Rozdział 4. Wyjazd.
/Gabriel/
Obudziłem się bardzo wcześnie. Minął już weekend, a to znaczy rozpoczęcie się nowego tygodnia. Dzisiaj poniedziałek i dziś wyjazd do Tokio. Nie mogłem się doczekać aż poznam wuja i moje kuzynostwo. Przebrałem się i zjadłem śniadanie. Upewniłem się, że wszystko mam. To czego zapomniałem spakowałem do torby i walizek. Spakowałem jeszcze jedzenie na drogę oraz prezenty dla kuzynostwa. W pewnej chwili usłyszałem pukanie do drzwi. Domyśliłem się, że to doktor Banach. Poszedłem do drzwi i otworzyłem je. Za nimi faktycznie stał lekarz pogotowia ratunkowego. Wpuściłem mężczyznę do środka. Poszliśmy do kuchni. Zrobiłem nam szybko herbatę. Pod czas picia jej rozmawialiśmy.
-Nowy mogę się o coś zapytać?- Zapytał się Wiktor. Odstawiłem kubek na stół.
-Pewnie. Niech doktor pyta do woli.- Powiedziałem z uśmiechem. Miałem tylko jedno w głowie. Mianowicie to, że Banach zapyta o moje trochę dłuższe włosy. Nie dziwiłem się. W bazie jako jedyny miałem jeśli chodzi o chłopaków nieco dłuższe włosy.
-Zapuszczasz włosy Gabryś?- Zapytał się Wiktor lekko się śmiejąc przy tym.
-No, a co mi szkodzi. Warto czasem tak próbować. Można mieć małego kucyka i trochę upodobnić się do Chińskich wojowników.- Powiedziałem dopijając herbatę. Spojrzałem na zegarek.- No. Czas byśmy jechali na lotnisko.- Powiedziałem wstając od stołu. Poszedłem razem z doktorem po moje bagaże. Następnie wyszliśmy z domu. Zamknąłem drzwi na klucz i dałem je dla ojca mojej pierwszej dziewczyny. Zanieśliśmy walizki i torbę do samochodu którym po chwili pojechaliśmy na lotnisko. Doktor zaparkował prosto pod budynkiem.
-To jak Gabryś gotowy na wyjazd?- Zapytał się doktor. Spojrzałem na lekarza. Uśmiechałem się nie mogąc się doczekać początku mojej przygody.
-Jeszcze jak doktorze.- Powiedziałem z uśmiechem. Wysiedliśmy z samochodu razem z Banachem.- Poza tym nie mogę się doczekać chwili aż poznam moje kuzynostwo i wuja.- Powiedziałem patrząc na lekarza. Podeszliśmy do tylnych drzwi i wyciągnęliśmy walizki. Poszliśmy spokojnie do środka. Załatwiliśmy wszystkie formalności i poszedłem pod bramkę gdzie miałem czekać na samolot. Nie musiałem długo czekać. W końcu mogłem wsiąść na pokład samolotu lecącego do Tokio. Jednak przed tym pożegnałem się z Wiktorem. Życzył mi udanych wakacji jak i miłego czasu z rodziną. Wiedziałem, że będę dzwonił do nich przez internet i przez telefon. Zrobię masę zdjęć które potem wydrukuje i w formie albumu wyśle wujostwu po powrocie do Polski. Gdy byłem na pokładzie samolotu schowałem walizki nad siedzeniami w moim miejscu. Usiadłem na swoim miejscu i zapiąłem pasy. Torbę trzymałem na kolanach. Zacząłem czekać aż samolot wystartuje.
/Wiktor/
Obserwowałem jak samolot po kilkunastu minutach wystartował. Wiedziałem, że Nowy macha więc sam odmachałem. Poszedłem spokojnie do wyjścia z lotniska. Gdy wyszedłem z budynku poszedłem do swojego Poszedłem do auta i wsiadłem do niego. Wyjąłem z kieszeni telefon. Napisałem do Anki z wiadomością, że Nowy już wyleciał z Polski. Odłożyłem telefon na siedzenie obok i włączyłem silnik. Zacząłem prowadzić pojazd jadąc do pracy. Ciekawiło mnie jak spędzi on ten czas w Japonii. Po przyjechaniu do bazy wysiadłem z samochodu. Poszedłem do budynku i wszedłem po schodach. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Wchodząc do bazy powitali mnie przyjaciele, brat i żona. Pytali się o Nowego. Wszyscy chcieliśmy dla niego jak najlepiej po tym jak Zosia go zostawiła.
-Jacie tyle czasu w Tokio.- Powiedział Kuba który pił kawę siedział przy stole.
-O ile zakład, że jak zadzwoni to przywita się po japońsku?- Zapytał się Beniamin. Spojrzałem na brata chowając swoje rzeczy do szafki. Jak to inni zaczęli się zakładać o umiejętności Nowego z nowym językiem. Nie ukrywałem, że fajnie jakby podszkolił się w nim. Gdybyśmy mieli takiego pacjenta Nowy by mógł trochę się z nim dogadać. Mówiąc w skrócie przyjemne z pożytecznym. Przyjemne, ponieważ wypocznie od spraw osobistych. Natomiast pożyteczne bo zwiedzi kraj w którym nie był i pozna tamtejszy język jak i krewnych.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro