8. Demon, a raczej podstęp
- Co miałaś na myśli mówiąc że to Marco go znalazł ? – spytała Van – Czytał go ?
- Nie – powiedziałam – upadł na schody, deska się odczepiła a po chwili wyciągnął z niej dziennik i od razu mi go oddał.
- Kiedy dokładnie to się stało ? – czarnowłosa przyjrzała się czemuś na ostatniej stronie.
- To było jeszcze przed tym jak się poca... - przerwałam uświadamiając sobie co miałam powiedzieć.
- Wiedziałam ! – wykrzyknęła Vanessa oskarżycielsko wskazując na mnie palcem – wystarczy zostawić was samych na kilka chwil i od razu pcha ci język do gardła.
- Fuuuu – jęknęłam.
- Pośmiałabym się z ciebie jeszcze ale mamy pewien problem – kobieta spoważniała – ktoś otworzył ten dziennik niedługo prze nami.
- Jak to ? – spytałam przyglądając się jak kobieta wyciąga z książki świeże źdźbło trawy.
- Taki kawałeczek już dawno by wyschnął, ktoś musiał go tam włożyć maksymalnie kilka godzin temu – powiedziała – do rezydencji mają wstęp tylko ludzie żadne magiczne stworzenie nie wejdzie tam bez naszego zaproszenia.
- Wśród nas jest zdrajca – powiedziałam pewnie – wydaje mi się że wiem kto nim jest.
- Podejrzewasz kogoś ? – wysyczała oburzona bliks – Kendra, przecież są z nami tylko zaufani ludzie.
- Nie mogę Ci nic powiedzieć – odparłam – muszę porozmawiać z Marco.
- Co ? Kendra, stój, nie możesz mu o tym powiedzieć – narkobliks złapała mnie za ramię – nikt oprócz nas nie może wiedzieć o tej wiadomości.
- Wydaje mi się że jego pomoc bardzo nam się przyda – powiedziałam – tym bardziej że jest wtajemniczony w poszukiwanie zdrajcy i widział mój wzrok kiedy znalazł dziennik. Wie że coś jest na rzeczy. Nie powiemy mu wszystkiego.
- A co jeżeli to on jest zdrajcą ? – wymamrotałam niechętnie Van
- Nie jest, zaufaj mi – odsunęłam się w stronę drzwi.
- W takim razie zgoda – powiedziała i razem ze mną ruszyła do pokoju meksykanina.
***
- Reasumując - brunet usiadł na swoim łóżku strzepując z niego kilka poduszek – dawny opiekun uznany za niepełnosprawnego umysłowo, zostawił wiadomość od której może zależeć los rezerwatu a co się z tym wiąże, całego świata gdyż bramy Zzyxu znajdują się dokładnie pod nami i nadal nie są do końca zamknięte przez brak wiecznych. Wyjaśnienie sensu tej zagadki której nie możecie mi powiedzieć znajduje się w dzienniku który znalazłem w starej rezydencji.
- Tak – powiedziała Van – ale ktoś znalazł go tam przed tobą. Nie wiemy czy specjalnie czy przez przypadek ktoś zostawił tam listek trawy który nadal jest zielony co oznacza że o tego zdarzenia minęło parę godzin.
- Do rezydencji mogą wejść tylko ludzie spisani w rejestrze – meksykanin przeczesał włosy prawą ręką i uśmiechnął się ponuro – w tym domu jest zdrajca a ja sądzę że jest nim moja siostra.
- Zaraz , zaraz – kobieta oparła się o ścianę – podejrzewaliście Ritę i mówicie mi o tym dopiero teraz ?!
- Kiedy śledziłam Marco ktoś przebiegł koło nas z użyciem eliksiru przyspieszenia – dodałam – tylko Rita z naszej czwórki przyrządziła go bezbłędnie na treningu.
- Poza tym – Marco uniósł dłoń z małym złoty łańcuszkiem – mamy jej wisiorek który zgubiła tamtej nocy.
***
Usiadłam przy stole gdzie wszyscy gromadzili się w celu zjedzenia przygotowanego przez babcie Ruth śniadania. Zobaczyłam jak Marco wchodzi do jadalni i posyła mi porozumiewawcze spojrzenie siadając po drugiej stronie stołu. Po chwili do jadalni weszła także Rita która przystanęła na środku pomieszczenia i wydała z siebie zaskoczony okrzyk.
- Mój wisiorek ! – schyliła się gwałtownie w dół i podniosła biżuterie – szukałam go od dwóch dni, jakim cudem się tu znalazł ?
Cynthia posłała w tamtą stronę dziwne spojrzenie a następnie spojrzała na mnie i uśmiechnęła się lekko co odwzajemniłam. Przeniosłam spojrzenie na Vanessę która jadła swoją owsiankę z niezadowoloną miną. Nie dziwię jej się, Rita odegrała naprawdę dobrą scenę i byłabym w stanie uwierzyć że wisiorek zniknął jej parę dni temu.
- Kendro – mama weszła do pomieszczenia z dynią w rękach – czy możesz zanieść to Dale'owi ? Jest w szklarni.
- Jasne – chwyciłam dynię a następnie ruszyłam w stronę wieży za którą znajdowały się szklane budowle. Zostawiłam ją pod wejściem i skierowałam się pod wierzę z zawieszonym wysoko dzwonem. Wspięłam się na samą górę i wywiesiłam na jej szczycie ciemnozieloną flagę która oznaczała zwiadowcę oraz obszar wieży. Po chwili wywiesiłam drugą flagę w kolorze różowym symbolizującym driady. Zadzwoniłam dzwonem raz a po chwili wystrzeliłam w powietrze złotą racę. Ten szyfr miał za zadanie zwołać pod wierzę przedstawicieli danego gatunku. Po chwili z drzew zaczęły wyłaniać się smukłe kobiety całe otoczone kwiatami. Zeskoczyłam na dół.
- Masz jakiś problem Kendro ? – podeszła do mnie Euta, driada o mocno różowych włosach.
- Potrzebuję szpiegów – powiedziałam – jesteście w tym najlepsze.
- Nie da się ukryć – odparła dumnie Zira o blond włosach i lekko niebieskiej skórze.
Uśmiechnęłam się lekko, driady były świetnymi szpiegami jak i wojownikami. Wiedziałam że są skore do pomocy co odróżniało je lekko od reszty gatunku. Zazwyczaj driady miały swoje egoistyczne impulsy natomiast te mieszkające w Baśnioborze zdawały troszczyć się bardziej o siebie niż o rezerwat. Były także świetne w dostarczaniu wiadomości, co niestey utrudniało misję gdyż czasami wygadały coś co ni powinno ujrzeć światła dziennego. Poszukiwanie zdrajcy było zbyt ważne aby zdać się na los.
- W imieniu Królowej Wróżek – powiedziałam formalnie, a one wszystkie spojrzały na mnie lekko zdziwione – nakazuję wam milczeć w związku z tym co zaraz usłyszycie.
Część istot nieco się naburmuszyła lecz te które znały się ze mną dłużej i często omawiały ze mną wiele spraw rezerwatu pokiwało jedynie głową nie komentując sytuacji.
- Rozumiemy twoje postępowanie – Euta poklepała mnie po ramieniu – musi to być coś naprawdę ważnego skoro zwołałaś nas tutaj w tak nietypowej godzinie.
Rzeczywiście, było wcześnie rano a driady nie były rannymi ptaszkami.
- Wśród mieszkańców domu jest zdrajca – powiedziałam pewnie – chcę abyście patrolowały okolicę. Cały wasz gatunek ma podzielić się na sektory i przeczesywać las o każdej porze. Wiem że możecie mieć zakaz wstępu na niektóre terytoria ale każdy kto zagrodzi wam drogę osobiście odpowie przede mną i Stanem Sorensonem.
- Mamy zostać niezauważone ? – zapytała Zira.
- Tak , zdrajca porusza się z użyciem eliksiru lecz nie jesteśmy pewni jak długo on działa – wyjaśniłam – szczególnie proszę was o patrolowanie granicy ogrodu z lasem a także starej rezydencji.
- Co kiedy znajdziemy tego kogoś ? – tym razem głos zabrała młodziutka driada z morelowymi oczami.
- Wyznaczcie te najszybciej biegające – wskazałam ręką na długonogą kobietę – w lesie będą znajdowały się bazy wróżek, to im macie przekazać informację.
- Kiedy mamy zacząć ?- część z nich zaczęła już dzielić się na sektory.
- Teraz – rozkazałam a wszystkie w zawrotnym tempie pomknęły w stronę lasu.
Odwróciłam się za siebie do czterech wróżek które przysłuchiwały się naszej rozmowie.
- Wiecie co robić ? – spytałam a one pokiwały małymi główkami i poleciały w stronę ogrodu.
***
Po zjedzeniu kolacji wszyscy zamknęliśmy się w swoich pokojach. Usiadłam przy oknie, założyłam grubą bluzę i dresy opatulając się dodatkowo puchatym kocem. Zgasiłam wszystkie światła i oparłam czoło o zimną szybę. Na parapecie przysiadły dwie wróżki robiąc sobie posłania z płatków róży. Spojrzałam na łunę światła na trawie która wychodziła z pokoju Marco, po chwili zniknęła. W rękach trzymałam bardzo mocną kawę która pomagała mi nie zasnąć. Czekałam na znak, od driad, wróżek lub Vanessy która siedziała na dachu stodoły obserwując ogród z ukrycia. Minęło parę godzin, co jakiś czas widziałam lecące nad lasem wróżki które zmieniały swoje warty a także driady co jakiś czas wychylające się z gałęzi drzew na wysokości mojego okna. Między palcami ściskałam monetę która połączona była z Marco i Van.
- Tu jest tak cholernie zimno – warknęła bliks – kto wpadł na ten durny pomysł z dachem ?!
- To ty to zaproponowałaś – w mojej głowie odezwał się meksykanin.
- Ale to wy się na to zgodziliście ! – kobieta wykrzyczała poirytowana .
- Cisza – syknęłam widząc jak wróżki przy moim oknie opatulają się liśćmi żeby zgasić swój blask i pukają cichutko w okno bym zwróciła na nie uwagę – ktoś idzie.
Na werandzie zaświeciło się światło a po chwili zakapturzona postać weszła do ogrodu. Przystanęła na środku i obróciła się wokół własnej osi. Musiała mieć na sobie jaki czar gdyż jest wzrost i proporcje ciała stale się zmieniały przez co nie mogłam stwierdzić kim ta osoba jest.
- Van, biegnij na wieżę – latynoski akcent zabrzmiał w mojej głowie – ja i Kendra pójdziemy do rezydencji i zaczekamy na nią w środku.
- Coś jest nie tak – odparłam widząc jak zakapturzona postać wcale nie kieruje się w stronę lasu ale schodzi w dół żwirowym podjazdem.
- Czy RITA planuje wyjść z rezerwatu ? - narkobliks zaakcentowała pewnie imię dziewczyny.
Osoba odeszła kawałek po czym przyłożyła coś do ust – odwróciła się powoli a jej sylwetka powoli zaczęła niknąć w mroku. Podniosła za siebie prawą rękę i machnęła nią mocno do przodu. Przez chwilę nic się nie działo, coś srebrnego mignęło a po sekundzie dwa sztylety roztrzaskały szybę wbijając się w ścianę tuż obok mojej głowy. Przerażona spojrzałam w miejsce gdzie jeszcze przed ułamkiem sekundy znajdował się mój niedoszły zabójca. Nie było tam nikogo a dwie wróżki obok mnie były zbyt przerażone aby zauważyć zniknięcie zdrajcy.
- Kendra ! – Marco z wrzaskiem wpadł do pomieszczenia i siłą odsunął mnie od okna wyciągając mnie na korytarz i zatrzaskując drzwi strychu – wszystko dobrze ?
- Ja ... - nie dane mi było dokończyć gdyż światła na górnym piętrze zapaliły się a z pokojów naprzeciwko wybiegli moi rodzice i dziadkowie Sorensonowie.
- Co to za hałas – babcia Ruth wykrzyczała podchodząc bliżej nas.
- Cisza – warknęłam co spotkało się z niezadowolonym spojrzeniem rodziców – wszyscy na dół, teraz.
Moi rodzice obudzili resztę osób i wszyscy zgromadziliśmy się w salonie.
- Są wszyscy – mruknął Marco widząc swoją siostrę – musiała wrócić od razu po tym jak cię zaatakowała.
- Mamy poważny problem – powiedziała Van i kazała podzielić się wszystkim na trzy grupy.
- Jaki problem ? – mruknął niezadowolony dziadek Stan.
- Obawiamy się że w rezerwacie znajduje się demon – meksykanin odpowiedział pewnie i posłał mi porozumiewawcze spojrzenie – zaatakował Kendrę, nie widzieliśmy skąd się wziął, nagle pojawił się na podjeździe i rzucił w jej stronę sztyletami.
- Matko boska – wyszeptała moja mama łapią się za serce.
- Spokojnie Marla bo jeszcze ci serce stanie – wymamrotała zrzędliwie babcia Larsen opatulając się szczelniej różowym szlafrokiem.
- Obawiamy się że może nadal znajdować się w ogrodzie – kontynuowałam uważnie sprawdzając reakcję Rity – niech wszyscy zamkną się w pokojach i nie wychodzą do momentu gdy Van wam pozwoli.
- My z Kendrą sprawdzimy starą rezydencję – chłopak podał mi mój kołczan wiszący na ścianie.
- Pomogę wam jeżeli chcecie – Cynthia wystąpiła do przodu i chwyciła swój pas ze sztyletami oraz kilka magicznych bomb – jeżeli to demon możecie mieć problem w dwójkę.
- Świetnie – powiedziałam – reszta zostaje w domu.
- Miłej nocy – powiedziała Van i oprowadziła wszystkich wzrokiem.
- Pilnuj pokoju Rity – mruknął Marco – gdyby wyszła skontaktuj się z nami przez monetę.
- Uważaj na siebie – przytuliłam ją lekko i ruszyłam w stronę greczynki stojącej na werandzie.
***
-Nikogo nie ma na parterze – zielonowłosa krzyknęła w moją stronę.
- W Sali treningowej też pusto – Latynos zbiegł kawałek po schodach i nachylił się na moim uchem – żadnych drzwi do gabinetu.
- Pójdę sprawdzić drugie piętro – Cynthia zaczęła wspinać się po schodach - schodzicie do piwnic ?
- Tak – powiedziałam – piwnice są dość duże więc musimy iść we dwoje.
- Spotkamy się tutaj za kwadrans – Marco zwrócił się do greczynki i chwycił mnie za rękę ciągnąc schodami w dół.
Zatrzymaliśmy się przed drzwiami piwnicy i zaczekaliśmy parę minut po czym weszliśmy do biblioteki gdzie usiedliśmy na podłodze czekając na dziewczynę która przeszukiwała drugie piętro.
- Dobry pomysł z tym demonem – pochwaliłam – ale wracając do sprawy gabinetu Lotro.
- Musimy tam iść jutro rano – westchnął – mówiłaś że mamy czas do soboty, a to już za trzy dni.
- Wydaje mi się że kluczowym elementem do otworzenia gabinetu będę ja sama – odparłam – a przynajmniej moja wróżko krwistość.
Chłopak pokiwał głową w zamyśleniu i spojrzał na zegarek na ręce. Do powrotu Cyn zostało jeszcze dziesięć minut.
- Kiedy tak naprawdę ... - nie dane mu było dokończyć ponieważ krusząc szybę przeleciał sztylet a następnie wbił się w równoległą ścianę.
Wyjrzałam na zewnątrz i z przerażeniem wymalowanym na twarzy przyjrzałam się zakapturzonej postaci. Znów miała na sobie czar przez co jej sylwetka falowała a twarz była rozmazana.
- Cholera – warknął brunet ciągnąc mnie za rękę po podłodze – musimy się schować.
Kolejne sztylety wbijały się w ziemie tuż obok nas. Spojrzałam na namalowany na szafie znak klucza.
- Klucz – wyszeptałam i przeturlałam się w prawo .
Walnęłam w szafę z całej siły i wsadziłam rękę przez wyłamaną dziurę. Chwyciłam małą paczuszkę którą instynktownie wepchnęłam w tylną kieszeń i znów zaczęłam czołgać się do wyjścia.
- Kendra – chłopak pociągnął mnie za materiał bluzy podnosząc mnie do pionu – nie ma jej.
Odwróciłam się i rzeczywiście nikogo tam nie było. Uciekła. Znowu.
- Co się stało ? – zielonowłosa zbiegła po schodach i spojrzała na sztylety wbite w ziemię.
- Demon – wychrypiałam – rzucił zaklęcie mnożące na sztylety.
- Co się z nim stało ? – dziewczyna podbiegła o wybitego okna.
- Kendra zaczęła emanować światłem – Marco uśmiechnął się nie pewnie – demon rozprysł się w powietrzu.
***
- Nie mogę uwierzyć – Van usiadła na moim łóżku a ja wraz z Latynosem opowiedzieliśmy jej przebieg naszej dzisiejszej misji – stałam pod jej pokojem cały czas.
- Mogła wyjść na wiele sposobów – chłopak westchnął – to nie twoja wina.
- Znalazłam coś – wyciągnęłam mały pakunek z kieszeni i położyłam go na łóżku – w środku jest klucz. Zakładam że do szafy.
- Też coś odkryłam – westchnęła Vanessa – ale najpierw Marco musi się o wszystkim dowiedzieć.
- Słucham – odparł chłopak i oparł się o ścianę.
- Zapowiada się długa noc ...
Kochani ! Długi rozdział ale na początku trochę nudny, potem się rozkręcił. Napiszcie co o nim myślicie. Musiałam dać taki rozdział przejściowy bo od następnego rozdziału zacznie się akcja z nocą a raczej trzema dniami kupały <3
Proszę was o pytania dla osób w rozdziale informacja !
Dopóki nie będzie około 15 pytań nie wstawię kolejnego rozdziału !
Kocham was i dziękuję za gwiazdki
Buziaki Honey
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro