6. Rydwan i potencjalny zdrajca
Vanessa od tygodnia siedzi zamknięta w swoim pokoju i nie wpuszcza tam nikogo, nawet mnie i Dale'a który swoją drogą także rzadko pokazuje się w domu. Ja wraz z resztą pogrążyłam się w treningach. Każdą wolną chwilę spędzałam z Cynthią lub bliźniakami ćwicząc, ucząc się nowych technik lub tworząc eliksiry. Marco rzadko się odzywał, zazwyczaj po ćwiczeniach zamykał się w pokoju i wychodził jedynie na posiłki. Rita swój wolny czas spędzała na malowaniu paznokci lub czytaniu kolorowych czasopism . Ja w wolnych chwilach wraz z Cynthią robiłam obchód lasu lub dyżurowałam na wieży. Od przyjazdu kandydatów nie zajmowałam się sprawą Lotro. Ukryłam ją gdzieś w zakamarkach mojej podświadomości czekając na łut szczęścia i jakąś podpowiedź zesłaną z niebios.
- Kendra ? – usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju.
- Otwarte – odkrzyknęłam wyjmując słuchawki z uszu i podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Nie było cie na kolacji, pomyślałam że wpadnę zobaczyć czy żyjesz – Greczynka weszła do środka i usiadła na brzegu mojego łóżka.
- Nie byłam głodna – zaśmiałam się – dzisiaj ma być noc spadających gwiazd, co powiesz na to żeby wyjść do ogrodu?
- Świetny pomysł – wykrzyknęła – poproszę twoją babcię o koc piknikowy a ty weź poduszki.
Dziewczyna w poskokach wybiegła z pokoju a ja pokręciłam głową z uśmiechem. Nigdy nie spotkałam tak pozytywnej i pełnej energii osoby. Wzięłam kilka poduszek i wyrzuciłam przez okno dokładnie w miejsce rozłożonego przez Cynthie koca. Ubrałam ciepłą bluzę która kiedyś należała do Setha i zbiegłam po schodach. Zahaczyłam po drodze o kuchnie i wzięłam z niej kilka kawałków ciasta z czego dwa ustawiłam pod drzwiami Vanessy. Wyszłam na zewnątrz i usiałam obok patrzącej w niebo zielonowłosej.
- Widziałam już jedną spadającą gwiazdę – uśmiechnęła się w moją stronę – wygrywam.
Położyłam się tuż obok i założyłam ręce za głową. Spojrzałam w niebo i zaczęłam szukać gwiazdozbiorów które kiedyś pokazywał mi Warren. Kątem oka dostrzegłam błyszczący punkcik który nagle spadł i zniknął.
- Remis – mruknęłam z uśmiechem – piękny ten księżyc.
- Rzeczywiście – spojrzała na jaśniejący obiekt – bardzo duży.
- Najpiękniejsza pełnia jaką kiedykolwiek widziałam – westchnęłam i przymknęłam oczy.
- W greckich mitach czytamy o Selene – Cynthia spojrzała na mnie – była boginią księżyca która przemierzała niebo na srebrnym rydwanie tworząc noc. Mówi się że pełne okrążenie było podczas pełni kiedy to jej rydwan zaprzężony w parę białych mułów jaśniał najmocniej.
- Zawsze kochałam grecką mitologie – powiedziałam – zaczyna robić się późno, powinnyśmy wracać do domu.
- Racja , stopy mi odmarzają – dziewczyna zaśmiała się i zebrała koc i poduszki a ja posprzątałam okruszki ciasta.
Zamknęłam drzwi do domu na klucz i zgasiłam światło na werandzie. Poszłam jeszcze do kuchni aby się czegoś napić kiedy w ciemności zobaczyłam siedzącą przy stole osobę. Przerażona uderzyłam ręką w kontakt oświecając lampę nad stołem.
- Marco ?! – wykrzyknęłam szeptem przykładając rękę do szybko bijącego serca.
- Moje oczy – mruknął zasłaniając światło lampy ręką.
- Prawie dostałam przez ciebie zawału – warknęłam opierając się o ścianę – co robisz tutaj po ciemku ?
- Nie wydaje mi się żebyś była odpowiednią osobą z którą mógłbym o tym rozmawiać – podniósł się z krzesła i podszedł do mnie opierając rękę obok mojej głowy.
- Powinieneś iść spać, masz jutro trening z biegu przez przeszkody – powiedziałam odpychając go od siebie lekko – powinieneś się wyspać żeby mieć choć trochę szans na to że nie będziesz ostatni.
- Powinnaś nauczyć się trzymać język za zębami księżniczko – wysyczał – słodkich koszmarów.
Odsunął się i odszedł w stronę swojego pokoju. Zatrzymał rękę na klamce i jeszcze raz na mnie spojrzał.
- Ładnie ci w rozpuszczonych włosach – powiedział i zniknął za drzwiami.
- Bipolarny idiota – wyszeptałam i odłożyłam talerze do zlewu.
Idąc na górę wyjrzałam jeszcze raz przez okno i uśmiechnęłam się widząc kolejną spadającą gwiazdę. Popchnęłam drzwi mojego pokoju i usiadłam na materacu wśród wielu dzienników. Przeczytałam wszystkie dzienniki a jedyne co zrozumiałam z wiadomości Lotro to wzmianka o nocy kupały.
Wzięłam białą kredę leżącą na jednej z półek z książkami i zaczęła pisać na ścianie nad łóżkiem. Powtarzałam wiadomość, i z pewnością znałam ją już na pamięć. Spojrzałam na cytat i opadłam bezsilnie na podłogę.
„KILKA NOCY W ROKU, PRZEMIENIA SIĘ W TRZY DNI, SCHRON, DOM NIE JEST BEZPIECZNY, DWADZIEŚCIA PIĘĆ PEŁNYCH OBROTÓW RYDWANU, PO CAŁKOWITYM ZAĆMIENIU GWIAZDY, ŚMIERĆ, ZAKLECIE, OCHRONA LASU, SCHRON PIĄTY STOPIEŃ NA GÓRĘ, GABINET SZAFA, PRAWDZIWA MAGIA, OSIEM OBROTÓW W PRAWO, DWA W LEWO, JEDEN PEŁNY OBRÓT W PRAWO, NOC ŚMIERCI, DZIEŃ SPUSTOSZENIA, NOC ŚMIERCI, DZIEŃ SPUSTOSZENIA, NOC ŚMIERCI, DZIEŃ SPUSTOSZENIA"
- Rydwan – wykrzyknęłam – czemu wcześniej na to nie wpadłam ?
Wybiegłam z pokoju i z łomotem stoczyłam się po schodach. Dopadłam do klamki od pokoju narkobliksa i zaczęłam pięściami walić w drewnianą powłokę. W domu zaświeciły się wszystkie światła i wszyscy wybiegli na korytarze by zobaczyć co się dzieje.
- Vanessa – wrzasnęłam – otwieraj te cholerne drzwi.
- Kendra coś się stało? – dziadek Stan zszedł po schodach i próbował odciągnąć mnie od walenia w drzwi kobiety.
- To jest sprawa życia i śmierci – odpowiedziałam zdawkowo gdyż w pomieszczeniu znajdowało się dużo osób nieupoważnionych do wiedzy o przepowiedni dawnego opiekuna.
Usłyszałam dźwięk przekręcanego w drzwiach klucza i odepchnęłam dziadka wślizgując się przez lekko otwarte drzwi tak by nikt inny nie mógł zobaczyć jak wygląda pokój bliksa.
- Wow – szepnęłam widząc jaki nieporządek panuje w pomieszczeniu.
Ubrania wylewały się z szafy na podłogę. Całe łóżko zawalone było bluzami Warrena a w kącie stały talerze i kubki które zostawiamy jej pod drzwiami.
- I tak jest lepiej niż na początku – zaśmiała się lekko – już się pogodziłam z jego stratą.
Nie zamierzałam jej przekonywać że nadal są dla niego szanse. Wolałam żeby pogodziła się z jego odejściem niż bezmyślnie czekała na jego powrót.
- Odkryłam coś – powiedziałam bardzo szybko – to może być kluczowa rzecz w całej tej układance.
- Też coś odkryłam – kobieta usiadła na łóżku – nie chciałam ci tego na razie mówić bo nie byłam tego pewna. Nadal nie jestem ale wydaje mi się że razem dowiemy się wszystkiego.
- Dzisiaj Cynthia opowiadała mi grecki mit – zaczęłam – o Selene która na rydwanie wprowadzała noc. Pełnia była nazywana pełnym obrotem.
- W takim razie moje przypuszczenia były słuszne – wyszeptała – całkowite zaćmienie gwiazdy, tutaj chodzi o słońce.
- Czyli – kontynuowałam – trzy dni kupały mają nastąpić 25 pełni po całkowitym zaćmieniu słońca.
- Ostatnie całkowite zaćmienie miało miejsce dwa lata temu – Vanessa podeszła do kalendarza wiszącego na ścianie – w zeszłym roku od zaćmienia minęło 13 pełni, w tym aż 11 co razem daje...
- Dwadzieścia cztery pełnie – uzupełniłam z przerażeniem – jutrzejsza pełnia jest tą dwudziestą piątą.
- Przepowiednia mówi o nocy kupały w tą sobotę – Van złapała się za głowę – mamy tylko pięć dni na rozwiązanie zagadki.
- Musimy wrócić do mnie o pokoju i jeszcze raz wszystko przeanalizować – wymamrotałam pochodząc do drzwi.
- Szybko – westchnęła Vanessa i wypchnęła mnie na korytarz.
Przed drzwiami zgromadził się prawie cały dom. Wszyscy niecierpliwie czekali na nasze wyjście.
- Kendra natychmiast masz powiedzieć co się dzieje – babcia Larsen tupnęła nogą w podłogę.
- Przykro mi ale to sprawy zwiadowcy – skłamałam – nie mogę wyjawiać sekretów rezerwatu.
- Kendra, nie miałaś żadnego wezwania od dwóch tygodni – moja mama oparła się o ramie taty – powiedz o co tak naprawdę chodzi.
- Właśnie Kendra, powiedz wszystkim – Rita posłała mi wredny uśmieszek.
- Kendra nie będzie nic nikomu mówić – Van złapała mnie za ramię i pociągnęła w stronę schodów.
- Vanessa , Kendra ! – dziadek Sorenson uderzył pięścią w ścianę – do mojego gabinetu, już !
- Nie – warknęłam co spotkało się ze zszokowanymi spojrzeniami całej rodziny. Nawet Van była lekko zdziwiona moją postawą – jestem zwiadowcą. Ja, nie ty czy reszta.
Wraz z narkobliksem zamknęłyśmy się w pokoju i kredą na ścianie zaznaczyłyśmy fragmenty które rozszyfrowałyśmy.
- Reasumując – Vanessa westchnęła zmęczona – wiemy że w sobotę ma się zacząć prawdziwy Armagedon. Wiemy że las należy chronić jakimś zaklęciem a my mamy odnaleźć schron bo dom nie jest bezpieczny.
- Pamiętasz ten dzień w którym do domu podczas śniadania przyleciały wróżki ? – zapytałam – Królowa kazała przekazać mi że zagadka ma dużo wspólnego z życiem Lotro. Miałam nikomu o tym nie mówić ale sama sobie z tym nie poradze.
- Wszyscy którzy go znali już dawno nie żyją – bliks załamała ręce – jedyną rzeczą która nadal jest związana z Marlo Lotro jest stara rezydencja.
- Spędziłam tam naprawdę dużo czasu – powiedziałam – przeczytałam chyba każdą książkę z biblioteki i nic nie znalazłam.
- Może po prostu nie szukałaś tam gdzie trzeba – kobieta zamyśliła się na chwilę – w dziennikach Lotro było mnóstwo greckich mitów. Na pewno był tam również ten o Selene ale po prostu nieświadomie go pominęłyśmy. Na ostatniej stronie było mnóstwo przekreślonych kresek, liczył pełnie księżyca. Wpadłyśmy na to wszystko po długim czasie ponieważ skupiałyśmy się na różnych źródłach zamiast na samej wiadomości.
- W takim razie, w starej rezydencji nie chodzi o zbiór książek ale o samą rezydencje – zauważyłam z westchnieniem.
- Musimy się tam udać jutro, zaraz po zakończeniu treningu – Vanessa położyła się na materacu i przymknęła powieki - dobranoc.
***
Nie mogłam spać w nocy, cały czas wyglądałam przez okno i obserwowałam ogród w akompaniamencie pochrapywania Vanessy. Co jakiś czas wróżki polatywały o szyby i przyglądały mi się badawczo lub kładły na parapet płatki kwiatów. Kiedy miałam z powrotem wracać do łóżka niespodziewanie na werandzie zapaliło się światło. Wróżka która akurat podleciała o mojego okna zatrzymała się przestraszona i przycisnęła się do szyby. Po chwili zobaczyłam Marco który z plecakiem na ramionach wbiegł do lasu.
- Śledźcie go - wyszeptałam do wróżki a ona i jeszcze kilka innych istotek ruszyła w stronę lasu.
Szybko założyłam czarne dresy, glany i bluzę moro. Zapięłam pas z eliksirami a za nogawkę włożyłam sztylet. Zarzuciłam na plecy kołczan a w rękę chwyciłam łuk. Otworzyłam okno i powoli zaczęłam schodzić po kracie obrośniętej bluszczem.
Spojrzałam na las, kilka wróżek leciało wysoko nad drzewami a część z pewnością dokładnie za meksykaninem. Pobiegłam w stronę wierzy i wdrapałam się na sam szczyt. Po chwili wróżki nad lasem zatrzymały się i zaczęły wytwarzać małe iskierki w kolorze niebieskim.
- Terytorium najad i chatki Murriel – powiedziałam do siebie i wbiegłam do lasu.
Biegłam bardzo szybko , przedzierałam się przez zarośla i nawet nie szukałam ścieżki.
- Kendra, czy wszystko w porządku ? – obok mnie pojawiły się dwie driady które pomimo długich nóg ledwo dotrzymywały mi kroku.
- Potrzebuje pomocy – zatrzymałam się gwałtownie – w lesie na obszarze niebieskim jest chłopak. Sprawdźcie jezioro i kapliczkę królowej wróżek. Jeżeli go tam nie będzie, znajdźcie Nowela i Dorena gdyż tylko oni mają wstęp do ogrodu. Mają obudzić Vanesse i powiedzieć że na terytorium Murriel kręci się Marco i poszłam go szukać. Ona będzie wiedziała co zrobić.
- Możesz na nas liczyć – dziewczyny ruszyły w stronę żywopłotu natomiast ja pobiegłam ścieżką w lewo.
Wskoczyłam na najwyższe drzewo w okolicy i wspięłam się na sam jego szczyt. Wróżki wirowały zaledwie kilka metrów ode mnie a kiedy zobaczyły mnie w koronie dębu schowały się w koronie innego drzewa. Niedaleko po sobą dostrzegłam Marco który obchodził w koło chatkę czarownicy. Wyjął miecz i zaczął rozcinać bluszcz przy zarośniętym wejściu. Nagle za mną rozległ się dźwięk łamanej gałęzi. Odwróciłam się gwałtownie. Po chwili z drzewa spadło kilka szyszek i po pniu zbiegła wiewiórka. Westchnęłam z ulgą i z powrotem spojrzałam na Marco. Niestety w jego miejscu nie było teraz nikogo. Zeskoczyłam z drzewa i wylądowałam tuż przed drzwiami chaty. Zajrzałam do środka lecz tam również go nie było. Cofnęłam się parę kroków do tyłu.
- Coś głośno się skradasz jak na zwiadowcę księżniczko – poczułam chłód miecza przyłożonego do mojego gardła.
- Coś za słabo się maskujesz jak na zdrajcę – powiedziałam, powstrzymując łzy
- Hmm... może to dlatego że nie jestem zdrajcą – chwycił mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
- W takim razie co robisz w lesie w środku nocy ? – zapytałam wyrywając rękę z jego uścisku.
- To samo co ty – mruknął – śledzę potencjalnego zdrajcę.
- Śledzisz sam siebie ? Dziwna forma zabawy – prychnęłam.
- Cicho – zatkał mi ręką usta – psujesz mi misję księżniczko.
Nagle ktoś mignął mi przed oczami. Biegł z zawrotną prędkością przez co nie byłam w stanie zauważyć nic oprócz czarnej peleryny.
- Kto to był ? – wykrzyknęłam wychodząc na ścieżkę.
- Prawdopodobny zdrajca – Marco westchnął i podniósł coś z ziemi.
- Czyli ? – spytałam patrząc na trzymany przez niego złoty łańcuszek.
- Moja siostra ... - odpowiedział.
Kochani mam ogromną wenę ! Od wczoraj napisałam dwa rozdziały po 2000 słów każdy. Przez to że cały weekend spędzam na pisaniu zakładam że jutro dostanę parę jedyneczek przez niezrobienie pracy domowej hahhah.
Wasze komy są dla mnie ogromną motywacją tak samo jak gwiazdki !
Napiszcie co myślicie o Marco i kto waszym zdaniem jest zdrajcą ( weźmy po uwagę każdego ponieważ w grę wchodzą także żądlikule które mogą się gdzieś tam kręcić w rodzinie Sorensonów ) (oczywiście nie mówię że takowe są )
W rozdziale " Informacja" poprosiłam abyście zadawali pytania wypisanym tam osobom. Na razie tych pytań jest bardzo mało a chciałabym zorganizować jeden rozdział właśnie temu poświęcony.
Buziaki Honey <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro