Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXX - ,,Kocham Cię"

27.05.

THOMAS

Czekam, na jakiś znak, na cokolwiek.

Od dwóch miesięcy nieustannie przesiaduję na szpitalnym korytarzu, lub przy Gregorze, z nadzieją, że stanie się cud.

W ostatniej chwili udało nam się go uratować. Lekarze mówią, że gdybyśmy weszli o dwie minuty za późno, z pewnością by się wykrwawił.

Od razu został przetransportowany drogą lotniczą do szpitala w Lublanie. Liczyła się wtedy każda sekunda. Potrzebna była transfuzja krwi, gdyż stracił jej bardzo dużo.

Do teraz wciąż jest nieprzytomny. I nie wiadomo czy się w ogóle wybudzi.

Jest nadzieja, ale z każdym kolejnym dniem, jest jej coraz mniej.

Dlaczego od razu do niego nie poszedłem? Gdybym tak zrobił, to z pewnością, byłby teraz ze mną, a nie leżał w łóżku szpitalnym podpięty do maszyn, które podtrzymują go przy życiu.

Moi rodzice, gdy tylko mają czas, regularnie tu przychodzą, by również przy nim czuwać i przy okazji pozwolić mi odpocząć.

Też się o niego bardzo martwią. Szczególnie mama, która już dawno wiedziała, że łączy nas coś więcej niż przyjaźń.

Słowa wsparcia wyrażali również pozostali z drużyny i innych nacji. Niektórzy osobiście tu przyjeżdżali, chcąc mi jakoś pomóc.

Jednak nic nie można zrobić, trzeba czekać.

***

Siedzę przy jego łóżku, trzymając go za rękę. Nie mogłem patrzeć na to w jakim jest stanie, i to przeze mnie.

Czytając jego list, zrozumiałem jak dużo dla mnie znaczy. Przypomniałem sobie przy okazji, nasz pierwszy pocałunek i to co działo się później.

W dniu wypadku, chciałem z nim zerwać, jednak źle się z tym czułem, co przyczyniło się do mojego późniejszego upadku podczas konkursu w Tauplitz.

- Thomas? - obudziłem się, słysząc tak bardzo cenny dla mnie głos.

- Gregor? Jakie szczęście, obudziłeś się.

- Co ty tu robisz? Czy ja jestem w niebie?

- Nie, głupku. Nie jesteś i długo nie będziesz. Nigdy więcej Ci nie pozwolę mnie opuścić, zwłaszcza w ten sposób.

- Powinienem był umrzeć. Nie chcę żyć ze świadomością, że Ciebie nie będzie tuż obok mnie.

- Co ty gadasz? Przecież jestem. Byłem i będę.

- Ty nic nie rozumiesz Thomas. Przecież masz rodzinę, partnerkę, córkę. A ja jak już pewnie wiesz, chciałbym czegoś więcej. Być tylko z Tobą.

- To Ty mnie źle zrozumiałeś Gregor, ja..

- Nie musisz mówić nic więcej. Wszystko rozumiem. Wiem, że chciałbyś być tylko moim przyjacielem, i mnie wspierać tak jak dawniej. Ale ja tak nie potrafię. Najlepiej będzie, jak zerwiemy naszą znajomość. Tak będzie najlepiej dla nas obu.

Nie mogłem uwierzyć w to, co powiedział.

- Co ty do mnie mówisz w tej chwili? Kompletnie zwariowałeś? Nie wiesz co siedzi mi w głowie, a już podejmujesz za mnie decyzję!

- Bo doskonale wiem, że tak będzie lepiej. Nie mogę dalej się na Ciebie patrzeć jak na przyjaciela, to zbyt mocno boli.

- Ale ja nie chcę być Twoim przyjacielem!

- Sam widzisz, że mam rację. Idź Thomas. Zapomnij o mnie i o tym, że istnieję.

- Gregor, zamknij się w końcu! - nie wytrzymałem - daj mi powiedzieć, w końcu to co leży mi na sercu. Myślisz, że traktuję Cię jak przyjaciela. Ale od jakiegoś czasu tak nie jest. Stałeś się dla mnie kimś znacznie więcej.

- Ale jak to? A Kristin?

- Nikomu o tym nie mówiłem, ale Tobie powiem. W dniu narodzin Lily, Kristin uciekła ze szpitala. Dostała depresji poporodowej. Nigdy więcej już jej nie widziałem, mimo, że chciałem ją odnaleźć - widocznie zaniemówił - a jeśli chodzi o list, to.. przypomniałem sobie wszystko. O naszym pierwszym pocałunku, chociaż wcale nie był on pierwszym.

- Co proszę?

- W dniu Twoich urodzin, wypiłeś za dużo, wtedy mi wyznałeś, że pijesz by zapomnieć o tym, że mnie kochasz. I wtedy mnie pocałoweś. Nie odwzajemniłem tego. Początkowo nie chciałem w to uwierzyć, że mogłem zakochać się w mężczyźnie. Jednak później, sam zresztą wiesz do czego między nami doszło. Wtedy zrozumiałem, że się w Tobie zakochałem. W dniu konkursu zamierzałem z Tobą zerwać, dla Twojego dobra. Całe szczęście, że tego nie zrobiłem. Popełnił bym największy błąd w moim życiu.

- Ty, mówisz to naprawdę? Nie żartujesz sobie ze mnie?

Pochyliłem się nad nim, by następnie dotknąć jego warg swoimi.

- Masz odpowiedź. Kocham Cię Gregor, i nigdy nie przestanę.

- Chyba jednak jestem w niebie. Ja też Ciebie kocham Thomas, najbardziej na świecie.

Ponownie złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku, po czym mocno się w siebie wtuliliśmy.

Mogłem powiedzieć z pewnością jedno - niczego więcej w moim życiu już nie potrzebowałem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro