Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11 Życie i romans w podziemiach ?

Chciałabym zadedykować ten rozdział sister0000001 za MEEEGA kochane i motywujące komentarze <3

Pov: Kendra

- Od jak dawna wiedzieliście, że Cynthia jest zdrajcą ? - wrzasnął dziadek patrząc czy wszyscy aby na pewno weszli do schronu.

- Dowiedzieliśmy się przed chwilą – powiedziała oszołomiona Vanessa.

- Podejrzewaliśmy Ritę ale nagle Kendra wycelowała w Cynthie i ... - zaczął Marco przytulając siostrę z przepraszającym i skruszonym spojrzeniem.

- Kendra ... - warknął Stan w moją stronę.

- To był dobry podstęp – zaczęłam opierając się o betonowe ściany bunkra – Cynthia chciała skierować wszystkie podejrzenia na Ritę, najpierw zabrała jej wisiorek potem specjalnie oblała test z przyrządzania eliksiru przyspieszającego...

- Jak to specjalnie ? - zapytała meksykanka przeczesując włosy swoimi długimi paznokciami.

- Kiedy przeglądałam karty naszych testów w jej rubryce z eliksirami widniało zero punktów – mówiłam – trochę mnie to zdziwiło bo na zdjęciach które robił tata by udokumentować szkolenie widać że jedna fiolka do zrobienia wywaru wcale nie została opróżniona. Cynthia specjalnie jej nie użyła i dała wygrać tobie żeby cię wkopać.

- W takim razie kiedy dokładnie zrozumiałaś że zdrajca to greczynka ? - babcia Ruth spojrzała na mnie wyczekująco.

- Rita nie zdała treningów, jej wyniki były na tyle słabe że nie pasowała mi ona do końca do wizerunku zdrajcy wtedy byłam pewna ale ...– posłałam jej przepraszające spojrzenie po czym ktoś wciął mi się w środek zdania.

- Ale przecież kiedyś widziałaś ją przez okno powiedziałaś że to Rita – Van westchnęła – widzieliśmy jak zakapturzona postać stoi w ogrodzie.

- Widzieliście ją z kapturem na głowie , ja widziałam Cynthie kiedy go zakładała – mruknęłam – powiedziałam, że to Rita tylko dlatego że nie byłam pewna i chyba wszyscy wiemy że im mniej osób wie tym mniejsze szanse na niepowodzenie.

- A kiedy dowiedziałaś się że to demon ? - Tanu spojrzał na mnie rozkładając na podłodze eliksiry i różne składniki.

- Driady mi powiedziały – uśmiechnęłam się – są świetnymi szpiegami.

- Nie spodziewałem się aż takie intrygi – westchnął dziadek – jestem z was dumny. A teraz musimy ustalić pewne zasady lecz... myślę że Kendra, Van i Marco mają już wszystko pod kontrolą.

***

Po kilku godzinach każdy miał swoje miejsce w schronie i znał swój przydział żywnościowy. Co jakiś czas słychać było łomotanie nad nami co zapewne oznaczało że coś dzieje się w rezydencji. Rodzice cieszyli się powrotem syna, dziadkowie rozmawiali z Tanu a Warren i Dale nadrabiali zaległości. Vanessa siedziała z Ritą w pomieszczeniu z wodą i zajmowały się oszacowaniem przydziału. Marco siedział na szczycie schodów tuż przy wejściu i pełnił pierwszą wachtę. Ja stałam natomiast oparta o ścianę i przyglądałam się blondynowi który pochylał się nam Sethem co jakiś czas wtrącając się do rozmowy. Westchnęłam i wyszłam z pomieszczenia wspinając się po schodach. Mogłam odetchnąć będąc poza zasięgiem ich wzroku gdzie nie widzieli moich drżących dłoni i załzawionych oczu.

- Już się za mną stęskniłaś księżniczko ? - mruknął brunet robiąc mi miejsce obok siebie.

Betonowe schody były zimne więc przynieśliśmy tutaj kilka koców i poduszek. Po chwili u naszych stóp w bardzo dziwnej pozycji położył się także mój beżowy lew.

- Przepraszam, że dałam ci wierzyć że twoja siostra jest zdrajcą – mruknęłam.

- Nie martw się, rozumiem czemu to zrobiłaś – mruknął z uśmiechem – myślałaś już jak nazwiesz swoje zwierzęta ?

- Wydaje mi się że wąż zmieniający się w bransoletkę nie potrzebuje imienia – prychnęłam spoglądając na majestatyczne zwierze owinięte wokół mojej ręki – lew ma na imię Marlo, po dawnym opiekunie dzięki któremu nadal żyjemy. A twoja wiewiórka ? Jak ją nazwałeś ? Fistaszek?

- Bardzo śmieszne – przewrócił oczami na moją kąśliwą uwagę – ma na imię Hora.

- To „czas" po meksykańsku – stwierdziłam na co z uznaniem pokiwał głową.

Oparłam głowę na jego ramieniu i wsłuchiwałam się w wolne picie jego serca. Westchnęłam zmęczona.

- Powinnaś się przespać – powiedział – zarywasz noce od tygodni.

- Nie mogę pójść spać – wyszeptałam – za każdym razem jak zamykam oczy czuję jakbym miała się nie obudzić.

- Spróbuj jeszcze raz – poklepał mnie po plecach i popchnął lekko w dół schodów po których ostrożnie zaczęłam schodzić.

***

Spojrzałam na zegarek na mojej ręce i wypuściłam powietrze z irytacją. Przekręcałam się z boku na bok od dwóch godzin. Wokół mnie wszyscy już spali na prowizorycznych pryczach przykryci grubymi kocami. Około godzinę temu Vanessa zmieniła się z Marco w pilnowaniu schodów co oznaczało że jest już 4 nad ranem a ja nadal nie zmrużyłam oka. Marco spał w oddzielnej sypialni z małżeńskim , wygodnym łóżkiem która była przeznaczona dla nas do odpoczęcia po dyżurach. Podniosłam się powoli i na paluszkach dotykając plecami ściany zaczęłam przesuwać się w stronę drzwi po drugiej stronie pomieszczenia. Kiedy tam dotarłam jakimś cudem nie budząc nikogo nacisnęłam klamkę i wsunęłam się do środka.

- Kendra ? - Marco wymruczał zaspany zapalając prowizoryczną lampę stojącą koło łóżka.

- Nie mogę spać – wyszeptałam i usiadłam na brzegu łóżka opierając się o ścianę za mną.

- Chodź tutaj księżniczko – mruknął otaczając mnie ramieniem i przykrył nas grubym kocem – zaczynasz wartę dopiero po zachodzie słońca więc mamy jeszcze trochę czasu na wyspanie się.

- Myślisz, że powinniśmy wyjść na zewnątrz po wschodzie słońca? - zapytałam.

- Myślę że możemy spróbować – westchnął – ale trzeba to wszystko dokładnie przemyśleć.

Spojrzałam na sufit i w swojej głowie odtwarzałam wszystkie najmilsze wspomnienia z mojego życia. To jak z Sethem szukaliśmy czekoladek albo kłóciliśmy się o bezsensowne drobnostki. Wspominałam czasy liceum i wszystkiego co działo się poza magiczną rzeczywistością.

- Czemu się śmiejesz ? - Marco jęknął w poduszkę nie mogąc przeze mnie spać.

- Mój tata powiedział że mnie zabije jeżeli będę spała z chłopakiem – prychnęłam przypominając sobie sytuacje kiedy tata robił mi przeróżne wykłady tylko po to by wybić mi związek z głowy.

- Przecież my tylko leżymy w jednym łóżku i ... - przerwał nachylając się nade mną.

- I ... ? - zachichotałam. WO KENDRA STOP OGARNIJ SIĘ pomyślałam.

- I całujemy – powiedział stykając swoje usta z moimi – a teraz spać.

Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy kładąc głowę na jego odkrytej klatce piersiowej. Po chwili mój umysł pogrążył się w mroku. Zasnęłam.

***

Poczułam jak moja niestety twarda poduszka podskakuje do góry. Zaraz co ? Uchyliłam jedno oko i zobaczyłam że Marco siedzi wyprostowany na łóżku a ja spadam z jego klatki. Otworzyłam oczy i podążyłam za jego wzrokiem w stronę nawpółotwartych drzwi. Podskoczyłam zauważając lodowate tęczówki wpatrujące się we mnie z bólem.

- Śniadanie – warknął Paprot i jeszcze raz zeskanował nas wzrokiem po czym wyszedł trzaskając drzwiami.

- Mój tata nas zabije – warknęłam kryjąc twarz w dłoniach.

- Przepraszam, powinienem nas obudzić żaby nikt się nie skapnął – westchnął zdenerwowany.

- Nie, to nie twoja wina – powiedziałam pocieszająco.

- Twój tata naprawdę nas zabiję ? - mruknął niepewnie spoglądając w stronę drzwi.

- Prawdopodobnie – widząc jego przerażoną twarz postanowiłam jeszcze trochę z niego pożartować – najpierw zabije mnie, będzie kazał ci na to patrzeć a potem powoli będzie odcinał ci palce...

- Koniec ! - warknął Marco i blady zwlókł się z łóżka – jest szansa że twój chłopak nic mu nie powie.

- Były chłopak – zaznaczyłam i prześlizgnęłam się niezauważona do innego pomieszczenia z którego weszłam do jadalni tak by nikt nie podejrzewał gdzie spałam.

***

- Kendra gdzie byłaś ? - spytała moja mama nakładając mi owsianki i robiąc miejsce Marco który właśnie przyszedł – jak się obudziłam już cie nie było.

- Zaszyłam się w śpiżarni, musiałam pomyśleć – powiedziałam podenerwowana i ukradkiem na jednorożca który z zaciśniętą szczęką wpatrywał się intensywnie w parujące śniadanie.

- Jak ci się spało Marco ? - spytał dziadek Larsen – miałeś bardzo długi dyżur mam nadzieję że wygodne łóżko chociaż trochę dało ci odpocząć.

- Spałem wyśmienicie – odparł Meksykanin uśmiechając się zadziornie i posyłając mi dyskretne oczko – mógłbym nawet powiedzieć że jeszcze nigdy nie było mi tak wygodnie.

- Z pewnością – syknął Paprot a ja ze zdenerwowania przygryzłam wargę – a tobie jak się spało Kendra?

- Świetnie – pisnęłam – ale krótko, długo przesiedziałam w spiżarni.

- Ktoś chce dokładki ? - babcia Ruth przerwała nie zręczną ciszę a ja spojrzałam na Warrena i Vanesse którzy skakali wzrokiem między mną, Marco a synem królowej wróżek i posyłali sobie kpiące uśmiechy.

- Kendra – zaczęła Van a ja po jej tonie głosu od razu wiedziałam że nic dobrego z tego nie wyniknie – skoro TAK dobrze ci się spało to zamienimy się wachtami? Nie mogę spać w nocy więc weźmiesz moją popołudniową zmianę a w nocy będziesz znowu mogła sobie tak CUDOWNIE pospać.

- Jasne, nie ma problemu – spłonęłam rumieńcem i spojrzałam na szeroki uśmiech Marco.

Wróciłam do was dziubki, po baaaaardzo długiej nieobecności. Napiszcie co myślicie o tym rozdziale <3  Buziaczki dla wszystkich nowych czytelników bo wiem że trochę ich przybyło jak i dla tych starych którzy są ze mną od początku. Wasze gwiazdki i KOMENTARZE do poszczególnych fragmentów jak i do ogółu książki bardzo mnie motywują.

Buziaki Honey <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro