Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.

No i jest pierwszy rozdział!
Jak już mówiłam wcześniej, rozdziały prawdopodobnie nie bedą publikowane regularnie, wszystko zależy od tego, czy uda mi się napisać kolejna czesc. Mogą pojawiać się w odstępach tygodniowych, dwutygodniowych lub nawet trzytygodniowych, ale nie sadze byście musieli czekać dłużej:) jeśli taka sytuacja zaistnieje, to na pewno was poinformuje.
Ale mam tez dobra wiadomość, postaram sie, żeby rozdziały były dłuższe!
W każdym razie, fabuła tego sezonu jest bardzo trudna dla mnie, wiec wybaczcie mi tak długie przerwy:(

~ * ~

it's better to burn than to fade away
it's better to leave than to be replaced
i'm losing to you, baby, i'm no match

"nicotine" panic! at the disco

~ * ~

Harry kręcił się w tę i z powrotem pod wejściem do dormitoriów Slytherinu.
Od prawie piętnastu minut zbierał się na odwagę, żeby tu przyjść, a od ponad dziesięciu krążył pod ścianą.
Było mu strasznie głupio za to, co powiedział wczorajszego wieczora. Sam nic nie pamiętał, ale Hermiona przekazała mu wystarczająco dużo, żeby poczuł się winny.
Mimo iż wiedział, że to nie do końca jego wina, to nadal czuł się z tym źle i chciał porozmawiać z Draco.
Odetchnął głęboko. Nie mógł stać tutaj wiecznie. W końcu był Gryfonem, do cholery!
Kobra królewska – podał hasło i mur rozsunął się, wpuszczając go do środka.
W pokoju wspólnym jak zwykle było cicho i spokojnie. Nikt nie wrzeszczał czy śmiał się głośno, jak to zazwyczaj bywało w Gryffindorze.
Większość osób ze Slytherinu wolała spędzać czas w dormitoriach, ewentualnie poza lochami.
Harry usłyszał za sobą chrobot zasuwających się cegieł.
Wszedł po marmurowych schodkach i rozejrzał się po pokoju wspólnym.
W wielkim kominku trzaskał ogień, na kanapie blisko niego siedziały dwie nieznane mu osoby.
Przy długim stole z ciemnego drewna zauważył Pansy, która najwyraźniej odrabiała pracę domową. Włosy miała związane w kok, z którego wymknęło się kilka kosmyków.
Potterowi Ulżyło na widok choć jednej znajomej twarzy.
Podszedł do dziewczyny i nachylił się.
– Hej. – Przywitał się.
Parkinson drgnęła i podniosła wzrok.
– Cześć – uśmiechnęła się. – Draco jest u siebie – uprzedziła jego pytanie.
– Dzięki – odparł Gryfon i ruszył w stronę pokoju Malfoya.
Zatrzymał się na chwilę pod drzwiami, jednak czując na sobie wzrok Pansy, pewnie nacisnął klamkę i uchylił je. Już dawno przestał pukać.
W pomieszczeniu, jak zwykle, panował półmrok. Jedynymi źródłami światła było kilka świec, gdzieniegdzie wiszących na ścianach lub stojących na komodzie.
Potter zamknął za sobą drzwi i zmrużył powieki, żeby cokolwiek dostrzec.
Draco siedział przy swoim biurku i pisał coś zawzięcie na pergaminie.
Kiedy usłyszał skrzyp zawiasów, podniósł głowę i spojrzał w stronę Harry'ego.
– Ach, to ty – powiedział tylko i wrócił do przerwanej czynności.
Potter stał w miejscu niczym wmurowany.
"Ach, to ty"? Ślizgon nigdy nie przywitał go tak bezuczuciowo!
Brunet podszedł do drugiego chłopaka, który nadal coś pisał.
Objął go w pasie i oparł podbródek na jego ramieniu. Przez chwilę nie ruszał się, zbierając myśli i zastanawiając się, co mu powiedzieć.
– Przepraszam za wczoraj – szepnął w końcu, powodując, że blondyn lekko zadrżał.
– Nie masz za co przepraszać – odpowiedział niezbyt przekonywująco Ślizgon. – To nie twoja wina.
– Ale i tak jesteś zły – stwierdził Harry.
Draco przerwał pisanie i odwrócił się przodem do Pottera.
– Nie jestem zły – powiedział. – Po prostu... Zresztą nieważne. Naprawdę, wszystko w porządku – zapewnił i jakby na potwierdzenie swoich słów złapał Gryfona za kark i pocałował.
Brunet oddał pocałunek, jednak to nie rozwiało jego wątpliwości. Malfoy kłamał.
Coś było na rzeczy i jeśli chciał zatrzymać Draco przy sobie, to musiał się dowiedzieć co.

* * *

Dochodziła ósma wieczorem. Właśnie mijała trzecia godzina od przyjścia Hermiony do biblioteki.
Dziewczyna wciąż łudziła się, że wśród dostępnych tu książek znajdzie coś, co może być przydatne.
Pani Pomfrey obiecała także poszukać informacji na własną rękę.
Zaangażowała się rownież Pansy i obiecała, że postara się im pomóc.
Granger sięgnęła po kolejną książkę z niewielkiego stosiku, leżącego na stoliku.
Przeleciała oczami spis treści, a następnie przewróciła kartki na odpowiednią stronę.
Pobieżnie przeczytała tekst, szukając jakiegokolwiek punktu zaczepienia.
Niestety, kolejny raz nie znalazła niczego, co mogłoby okazać się pomocne.
Zamknęła książkę i westchnęła cicho.
Ukryła twarz w dłoniach, pocierając palcami powieki.
Ostatnio nie sypiała zbyt dobrze.
Bała się o Harry'ego, więc większość nocy spędzała w pokoju wspólnym czytając i czekając na ewentualne zagrożenie.
Czasami przysypiała, czasami nie.
Zazwyczaj ucinała sobie drzemki pomiędzy lekcjami bądź po ich zakończeniu.
Domyślała się, że Draco także nie sypiał najlepiej.
Potrzebowali pomocy kogoś bardziej doświadczonego, jednak żadne z nich nie wiedziało, do kogo mogli się zwrócić.
Co prawda wtajemniczyli panią Pomfrey, jednak ona była tylko pielęgniarką.
Nie specjalizowała się w żadnym rodzaju zaklęć, tym bardziej zapomnienia, tylko w leczeniu magicznych i niemagicznych urazów.
Musieli coś zrobić, tego Hermiona była pewna.
Potrzebowali dostępu do innych książek niż tylko tych zgromadzonych w bibliotece. Ale gdzie je znaleźć?
Nagle ją olśniło.
W dworze Malfoyów na pewno jest zbiór wielu lektur, które mógłby bardzo im pomóc!
Musiała porozmawiać o tym z Draco. Teraz.

* * *

Harry wyszedł od Draco niecałe pół godziny po swoim przyjściu. Chwilę porozmawiali, unikając tematu wczorajszych wydarzeń jak ognia, potem Potter zaproponował 'przejście do przyjemniejszych zajęć', ale Malfoy nie miał ochoty na nic, wliczając w to także seks.
Powiedział to Gryfonowi, który wyglądał na trochę zawiedzionego, ale nie naciskał.
Został jeszcze na kilka minut, po czym stwierdził, że musi iść i nie określając dokładnie dlaczego, po prostu wyszedł, żegnając się krótko.
Ślizgon wiedział, że nie powinien, ale poczuł ulgę.
Ostatnio nie miał siły na nic, a do tego doszła jeszcze opieka nad Harrym.
Kiedy brunet o nim zapominał, Draco oddałby wszystko, żeby ten tylko sobie przypomniał.
A kiedy było w porządku i Potter przychodził do niego, to blondyn nagle miał go dość i niezmiernie go irytował.
Westchnął i położył głowę na biurku.
Od kilku dni pracował nad zaklęciem, które mógłby pomóc cofnąć skutki Obliviate, jednak zdawał sobie sprawę, iż był tylko szesnastolatkiem na średnim poziomie zaawansowania. Mimo wszystko próbował, bo wiedział, że kiedy mu się uda, wszystko wróci do normy i znowu będzie mógł cieszyć się Harrym.
Ale narazie czekało go wiele pracy.

* * *

Jakieś pół godziny pózniej, Draco niespodziewanie usłyszał pukanie do drzwi.
Automatycznie zaczął w pośpiechu zbierać swoje notatki.
Otworzył szufladę biurka i wepchnął tam pergaminy, jednocześnie krzycząc "Wejść".
Nie spodziewał się nikogo, więc mogła to być co najwyżej Pansy, ewentualnie Zabini.
Drzwi uchyliły się i jego oczom ukazała się się Hermiona.
Malfoy spojrzał na nią podejrzliwie.
Po co miałaby przychodzić do niego o tej porze?
Po chwili uderzyła w niego inna myśl.
Czy coś się stało Harry'emu?
– Co jest? – zapytał, nawet się nie witając.
Granger zamknęła za sobą drzwi i podeszła do niego. Najwyraźniej zauważyła jego strach, bo powiedziała uspokajającym tonem:
– Zbladłeś, Malfoy – uśmiechnęła się lekko. – Nic związanego z Harrym, znaczy, związane z nim na pewno jest, ale nie chodzi o niego.
Draco nawet nie wiedział, że wstrzymywał oddech. Zauważył to dopiero, gdy po słowach Gryfonki z ulgą wypuścił powietrze z ust.
– Więc o co chodzi, jeśli nie o niego? – zapytał.
Dziewczyna usiadła na krześle obok i na jednym wydechu powiedziała:
– Kiedy w najbliższym czasie będziesz w swoim domu?
Ślizgon zmarszczył brwi. Nie spodziewał się takiego pytania.
– Prawdopodobnie dopiero na święta, a i tak nie wiem, czy chcę tam je spędzać. – Odparł po chwili namysłu.
– A jest szansa, żebyś odwiedził Malfoy Manor w najbliższy weekend? Albo, jeszcze lepiej, czy ja mogłabym udać się tam z tobą? – po raz kolejny Hermiona go zaskoczyła.
– Dlaczego?
– Potrzebujemy książek, które zawierają więcej informacji niż te ze szkoły, a wiem, że w masz w dworze pokaźną bibliotekę, prawda? – upewniła się, a Malfoy skinął głową, już rozumiejąc.
– Chcesz sama przejrzeć księgozbiór i wybrać odpowiednie pozycje, które mogłyby nam pomóc – stwierdził.
Dziewczyna przytaknęła.
– Więc? – spytała, patrząc na niego wyczekująco.
– Da się zrobić. – Odpowiedział, zastanawiając się nad czymś. – Jednak lepiej, żeby moja matka o tym nie wiedziała, bo, jak bardzo tolerancyjna by nie była, to jednak przejęła po moim ojcu i swoich rodzicach pewne przekonania.
Granger w milczeniu pokiwała głową. Spodziewała się tego.
– W ten weekend, na nasze szczęście, matka Zabiniego ma urodziny, więc prawdopodobnie moja mama uda się na przyjęcie, jednak zazwyczaj nie zostaje na balach długo. Powinniśmy mieć około dwóch, ewentualnie trzech godzin.
– Wystarczy – odpowiedziała pewnie Hermiona. – Więc jesteśmy umówieni?
Draco skinął głową, a wtedy Granger wstała i pożegnała się, opuszczając pokój.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro