Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19☆

Mój niezawodny samochód nagle się zatrzymał. Wiedzialam, że coś jest z nim nie tak, ale nie wiedziałam co.

Wysiadłam i otworzyłam maskę samochodu po czym odsunęłam się widząc unoszący się dym. Mruknęłam pod nosem i zadzwoniłam do Amandy.
Ona jednak jest na lotnisku. Po co? Zadzwoniłam więc, do pobliskiego warsztatu.
Poinformowali mnie, że mam sobie poradzić sama bo to tylko padł akumulator. TYLKO?!

No i co ja mam teraz zrobić?
Usiadłam na masce i zaczęłam myśleć. James nie ma w tej chwili samochodu a po dzisiejszym 'pocałunku' nie chciałam go zbytnio widzieć.
Kilka samochodów przejeżdżało i patrzało na mnie jak na wariatke.
Inni się zatrzymywali ale nie umieli mi pomóc.
W końcu się poddałam kiedy zaczął padać deszcz.
Wsiadłam do samochodu i włączyłam radio.
Chyba nigdzie się nie ruszę dopóki Amanda nie wróci.

W pewnym momencie usłyszałam klakson. Wyszłam z samochodu i zobaczyłam czarnego Range Rover'a.
Z niego wyszedł gangster?
Nie..

-Boże...nie mogłeś mi przysłać kogoś innego?

-Tez się ciesze, że cie widzę -odpowiedział ściągając swoje okulary

-Harry, jeżeli tu jesteś to powiedz mi, że mi pomożesz

-W zależności czego ode mnie oczekujesz

-Akumulator mi padł -wymamrotałam
-Tak się składa, że ci pomogę

-Boże serio?

-Tak

-Dzięki -uśmiechnęłam się
-Jeśli pozwolisz, to schowam się do samochodu bo nie chce być mokra

-Jasne, ja się tym zajmę a ty sobie wejdź do ciepłego samochodu

-Twoja aluzja ci nie wyszła

-Ta? Dlaczego?

-Bo nie jest ciepły

-Ha ha ha

-No tak -zaśmiałam się wsiadając do auta

****
Kilka minut później mogłam ruszać do domu.
Przestało padać a mój akumulator był wystarczająco naładowany żeby dojechać do domu .

-Dziękuję

-Nie ma za co

-Jest, tak to bym musiała pewnie czekać z godzinę, aż moja siostra wróci

-A gdzie ona jest?

-Na lotnisku. Sama nie wiem co tam robi

-Aha...a skąd wracasz?

-Od Shannon

-Shannon....

-Moja przyjaciółka

-Oh..okej -uśmiechnął się
-Aaaa...będziesz na imprezie?

-Nie jestem pewna

-Dlaczego?

-Chyba jadę do babci

-Do babci?

-Tak

-Mhm - schował ręce do tylnich kieszeni w spodniach na co przygryzłam wargę, boże co ja robię?

-Podobam ci się?

-C-co?

-Widziałem jak przygryzłaś wargę

-Oh...przepraszam, to jakoś tak samo wyszło

-Czyli?

-Harry !

-Tak?

-Musze juz jechać, jeszcze raz dziękuję -uśmiechnęłam się sztucznie i wsiadłam do samochodu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro