został, razem z nim.

Stali przez moment w bezruchu tylko obarczając się wzajemnie spojrzeniami, jakby to one miały zadecydować o wygranej. Nagle pół elf jednak spojrzał na dłoń Azazela, a także na brak jego pazurów. Czarnowłosy zmienił diametralnie wyraz swej twarzy i posmutniał. Azazel przyłapał go na tym i sam puścił rękę pół elfa czując wstyd.

Zapadła krótka chwila ciszy, którą przerwał Azazel.

— Nie jestem już dla ciebie atrakcyjny? — spytał, mając świadomość tego, że tak właśnie było. — No tak, w końcu dla demonów pazury to największy atrybut. To one są elementem, który przyciąga samiczki. Marny ze mnie teraz kandydat.

— Nie o to chodzi — pół elfowi wcale to nie przeszkadzało, ponieważ wiedział jakie cierpienie spotkało Azazela.

— To o co? Czego chcesz Ezra?

— Żebyś w końcu przejrzał na oczy! — uniósł się i chciał podać Azazelowi jakiś eliksir, aby ten wreszcie zauważył coś co było oczywiste.

— O czym ty mówisz? — demon zagubił się, a Ezra odwrócił wzrok i spytał, nadal mając na języku niechęć i nadąsanie.

— Chciałbyś się ze mną kochać?

Azazel spojrzał na Ezrę w tym momencie zupełnie inaczej. Uniósł wysoko brwi w górę i niedowierzał, że taka słodycz i niewinność mogła wstąpić w pół elfa. Białowłosy miał przed sobą przystojnego, niewysokiego mężczyznę, o rok starszego druha, z którym przeżył naprawdę wiele, lecz nigdy tego o czym skrycie marzył. Mijali się latami, w słowach kryjąc tajemnice, a niedopowiedzenia przeplatały się w niepewność, przez którą żaden z nich nie chciał przekroczyć pewnej granicy w obawie, że mogliby już nigdy nie być tacy sami.

— Chcesz czy nie? — Ezra czuł żar na swoich policzkach i skrzyżował ręce na klatce zerkając nieśmiało w kierunku mężczyzny.

Azazel wyglądał według niego jak głupek, jak tępy, atrakcyjny wielkolud.

Demon wreszcie kiwnął głową dając tym samym znak, że tego chciał. Od dawna. Od bardzo dawna przerwać granicę między skomplikowaną przyjaźnią, a pójść o krok dalej, wplątać się w zawiłą relację.

— Bardzo — powiedział na wydechu, zauważając dopiero wtedy, że niekontrolowanie wstrzymał swój oddech.

Ezra zarumienił się jeszcze mocniej, a uszy opuścił, gdy usłyszał niski głos demona.

— To czemu tak stoisz? — mówiąc to zająkał się jak nigdy i ni stąd, ni zowąd poczuł jak Azazel delikatnie ułożył dłoń na jego policzku.

Ezra poczerwieniał jeszcze bardziej, ale zdołał unieść swoją rękę i ułożyć ją na piersi demona. Po chwili spotkał się ze spojrzeniem Azazela, którego wzrok zmienił się. Oczy pociemniały, pojawiła się w nich głębia, w której Ezra chciał utonąć.

Serce Ezry kołatało tak mocno, że jego ciało stawało się coraz cięższe i mniejsze w obliczu wysokiej postury demona. Azazel nachylił się do cienkich, pyskatych ust pół elfa i zahaczając palcem o jego spiczaste ucho, przez co odczuł dreszcz i lekkie spięcie partnera. Pokonał ten niewyobrażalny dystans i przerwał wszelkie bariery tonąc w smaku warg Ezry.

Pocałunek był krótki, słodki i niewinny.

Azazel przesunął palcem po policzku Ezry skupiając się na elfickich rysach, których nie sposób było ukryć za demonicznymi genami.

— Ale... jak to? — spytał, a pół elf widząc wahanie partnera ułożył dłoń na jego dłoni czując jego ciepło na skórze. Azazel uniósł powieki i spojrzał w ciemne oczy Ezry. — Myślałem, że kochasz Similisti, że to z nią pragniesz być... Chyba, że tak jest.

Ezra słysząc te brednie złapał demona za policzki i nakłonił go, aby spojrzał mu prosto w oczy. Azazel czując ten dynamiczny uścisk uniósł brwi w górę i nie mając wyjścia spojrzał w szczerość bijącą z mrocznego odcienia jego tęczówek.

— O czym ty mówisz?! Gdybym kochał Similisti w ten sposób byłoby to istne kazirodztwo! Jest dla mnie jak siostra! — błędne myśli Azazela go wzburzyły, a jego niewiedza rozczuliła. — Czemu musisz być taki ślepy...? To ciebie od tylu lat — Ezra zaczął tracić pewność siebie. — Nie przejdzie mi to przez usta — powiedział, a Azazel widząc rumieńce na twarzy pół elfa poczuł jak dzieląca ich bariera wreszcie upadła.

— Ezra... nawet nie wiesz jak wielkie szczęście mi dałeś w tym momencie — wyznał, a gdy czarnowłosy chciał spojrzeć mu w oczy, nie zdążył, ponieważ Azazel przysłonił jego usta swymi ustami sprawiając, że Ezra odczuł błogość.

Ezra także się cieszył. Niczego nie musieli już przed sobą ukrywać. Niczego się obawiać.

Pół elf zsunął delikatną dłoń po nagim torsie Azazela rysując białe ślady pazurami. Dotarł do jego pasa przy spodniach i zarumienił się jeszcze mocniej, gdy demon przerwał pocałunki i na niego spojrzał. Ezra uciekł od niego wzrokiem, ale nie na długo, ponieważ Azazel chwycił go mocno i uniósł ponad ziemię przenosząc pół elfa na długi blat. Usadził go na nim i zaczął całować szyję Ezry. Spowodował tą czułością, że Ezra spiął swe mięśnie i mocniej zacisnął wargi, aby nie wyrwał się z jego gardła żaden dźwięk zadowolenia.

Azazel z początku pospiesznie i niespokojnie potraktował Ezrę. Zasysał się na jego skórze, mocniej zaciskał dłoń na jego biodrze, ściągnął z niego zwiewną koszulkę, lecz odkąd znów udało mu się spojrzeć w te oczy, zwolnił. Ujrzał w nich iskierki, twarz oblaną rumieńcem, płytki oddech. Demon starał się powstrzymać, ale nie potrafił. Wskoczył na blat i przysłonił Ezrę całym ciałem czując, że miał pod sobą mężczyznę, na którego czekał przez dekady. Nie sądził, że kochał go aż tak bardzo, że odczuwał mocny ucisk w klatce. Jego miłość wyswobodziła się z ciężkich łańcuchów. Do tej pory sądził, że mógłby być tylko przyjacielem, towarzyszem, ale gdy usłyszał od Ezry słowa odwzajemniające uczucie poczuł się tak jakby ktoś przeciął wieloletnie więzy, które posłały go wprost w ramiona ukochanego.

— Ezra — wypowiedział imię pół elfa, a ten zagarnął niesforne białe kosmyki, które uciekły spod upięcia.

— Powiedz. Zrobiłeś to dla mnie? Zmieniłeś kolor włosów...

— Tak — Ezra nie zdążył dokończyć zdania. Nie musiał tego robić, ponieważ Azazel zbyt długo trzymał w sobie tę prawdę. — Wszystko dla ciebie.

— Przestań... nie mów takich zawstydzających rzeczy.

— Czemu? One wywołują w tobie coś, czego nigdy nie widziałem.

Ezra poczuł, że tracił kontrolę dlatego zsunął dłonie niżej i wsunął je pod materiał spodni demona. Zacisnął palce na jego pośladkach, a Azazel odchylił się nieco w tył odczuwając przyjemność.

— Za to moje dłonie też potrafią wywołać coś więcej — pół elf podparł się na łokciach i zaczął zsuwać z Azazela obcisłe spodnie tym samym sprawiając, że demon odsłonił się przed nim całkowicie.

Zobaczył też, że Azazel był gotów na więcej. Ochoczy i powstrzymujący się.

— Ciebie też chcę zobaczyć — Azazel zahaczył nosem o ucho Ezry i szepnął w nie raz jeszcze. — Tam niczego nie ukryjesz — powiedział i zaczął zdejmować ubrania pół elfa.

Oboje byli nadzy. Azazel spojrzał niżej podpierając się na ręce i uśmiechnął się pod nosem. Następnie spojrzał na twarz Ezry przyglądając się jego kobiecości.

— Sprytne zagranie.

Pół elf spuścił uszy w dół i zasłaniał dłońmi dorodne piersi.

— Nie brzydzisz się mną? — zapytał, niosąc w sercu obawy.

Azazel nachylił się do niego i złożył czuły pocałunek na jego czole, później ucałował policzek, ucho, szyję, a dalej usta.

— I kto tu jest ślepcem? — zapytał. — Od zawsze cię akceptowałem. Twoje elfickie rysy twarzy, bardziej skośne oczy, bielszą skórę, mocne pazury, czarne jak noc oczy. Wszystko.

Ezra czując zawstydzenie, którego nie sposób był ukryć, szybkim ruchem zmienił ich pozycję i to on znalazł się na górze. Azazel wylądował na plecach z wybałuszonymi oczami, które spoglądały na długowłosą Elenen. Ezra pod kobiecą postacią spoglądał na demona badał jego reakcje na to ciało. Starał się doszukać kłamstwa w jego słowach, ale ono nie istniało. Azazel patrzył na niego jak na kogoś, kto był najważniejszy w świecie. I choćby Ezra starał się z całych sił nie potrafił okiełznać swego pożądania, miłości i emocji, które nim targały.

Azazel ułożył dłoń na wcięciu talii pół elfa, a następnie błądząc po brzuchu, rysując opuszkami palców znamienite ślady dotarł do piersi, którą zacisnął mocniej sprawiając tym samym, że Ezra westchnął głośniej.

— Jestem paskudny — powiedział, ale Azazel nie pozwolił mu w to dłużej wierzyć.

Demon drugą ręką pogłaskał Ezrę po wewnątrznej stronie uda i zauważył zmiany między jego nogami. Kobiecość zastąpił męski członek, który Azazel schował w dłoni i zaczął nią delikatnie poruszać sprawiając, że Ezra ułożył dłonie na jego klatce piersiowej.

— Nie, Azazelu — wypowiedział to krótkie zdanie zarówno męską, jak i żeńską barwą.

— Nie przemieniaj się — Azazel podparł się na ręce i mocniej zacisnął dłoń na jego członku. — Zostań w takiej postaci — szepnął, czując jak dorodne piersi przywarły do jego klatki, ponieważ Ezra wtulił się w niego, jakby w końcu zaakceptował siebie. Na usta demona wkradł się uśmiech. — Kocham ciebie w pełni. Każdą twą postać, każdą płeć, każdą rasę.

— Azazelu...

— Kocham każdą część ciebie.

— Azazelu.

— Tak?

— Włóż go wreszcie — powiedział, zniecierpliwiony i czerwony jak dorodny pomidor.

Demon pokiwał głową i ucałował Ezrę w głowę, a następnie według rozkazu zaczął go przygotowywać. Jego palce zataczały kółeczka w ciepłym miejscu, które z krótką chwilą zmieniło się w żar pragnący się połączyć.

— Jesteś gotowy?

— Tak.

Azazel nie czekając dłużej, nie wstrzymując samego siebie, wsunął się w ciało Ezry czując lekki opór. Zrobił to powoli, aby upoić się tym doznaniem. Drżenie ciała Ezry, jego płytki oddech, głębokie westchnienie. Był w jego środku.

— Ahh — Azazel nie powstrzymywał zadowolenia i chłonął ciepło, które otuliło jego męskość.

— Dobrze się czujesz?

— To akurat dziedzina, na której się znam — Azazel pstryknął pół elfa w czoło. — Nie próbuj mnie teraz diagnozować. Odzyskałem siły już dawno.

— Na pewno? Coś ci nie wierzę — wyszczerzył się do Azazela będąc w postaci Elenen, lecz zmienił się po chwili w Ezrę pozostawiając tylko dorodne piersi.

— Chcesz się przekonać? — spytał i niespodziewanie pchnął biodrami sprawiając, że Ezra westchnął głośniej, a jego piersi podskoczyły tuż przed oczami demona.

— Ty przeklęty... — Ezra wpił się w usta Azazela, po czym wyciągnął nogi naprzód usadawiając się wygodniej i dając lepszy dostęp partnerowi.

Białowłosy siedząc na blacie zaczął serię pierwszych, rytmicznych pchnięć sprawiając, że eliksiry i lekarstwa zaczęły się kołysać w szklanych fiolkach. Na przemian obdarowywali się całusami, dotykali się, spoglądali w oczy, Ezra od czasu do czasu musiał skarcić demona za jego zapędy, które ustały, gdy Azazel obrócił się i na nowo znalazł się nad pół elfem. Przywarł do jego ciała i zaczął się w nim poruszać starając się dać jak najwięcej rozkoszy partnerowi. Ta sztuka mu się udała, ponieważ Ezra błądził rękoma po plecach Azazela co chwilę wypowiadając jego imię, które cisnęło mu się na usta z przyjemności. Demon wsuwał się dzięki temu jeszcze głębiej doprowadzając Ezrę do szaleństwa. Kilka fiolek upadło i rozbiło się na podłodze, ale nim pół elf zdążył zareagować Azazel złączył ich usta w przeciągłym pocałunku; w taki sposób, że Ezrze zabrakło tchu, a gdy znów na siebie spojrzeli czarnowłosy zapomniał o wszystkim i skupił się tylko na mężczyźnie, który doprowadził go do szczytu.
















***


IG: ghelexi_autorka

Nareszcie udało mi się napisać pierwszy special! Miałam go wstawić na Dzień Dziecka, ale niestety natłok obowiązków związanych z wydaniem książki mi to uniemożliwił ://

Mam nadzieję, że się rozdział spodobał, a poniżej odpowiem na pytania, które zostały przez Was zadane w ostatnim rozdziale i posłowiu^^

1. Czy zakończenie jest otwarte?

Nie, chciałam, żeby losy poszczególnych postaci jak Sitnara, Arisa, Azriela pozostały takim gorzkim posmakiem dla czytelników. Nie zawsze wszystko kończy się dobrze, a pokój państwa nastał dzięki zawiłej intrydze.

Azriel trwa u boku nowego króla wampirów Arisa nie mając pojęcia, że to on odpowiada za śmierć Selene. Sitnar przejął nie tylko władzę nad Emerestią, ale także nad Cadisem. Wątki tych postaci są kluczowe, a jeśli pomyślimy nad nimi dłużej są także tragiczne.

2. Czy opiszę podróż Cadisa i Ezry do Emeresti? Czy takie zakończenie zwiastuje drugą część?

Na Wattpadzie nie napiszę o ich wspólnej podróży, ale nie powinniście się martwić, ponieważ myślę nad rozszerzoną wersją tej książki. Z racji tego, że kilka kwestii nie napisałam tak jakbym chciała planuję rozbudować ten świat oraz postaci. W przyszłości będzie więcej o Similisti, Sitnarze (całej Emeresti), rozbuduję niektóre wątki (HestexYinan, przeszłość Ezry), a także lepiej opiszę zwyczaje poszczególnych ras. Muszę się tylko zastanowić czy będzie to wersja hetero i Rilan oraz Ezra będą kobietami czy pozostawię bohaterów tak jak teraz. Czas pokaże^^

Jak macie jeszcze jakieś pytanka to oczywiście na nie odpowiem w kolejnym specialu^^

Do następnego Duszyczki ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro