Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7. Paczka z Tokio.

/Gabriel/

Po przebudzeniu się i zjedzeniu śniadania razem z wujostwem i kuzynami poszedłem się ogarnąć. W międzyczasie wujek poinformował mnie, że zabierze mnie do swojej firmy. Cóż świetnie. Zabiorę wiele upominków dla przyjaciół z pracy. Biżuteria, artykuły szkolne itp. W mordę potrzebne będą kartony na to wszystko. Kiedy byłem ogarnięty wziąłem torbę podróżną, a do niej torby na zakupy. Następnie opuściłem dom z wujem. Pojechaliśmy jego autem do jego firmy. Po dotarciu na miejsce poszedłem za wujem. Do zaczęcia pracy chyba zostało około godzina lub coś. Zabrał mnie najpierw na dział z artykułami szkolnymi. Zacząłem wybierać wszystko co wiedziałem, że może się przydać. Kartki samoprzylepne, długopisy, korektory, zakładki do książek, zakreślacie itp. Wszystko oddzielnie wkładałem do pudełek. Gdy wybrałem wystarczającą ilość przedmiotów szkolnych schowałem pudełka do torby. Wybrałem również biżuterię, dodatki do pokoi, zabawki i parę dodatków do pakowania prezentów. Papier, wstążki, kokardy. Dużo tego było. Nie dziwię się. Były tam rzeczy dla osiemnastu osób w tym trzy dzieci. Miałem nadzieję, że wszyscy będą się cieszyć z prezentów. Kiedy upewniłem się, że wszystko wybrałem wróciłem z pomocą wuja do domu. Wszedłem do budynku i poszedłem do pokoju. Rozłożyłem wszystko na łóżku i podłodze. W tym słodycze.

-Rany aż tyle rzeczy?- Zapytała się ciotka. Odwróciłem się spoglądając na nią. Trzymała złożone kartony które oparła o komodę. Zaśmiałem się cicho.

-Jak widać ciociu. Poza tym... Nie mówiłem o tym nikomu ale... Pamiętasz jak wspomniałem o mojej przyjaciółce z pracy? Tej Britney.- Powiedziałem na co ta skinęła głową.- Wiesz... Kiedy starała się mnie pocieszyć zabrała mnie do klubu. No i się prawie...- Nie dokończyłem wypowiedzi ponieważ ciocia zaczęła się cicho śmiać. Chyba już się domyśliła. Zakryłem twarz czując jak się rumienie.

-Przyniosę ci moje pudełka od biżuterii. Jakby co to mnie wołaj.- Powiedziała ciocia po czym wyszła. Włączyłem na telefonie piosenki. Zacząłem rozdzielać wszystko tak by każdy miał rzeczy po równo. Ciocia w między czasie przyniosła mniejsze pudła i pudełka na biżuterię. Gdy miałem wszystko ustalone co dla kogo zająłem się pakowaniem. Każdy karton z prezentami dla danej osoby podpisałem. Wyjąłem notes. Zacząłem starać się napisać list do nich. Jednak moje myśli były zajęte przez Britney. Dodatkowo śniła mi się dziś. Szlag. Co się ze mną dzieje? Ja... Nie. To musi być tylko przyjaźń. Poza tym ona ma chłopaka. Niby jak mielibyśmy być wtedy razem? Warknąłem zgniatając kolejną kartkę papieru i rzucając nią w kąt pokoju. Położyłem się na łóżku. Przymknąłem powieki. Kiedy się uspokoiłem usiadłem i zacząłem pisać. Chciałem by list sprawił, że będą się czuli jakby byli w Tokio. Po napisaniu listu złożyłem go i schowałem do koperty. Zakleiłem ją i ozdobiłem naklejkami różnych kwiatów lub zwierząt. Spakowałem wszystko. Gdy uważałem wszystko za gotowe ciotka pomogła mi wszystko zabezpieczyć. Następnie zabierając paczkę poszliśmy na pocztę gdzie wysłaliśmy ją do Warszawskiej bazy ratowników medycznych w Leśnej Górze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro