Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

deklaracja wojny

• • •






Kilka dni wcześniej, góry Asso.






Aris ułożył dłoń na nagim biodrze długowłosej. Jego pazury przesunęły się po jasnej skórze kobiety, która pod wpływem jego dotyku odwróciła się na posłaniu i spojrzała w jego krwistoczerwone oczy. Messele uśmiechnęła się do jednego z trójki najstarszych wampirów i spoglądała w niego jak w obraz nieposiadający żadnej skazy.

Nagle jednak wszystko do niej wróciło.

Nie byli przecież już w Rinerenie. Nie leżeli na wygodnym łożu w zaciszu ciemnej komnaty tylko skrywali się w grodzie, z dala od leża wampirów ze Wschodu.

— Musimy zaraz wracać do reszty — szepnęła, a Aris przyciągnął kobietę do swego torsu.

Blask w oczach wampira zdradzał jego intencje. Jeszcze nie świtało, mogli zatem spędzić ze sobą kolejne upojne chwile.

— Czy wierzysz w to o czym mówiono na ostatnim zebraniu? Czy w naszych szeregach może kryć się zdrajca? — zapytała, patrząc głęboko w oczy, które skradły jej serce stulecie temu.

— Nawet jeśli to jest strasznym głupcem — pogłaskał jej policzek.

— Oskarżają Azriela... — pokiwała głową. — To nie on. To nie może być on.

— Azriel zniknął. Plotki głoszą, że został schwytany w Vesos. To podejrzane. Kto mógłby go pojmać? Przecież jest tak silny.

— Nie umniejszaj mocy czarodziejów. Widziałeś jak ich wojsko rozgromiło nasz kraj, jak nas wygnali z ziem... To nie Azriel. Nigdy w to nie uwierzę.

— Ja również — Aris nachylił się do ust kobiety i ucałował je czule.

— Aris...

— Masz rację, musimy wracać.

Wampiry przyprowadziły się do porządku i wróciły do okolic jaskiń osobno, aby nie wzbudzić niczyich podejrzeń. Choć Selene jasno odrzucił Messele tak jednak branie jej do łoża przez jednego z najwierniejszych sług kłóciło się z ich moralami.

Król wampirów przyjmował kobietę do swej komnaty, była mu w końcu obiecana jako najstarsza z wampirzyc. Ich romans trwał przez lata, ale nie skończył się ślubem ani trwałą relacją. On był królem, a ona sługą i doradcą. Żadne uczucie nie rozkwitło z przemijaniem kolejnych wiosen i dlatego Selene odrzucił jej zaloty. Odtrącił od siebie miłość, którą odnalazł kilka lat temu w małej wiosce Neres.

— Wasza Wysokość! — do jaskini króla wbiegł jeden ze strażników patrolujących granice.

— Mów — nakazał, siedząc na honorowym miejscu ubrany w drogocenną szatę i kamienie. Jego głowę zdobił srebrny diadem.

— Do wioski przybył Azriel wraz z swymi ludźmi! — powiedział, klękając przed władcą.

Selene uchylił usta i sam wyszedł z jaskiń, aby ujrzeć na własne oczy sługę, jak i wiernego przyjaciela. Białowłosy wyszedł na szczyt jednej z gór, gdzie prowadziło wyjście z jaskini i spojrzał na mężczyznę, któremu już prawie udało się uleczyć rany. Odniósł ich wiele, o czym świadczyła zaschnięta krew i liczne rozcięcia na odzieniu.

Selene zeskoczył z wysokości i znalazł się tuż przed obliczem niespełna dziesiątki wampirów. Poddani ukłonili się władcy.

— Powstań, Azrielu.

Mężczyzna wykonał rozkaz i spojrzał na Selene odczuwając wstyd.

— Nie jestem godny, by dalej ci służyć, Wasza Wysokość. Przyjmę każdą karę, ale błagam, oszczędź mój oddział. Wycierpieli zbyt wiele.

— Chodź ze mną.

Długowłosy skinął głową i kątem oka zobaczył Arisa oraz Messele, którzy wpatrywali się w niego stojąc u boku Selene.

Do sali tronowej przybyła cała czwórka. Najstarsze wampiry stąpające po ziemi. Selene kazał im spocząć i przeszedł od razu do sedna sprawy. Czuł, że czas ich spokoju miał niebawem przeminąć, a on, mimo wzbraniania się od wojny musiał do niej przystąpić. Po raz kolejny nie udało mu się uniknąć starcia. Po raz kolejny... musiał obmyślić strategię, która pomoże uchronić jego lud. Po raz... kolejny... na jego barkach spoczywała wielka odpowiedzialność.

— Opowiedz mi, Azrielu. Co się wydarzyło w Vesos? Jak do tego doszło, że cię pojmali?

— Plan przebiegał dobrze — Azriel popatrzył na Selene i choć był mu wierny chciał przemilczeć kwestię związaną z Rilanem. — Pozyskiwaliśmy informacje i wyczekiwaliśmy wyboru królowej Vesos. Ostatecznie król Alessander wziął za żonę księżniczkę Deste z państwa Demes, ze wschodniej granicy.

Messele spuściła głowę w dół, a Selene spoglądał na mapę Maristi.

— Taktyczne zagranie. Chcą nas otoczyć.

— Panie, wtedy to by świadczyło o tym, że znają miejsce naszej kryjówki — powiedział Aris z przejęciem.

— Wydaje mi się, że znali je już od dawna, ale czekali na coś.

— Czyżby zakazane zaklęcie? — Azriel spojrzał na króla.

— Zakazane zaklęcie to z pewnością jeden z powodów. Co się stało dalej, Azrielu?

— Mieliśmy ruszać niebawem do wyjścia, ale wtedy, niespodziewanie... mój oddział przestał panować nad wampiryzmem. Dolano czegoś do wina, które podano. Każdy z łatwością mógł ujrzeć nasze kły, pazury, linie na ciele... Wtedy do gry weszli czarodzieje i wyłapali nas jeden po drugim wtrącając do lochu.

Selene słuchał uważnie swego brata i ciągle nie mógł dostrzec luki w tej sprawie. Miał przeczucie, że coś bezustannie mu umykało.

— Wtrącili nas do lochu, a tam wyczuliśmy demoniczną krew. Później okazało się, że dopadli rewolucjonistę Azazela. Demona z Lagoren.

— Azazela? — Selene zdziwił się. — Przecież Lagoren jest poddane Vesos. Czemu mieliby ryzykować wszczęcie buntu?

— Tego nie wiem, mój panie, jednak gdyby go tam nie było z pewnością byśmy zginęli. Z lochów uwolniła nas hybryda. Pół elf, pół demon, który przybył po Azazela — powiedział, mając nadzieję, że to wystarczy.

— A co z Rilanem? — Messele zaburzyła spokój przyjaciela i wspomniała o młodzieńcu, którego Azriel starał się za wszelką cenę ochronić, trzymać go z dala od polityki. — Był na przyjęciu zaręczynowym u boku czarodzieja. Widziałam jak z nim rozmawiał zanim opuściłam ze swym oddziałem zamczysko.

— Rilan — Selene uniósł wysoko brwi i spojrzał podejrzliwie na Azriela. — Czy on tam był?

— Tak — przyznał. — Rilan powiedział mi, że pragnie oczyścić twe imię ze wszystkich zarzutów. Dlatego brata się z czarodziejem imieniem Cadis — kłamstwo padło z jego ust, a Azriel poczuł się podle.

Selene zauważył, że rozmowa ta zaczęła biec w bardzo złym kierunku. Rilan mógłby stać się podejrzanym, zdrajcą, którego wampiry starały się wytropić we własnych szeregach. Król nie wierzył w winę Rilana, ale za żadną cenę nie ufał jego towarzyszowi.

Selene nigdy nie zapomniał chłopca, człowieka magicznego stojącego w samym centrum bitwy w Rinerenie. Sądził z początku, że to tylko zbłąkane dziecko, które chciał uchronić, kiedy jego królestwo upadało za sprawą czarodziejów z Vesos. Chłopiec o białych włosach przypominający z oddali elfa patrzył na niego wrogo stojąc pośród ciał poległych po obu stronach. Krew, kamienny mur, który upadł pod ciężarem wybuchów i tortur. W tej dramatycznej scenerii Selene wyciągnął do niego dłoń, a młody czarodziej go zaatakował pałając do niego najszczerszą nienawiścią. Ten wzrok Cadisa... Selene zapamiętał na zawsze. Do końca swego istnienia.

— Ale mój panie... Wiesz, że Rilan nie dopuściłby się zdrady! Nigdy by tego nie zrobił! — Azriel zacisnął dłonie, a pazury wysunęły się bardziej pod wpływem emocji.

Król uniósł rękę, aby uciszyć wszystkich.

— Nie mamy czasu, by szukać zdrajcy. Uciekłeś z Vesos. Część twego oddziału również. Alessander nie odpuści tej zniewagi i ruszy na nas. Będzie próbował mnie zabić za wszystkie czyny, o które mnie posądzono.

— Panie... — Messele chciała podejść do Selene, ale Aris chwycił ją za nadgarstek i powstrzymał przed wykonaniem jakiegokolwiek ruchu.

— Zbierzcie swoje oddziały. Aris — zwrócił się do brata. — Przygotuj zwiadowców i strażników. Rozstaw ich tuż przy granicy Świętego Drzewa i informujcie mnie o każdym ruchu ludzkiego króla. Messele i Azriel wy zabezpieczycie wschodnią granicę i umocnicie przełęcz. Alessander pojął za żonę Deste, a więc i jej siły wkroczą na pole bitwy.

— Panie — Aris wystąpił i wstał z miejsca. — Użyjesz zaklęcia?

— Wasza Wysokość... nie masz wyboru — powiedziała Messele. — Poza armią Vesos i Demes czyhają na nas wampiry z Zachodu. Bez siły zaklęcia jesteśmy zgubieni.

— Nie użyje go — wyznał. — Ale to nie oznacza, że nie obronię ludu.

— Panie!

— Cisza! — Selene krzyknął, a wtedy na jego twarzy rozpostarły się czarne linie.

Aris cofnął się o krok widząc potęgę władcy i spuścił wzrok nie będąc godny patrząc na oblicze protoplasty.

— Przygotujcie się do wojny — powiedział.






***





Czarodzieje króla Alessandra dopilnowali obowiązków wybudzając Yamiss i Fenissa. Niebieski i czerwony płomyk otworzyły leniwie oczy nie będąc kompletnie świadome tego co się wydarzyło. Miały jedynie przebłyski ciemnej nocy i deszczu, ale nic poza tym. Czuli, że ich pan jest gdzieś daleko, nie mieli z nim bezpośredniego połączenia. Gdy ujrzeli oni oblicze władcy będąc otoczeni przez kilkoro ludzi magicznych w czarnych pelerynach zwiastowali jedynie kłopoty. Nie mieli pojęcia na jak długo utracili świadomość.

— Wasza Wysokość — ukłonili się przed Alessandrem, który zasiadał na tronie o spiczastych zakończeniach.

— Zgodnie z traktatem Vesos jeśli nie przystąpicie do współpracy z doradcami i władcą królestwa zostaniecie skazani na karę śmierci za spisek ze zdrajcą Michaelem Cadisem Darco. Czy przysięgacie mówić prawdę przed boskim obliczem i jedynym prawowitym królem Alessandrem Darte XVI?

— Przysięgamy mówić samą prawdę — słudzy Cadisa nie mogli uwierzyć w to jak sprawy się potoczyły.

Tragiczny skutek decyzji ich pana sprowadził ich na drogę, na której musieli się od niego odwrócić. Yamiss i Feniss czuli się okropnie, ale nie mogli uchylić się przed wolą Alessandra.

— Mój panie — Yamiss opuściła Fenissa i zbliżyła się do tronu, na którym zasiadał władca Vesos.

Alessander położył rękę na dłoni swej małżonki, która zasiadała u jego boku, a w jej brzuchu rosło nowe życie. Deste była przy nadziei.

— Michael Cadis Darco nie jest zdrajcą — powiedziała, wywołując tym samym poruszenie w sali tronowej.

— O czym ty mówisz, plugawa poczwaro?! — jeden z doradców uniósł się, ale Alessander szybko sprowadził go na ziemię.

Wystarczyło jedno spojrzenie, aby skutecznie go uciszyć. Alessander w końcu sam nie wierzył w jego winę, w głębi serca czuł, że Cadis nie mógłby go zdradzić.

— Zaatakował mojego męża — Deste wbiła spojrzenie w oczy niebieskiego płomyka. — W moim kraju to wystarczający powód, aby go osądzić i zabić.

— Moja pani.

— Najdroższa — Alessander mocniej zacisnął dłoń na ręce starszej o kilka lat kobiety i dał jej do zrozumienia, że to on będzie zadawał pytania.

— Mój królu — skinęła głową i starała się nie denerwować będąc w tym stanie.

— Czemu sądzisz, że Michael nie dopuścił się zdrady? Pomógł w końcu uwolnić wampiry ze Wschodu, a także rewolucjonistę Azazela.

— To było konieczne — wyznała, wywołując kolejną falę dezaprobaty i nieprzychylnych szeptów. — A to wszystko ze względu na Azriela, Wasza Wysokość.

— Mów dalej.

— Na przyjęciu zaręczynowym nasz pan, Michael Cadis Darco, zlecił nam, abyśmy rozprowadzili na ciele wampira magiczny proszek, który wyzwalał moc śledzenia danej osoby. Jednak stało się coś co pokrzyżowało ten plan, a mianowicie Azriela pojmali królewscy czarodzieje. Dlatego nasz pan musiał go uwolnić, aby odnaleźć kryjówkę Selene — powiedziała, a stojący za nią Feniss patrzył na podłogę i nadal nie mógł uwierzyć, że Cadis popełnił tak olbrzymi błąd.

— Skoro taka jest prawda to dlaczego mi o tym nie powiedział? Czemu ze mną nie współpracował?

— Bał się, że Wasza Wysokość uzna go za zdrajcę, gdyby poprosił o tak absurdalną rzecz — wyznała. — W końcu już wtedy widział pan u jego boku wampira ze Wschodu.

Alessander spojrzał z zainteresowaniem na byłą służkę czarodzieja.

— O tę kwestię też chciałem zapytać — powiedział, przypominając sobie z goryczą moment, w którym Cadis uratował przed jego mieczem krwiopijcę.

— Nasz pan wykorzystuje wampira, aby pozyskać drugą część zakazanego zaklęcia — wyznała, ponieważ tak początkowo właśnie było.

Chodziło o zaklęcie, a dopiero później... jej pan... zauważył w Rilanie coś więcej. Coś wobec czego był bezbronny.

— Czy wszystko co powiedziałaś jest prawdą?

— Tak — powiedziała, kładąc na szalę własne życie.

— Widzicie zatem drogę, którą poszedł Azriel? — spytał, odnosząc się do wcześniejszych słów Yamiss.

— Tak, Wasza Wysokość — serce ścisnęło się w jej piersi, ale to była jedyna droga, aby Cadis uniknął wyroku, aby zaistniała szansa, by można było go uratować.

— Doskonale — szepnął, zaciskając triumfalnie dłoń. — Zgładzimy je. Wszystkie wampiry ze Wschodu, które nie oddadzą mi pokłonu przestaną istnieć.

— A co z Selene, Wasza Wysokość? — zapytał regent. — On z pewnością się nie pokłoni.

— Zabić.

— A zakazane zaklęcie? Przecież według raportów Selene ma je przy sobie.

— Bez znaczenia. Cadis nie jest zdrajcą, a więc to on musi dokonać zadania. To on odnajdzie zaklęcie.

— Ale panie...

Alessander nie wątpił już w nielojalność czarodzieja. Chciał wyruszyć na pole bitwy, aby go zobaczyć. Wiedział, że to tam ponownie przyjdzie im się spotkać. Chciał wyciągnąć do niego dłoń i uratować z sytuacji, która zmusiła czarodzieja do okrutnych działań. Nie uniknie kary, zostanie zdegradowany, ale będzie żył. Będzie znów przy jego boku.

— Szykujmy się do wojny — powiedział, a kapitanowie gwardii królewskiej ukłonili się i ruszyli do swych oddziałów. — A ty? — Alessander spojrzał kątem oka na postać, która stała na uboczu, w ciemności bocznego korytarza. — Jaki masz plan? Duchu w kapturze?





















***

Zagadkowo będzie do samego końca, ale już niebawem dowiecie się wszystkiego^^

Jakieś teorie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro