Rozdział XXX - ,,Kocham Cię"
27.05.
THOMAS
Czekam, na jakiś znak, na cokolwiek.
Od dwóch miesięcy nieustannie przesiaduję na szpitalnym korytarzu, lub przy Gregorze, z nadzieją, że stanie się cud.
W ostatniej chwili udało nam się go uratować. Lekarze mówią, że gdybyśmy weszli o dwie minuty za późno, z pewnością by się wykrwawił.
Od razu został przetransportowany drogą lotniczą do szpitala w Lublanie. Liczyła się wtedy każda sekunda. Potrzebna była transfuzja krwi, gdyż stracił jej bardzo dużo.
Do teraz wciąż jest nieprzytomny. I nie wiadomo czy się w ogóle wybudzi.
Jest nadzieja, ale z każdym kolejnym dniem, jest jej coraz mniej.
Dlaczego od razu do niego nie poszedłem? Gdybym tak zrobił, to z pewnością, byłby teraz ze mną, a nie leżał w łóżku szpitalnym podpięty do maszyn, które podtrzymują go przy życiu.
Moi rodzice, gdy tylko mają czas, regularnie tu przychodzą, by również przy nim czuwać i przy okazji pozwolić mi odpocząć.
Też się o niego bardzo martwią. Szczególnie mama, która już dawno wiedziała, że łączy nas coś więcej niż przyjaźń.
Słowa wsparcia wyrażali również pozostali z drużyny i innych nacji. Niektórzy osobiście tu przyjeżdżali, chcąc mi jakoś pomóc.
Jednak nic nie można zrobić, trzeba czekać.
***
Siedzę przy jego łóżku, trzymając go za rękę. Nie mogłem patrzeć na to w jakim jest stanie, i to przeze mnie.
Czytając jego list, zrozumiałem jak dużo dla mnie znaczy. Przypomniałem sobie przy okazji, nasz pierwszy pocałunek i to co działo się później.
W dniu wypadku, chciałem z nim zerwać, jednak źle się z tym czułem, co przyczyniło się do mojego późniejszego upadku podczas konkursu w Tauplitz.
- Thomas? - obudziłem się, słysząc tak bardzo cenny dla mnie głos.
- Gregor? Jakie szczęście, obudziłeś się.
- Co ty tu robisz? Czy ja jestem w niebie?
- Nie, głupku. Nie jesteś i długo nie będziesz. Nigdy więcej Ci nie pozwolę mnie opuścić, zwłaszcza w ten sposób.
- Powinienem był umrzeć. Nie chcę żyć ze świadomością, że Ciebie nie będzie tuż obok mnie.
- Co ty gadasz? Przecież jestem. Byłem i będę.
- Ty nic nie rozumiesz Thomas. Przecież masz rodzinę, partnerkę, córkę. A ja jak już pewnie wiesz, chciałbym czegoś więcej. Być tylko z Tobą.
- To Ty mnie źle zrozumiałeś Gregor, ja..
- Nie musisz mówić nic więcej. Wszystko rozumiem. Wiem, że chciałbyś być tylko moim przyjacielem, i mnie wspierać tak jak dawniej. Ale ja tak nie potrafię. Najlepiej będzie, jak zerwiemy naszą znajomość. Tak będzie najlepiej dla nas obu.
Nie mogłem uwierzyć w to, co powiedział.
- Co ty do mnie mówisz w tej chwili? Kompletnie zwariowałeś? Nie wiesz co siedzi mi w głowie, a już podejmujesz za mnie decyzję!
- Bo doskonale wiem, że tak będzie lepiej. Nie mogę dalej się na Ciebie patrzeć jak na przyjaciela, to zbyt mocno boli.
- Ale ja nie chcę być Twoim przyjacielem!
- Sam widzisz, że mam rację. Idź Thomas. Zapomnij o mnie i o tym, że istnieję.
- Gregor, zamknij się w końcu! - nie wytrzymałem - daj mi powiedzieć, w końcu to co leży mi na sercu. Myślisz, że traktuję Cię jak przyjaciela. Ale od jakiegoś czasu tak nie jest. Stałeś się dla mnie kimś znacznie więcej.
- Ale jak to? A Kristin?
- Nikomu o tym nie mówiłem, ale Tobie powiem. W dniu narodzin Lily, Kristin uciekła ze szpitala. Dostała depresji poporodowej. Nigdy więcej już jej nie widziałem, mimo, że chciałem ją odnaleźć - widocznie zaniemówił - a jeśli chodzi o list, to.. przypomniałem sobie wszystko. O naszym pierwszym pocałunku, chociaż wcale nie był on pierwszym.
- Co proszę?
- W dniu Twoich urodzin, wypiłeś za dużo, wtedy mi wyznałeś, że pijesz by zapomnieć o tym, że mnie kochasz. I wtedy mnie pocałoweś. Nie odwzajemniłem tego. Początkowo nie chciałem w to uwierzyć, że mogłem zakochać się w mężczyźnie. Jednak później, sam zresztą wiesz do czego między nami doszło. Wtedy zrozumiałem, że się w Tobie zakochałem. W dniu konkursu zamierzałem z Tobą zerwać, dla Twojego dobra. Całe szczęście, że tego nie zrobiłem. Popełnił bym największy błąd w moim życiu.
- Ty, mówisz to naprawdę? Nie żartujesz sobie ze mnie?
Pochyliłem się nad nim, by następnie dotknąć jego warg swoimi.
- Masz odpowiedź. Kocham Cię Gregor, i nigdy nie przestanę.
- Chyba jednak jestem w niebie. Ja też Ciebie kocham Thomas, najbardziej na świecie.
Ponownie złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku, po czym mocno się w siebie wtuliliśmy.
Mogłem powiedzieć z pewnością jedno - niczego więcej w moim życiu już nie potrzebowałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro