Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27 ☆

Nie chciałam dużo pić, widziałam jedynie jak Shannon nachlana w cztery dupy tańczy u boku Nialla. Chłopak dobrze się czuję, kiedy taka atrakcyjna dziewczyna jak Shannon seksownie tańczy tylko dla niego. Uśmiechnęłam się na ich widok i usiadłam na jednym z wolnych krzeseł trzymając w ręku mój drugi, mały drink. Z chęcią wypiłabym więcej, bo Shannon i tak już mi nie pomoże, jednak nie chciałabym wylądować w łóżku Harry'ego z byle kim z mojej szkoły...a jeżeli padnie na niego?

-Dlaczego tak cicho tu siedzisz? Twoja koleżanka znalazła sobie towarzystwo, a ty? Widziałem co potrafisz, może chcesz...zatańczyć? -Harry stanął przede mną i zasłonił mi Shannon i Nialla

-Z tobą-odstawiłam szklankę na blat i wstałam

-Tak, ze mną

-Nie pomyliłeś mnie z kimś? Za dużo wypiłeś?- dotknęłam jego czoło

-Może się źle czujesz? Podać ci jakieś leki?

-Nie piłem dzisiaj nic, to jak?

-Eh...zgoda -wzruszyłam ramionami i poszłam za nim na parkiet.
Chwycił mnie za rękę, a potem za drugą. Spojrzał na moment w prawo i kiwnął do kogoś głową. Usłyszałam jak muzyka zmienia się w...powolną. Czy to ma być wolny? O nie nie
Poczułam, jak nakierowuje moje ręce na jego szyje, a sam dotknął moich bioder. Czuję się mega nieswojo, ale nie chciałam robić niepotrzebnych scen, więc po prostu patrzałam w jego szmaragdowe tęczówki.
Chłopak uśmiechał się uroczo i próbował oczarować mnie swoim urokiem. Chyba mu się udało .
Nie umiem tańczyć wolnego więc zdałam się na los.

-Tańczyłaś kiedyś wolnego?-nagle zapytał

-Nie, nie miałam okazji. A ty?

-Kilka razy- uśmiechnął się ukazując swoje piękne zęby, a jego jedna z dłoni przesunęła się na moje pośladki. Zmarszczyłam brwi.

-Rozluźnij się trochę Victoria. Jesteś strasznie spięta...- pocałował mnie w skroń i zaczął cicho śmiać
-Czerp przyjemność z tej imprezy. Może później nie będziemy mieli okazji tak potańczyć...

-Ja na pewno nie będę miała...- uśmiechnęłam się sztucznie

-Mogę robić ci prywatne lekcje jeżeli zechcesz

-Oh...No nie wiem. Nie sprawdziłabym się w tym

-A ja jako nauczyciel się sprawdzę. Na prawdę

-Nie zaprzeczam, bo sama nie wiem. Kiedyś trzeba się przekonać prawda?

-Czyżby alkohol na ciebie działał? Stałaś się bardziej...rozmowna panno Blake

-Ależ to nie alkohol na mnie działa panie Styles. To pańskie perfumy.

-Tak sądzisz? A ja myślę, że to cały ja tak na ciebie działam- uśmiechnął się i pocałował mnie w kącik ust. Chciałam, aby w końcu pocałował mnie w usta, ale omijał je szerokim łukiem. Musiałam zrobić to sama. Spojrzałam na niego i po prostu to zrobiłam. Całował...świetnie. Chciałam więcej i więcej. Czułam jak chwyta mnie za pośladki. Lekko podskoczyłam i zachłannie całowałam go w malinowe usta. Słyszałam jak ludzie szepczą coś na około nas. Na moment oderwałam się od niego, aby spojrzeć co robi. Idzie ze mną na rękach w stronę schodów. Czy idziemy do sypialni? Tak bardzo tego nie chciałam, ale nie mogę przestać myśleć o nim. O jego ciele. O nim wiszącym nade mną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro