Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13.

Lauren's POV

Udało się. Camila i ja w końcu byłyśmy razem. Fakt, może nikt oprócz nas o tym nie wiedział, ale czy to było ważne?

Skierowałam się do kawiarenki i kupiłam szklankę napoju prosto z lodówki. Gdy kobieta podawała mi naczynie, na jej ramieniu dostrzegłam niewielki tatuaż, symbolizujący nieskończoność. Wpatrywałam się w niego przez chwilę, ale zorientowałam się, że ekspedientka była poirytowana i czekała na obsłużenie nowych klientów, więc tylko rzuciłam pieniądze na blat, nie prosząc o resztę i odeszłam od lady. Nie przeszłam nawet metra, a już wpadłam na jakąś dziewczynę. Zawartość szklanki skapywała po jej koszulce.

- Kurwa - mruknęła nieznajoma.

Oczami wyobraźni widziałam Camilę, która prawdopodobnie już byłaby w drodze po ręczniki papierowe. Przepraszałaby, rumieniąc się lekko, co wyglądałoby przeuroczo. Ale ja taka nie byłam.

- Spieszysz się, czy co? - warknęłam.

- Mogłabyś choć trochę uważać z tym pieprzonym sokiem - odparła. Takiej reakcji to się nie spodziewałam.

- Sorry, okej? Chociaż sama na mnie wpadłaś - mój ton głosu trochę złagodniał.

- Dobra, luz. Ta szmata i tak miała wylądować do kosza - gestem wskazała swoją koszulkę.

- To nie ma problemu - rzuciłam szybko.

- Swoją drogą, jestem Lucy. Lucy Vives.

- Lauren. Lauren Jauregui - ta rozmowa przestała mi się podobać.

- Masz drugie imię? Uwielbiam, jak ktoś je ma - spytała, przeciągając głoski.

- Michelle - burknęłam niechętnie.

- Miło - posłała mi zawadiacki uśmiech, który w niczym nie przypominał nieśmiałego uśmiechu Camili. Wyciągnęła niewielką kartkę i zanotowała coś swoim czarnym długopisem. Po chwili podała mi ją.

- Zadzwoń, skarbie.

Nie czekając na odpowiedź, wyszła z pomieszczenia. Ostatnie, co zrobiła, to puściła mi oczko, stojąc w drzwiach sklepu.

Co to, do diabła, było?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro