Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Walentynki, walentynki i po walentynkach...

Dean uśmiechał się, leżąc wtulony w Castiela. Niewielu było chłopaków, dla których sam, dobrowolnie, chciałby być na dole. Castiel dopisał się dziś do tego wąskiego grona. Dean pozwolił mu być na górze dwa razy i odczuł progres między pierwszym i drugim razem – był ciekaw dalszego progresu. Raz pozwolił Castielowi, aby mu obciągnął, bo Castiel doszedł szybciej i chciał spróbować jak to jest. Dean musiał przyznać, że mimo tego, że uprawiali seks w przerwach w wymianie uszczelki, którą udało mu się ostatecznie zamontować przed ich trzecim razem, to był naprawdę miły wieczór. 

Leżeli teraz nago, na tylnich siedzeniach samochodu Gabriela, w totalnej ciszy, uśmiechając się. W tle grało radio – akurat leciała jakaś romantyczna ballada. 

— Wiesz o czym myślę? — spytał Dean, a Castiel pokręcił głową. 

— Nie wiem, Dean, nie siedzę ci w głowie.

Dean uśmiechnął się nieco szerzej i pocałował go w klatkę piersiową. Ten chłopak naprawdę był uroczy.

— Że byłoby miło obudzić się tak rano, obok ciebie. Jak uważasz?

Castiel zamyślił się na moment. Przymknął oczy i wyobraził sobie, że są w łóżku i nie śpią już, bo właśnie wyłączyli budzik, który oznajmiał, że czas iść do pracy.

— Tak, faktycznie byłoby miło.

Dean spojrzał na niego i przygryzł nieco wargę, trochę bojąc się odrzucenia. 

— Chcesz jechać do mnie? 

— Teraz? — spytał nieco zaskoczony. — Co z samochodem?

— Cas, jeśli są na imprezie to...

— Halo, jest tu kto?! — usłyszeli głos Gabriela, a Dean zaklął, bo ich ubrania były na zewnątrz, a nie w samochodzie. Nie mieli nawet jak wyjść do Gabriela, aby powiedzieć mu, że wszystko w porządku.

— Co teraz? — spytał Castiel. 

— Nie wiem — odparł Dean, układając się tak, aby nie było widać krocza żadnego z nich.

Nie musieli długo zastanawiać się, co zrobić, bo Gabriel otworzył drzwi kierowcy, chcąc sprawdzić jak sytuacja z samochodem. Usiadł za kierownicą i odpalił silnik. Wszystko działało, dymu nie widział – chyba ten cały Dean naprawdę znał się na rzeczy. 

— Chrzanić ich, jadę do domu — stwierdził Gabriel i w tym momencie Dean odchrząknął. Gabriel odwrócił się do tyłu i krzyknął. 

— Gdyby leżał tu trup, nie zauważyłbyś. Albo morderca. Niezbyt to mądre — odparł Dean.

— Zrobiliście to tutaj? — spytał, starając się nie mieć tej wizji przed oczami. Chciał, aby Castiel stracił tego wieczoru dziewictwo i zostawiając tu Castiela, domyślił się, że Dean zostanie jego pierwszym, ale czy, na litość boską, musieli to robić w jego aucie?!

— Trzy razy — wyznał Castiel. — Wybacz. 

— Gdzie Sammy? — spytał Dean, nieświadomie ratując ich przed wybuchem Gabriela, który uśmiechnął się na myśl o młodszym z braci.

— U mnie. Chyba zostanie. Odwiozę go rano do domu, aby zdążył do szkoły, ale potrzebuję auta, więc...

— Wiesz, że Sam jest nieletni? — upewnił się Dean, a Gabriel przygryzł wargę. 

— Zapytałem go o wiek po tym jak... nieważne. Przyłożysz mi? — spytał niepewnie.

— To zależy od ciebie. Mam twoje tablice rejestracyjne, policji wystarczy, aby cię znaleźć. Jeśli go zraniłeś, albo zranisz...

— Nie zraniłem go, prędzej on mnie. Jak siedemnastolatek może tak łamać serca? — westchnął.

— Wziął ze mnie przykład, przepraszam — powiedział Dean, a Gabriel starał się na niego nie patrzeć, chociaż podczas rozmowy nie było to łatwe zadanie.

— Czyli zabieram Castiela do domu? — spytał niepewnie Gabriel.

— Właściwie to nie — odparł Dean, zaskakując tym nie tylko Gabriela, ale też Castiela i chyba nawet siebie. — Tak sobie pomyślałem, że może jednak dam się znowu uwiązać.

Gabriel spojrzał na Castiela kompletnie zszokowany, starając się patrzeć na jego twarz i tylko tam. Dean nie wyglądał na takiego, którego łatwo uwiązać.

— Co mu zrobiłeś? — spytał niepewnie.

— Przeleciał mnie — odparł Dean. 

— Dwa razy — dodał Castiel, a Gabriel zmarszczył brwi.

— Mówiłeś o trzech razach.

— Bo raz to ja przeleciałem jego — odparł Dean. 

— Nadal uważam, że ten raz był najlepszy — powiedział rozmarzony Castiel i spojrzał na Gabriela. — Wiesz, że on potrafi przy tym obciągać? Boże, to było wspaniałe...

Dean schował twarz w jego klatkę piersiowa i zaczął się śmiać. Castiel naprawdę był uroczy i tak bardzo nie rozumiał, że niektórych rzeczy się nie mówi, że to było aż zbyt słodkie.

— Przysięgam, że jak mnie uwiążesz to cię wychowam — stwierdził Dean. 

— Fajnie się z wami gada — powiedział Gabriel, starając się zignorować to, co właśnie usłyszał i nie wyobrażać sobie jak to robią. Dean ćwiczył jogę czy coś takiego, że tak potrafił? — Ale to mój samochód i macie szczęście, że mam dobry humor, bo bym was zatłukł — powiedział, po czym zamyślił się, uznając, że mógłby się zemścić w lepszy sposób. — Albo wywiózł nago, tak jak tu jesteście i wyrzucił w centrum miasta. I zaraz to zrobię jak się nie ubierzecie.

— Jak się nie będziesz chwilę patrzył to wysiądę i zgarnę nasze ubrania — zaproponował Dean, a Gabriel przytaknął na znak, że się zgadza.

Dean wysiadł i narzucił bokserki, a potem zaczął wrzucać do auta ciuchy Castiela, który pośpiesznie zaczął się ubierać. Dean założył spodnie i wybrał numer Sama, który na szczęście odebrał.

Co tam, Dean?

— Serio poderwałeś Gabriela? — spytał niedowierzająco.

Chciałem go tylko przelecieć. Nie moja wina...

— Jasne, jasne. Cały jesteś? Nie skrzywdził cię? Dobry był?

Ja o twoje życie seksualne nie wypytuję.

— A mógłbyś.

Nie mów, że ty i...

— Trzy razy, Sammy. Zabieram go do siebie, zobaczymy co z tego wyjdzie.

— Wydaje się być spoko. Na pewno lepszy niż Lisa. Powodzenia.

— Dzięki. Gabriel mówił, że u niego zostajesz.

Tak, skoro ty zabierasz Casa to chyba nie jest to problemem?

— W razie czego dzwoń, wezmę adres od Casa, okej?

Raczej nie będzie potrzeby, ale dzięki. Miłego wieczoru, Dean.

— Wzajemnie, Sammy.

Dean rozłączył się i włożył wreszcie koszulkę, po czym wrócił do auta.

— I co? Już sprawdziłeś czy nie jestem psychopatycznym mordercą? — spytał Gabriel, a Dean wywrócił oczami.

— Jak Sammy spóźni się do szkoły to cię zabiję — powiedział ostrzegawczo. — Jak go skrzywdzisz też cię zabiję. Jasne?

— Jasne, panie mechaniku. Ile za tą naprawę w końcu?

Dean machnął ręką.

— Po znajomości na mój koszt — odparł, a Gabriel spojrzał na niego niepewnie.

— Na pewno?

— Tak. I jakby coś działo się z autem, wiesz gdzie przyjeżdżać.

— Dzięki, stary. Ale — zaczął ostrzegawczym tonem — jak rano znajdę na tylnich siedzeniach spermę to tu wrócę i każę ci sprzątnąć, jasne?

Dean uśmiechnął się i pokazał kciuk w górę, po czym wyciągnął dłoń w stronę Castiela, który chwycił jego dłoń i wysiadł z nim z samochodu. Naprawdę chciał wierzyć, że Dean nie znudzi się nim po jednym wieczorze.


Jadąc do Deana, Castiel nie przewidział jednej rzeczy – że już tam zostanie. Spędził u Deana trzy kolejne noce, aż uznali, że może się wprowadzić, na razie tymczasowo. To tymczasowo skończyło się na zaręczynach niespełna rok później i ślubie kolejne pół roku później. Dean czuł się jak idiota pobierając się tak szybko, ale przynajmniej nie był sam w swoim idiotyzmie.

U Sama i Gabriela już tak kolorowo nie było, a przynajmniej nie na początku – wiedzieli, że nie ma sensu się do siebie przywiązywać, skoro Sam wyjeżdża i dlatego żaden z nich nie wyznał temu drugiemu, co czuje i to chyba ułatwiło rozstanie. Rzecz w tym, że rozstanie okazało się tak faktycznie tym rozstaniem nie być. Po tygodniu Gabriel uznał, że tak nie będzie i latał do San Francisco średnio co drugi weekend przez pierwszy rok studiów Sama, aż stwierdził, że zostanie tam do końca jego studiów. Dopiero wtedy pozwolili sobie na szczęście. Gdy Sam skończył studia, wrócili do Kansas i idąc śladem Deana i Castiela, też wzięli ślub. 

I pomyśleć, że to wszystko nie wydarzyłoby się, gdyby Gabriel wiedział, że uszczelki kolektorów samochodowych są jednorazowe...

A/N

No i dotarliśmy do końca.

Wiem, że to nie jest arcydzieło i było to pisane raczej luźno niż poważnie, ale mam nadzieję, że i tak Wam się podobało. 

Mam nadzieję, że spędziliście/spędzacie te Walentynki miło, niezależnie od tego czy macie drugą połówkę, czy jesteście singlami.

Na koniec zostawiam Wam taki oto obrazek:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro