Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7. Piąty stopień na górę


- Osądzasz własną siostrę o zdradę ? – zapytałam idąc ścieżką w stronę domu.

- Często nie mogę spać w nocy – odpowiedział – zacząłem zauważać że ktoś wychodzi z domu i idzie w stronę lasu. Dzisiaj zasnąłem, więc wyszedłem do jadalni żeby zobaczyć czy ktoś wejdzie przez drzwi. Na początku myślałem że to ty masz nocny patrol lub coś w tym stylu, ale wtedy weszłaś do domu z Cynthią.

- Oglądałyśmy spadające gwiazdy – powiedziałam.

- Potem wróciłem do pokoju – kontynuował – jakoś pół godziny później wszyscy zgromadzili się przed drzwiami Vanessy co uświadomiło mnie że tej nocy nikt nie mógł wyjść z domu a następnie wrócić niezauważony. Od momentu w którym poszłaś na górę po naszym wpadnięciu na siebie w kuchni obserwowałem ogród aż do momentu kiedy pobiegłaś do bliksa. Wszyscy byli wtedy w domu.

- Potem ktoś wyszedł niezauważony – domyśliłam się – a ty poszedłeś za tą osobą. Wisiorek należy do Rity a ona jako jedyna potrafi bezbłędnie przyrządzić eliksir przyspieszenia. To dlatego biegła tak szybko.

- Podczas używania tego eliksiru człowiek jest oderwany od rzeczywistości. Mamy przewagę, bo to my ją widzieliśmy a ona nas nie – Marco wszedł do ogrodu gdzie po chwili z domu wybiegła Vanessa z mieczem w ręce. Tuż za nią człapali Nowel i Doren

- Wszystko w porządku ? – kobieta skierowała klingę w klatkę piersiową chłopaka.

- W jak najlepszym - odparł z jadem meksykanin.

- Zajęłam się tym – powiedziałam – możemy wracać do domu, zanim obudzimy resztę osób.

- Dokładnie – Marco odwrócił się w moją stronę po czym złożył na moim policzku delikatny pocałunek i nachylił się nad moim uchem – od teraz to nasz mały sekret księżniczko. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Musimy zdobyć więcej dowodów.

- Słodkich koszmarów – mruknęłam parodiując jego latynoski akcent i chwyciłam zszokowaną Vanesse pod ramię ciągnąc ją do domu.

- Co to miało być ?! – wykrzyknęła Van opadając na moje łóżko.

- Myślałam że jest zdrajcą i poszłam go śledzić – mruknęłam próbując pominąć temat zachowania Marco.

- Młoda damo, dobrze wiesz że nie o to mi chodzi – przybrała na twarz wredny uśmiech – czyżby jednorożec opuścił twoje serce ?

- Nie powinnyśmy o tym rozmawiać zważając na to w jakiej sytuacji znajduje się Paprot – mruknęłam – a raczej czy w ogóle gdzieś się znajduje.

- Gadanie – zaśmiała się czarnowłosa i zakopała w pościeli na swoim materacu.

- Dobranoc – mruknęłam.

- Słodkich koszmarów księżniczko – Vanessa obniżyła swój głos i parsknęła głośnym śmiechem.

***

- Gotowi ? – mój tata krzyknął trzymając stoper w ręku.

Dzisiejszy trening mieliśmy zacząć ćwiczeniem na wytrzymałość. Na dźwięk gwizdka mieliśmy zacząć kopać jak największy dół. Następnie pobiec do wieży i z powrotem niosąc w rękach ciężki kamień. W tym czasie Vanessa miała napełnić doły wodą. Ten kto pierwszy wiadrem opróżni swój dół wygrywa dzisiejszą konkurencję.

- Wasze doły mają mieć dwa metry głębokości – uzupełnił Doren pokazując miarkę trzymaną w rękach – a po waszej prawej leżą kamienie.

Wszyscy chwyciliśmy łopaty a na dźwięk gwizdka wbiliśmy je w ziemię. Po jakiś 20 minutach Cynthia skończyła kopać swoją dziurę i ruszyła w stronę wieży z kawałkiem skały w rękach. Kilka minut po niej wybiegła także Rita.

- Marco , Kendra – zawołał mój tata - co tak słabo ?

- Z pewnością są zmęczeni po wspólnie spędzonej nocy – uśmiechnęła się złośliwie Vanessa korzystając z okazji iż dziewczyn nie było w pobliżu. Poprosiłam aby nie wspominała przy nich o moim śledzeniu Marco lecz nie podałam dokładnego powodu.

- Że co ?! – usłyszałam wrzask ojca który cały czerwony patrzył w stronę Marco.

Nagle przyspieszyłam i po chwili mój dół miał dwa metry dzięki czemu mogłam zacząć biec w akompaniamencie złośliwego śmiechu narkobliksa i wkurzonego wzdychania ojca.

Kiedy Marco dostrzegł że szykuję się do biegu również przyspieszył przerażony wizją zostania sam na sam z moim wściekłym rodzicielem. Po chwili dogonił mnie w połowie drogi.

- Czy twój ojciec mnie zabije ? – wysapał biegnąc tuż obok mnie – Mam wracać do Meksyku ?

- Nie – mruknęłam – w Meksyku za łatwo cie znajdzie. Może jakaś dżungla ? Albo Arktyka? Tata nienawidzi zimna.

- Dzięki za pocieszenie – prychnął – patrz, doganiamy je.

Rzeczywiście, nasze rywalki znajdowały się zaledwie kilka metrów przed nami. Przyspieszyłam i po chwili zostawiłam je w tyle. Położyłam kamień pod wierzą i zaczęłam z powrotem biec na miejsce treningowe. Chwyciłam wiaderko stojące przy Vanessie i posłałam jej mordercze spojrzenie.

Podbiegłam do mojego dołu i zaczęłam wylewać wodę do małego koryta obok. Po piętnastu minutach wylałam ostatnie wiadro wygrywając konkurencję. Niedługo po mnie skończyła Cynthia a potem Marco który radził sobie całkiem dobrze pomimo tego że mój tata bezwstydnie dolewał mu wody. Rita skończyła ostatnia, ocierając łzy gdyż podczas odkładania kamienia złamała sobie paznokieć.

- Obiad ! – usłyszeliśmy krzyk babci Larsen – i nie próbujcie nawet wejść w tych zabłoconych butach na werandę!

Od przyjazdu kandydatów babcia Larsen stała się bardzo zrzędliwa. Cały czas narzekała i krzyczała na wszystkich kiedy coś nie szło po jej myśli. Nawet dziadek Larsen ze strachu zaszył się w gabinecie dziadka Sorensona i wychodził z niego tylko wtedy kiedy nie było babci na horyzoncie.

- Kendra – narkobliks złapała mnie za rękę – nie mogę iść z tobą do rezydencji, mam dzisiaj jechać na spotkanie Rycerzy Świtu z twoim dziadkiem.

- W takim razie pójdę sama – powiedziałam nadal zła za wcześniejsze żarty.

Po zjedzonym obiedzie wszyscy rozeszli się do swoich pokoi a ja ruszyłam do starej rezydencji w eskorcie kilku wróżek które opowiadały o tym że odbudowa kapliczki na jeziorze niedługo się skończy.

Kiedy weszłam na główny korytarz biblioteki o razu skierowałam się do biblioteki. Moim pierwszym zadaniem było sprawdzenie całego pomieszczenia oraz książek które wraz z Van uznałyśmy za warte uwagi. Ze wszystkich regałów pozbierałam książki o historii rezerwatu oraz o mitologii greckiej. Przeczytałam wszystkie wydania mitu o Selene w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek a także przejrzałam okładki i grzbiety mając nadzieję że odnajdę jakikolwiek skrawek pergaminu zostawiony przez szalonego opiekuna.

Powoli zaczęło robić się ciemno , lampy dawały słabe światło przez co musiałam zapalić parę świec. Podczas zapalania ostatniej świecy rozległ się za mną skrzyp podłogi. Podniosłam się gwałtownie i chwyciłam grubą książkę która w tej chwili był moją jedyną bronią. Spojrzałam na cień sunący po ścianie i zaatakowałam napastnika uderzając go mitologią w głowę.

- Ałaaaa – usłyszałam latynoski akcent i parsknęłam śmiechem – radzę ci uciekać.

Z piskiem rzuciłam się do ucieczki a tuż za mną pobiegł Marco który zaczął rzucać we mnie wszystkim co znalazł pod ręką.

- To była samoobrona – śmiałam się i wbiegłam na schody.

- Przecież cie nie zaatakowałem – krzyczał.

Nagle będąc już na szczycie schodów usłyszałam trzask a potem zobaczyłam leżącego na schodach meksykanina. W trakcie biegu musiał potknąć się o dywanik leżący pod schodami.

- Żyjesz ? – zaśmiałam się kucając przy nim.

- Ledwo – stęknął podnosząc się z ziemi - ale chyba znalazłem jakaś magiczną skrytkę.

Marco podniósł deskę na której przed chwilą leżał i wyjął z niej cienką książkę. Piąty stopień pomyślałam i gorączkowo przypatrywałam się dziennikowi.

- Chyba nie powinienem tego oglądać – powiedział chłopak widząc moje spanikowane spojrzenie i wystawił pamiętnik w moją stron.

- Dziękuję – wyszeptałam z ulgą i schowałam go do mojej torby – co tak właściwie tutaj robisz ?

- Chciałem zobaczyć gdzie zaszyłaś się na cały dzień - zaczęliśmy iść w stronę wyjścia – poza tym zrobiło się ciemno więc pomyślałem że Rita nie zauważy naszej nieobecności i wymknie się nieco wcześniej.

- Wiesz że nie mamy stuprocentowej pewności że to ona – westchnęłam opierając się o ścianę.

- Nigdy nie ma się stuprocentowej pewności dopóki nie zobaczy się tego na własne oczy – chłopak znowu oparł rękę przy mojej głowie i nachylił się nade mną – w skali od 1 do 10 jak bardzo twój tata mnie nienawidzi ?

- Powiedziałabym że 11 – zaśmiałam się.

- To chyba znienawidzi mnie jeszcze bardziej – odrzekł po czym złożył na moich ustach delikatny pocałunek i odsunął się z uśmiechem odwracając się w stronę wyjścia.

Przycisnęłam zimne dłonie do moich płonących policzków i ruszyłam w jego stronę. Chłopak zatrzymał się przy ogromnym zdjęciu naszej rodziny i wskazał palcem na Paprota.

- Twój chłopak ? – mruknął.

- Były – odpowiedziałam i otworzyłam drzwi rezydencji wychodząc na żwirowy podjazd.

- Wracamy do domu księżniczko ? – zapytał ciągnąc mnie lekko za rękę w stronę ścieżki.

Przez cały czas kiedy tylko nasze spojrzenia się spotkały odwracałam zawstydzona głowę a on śmiał się z moich czerwonych policzków. Lubiłam jego śmiech, był taki ciepły i szczery.

- Jesteśmy – mruknęłam kiedy weszliśmy do domu.

Vanessa robiła sobie herbatę w kuchni i kiedy tylko zobaczyła mnie i meksykanina posłała mi szyderczy uśmiech. Po chwili po schodach zszedł mój tata przez co Marco odsunął się na dużą odległość.

- Bój się bój – wyszeptała Van w jego stronę i pociągnęła mnie na strych.

- Jesteś okropna – szepnęłam w jej stronę kiedy wchodziłyśmy do mojej sypialni.

-Wieczorny spacerek w blasku księżyca ? – prychnęła kobieta dotykając moich różowych policzków.

- Nie twój interes – warknęłam – Marco się na coś przydał bo znalazł coś co może być kluczowe w rozwiązaniu zagadki.

Wyciągnęłam z torby stary dziennik w szarej okładce i podałam go czarnowłosej. Otworzyła go na pierwszej stronie i zaczęła kartkować.

- Plany starej rezydencji jeszcze przed remontem – mruknęła – fazy księżyca, mit o Selene. To jest wyjaśnienie zagadki!

- Dziennik był zamknięty w piątym stopniu schodów – powiedziałam – część przepowiedni mówi o rezydencji jako budynku. Ale nie o tej która jest teraz ale o tej jaka była za czasów Marlo. Dlatego w tym dzienniku są plany budowy.

- Schron znajduje się w szafie w gabinecie ? – zapytała niepewnie na co pokręciłam twierdząco głową.

- Ale tutaj wcale nie chodzi o ten gabinet w którym teraz mieszczą się księgi z rejestrami – wskazałam miejsce na pierwszym piętrze gdzie znajdował się mały pokój z szafą i okrągłym stołem – na tym planie gabinet Marlo znajduje się w miejscu obecnej sali treningowej.

- Ale , żeby stworzyć salę treningową musieliśmy wyburzyć wszystkie ściany odgradzające pomieszczenia – Vanessa pokiwała przecząco głową – nie było tam żadnego małego pomieszczenia z szafą i okrągłym stołem.

- Myślisz że Lotro napisał tą wiadomość i od tak zostawił tą szafę na widoku ? – zdziwiłam się – przecież to oczywiste, popatrz, ten gabinet znajduję się na równi z klatką schodową. Wejście do niego było tuż przy schodach a sala treningowa zaczyna się dopiero kilka metrów dalej.

- To pomieszczenie jest zamurowane – wyszeptała Van patrząc na mnie z podziwem.

- Albo zamurowane, albo zaczarowane – dodałam.


Zobaczcie jak was rozpieszczam !

Trzy rozdziały w jeden weekend!

Zadawajcie pytania postacią w rozdziale Informacja !

Napiszcie co sądzicie o tym rozdziale 

Buziaczki , Honey <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro