2. Destiel (18+)
W warsztacie Dean szybko odkrył, że to tylko uszczelka kolektora. Robota na półtorej godziny z przerwami, ale postanowił okłamać towarzystwo, że na trzy albo i dłużej. Nie wiedział czemu – coś po prostu kazało mu to zrobić.
— Chrzanić to, jedziemy na imprezę taksówką — stwierdził Gabriel. — Chodź, Cassie.
— Zostanę — zaprotestował, a Gabriel zerknął na kuzyna zdezorientowany.
Wahał się, co ma zrobić, ale gdy zobaczył jak Castiel patrzy na tego mechanika, postanowił odpuścić i zaryzykować, zostawiając go tutaj. Może jednak Castiel przestanie być prawiczkiem za sprawą kogoś innego niż ktoś poznany na imprezie? Nie żeby Gabriel uważał tego mechanika za osobę, która zasługiwała na dziewictwo Castiela – wyglądał mu na typowego dupka nastawionego na jednorazowe numerki (a Gabriel wiedział to doskonale, bo sam taki był), ale najważniejsze było to, aby to Castiel był zadowolony. Jeśli ten typ był taki, za jakiego miał go Gabriel, to na pewno był doświadczony, więc jeśli do czegoś dojdzie, może przekona Castiela do tego, że seks nie jest zły, bo Gabriel nie potrafił tego zrobić słownie, a czynem nie mógł.
— Dobra. Napisz jak auto będzie do odbioru — poprosił, pozwalając mu zostać.
— Co to za impreza? — spytał Sam, nagle zainteresowany tematem. Nie zamierzał spędzić tu reszty wieczoru z bratem. Poza tym Gabriel wpadł mu w oko, a Dean już zdążył go poinformować, że jest biseksualny.
— Żadna prywatna — odparł Gabriel. — W klubie. Idealna okazja by zaliczyć innego singla, albo singielkę. Zależy od upodobań. Chcesz jechać?
— Chętnie — zgodził się Sam, po czym wskazując to na siebie, to na Deana dodał – i dla jasności, obaj jesteśmy bi.
— Mam cię z nim puścić? — spytał zdezorientowany Dean.
— Jestem prawie dorosły — odpowiedział Sam.
— Właśnie. Prawie.
— Emocjonalnie dojrzalszy od ciebie.
— Fakt — przyznał niepewnie. — Dobra, tylko weź mi się melduj.
— Jasne, tatusiu — skwitował Sam i razem z Gabrielem wyszli z warsztatu.
Dean poczekał, aż na pewno odejdą i spojrzał na Castiela. Fakt, że byli w warsztacie kompletnie sami, bo było już po godzinach pracy jakoś dziwnie na niego wpływał. Nie rozumiał czemu chłopak chciał zostać, ale Dean od początku miał wrażenie, że patrzy na niego jakoś dziwnie. Rozwiązania były dwa: albo chce go zabić, albo się z nim przespać. Ponieważ widocznie miał chłopaka, Dean obstawiał to pierwsze. Chyba, że...
— Żyjecie w otwartym związku czy jak?
Castiel spojrzał na Deana zdezorientowany.
— Związku?
Dean wzruszył ramionami i zaczął zbierać potrzebne mu do pracy rzeczy.
— Twój chłopak właśnie powiedział, że jedzie zaliczyć, więc...
— Gabriel to mój kuzyn.
— Co?
— Jest synem brata mojego ojca.
— Wiem co to znaczy kuzyn — odparł Dean. — Ale zdrabnia twoje imię, jesteście blisko, myślałem, że...
— Jesteśmy blisko, bo teraz mam tylko jego — wyznał niepewnie. — W Święta, podczas rodzinnej kolacji, powiedziałem wszystkim, że jestem gejem.
Dean skrzywił się.
— Cas... Mogę ci mówić po prostu Cas? — spytał, a Castiel przytaknął. — Okej, to teraz posłuchaj. Takich rzeczy nie robi się w Święta.
— Nie dali mi wyboru — powiedział obronnie. — Cały czas wypytywali czemu nie mam dziewczyny, skoro jestem taki przystojny. Nie mogłem już tego znieść i...
— I powiedziałeś, że masz chłopaka?
— Co? Nie.
Dean zmarszczył brwi.
— "Nie"?
Castiel westchnął, nie wiedząc jak to powiedzieć.
— Nie, bo nie mam i nigdy nie miałem chłopaka.
— Czyli przygody na jedną noc? W sumie nie dziwię się, pewnie wielu wyrwałeś na ten głos? — spytał, pryskając jakimś sprejem coś pod maską. Castiel nie potrafił z tej odległości dojrzeć co to, a na mechanice też się nie znał.
Był kompletnie zagubiony. Z jednej strony cieszył się, że Dean miał go za kogoś, kto miał wielu partnerów i nie dostrzegł, że ma do czynienia z prawiczkiem. Tak właściwie to Dean go skomplementował. Mógł brnąć w to dalej. Obiecał Gabrielowi, że to dzisiaj zrobi, a Dean nie był zły – tak właściwie to był bardzo przystojny i seksowny. Mógł kłamać, byleby się z nim przespać. Nie musiał mu mówić, że będzie jego pierwszy, prawda?
— Na ciebie chyba nie działa, bo jeszcze się na mnie nie rzuciłeś — powiedział i od razu jak tylko te słowa opuściły jego usta, uznał, że były głupie. Ale sposób, w jaki Dean na niego spojrzał świadczył o tym, że te słowa jednak na niego podziałały.
Odłożył butelkę, którą coś pryskał i wytarł dłonie o koszulkę, nieco ją brudząc, jako, że była biała.
— A chcesz mnie? — spytał. — I pytam poważnie, bo to musi odstać pół godziny, więc mamy czas.
Castiel przełknął ciężko. Czy wszyscy tacy byli? Od razu mogli to zrobić? Z byle kim? Gdyby nie obietnica złożona Gabrielowi, powiedziałby, że najpierw chce go lepiej poznać, ale z drugiej strony co to by zmieniło? Pewnie i tak więcej się nie spotkają. Dlatego przygryzł wargę i delikatnie przytaknął.
Dean uniósł brwi, zdjął brudną koszulkę, aby nie pobrudzić Castiela i podszedł do niego bardzo blisko. Castiel zamarł widząc jego umięśniony tors. Dean nagle stał się jeszcze atrakcyjniejszy. Castiel spojrzał mu w oczy i prawie zamarł, widząc, jak zielone one są – nigdy nie widział tak głębokiej i pięknej zieleni.
Dean mógł powiedzieć to samo o oczach Castiela – były głęboko niebieskie, jak głębia oceanu. Spojrzał na jego wargi i znowu na oczy. Nie dostrzegł zaprzeczenia, więc pocałował Castiela. Delikatnie, stopniowo pogłębiając pocałunek. A Castiel? Cóż, Gabriel puszczał mu w ostatnim czasie zdecydowanie zbyt dużo filmów pornograficznych, aby nie wiedział jak się zachować. Pogłębił pocałunek, objął Deana w pasie i nie puszczając go, przyparł do boku samochodu Gabriela.
Dean zaczął zrzucać z niego ubrania – skórzaną kurtkę, którą Gabriel dał Castielowi, twierdząc, że będzie w niej wyglądał seksownie, koszulkę, która była pod spodem i zaczął rozpinać mu spodnie, a Castiel zrobił to samo z jego spodniami. Gdy zostali w samej bieliźnie, dotykając się torsami i czując na swoim ciele wzwód tego drugiego, Castiel przerwał pocałunek.
— Gdzie chcesz to zrobić? — spytał niepewnie, a Dean wzruszył ramionami.
— Tylne siedzenia auta są dobrym miejscem — stwierdził. — Wolisz być na górze czy na dole? Bo dla mnie nie ma różnicy.
Przez moment Castiel się zawahał, bo nie wiedział co powiedzieć. To był jego pierwszy raz – nie mógł wiedzieć, co woli. Uznał, że na będąc na dole łatwiej będzie mu utrzymać kłamstwo, że to nie jest jego pierwszy raz.
— Na dole — odparł, dostrzegając uśmiech na twarzy Deana, który znowu go pocałował, przyciągając bliżej do siebie i zaczął pozwalać sobie na więcej – zacisnął dłoń na jego pośladku, widocznie rozkoszując się cichym jękiem Castiela, który ten w tym momencie z siebie wydał.
— Twój kuzyn ma lubrykant w aucie?
— Tak — odparł bez zawahania. — W schowku nad siedzeniem pasażera.
Dean odsunął się więc lekko na bok, aby otworzyć drzwi i uchylił schowek, z którego szybko wydostał trzy małe pojemniki lubrykantu.
— Dużo tego — stwierdził, odrzucając dwa na siedzenie pasażera. — Czyli nie obrazi się jak pożyczymy — podsumował i zamknął drzwi, znowu całując Castiela.
Dean całował się z wieloma osobami, naprawdę wieloma, ale to co czuł teraz, było inne. Nie czuł tylko podniecenia – było coś jeszcze. Najłatwiej byłoby mu to przyrównać do tych mitycznych motyli w brzuchu, których jeszcze nigdy nie czuł. Tylko te motyle były z miłości, a on znał Castiela za krótko i zbyt słabo, aby go pokochać. Chyba, że można zakochać się od pocałunku – wtedy to mogły być te mityczne motyle.
Gdy Dean otworzył drzwi i powoli popchnął go na tylne siedzenia tak, że leżał na nagich plecach, do Castiela zaczynało docierać, co się dzieje – miał stracić dziewictwo na tylnych siedzeniach auta kuzyna. Znał siebie i był zaskoczony tym, że go nie zatrzymał. To chyba przez fakt, że chłopak był przystojny i seksowny. Świadomość, że miał to zrobić z kimś takim sprawiała, że paradoksalnie czuł się z tym dobrze, nawet zaskakująco dobrze. Nie sądził, że ktoś taki mógłby zwrócić na niego uwagę.
Spodziewał się, że Dean będzie brutalny, jak ludzie na filmach pornograficznych, ale Dean taki nie był, co było miłe – całował go delikatnie, przeniósł pocałunki z jego ust na szyję, zostawiając mu tam malinkę, a następnie, przeniósł się na jego tors, całując go tak, jakby był najpiękniejszą rzeczą na świecie. Gdy doszedł do linii bokserek Castiela, pozbył się ich, od razu robiąc to samo ze swoimi i wrócił z pocałunkami do jego ust.
Dean podniósł jego nogi, a Castiel oplótł go nimi na wysokości pleców. Jęknął cicho, czując dłoń Deana na swoich pośladkach i powoli wędrującą miedzy nie. Gdy poczuł w sobie palec chłopaka, przymknął oczy. Było dziwnie, ale gdy Dean zaczął nim poruszać, przygotowując go, Castiel uznał, że mu się podoba. A Dean, widocznie znał się na rzeczy, co jakiś czas stymulując mu palcem prostatę, powodując tym u Castiela jęk – Castiel musiał przyznać, że to było przyjemne. Gdy poczuł, że Dean dokłada drugi palec, jęknął trochę głośniej. Był coraz bardziej podniecony. Może Gabriel miał rację próbując przekonać go do seksu? Może seks wcale nie był taki straszny jak Castiel sądził? Teraz nie pragnął niczego więcej niż tego, aby Dean w końcu zaczął go pieprzyć.
— Nie chcę twoich palców, chcę tego — powiedział wręcz błagalnie, ręką dosięgając penisa Deana i ściskają go lekko.
— Niedługo go dostaniesz — obiecał Dean. Castiel spojrzał mu w oczy i wiedział, że Dean dotrzyma tej obietnicy. Nie znał tego człowieka, ale mu ufał. I wiedział, że gdy skończą, będzie mu ufał jeszcze bardziej. Może to było głupie, ale zamierzał po tym wszystkim poprosić go o numer telefonu – był jego pierwszym, przez co stał się dla niego ważny i chciał utrzymywać kontakt. Może nawet częściej umawiać się na seks, jeśli Dean będzie chciał go więcej niż ten jeden raz.
Gdy Dean wyjął palce, Castiel przyglądał mu się. Patrzył jak Dean nawilża swojego penisa. Castiel oblizał wargi na myśl o tym, że ten penis za może kilka sekund znajdzie się w nim.
Dean pochylił się nad nim i pocałował go czule. Wszedł w niego powoli i delikatnie, łącząc ich czoła, gdy już to zrobił.
— Jesteś ciasny — powiedział cicho.
— To źle? — spytał, bojąc się, że Dean się rozmyśli i go tak zostawi. Szybko dostrzegł na jego twarzy uśmiech.
— Nie dla mnie — odparł Dean, patrząc mu w oczy. — Lubię ciasnych. Wyobrażam sobie wtedy, że jestem ich pierwszym. To podnieca.
Castiel przełknął ciężko.
— Tak właściwie to... — zaczął, ale nie potrafił dokończył, bo bał się, że Dean się wścieknie.
Dean spojrzał na niego niepewnie.
— Tak właściwie to co?
— Okłamałem cię wcześniej — wyznał. — Jesteś moim pierwszym.
Dean spojrzał mu w oczy, kompletnie zdezorientowany. Chciał wiedzieć czy ten chłopak kłamie czy nie i spanikował, gdy w jego oczach zobaczył jedynie szczerość. Był już w nim, nie zmieni tego, że wszedł w niego jako pierwszy w jego życiu seksualnym, ale nie musiał robić niczego więcej.
— Jesteś pewien, że chcesz, żebym przeleciał cię jako pierwszy? — spytał, patrząc mu w oczy. Nie mógł być na niego zły – mógł mieć pretensje tylko do siebie, bo tak właściwie to Castiel go nie okłamał – to Dean zasugerował, że miał wielu, Castiel odpowiedział na to, że chyba nie udało mu się go poderwać. Nie powiedział, że nie jest prawiczkiem.
— Pozwoliłbym ci być gdzie jesteś, gdybym nie był pewien? — odpowiedział pytaniem. — Chciałbym cię lepiej poznać, ale teraz to bez znaczenia.
— Cas, chcę, żeby było ci dobrze. Pytaj o co chcesz.
— Teraz? — spytał zdezorientowany. Czuł go w sobie, zaciskał się na nim nieświadomie, chyba ze stresu. Mieli rozmawiać w tej pozycji?
— Mogę z ciebie wyjść, jeśli to będzie dla ciebie bardziej komfortowe, ale jeśli po rozmowie stwierdzisz, że wciąż tego chcesz, będę cię musiał znowu przygotować.
Castiel spojrzał na Deana. To było dziwne – mógłby go przelecieć, mieć gdzieś, że jest jego pierwszym, ewentualnie bardziej się tym podniecić i po wszystkim wrócić do pracy, udając, że do niczego nie doszło.
— Ilu przeleciałeś? — spytał, z jakiegoś powodu uważając, że to ważne.
— Dwadzieścia dziewczyn i jedenastu chłopaków, dwóch przeleciało mnie — wyznał. — Dlatego gwarantuję, że będzie ci dobrze. Wiem jak dbać o chłopców w trakcie.
— Mogę zadawać kolejne pytania w trakcie? — spytał, a Dean uniósł brwi, zaskoczony tym pomysłem. Po usłyszeniu, że jest pierwszym Castiela myślał już tylko o tym, żeby zadowolić przede wszystkim jego. Skoro miał wprowadzić tego chłopaka w życie seksualne, zamierzał zrobić to tak, aby Castiel wspominał ten raz najlepiej jak to tylko możliwe.
— Jesteś pewien.
Castiel spojrzał mu w oczy.
— Powiedziałeś, że o mnie zadbasz. Ufam ci. Chcę, żebyś to był ty.
— Nie znasz mnie — zauważył Dean. — Nie musimy tego robić, jeśli nie chcesz. Pierwszy raz jest dla niektórych ważny i...
— Dean, już we mnie jesteś — przypomniał mu. — I czuję się z tym dobrze. Podoba mi się to co czuję.
— Dobrze, pytanie kontrolne — stwierdził Dean, a Castiel spojrzał na niego niepewnie.
— Jakie?
Dean wysunął się z niego, po czym znowu wszedł w niego gwałtownie, celując w prostatę, którą wcześniej namierzył palcem, więc wiedział, w które miejsce trafić. Castiel jęknął na to głośno.
— To też ci się podoba? — spytał, a Castiel przytaknął. — Dobrze, jeszcze jedno pytanie. Wolisz, żebym obciągał ci w trakcie ręką czy zrobił loda jak skończę?
— A chcesz mi zrobić loda? — odpowiedział pytaniem, bo nie chciał Deana do niczego zmuszać.
— Mogę też robić ci loda w trakcie. Jestem elastyczny.
— Tak się da? — spytał Castiel, a Dean, nie wychodząc z niego podniósł się, skulił i nachylił nad jego penisem, bez zawahania biorąc go do ust. Jednocześnie wykonał pchnięcie w Castielu i zaczął mu obciągać. — O mój boże — jęknął. Nie miał pojęcia, że można czuć się tak błogo. To co czuł, było cudowne. Gdy Dean przerwał, miał ochotę na niego krzyczeć, że odważył się przerwać.
— Chcesz, żebyśmy zrobili to w ten sposób? — spytał.
— Tak — odpowiedział bez zawahania
— Tylko wtedy nie będę mógł odpowiadać na twoje pytania.
— Odpowiesz na nie jak skończymy.
— Dobrze. Ponieważ zaraz nie będę mógł mówić, mam jeszcze dwa pytania nim o ciebie zadbam.
— Zawsze tyle gadasz w trakcie seksu? — spytał Castiel.
— Mam tu knebel — stwierdził, prowokacyjnie przejeżdżając językiem po penisie Castiela, który znowu jęknął. — Pytanie pierwsze: chcesz żebym połknął twoją spermę czy wolisz się na mnie spuścić? To twój pierwszy raz, więc jak chcesz mi się spuścić na twarz, pozwolę ci na to.
Castiel był w szoku. Dean nagle wydawał mu się uległy. Był ciekaw jaki byłby na dole.
— A możesz ją połknąć i dać mi się potem przelecieć? — spytał Castiel. Dean powiedział, że było dwóch, dla których był na dole, a skoro Dean widocznie postawił sobie za cel, sprawienie mu przyjemności i przybliżenie seksu, Castiel chciał wiedzieć czy może liczyć też na to.
— Pozwolę — odpowiedział bez zawahania. — Nawet tyle razy, ile dasz radę. Mógłbyś na mnie poćwiczyć. Ale to później. Chcę jeszcze wiedzieć co z moją spermą. Mogę spuścić się w tobie czy...?
Castiel przytaknął, więc Dean uśmiechnął się, a Castiel obserwował jak ten uśmiechający się przystojny chłopak znowu bierze jego penisa do ust. Nie potrafił opisać tego jak dobrze mu było i jak wdzięczny był Deanowi za to, że widocznie zamierzał dać mu najlepszy wieczór w jego życiu.
I taki faktycznie był zamiar Deana – zawsze starał się, aby obu stronom było dobrze (co często kończyło się tym, że jego partnerzy i partnerki się w nim zakochiwali) i w tym przypadku nie zamierzał robić wyjątku. Przez motyle w brzuchu i fakt, że właśnie rozdziewiczał tego chłopaka na dwa możliwe sposoby jednocześnie, był w stanie zgodzić się naprawdę na dużo. Poza tym musiał jakoś odreagować po zerwaniu z Lisą. Pieprzenie przystojnego prawiczka, a potem pozwolenie jemu pieprzyć siebie było idealnym odreagowaniem i sposobem na zapomnienie o byłej dziewczynie, która jeszcze rano kłamała, że go kocha.
Castiel doszedł pierwszy. Dean przerwał wtedy, aby połknąć jego spermę, oblizał jego penisa, następnie oblizał swoje wargi, na których miał resztki spermy chłopaka i wyciągnął się na nim. Schował głowę w jego szyję i znowu zaczął się w nim poruszać. Pocałowałby go, ale nie był pewien czy Castiel chce go całować, skoro miał w ustach jego spermę, a głupio było mu o to pytać. Zresztą nie musiał – po kilku sekundach Castiel pociągnął go za włosy do góry, przyciągając do pocałunku. Dean był wspaniały. Nie wyobrażał sobie, aby jego pierwszy raz mógł być lepszy. Jedyne co mogłoby być lepsze to miejsce, ale nie zamieniłby Deana na nikogo innego.
Castiel uśmiechnął się czując, że Dean dochodzi. Przerwali wtedy pocałunek, a Dean znowu wtulił głowę w szyję Castiela. Castiel wykorzystał to, aby pocałować go w głowę.
— Byłeś świetny — powiedział Castiel, gładząc jego włosy. — Cudowny...
Dean uśmiechnął się i musnął delikatnie jego szyję.
— Poleżymy chwilę i wrócę do pracy — stwierdził. — A potem ty przelecisz mnie.
— Wiesz, że nie będę taki dobry, prawda?
Dean pokręcił głową i podniósł się lekko, aby spojrzeć mu w oczy.
— Nie wiesz jaki będziesz. Poza tym powiedziałem jasno: możesz na mnie ćwiczyć.
— Ciężko będzie przećwiczyć się jednego wieczoru — stwierdził Castiel, który nie potrafił ukryć ani przed sobą, ani przed Deanem faktu, jak bardzo czuł się do niego w tym momencie przywiązany. — Mógłbym ćwiczyć na tobie przez kolejne dni?
Dean uśmiechnął się szeroko. Sposób w jaki Castiel o to spytał był uroczy. Zresztą cały Castiel był uroczy i Dean zaczął myśleć, że z tych ich spotkań, może powstać całkiem fajna przyjaźń.
— Tak długo jak będziesz chciał — zadeklarował. — Możemy być przyjaciółmi z korzyściami.
— A nie chciałbyś zostać moim chłopakiem? Nie mówię, że teraz...
— Chcesz mnie uwiązać od razu po tym jak się uwolniłem? — spytał zaskoczony Dean. — Jak dasz mi się zabrać na randkę to pomyślimy.
— Zapraszasz mnie na randkę? — spytał zdezorientowany Castiel, bo nie spodziewał się tak śmiałej propozycji.
— Rzadko kiedy spotyka się seksownych przystojnych prawiczków na ulicy i to w Walentynki, Cas — stwierdził Dean. — Jesteś słodki, potrzebuję kogoś takiego, ale potrzebuję czasu. Starczy, aby się poznać. Do tego czasu przyjaciele z korzyściami, okej?
— Okej — odpowiedział nieco niepewnie, a Dean uśmiechnął się i złączył ich usta w kolejnym pocałunku. Pocałunku, który niósł im obu nadzieję, że może tegoroczne Walentynki zmienią coś w ich życiu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro