Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 42

JOHN

  Talerz przeleciał obok mojej głowy, rozbijając się o ścianę za moimi plecami. Huk rozbijającego się na kawałki naczynia pomieszany z krzykami w małym pomieszczeniu wydawał się zabójczą mieszanką. Nagle wszystko wokół mnie ucichło, żeby zaraz powrócić ze zdwojoną siłą.

-Co on tu robi!? Nie widzisz jak przez niego wyglądam?- Tyczkowaty chłopak z zakrwawioną koszulą w kratę, podszedł do mnie i próbował wyprowadzić cios w moją szczękę, lecz zamiast w nią trafić, jego ręka wygięła się, uderzając w ścianę. Chłopak jęknął z bólu i upadł na kolana, w chwili, gdy jego ojciec przypatrywał mi się w milczeniu.

- Przykro mi, ale nie widzę tu dla ciebie miejsca- Mężczyzna przeniósł wzrok na starą, drewnianą podłogę.- Proszę, opuść ten dom i najlepiej będzie, jeżeli już tu nie wrócisz — Kellan obrócił się w stronę okna, a jego ramiona opadły. Najwyraźniej nie był zadowolony z postawy swojego syna. Uznał, że nie będzie dzwonił na policje, jeżeli opuszczę dom, lecz chłopakowi się to nie spodobało, więc pomyślał, że gdy rzuci we mnie talerzem pozbędzie się problemu. Niestety, nie okazał się w tym taki dobry jak mu się wydawało.

Złapałem go za koszulę i podciągnąłem do góry. Ed pomógł mu dotrzeć do domu, a także opatrzył większość ran. To jedna z jego umiejętności, o której nie miałem pojęcia, ale jak powiedział jest to podstawowa rzecz jaką musi znać każdy podróżnik.

- Jeżeli masz trochę rozumu, radzę ci nie zbliżać się do mojej dziewczyny — Ostatnie słowa podkreśliłem dając mu do zrozumienia, że nie ma na co liczyć. Twarz chłopaka wykrzywił gniew, a usta zacisnęły się w wąską kreskę.- Inaczej może się to dla ciebie źle skończyć.- Puściłem go, pchając na stół za nim. Ostatni raz spojrzałem na Kellan'a, który nadal wpatrywał się w samochód pogrążony w mroku za oknem. Wyraźnie było mu wstyd za syna, nie dziwiłem mu się, ja także bym się wstydził.

Wyszedłem z kuchni i skierowałem się prosto do wyjścia. Przechodząc przez wąski korytarz, usłyszałem jeszcze jak Kellan mówi coś słabym głosem. Nie zwracając na to uwagi wyszedłem na zewnątrz, gdzie czekał na mnie pickup. Na tyle samochodu siedział Ed wymachując nogami i rękoma z wielkim uśmiechem na twarzy. Gdy mnie zauważył zeskoczył i podszedł do drzwi od strony kierowcy.

-Przykro mi ziom, że akurat trafiłeś na syna Kellan'a, ale zawsze mogło być gorzej — Uniósł brwi i zaczął energicznie kiwać głową w przód i w tył.- Zawsze mógł mieć nóż — Uśmiech z twarzy chłopaka zniknął, a wzrok uciekł gdzieś w bok.

- Zostajesz tu?- Zapytałem się mu, w momencie, gdy zaczął kopać niewidzialne kamyki.

- Tak, Kellan pozwolił mi zostać na dłużej — Skinąłem głową i wyminąłem Ed'a otwierając drzwi pickupa.- Ale to nie znaczy, że się więcej nie spotkamy. W końcu wisisz mi przysługę, ziom.

Odpaliłem silnik i spojrzałem na chłopaka, który stał na podjeździe gorączkowo machając mi na pożegnanie. Przy tym ruchu całe jego ciało zostało wprawione w ruch. Można by to pomylić z tańcem.

Spojrzałem przed przednią szybę na drogę przede mną. Kilka domków poustawianych obok siebie, ciągnęło się do końca ulicy. Przydusiłem gaz wprawiając samochód w ruch i odjechałem nie oglądając się za siebie na machającego chłopaka przy krawężniku.

Zaparkowałem przed podniszczonym budynkiem i wyjąłem kluczyki ze stacyjki chowając je do kieszeni spodni. Wyszedłem na zewnątrz, zamykając drzwi. Mechanizm, który specjalnie do nich zrobiłem lekko się zużył, więc trzeba było porządnie je zatrzasnąć, żeby się domknęły. Okrążyłem samochód i spojrzałem przez szybę w głąb kawiarni. Zobaczyłem jak Skylor stoi opierając się rękom o blat, a drugą bawiąc się szmatką. Jej włosy były rozczochrane jakby dopiero co wstała, a strój tylko to potwierdzał.

Pchnąłem drzwi, o czym zasygnalizował dzwonek, który nad nimi wisiał. Dziewczyna gwałtownie uniosła głowę do góry i schowała się za ladą. Podszedłem do niej i oparłem się o blat spoglądając w oczy dziewczyny.


-Wszystko w porządku?- Zapytała, uważnie mi się przyglądając. Widziałem zmartwienie wymalowane na jej twarzy. Te piękne oczy nie powinny się martwić. Chociaż dobrze było wiedzieć, że ktoś się o mnie boi.


-W jak najlepszym — Odpowiedziałem i pochyliłem się składając na jej ustach długi pocałunek. Dziewczyna zaskoczona tym ruchem zachwiała się do tyłu. Uniosła brwi do góry, następnie biorąc szmatkę z blatu. Wrzuciła ją do kosza na śmieci i także oparła się o ladę. Uśmiechnęła się, śledząc palcem wzory na moim przedramieniu.


-Jedyny człowiek, który potrafi zadać mi jakikolwiek dobry cios jest moim wujkiem. On mnie nauczył razem z moim ojcem techniki dzięki, której wygrywam wszystkie walki.- Palec Skylor zamarł na mojej ręce.- Po śmierci ojca, Teofil zaczął pić... gdy z nim zamieszkałem musiałem znosić jego krzyki i wyzwiska. Nienawidził mnie, uważał, że to ja jestem winny śmierci jego brata, a teraz znęcam się nad nim przez moje podobieństwo do ojca. Zaczęło się od pojedynczego uderzenia w twarz, na początku myślałem, że mu przejdzie, w końcu człowiek po pijaku jest zdolny do wszystkiego. Ale po tygodniu dostałem za to, że spóźniłem się do domu, za zepsucie telewizora, a potem za to, że po prostu jestem i oddycham tym samym powietrzem co on...- Wpatrywałem się w pęknięcie na blacie, które ciągnęło się przez całą długość drewna.- Wtedy kiedy miałaś zamiar zostać rozjechana przez pociąg, wracałem od niego. Nigdy nie rozmawialiśmy, nawet przed pożarem, jedynie uczyliśmy się nowych chwytów i ciosów. W ten dzień odciąłem się od niego, powiedziałem to co chciałem powiedzieć. Wtedy moje słowa wzbudziły u niego ogromną złość- Miałem zamiar się uśmiechnąć, ale stać mnie było tylko na grymas.- Skończyło się jak skończyło, jedyne szczęście, jakie spotkało mnie tamtego dnia to to, że nie rozjechał cię pociąg.


-Przykro mi, to musiało być straszne- Uniosłem głowę i spojrzałem w smutne oczy dziewczyny. Widziałem po niej, że było jej przykro, ale ja nie potrzebowałem litości. Złapałem ją za rękę i przesunąłem dłonią w górę, aż dojechałem do ramienia.- Muszę zamknąć kawiarnie, jak nie masz planów to możesz wejść na górę - Uśmiechnąłem się do niej, bo właśnie czekałem aż to zaproponuje. Odsunąłem się od blatu i patrzyłem jak Skylor zamka drzwi i spuszcza rolety w oknach. Miała na sobie te za duże dresy, w których wyglądała naprawdę dobrze.

- Mam wrażenie, że moja matka znalazła sobie faceta — Odwróciła się, a ja uniosłem brwi do góry, ze zdziwienia.- To już drugi raz, kiedy nie przychodzi na noc. Przecież musi mieć powód, żeby nie przychodzić — Ominęła mnie i poszła do kuchni. Poszedłem za nią, aż dotarłem do tego cholernego korytarza. Nie rozumiem ile rzeczy można zmieścić w tak wąskim przejściu. Jak nie miotły, to inne śmieci, porozrzucane po podłodze.

Udało mi się przejść nie wyrządzając jakiś poważnych szkód. Wszedłem za dziewczyną po schodach, a następnie do pomieszczenia, w którym mieszka Skylor. Nie było ono duże, ale jak na dwie kobiety, które tylko tu śpią w zupełności wystarczało. Jedyne cztery białe ściany, a na ziemi dwa ustawione równolegle materace.

-Chcesz...- Skylor nie dokończyła zdania, ponieważ przerwało jej głośne piknięcie, po którym w pomieszczeniu zapadła ciemność. Jedynie światło księżyca oświetlało nieco ponad połowę pokoju. Podszedłem do dziewczyny i stanąłem obok niej patrząc jak bezskutecznie próbuje na nowo zapalić światło.

-Zostaw, pewnie wywaliło korki — Spojrzała na mnie, a w jej oczach pojawił się strach. Nie mam pojęcia czego się tak bała, przecież to tylko korki.

-I co teraz?- Zapytała z przerażeniem. Nie wytrzymałem dłużej i roześmiałem się. Z twarzy dziewczyny zaczął znikać strach zastąpiony złością.- Nie śmiej się, nie wiem co się robi w takich sytuacjach - Też zaczęła się uśmiechać, lecz gdy mnie objęła, zamarłem. Nie przywykłem do tego, że dziewczyny mnie przytulają. Była to bliskość, na którą nie pozwalałem żadnej innej. Ale dla Skylor mógłbym skoczyć w ogień.

Gdy dziewczyna uniosła głowę do góry, pochyliłem się i przycisnąłem wargi do jej ust, delikatnie i pomału. Przerażało mnie to, co dzieje się z moim sercem, gdy jestem tak blisko tej dziewczyny.


Przyciągnąłem ją bliżej, zmniejszając dzielącą nas odległość. Każdy ruch Skylor doprowadzał mnie do szaleństwa. Teraz dostałem odpowiedź na pytanie, które od pewnego czasu krąży po mojej głowie. Czuła to samo co ja. Zależało jej na mnie. Byłem przekonany, że tak właśnie było. Miałem ochotę krzyczeć z radości, a jednocześnie nie chciałem oderwać się od jej ust.

Palce Skylor powoli odbyły wędrówkę po moich plecach i zatrzymały się na gumce bokserek, a palce drugiej ręki zataczały kółka na mojej piersi. Powoli krążyły doprowadzając mnie do jeszcze większego szaleństwa. Przejechałem dłonią wzdłuż jej uda, a następnie złapałem w talii przyciskając do ściany.

Czarna koszulka, którą miała na sobie dziewczyna poszła na pierwszy ogień, a następnie moja znalazła się na podłodze. Na całe szczęście księżyc rzucał blask rozświetlając miejsce, w którym staliśmy na tyle, że mogłem choć przez parę sekund podziwiać jej piersi. Złapałem za spodnie dziewczyny i zsunąłem je na dół. Językiem smakując jej usta, powędrowałem palcami wzdłuż wewnętrznej strony jej łydki, a potem uda. Dziewczyna wydała z siebie jęk. To było najcudowniejsze cholerne uczucie, jakie mógłbym sobie wyobrazić.

- John...- Szepnęła dziewczyna, a ja odsunąłem się, żeby spojrzeć jej w oczy. - Nigdy tego nie robiłam...- Zapatrzyła się w podłogę, uciekając wzrokiem. Ucieszyłem się z tego, że Skylor wybrała akurat mnie. Ufała mi, a ja nie zamierzałem jej zawieść. Uniosłem jej podbródek, żeby na mnie popatrzyła. Widziałem w jej oczach strach, choć nie musiała się niczego obawiać.

-Nie jestem tym gówniarzem i jeżeli będziesz chciała żebym przestał, przestanę — Byłem całkowicie poważny. Znam granice, a ze Skylor nie zamierzałem ich przekraczać. Była dla mnie zbyt ważna.

-To raczej nie będzie konieczne — Jej wielkie, zielone oczy spojrzały w górę na mnie. To było jak sen. Piękny sen. Gdy te słowa opuściły usta Skylor pochyliłem się by czule pocałować dziewczynę, a następnie za pozwoleniem posunąłem się dalej.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro