Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32

JOHN

  Ze snu wyrwało mnie gwałtowne uderzenie, musiałem przewrócić się na drugi bok i nieomal spadłem z kanapy. Dopiero po kilku sekundach wróciły wspomnienia z wczoraj.

Walka. Bardzo dobra walka. Wyjście do klubu. Alkohol. Dużo alkoholu. Szukanie dziewczyny, która zniknęła. Długie szukanie. A potem... potem czarna dziura.

Usłyszałem pukanie do drzwi, a potem ciche szuranie. Usiadłem i poczułem, jakby ktoś wbijał gwoździe w moją czaszkę. Cholera, musiałem nieźle zabalować. Wstałem, przytrzymując się oparcia kanapy- nie pamiętam, jak się na niej znalazłem – Trzymając się za głowę, na wszelki wypadek, żeby mi nie odpadła, udałem się do drzwi, których pukający nie oszczędzał. Walił w nie, jakby kogoś mu zabiły. Chwyciłem za klamkę i oparłem się o ścianę, żeby nie upaść. Pociągnąłem za nią i uniosłem głowę, żeby obejrzeć sprawce przerwania mojego wypoczynku.

-Hyde, do cholery, ile można na ciebie czekać?- Zamrugałem kilka razy, minęło trochę czasu, zanim moje oczy zobaczyły dużego, czarnoskórego mężczyznę po drugiej stronie. Detektyw był zniesmaczony moim wyglądem, który jak przypuszczam, nie cieszył oka.

-Co ty tu robisz?- Na początku nie rozpoznałem mojego głosu, był mocno zachrypnięty, a na końcu nieco piskliwy. Jakby ktoś łamał styropian. Spojrzałem jeszcze raz na detektywa, który patrzył na mnie z dezaprobatą.

-A jak myślisz, Hyde? Czekam — Ucisnąłem nasadę nosa, żeby ból głowy przestał mi tak dokuczać.- A dokładniej to, czekam na ciebie — Przytaknąłem i odepchnąłem się od ściany. Musiałem uważać, żeby nie robić gwałtownych ruchów, ponieważ całe moje ciało było sztywne. Podszedłem do kanapy i powoli na nią usiadłem. Detektyw nie czekał na moje zaproszenie i sam się rozgościł. Usiadł na fotelu z kubkiem. Położył na stół teczkę i wygodnie się rozsiadł.

-Co to?- Zapytałem, patrząc na czarną skórzaną teczkę mężczyzny. Detektyw machnął ręką i jednym haustem opróżnił połowę zawartości kubka. Odstawił go i wziął ją w ręce.

- Przyniosłeś mi dobrą paczkę — Chwile mi zajęło, przypomnienie sobie, o co mu chodzi. Jednak po paru sekundach dotarło do mnie, że mówi o paczce Halea. Spojrzał na mnie, a w jego ciemnych oczach dostrzegłem zdumienie.

-Nie mówiłem ci, jaki znak ma Halea. Skąd wiedziałeś, że akurat ta jest dobra?- Przypomniałem sobie, jak zobaczyłem znak Benedicta Arnolda i od razu skojarzyło mi się to z Halem.

-Przeczucie — Detektyw skinął głową, chociaż wiedziałem, że mi nie uwierzył. W sumie to mu się nie dziwie, sam sobie bym nie uwierzył. Jednym ruchem rozpiął teczkę i wciągnął z niej stos korespondencji. Przeglądał je, aż w końcu natrafił na pewien list, na którym mocno zacisnął palce. Wyciąga z koperty kawałek zmiętej kartki, a następnie mi ją podał. Wziąłem ją i przyjrzałem się jej uważnie, nie wiedząc czego się spodziewać. Patrzyłem na nią przez chwile, a potem przeniosłem wzrok na detektywa. Kartka była pusta.

- Z drugiej strony, Hyde — Mężczyzna pokręci głową z niesmakiem. Nie przejmując się nim, odwróciłem kartkę. Był tam odręcznie napisany list, w którym ktoś informuje Halea, że to, co należy do niego, znajduje się w teksasie. Odłożyłem ją na stół i spojrzałem na mężczyznę siedzącego obok mnie.

-Co takiego tam jest?- Detektyw wziął kartkę i na nią spojrzał, kręcąc przy tym głową.

-Nie mam pojęcia, ale to musi być ważne dla Halea, skoro ktoś go o tym informuje. Na całe szczęście ten list do niego nie dotarł. To dobrze, mamy przewagę — Nie rozumiem, co zamierza mi przez to powiedzieć. Do diabła, ja już nic nie rozumiem. Najpierw jakieś podejrzane paczki, potem znika Skylor, a teraz informacja, że coś, co należy do Halea, jest w teksasie.

- Chcesz tam jechać?- Mężczyzna prychnął i zamknął teczkę. Coś mi mówi, że ta teczka jest jego oczkiem w głowie.

-Ja? Nie. Za to ty, owszem- Zmarszczyłem brwi, patrząc, jak dopija resztę zawartości swojego kubka. Odłożył go z hukiem na stół i przetarł ręką usta.- Jestem już za stary na takie wycieczki — Wstał z fotela, biorąc teczkę w obie ręce. — Poza tym, to nie mi zależy na wsadzeniu Halea do więzienia, Hyde — Podszedł do drzwi i chwycił za klamkę.- Szykuj się, jutro z rana wyjeżdżasz.

Otworzył drzwi i wyszedł, zatrzaskując je za sobą. Pozostawił mnie w szoku siedzącego na kanapie. Teksas? Cholera, to daleko. Jaką mam pewność, że w tym liście ktoś napisał prawdę? Jak tam przyjadę i nic nie znajdę? Mimo wszystko to nie ważne, jeżeli ma mi to pomóc zamknąć Halea to zrobię to. Jestem gotowy na wszystko. Nie wiem, gdzie teraz jest Skylor, ale mam nadzieje, że jest bezpieczna i szczęśliwa. Może już więcej jej nie zobaczę, ale i tak będę próbował zamknąć Halea, żeby już nigdy jej nie znalazł. A więc postanowione, jutro wyjeżdżam do teksasu. Nigdy nie wyjeżdżałem tak daleko. To będzie mój pierwszy raz. Mam nadzieje, że detektyw załatwi mi jakiś dobry samochód. Zrobię to dla niej. Zrobię to dla Skylor.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro