9. Schron
- W takim razie, co odkryłaś ? – Marco westchnął zmęczony po wysłuchaniu naszej opowieści.
- Rozwiązałam resztę zagadki – Van otworzyła dziennik znaleziony w piątym stopniu schodów.
„KILKA NOCY W ROKU, PRZEMIENIA SIĘ W TRZY DNI, SCHRON, DOM NIE JEST BEZPIECZNY, DWADZIEŚCIA PIĘĆ PEŁNYCH OBROTÓW RYDWANU, PO CAŁKOWITYM ZAĆMIENIU GWIAZDY, ŚMIERĆ, ZAKLECIE, OCHRONA LASU, SCHRON PIĄTY STOPIEŃ NA GÓRĘ, GABINET SZAFA, PRAWDZIWA MAGIA, OSIEM OBROTÓW W PRAWO, DWA W LEWO, JEDEN PEŁNY OBRÓT W PRAWO, NOC ŚMIERCI, DZIEŃ SPUSTOSZENIA, NOC ŚMIERCI, DZIEŃ SPUSTOSZENIA, NOC ŚMIERCI, DZIEŃ SPUSTOSZENIA"
- Co dokładnie ? –zapytałam.
- Zaklęcie – bliks podała mi mały świstek papieru – musi wypowiedzieć je kilka wróżek stojąc w czterech zaznaczonych na mapie miejscach. To chyba najłatwiejsza część z całej tej zagadki. Istoty mają jedynie schować się w domach i nie wychodzić do wschody słońca we wtorek.
- Kiedy mamy go użyć ? – Marco przejął ode mnie karteczkę i spojrzał na zaznaczone na mapie miejsca.
- Dokładnie kwadrans przed północą – kobieta wskazała na skomplikowany rysunek zegara na jednej ze stron dziennika. Będziemy mieli wtedy piętnaście minut do rozpoczęcia nocy kupały.
- Mamy na to dwa dni – westchnęłam – jutro musimy znaleźć gabinet i powiadomić o tym resztę, w między czasie należy złapać Ritę.
- Nie czekałbym z tym wszystkim do jutra – chłopak wziął dziennik Lotro do ręki i zaczął rozcinać skórzaną okładkę. Po chwili wypadły stamtąd cztery małe poskładane karteczki.
- Co to ? – czarnowłosa schyliła się i rozwinęła kartkę po czym otworzyła szerzej oczy – plany schronu.
- Niesamowite – wyszeptałam przyglądając się rozbudowanym korytarzom ciągnącym się po starą rezydencją.
- Maszyny chłodnicze na jedzenie – chłopak wskazał jedno pomieszczenie – tutaj jest toaleta a obok pomieszczenie z czymś co chyba ma pełnić rolę łóżek.
- Myślicie że Lotro sam to zbudował ? –Vanessa zachwycona przyglądała się planom.
- On nie był świrem – stwierdziłam – był geniuszem.
***
Minęło parę godzin, Cynthia powiadomiła resztę o tym że demon zniknął a następnie zaszyła się w pokoju. Teraz był środek nocy a my siedzieliśmy po ciemku w mojej sypialni i rozmawialiśmy o tragedii jaka ma nadejść już za dwa dni.
- Znalazłem jeszcze jedną wiadomość – meksykanin otworzył dziennik na środkowej stronie i podważył lekko przyklejone tam zdjęcie. Dzięki świetle jedynej świecy która paliła się w pokoju można było dostrzec zarys niewyraźnych słów – Trzy dla rezerwatu, nie dla świata.
- Dobrze – mruknęłam rozumiejąc sens wyrecytowanych przez niego słów – trzy dni kupały będą dotyczyć jedynie Baśnioboru, inne rezerwaty są chwilowo bezpieczne.
- Kendra, nie wydaje mi się żeby coś nam to dało – narkobliks powiedziała niepewnie – bramy więzienia demonów nadal nie są zamknięte a ich wrota znajdują się dokładnie pod nami, jeżeli kupała ma sprowadzić na nas zagładę sprowadzi ją też na cały świat.
- Nie ma artefaktów, nie ma wiecznych czyli nie ma dodatkowego zabezpieczenia – Latynos warknął zdenerwowany.
- Tą sprawę zostawmy na razie Królowej Wróżek – zdecydowałam – ona cały czas patroluje wejście i posiada moc na tyle dużą by je zamknąć w wypadku gdyby...
- Cicho – Van zatkała mi ręką usta – słyszeliście to ?
Przez chwilę nie docierały do mnie żadne dźwięki prócz naszych oddechów lecz po chwili wraz z momentem gdy do mojego okna podleciała przerażona wróżka usłyszałam dźwięk stawianych na kamieniach stóp. Podbiegłam do okna i oparłam ręce na zimnym parapecie.
Na środku ogrodu znów stała zakapturzona postać , jej ciało falowało lecz znacznie słabiej niż ostatnim razem. Wstrzymałam oddech kiedy zrzuciła kaptur i rozejrzała się wokoło. Te włosy i kolor skóry mówiły same za siebie. Czy byłam zaskoczona ? Tak.
- Rita – wyszeptałam – to ona, mamy dowód.
- Nie wierzę – powiedział Marco kiedy jego siostra znowu zarzuciła kaptur na głowę i z zawrotną szybkością wbiegła między drzewa – miałem nadzieję że się mylę.
- Taki jest świat – warknęła czarnowłosa – okrutny i pełny rozczarowań.
- Nie mamy teraz na to czasu – powiedziałam i rozłożyłam przed sobą notatnik – jej sprawa musi poczekać. Mamy przewagę, to my znaleźliśmy klucz.
- Musimy jak najszybciej odesłać ją do lochów w stowarzyszeniu Rycerzy Świtu – narkobliks położyła chłopakowi rękę na ramieniu – ale zajmiemy się tym jutro.
Po chwili światło na werandzie ponownie się zaświeciło a na parterze trzasnęły drzwi.
- Szybko wróciła – warknęłam – idziemy do rezydencji. Natychmiast.
***
- Przeglądam tą cholerną ścianę już tysięczny raz i nadal nie znalazłem nic w co można wsadzić klucz – szatyn wkurzony kopnął nogą w mały taboret stojący w rogu – ta sala treningowa jest tak zagracona że nigdy tego nie znajdziemy.
- Zaraz wsadzę ci ten klucz do gęby, jak nie przestaniesz zrzędzić – Van posłała mu wrogie spojrzenie – jesteś gorszy od babci Larsen.
- Zejdę do piwnicy po mocniejsze latarki – westchnęłam i oderwałam się od przeszukiwanej ściany.
- Idę z tobą – chłopak ruszył za mną a Vanessa posłała mi rozbawione spojrzenie ruszając dwuznacznie brwiami.
Zbiegliśmy po schodach na sam dół i otworzyliśmy stare skrzypiące drzwi piwnicy. Uderzyło we mnie przenikające zimno i zapach kurzu.
- Przytulnie – mruknął Latynos i złączył nasze palce razem ciągnąc mnie w stronę ogromnej szafy z ekwipunkiem.
Chwyciłam z półki trzy duże latarki i zamknęłam drzwi mebla.
- Mam – uśmiechnęłam się do niego – możemy wracać.
- Jak sobie życzysz księżniczko – zaśmiał się i przyciągnął do siebie.
Cholera, pomyślałam i patrzyłam jak nachyla się nade mną by po chwili cmoknąć mnie lekko w usta i odsunąć się z chytrym uśmiechem.
- Żyjecie ? – krzyk Van rozniósł się echem po pomieszczeniu.
- Tak ! – odkrzyknęłam ruszając do przodu i zasłaniając włosami moje różowe policzki – Idziemy !
- Słodko się rumienisz – zaśmiał się i wyprzedził mnie na schodach rzucając kobiecie jedno z światełek.
- Nic tu nie ma – poświeciła ponownie po ścianach – zero dziurek na klucze.
- A ten obraz ? – spytałam – jak długo tu wisi ?
- Był na planach – powiedział Marco – stoimy w dawnej sypialni Marlo, to portret jego siostry.
- Hmmm... - przyjrzałam się mu dokładniej. Na pierwszym planie widać było młodą kobietę o pospolitej urodzie która siedziała wśród kwiatów w ogrodzie a za nią roztaczał się ogromny gmach. Spojrzałam na okna rezydencji i w najwyższym z nich można było zobaczyć cień postaci prawdopodobnie samego Lotro który stał w miejscu tak długo że malarz zdążył go namalować.
- Wiem! – Vanessa chwyciła mały kluczyk w dłoń i przysunęła go do obrazu w miejscu gdzie znajdowały się drzwi rezydencji. Przebiła płótno i poruszyła ręką w prawo. Mechanizm zaczął przeskakiwać a po chwili obraz otworzył się niczym drzwi.
- Osiem obrotów w prawo – powiedział Marco i zaczął przekręcać korbę na metalowych drzwiach za malowidłem.
- Dwa w lewo – powiedziała kobieta przekręcając kolejną korbę.
- I jeden pełny obrót w prawo oraz prawdziwa magia – dopełniłam i z całej siły przekręciłam metalową rączkę.
Grube, wręcz pancerne drzwi stanęły otworem ukazując oświetlone schody oraz coś na wzór zjeżdżalni. Ruszyłam przed siebie. Było chłodno a stopnie zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Kiedy pokonałam ostatnie już stopnie weszłam do dużego pomieszczenia które pełne było zafoliowanych materacy i kilku drewnianych łóżek. Kolejny pokój był wypełniony regałami i lodówkami oraz znajdowało się tam jeszcze kilka ogromnych zbiorników z wodą. Łazienka była mała lecz funkcyjna gdyż znajdowały się tam także bandaże i leki.
- Chciał uratować ludzkość – powiedziała Van –uratujemy ją za niego.
Napiszcie co myślicie <3 Mi osobiście się nie podoba ale ocenę pozostawiam w waszych rękach !
Buziaki Honey <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro