Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19.

Lauren's POV

- Co to, kurwa, miało być?! - powtórzyłam pytanie. Camila nie odbierała moich telefonów, czym doprowadzała mnie do jebanego szału. Podjechałam pod jej dom i czekałam aż wróci, zakładając, że gdzieś wyszła, bo światła w jej pokoju były zgaszone. Chwilę mnie nie było, a już przez szyby tego gównianego audi dostrzegłam jakiegoś chłopaka. Podwiózł ją. Co jeszcze robili?

- Lauren... - Camila schowała twarz w dłoniach.

- Kim był ten chłopak? - syknęłam.

- Lauren... - powtórzyła. Na nic więcej nie było jej stać?

- Mów, do jasnej cholery!

- Shawn, mój były... - uspokoiłam się na te słowa. Ale zaraz potem mój gniew znowu powrócił.

- Chcesz do niego wrócić, tak?

- Wiesz, że nie! - Camila uniosła ręce w górę, upuszczając trzymane reklamówki na ziemię. Dopiero teraz dostrzegłam łzy skapujące z jej policzka. Czekoladowe oczy zrobiły się przekrwione, a tusz do rzęs rozmazywał pod wpływem wilgoci.

Co ja najlepszego narobiłam?

- Hej, Camz, nie płacz - przytuliłam ją, a ona zaczęła wypłakiwać się w rękaw mojej koszulki.

- Lo, przepraszam, że tak to wyglądało - powiedziała.

- Jest okej.

- Tylko mnie podwiózł, nic więcej, byłam z Dinah na zakupach i go spotkałam...

- Nie tłumacz się, Camz. Wierzę ci.

- Wiem, Lolo. On chciał do mnie wrócić, nie rozumie, że my...

- Jeśli jeszcze raz się do ciebie zbliży, gorzko pożałuje - przerwałam jej, głaszcząc ją po głowie.

Gdy odsunęła się ode mnie, pozbierałam reklamówki, porozrzucane na ziemi. Z ciekawości zajrzałam do jednej z nich i zobaczyłam koszulkę, a pod nią parę nowych spodni.

- Już nie mogę się doczekać, kiedy cię w tym zobaczę, Camz - powiedziałam, posyłając jej szczery uśmiech.

- Chciałabyś - zaśmiała się przez łzy. - Wiesz, to na jutrzejszą imprezę.

- Ta, jasne. Baw się dobrze - poczochrałam jej śliczne brązowe włosy.

- Dzięki, Lo. Nie wejdziesz?

- Innym razem - odparłam i złączyłam nasze usta. Camila cicho jęknęła z niezadowoleniem, gdy oderwałam się od niej.

- Stoimy przed twoim domem, pamiętasz? - upomniałam ją.

- Niestety. Do zobaczenia, Lo.

- Trzymaj się, Camz.

***

Leżałam na łóżku, oglądając przypadkową komedię, która akurat leciała w telewizji, gdy telefon zaczął wibrować, a imię Lucy rozświetliło ekran mojego iPhone'a. Z ociąganiem, w końcu odebrałam, bo dzwonek wydawał się trwać bez końca. Czego chciała o tak późnej porze?

- Lauren?

- Co jest, Lucy? - burknęłam.

- Kurwa, przepraszam, że dzwonię tak późno, ale mam przerąbane - wyczułam delikatne drżenie w jej głosie.

- Co się stało? Mów - zażądałam.

- Moi rodzice wyszli na grilla i jeszcze nie wrócili, a ja zgubiłam klucze do domu. Nie wiem, gdzie to jest i nie wiem, kiedy wrócą, ale nie mam ochoty stać tam przed domem, jak jakaś idiotka. Mogę... Przespać się u ciebie?

Z niezadowoleniem stwierdziłam, że jestem jej to winna.

- Ech, okej, chodź - podałam mój adres i wróciłam do oglądania.

Po jakiś parunastu minutach Lucy weszła do mojego mieszkania. Nie miała ze sobą nic, prócz niewielkiej torebki.

- Lern, dziękuję, życie mi ratujesz - westchnęła, poklepując mnie po ramieniu.

- Nie ma sprawy. Napijesz się czegoś? - poprowadziłam ją do kuchni.

- Woda wystarczy - podałam jej szklankę, na co skinęła głową. - Byłam u przyjaciółki, w sumie mogłabym zanocować u niej, ale nie chcę robić jej kłopotu. Ma dość surowych rodziców.

Kiwnęłam głową ze zrozumieniem. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że w moim niewielkim mieszkaniu znajdowało się tylko jedno łóżko. Wcześniej nie miałabym z tym problemu, ale teraz byłam zajęta. Spanie w jednym łóżku z prawie nieznajomą osobą raczej nie pomogłoby mi w i tak już skomplikowanym związku z Camilą. Ale co mi tam szkodzi, to tylko jedna noc.

- Jeśli ci to nie przeszkadza, będziemy spały razem, okej?

- W porządku.

Po pewnym czasie poszłyśmy do sypialni. Dziewczyna położyła się na samym brzegu łóżka. Czując, że nie powinnam, objęłam ją i przyciągnęłam bliżej siebie. W innym wypadku, spadłaby na podłogę. Zasnęłyśmy wtulone w swoje ciała, a ja do ostatniej sekundy przytomności czułam jej płytki oddech na swoim policzku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro