Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

We'll never be royals

Autor: Forcjusz


Równo o drugiej w nocy opaska na moim nadgarstku zaczęła wibrować, co oznaczało tylko jedno.

Kłopoty.

Wyszłam z łóżka i wsadziłam pod kołdrę kilka poduszek, aby imitowały ciało. Na palcach podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam, wyglądając przez nie, nie wychylając głowy przez próg.

Dwóch ochroniarzy spało siedząc na krzesłach przed moim pokojem. Nasłuchiwałam przez chwilę czy ktoś nie idzie i gdy upewniłam się, że nikt mnie nie pilnuje, sięgnęłam do twarzy jednego mężczyzny i zdjęłam jego czarne Ray-bany, po czym cicho zamknęłam drzwi i głęboko odetchnęłam, opierając się o drewnianą powłokę. Wrzuciłam okulary przeciwsłoneczne do kieszeni bluzy, którą miałam na sobie i rozejrzałam się krytycznym wzrokiem wokół.

Znów podeszłam do łóżka, aby wyciągnąć spod niego zwykłe trampki, które od razu wsunęłam na stopy i skierowałam się w stronę okna. Otworzyłam je i wychyliłam się, oceniając sytuację również w ogrodzie.

Pusto.

Sięgnęłam po plecak leżący pod parapetem i wrzuciłam go w krzaki. Czyli jakoś dwa piętra niżej. Wspięłam się na parapet i próbowałam dosięgnąć liny, którą zamocowałam na gałęzi ogromnego drzewa obok domu, ale okazuje się, że przeceniłam swoje możliwości (lub po prostu wzrost) i znajduje się za daleko, aby się bezpiecznie zsunąć na ziemię.

Zeskoczyłam z powrotem na puszysty dywan i zaczęłam przeszukiwać szafki i szuflady w poszukiwaniu czegoś, co pomogłoby mi dosięgnąć liny, ale nic nie znalazłam. Opaska znów zawibrowała.

Minęło piętnaście minut i niedługo przyjadą ludzie na zmianę. Liczyłam, że o tej porze będę już na przystanku, albo kradzionym wozie, który zabierze mnie do Devil's Place. Jednego z najlepszych klubów w Londynie, gdzie za barem pracuje moja dobra znajoma Nora. Mówiąc dobra znajoma, mam na myśli kobieta o złotym sercu. A mówiąc kobieta o złotym sercu, mam na myśli to, że daje mi darmowy alkohol.

Wiedziałam, że to ostatni moment, aby coś wymyślić i się wymknąć. Inaczej stracę szanse na najebanie się i dostanę szlaban za uśpienie ochrony, co będzie żałosne.

Kiedyś powiedziałam, że dla żarcia i alkoholu mogę nawet skoczyć z wieżowca. Co prawda drugie piętro to nie wyczyn, ale też się idzie zabić.

Jak już będę wiedziała, że nadszedł mój czas i niedługo umrę to spróbuję chociaż zrobić salto, aby było o czym pisać w książkach od historii.

Podeszłam do ściany naprzeciw okna, pierwszy raz doceniając to, że ten pokój jest ogromny. Nie pozwoliłam sobie na, chociażby chwilę zawahania się. Zrobiłam znak krzyża, dziękując Bogu za to, że w ciągu mego prawie dziewiętnastoletniego życia zdążyłam udać się na koncert Taylor Swift i nie umrę jako przegryw. Wzięłam więc porządny rozpęd i przeskoczyłam przez okno.

Złapałam linę dopiero dwa metry nad ziemią, dosyć mocno uderzając stopami w korę drzewa przez to, że się rozhuśtała i szybko zeszłam na ziemię.

Zarzuciłam kaptur na czerwone włosy sięgające mi do ramienia, na nos wsunęłam Ray-bany a plecak zarzuciłam na jedno ramię.

Usłyszałam warkot silnika, więc szybko oparłam się plecami o elewację i wychyliłam głowę zza rogu, spoglądając na podjazd. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem gdy zobaczyłam, że to stary przyjaciel przyjechał firmowym autem. Wiedziałam, że ktoś prędzej czy później nim przyjedzie, ale fakt, że to właśnie on sprawiał, że ta ucieczka będzie jeszcze ciekawsza.

Brama się zamknęła, a czarny peugeot zaparkował naprzeciw niej, przed głównym wejściem.

To będzie bułka z masłem.

Blake skierował się do wejścia dla personelu, a gdy już usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, rzuciłam się pędem do auta, szukając w plecaku uniwersalnych kluczy.

‐ Ja wale, ale mam tutaj burdel — mruknęłam, wyciągając przeżutą gumę w chusteczce i wcisnęłam ją do kieszeni spodni, w których jak się okazało były klucze. Czas mi się kurczył coraz bardziej, więc otworzyłam wpierw bramę pilotem, a następnie samochód, do którego wrzuciłam plecak, by następnie usiąść za kierownicą. Widziałam, jak na półpiętrze zapala się światło na czujnik, a ja jeszcze nie odpaliłam samochodu.

Po chwili silnik zawarczał, a w progu domu stał czarnowłosy, przyglądając się mi z zaciśniętymi ustami. Ruszył w moją stronę i momentalnie zrozumiałam, że nie zdążę obrócić auta, a on widząc to, uśmiechnął się kącikiem ust i zwolnił tempo.

I to był kurwa jego błąd, bo byłam odważna, albo po prostu porządnie pierdolnięta, i nie obawiając się, że rozwalę auto, zaczęłam cofać z każdym jego krokiem, aż wreszcie znalazłam się za bramą, która powoli się zamykała.

Gdy znalazłam się na ulicy, zsunęłam okno od strony pasażera, po czym wsunęłam okulary na koniec nosa, aby móc spojrzeć na czarnookiego znad szkieł. Wystawiłam w jego stronę środkowego palca i ruszyłam z piskiem opon, zsuwając również okno ze strony kierowcy.

Po chwili mój kaptur opadł i jechałam ulicami Londynu, pozwalając, aby wiatr rozwiewał mi włosy, śpiewając I Did Something Bad.

A gdybyście się zastanawiali to... Cześć. Nazywam się Violet Davis ‐ córka władców Wielkiej Brytanii.

Tak, to ja jestem kłopotami.

I tak mogłam się wymknąć z domu jak normalna nastolatka.

Ale gdzie w tym cała zabawa?

***

‐ Powiedziałaś, że będziesz najpóźniej wpół do trzeciej, a jest trzecia piętnaście.

Nora Cornell proszę państwa.

- Tyle się nie widziałyśmy, a ty dalej nie wiesz, czym jest ciepłe powitanie — sarknęłam. - Jak widać, niektóre rzeczy się nie zmieniają.

Brunetka uśmiechnęłam się szeroko w moją stronę I wyciągnęła spod blatu tace z kieliszkami, którą postawiła przede mną i zabrała się za robienie szotów, by po chwili rozlać nektar bogów do dziesięciu kieliszków.

- Masz szczęście, że już automatycznie dodaje godzinę do umówionego czasu, bo inaczej siedziałabyś o suchym pysku, chyba że byś zapłaciła — rzuciła, swobodnie tańcząc za blatem do Save Your Tears. ‐ Czyli siedziałabyś o suchym pysku.

Zgodziłam się z nią kiwnięciem głowy i szybko zaczęłam popijać szoty jeden za drugim, bo wódka wietrzeje.

‐ Zajechałam na stację się przebrać ‐ zaczęłam, wycierając usta w wierzch dłoni, ignorując jej zdegustowane spojrzenie. Jebana pedantka. - No i uznałam, że skoro kibel jest za darmo, to się pomaluję i na początku męczyłam się trochę z kreskami i jak było gites to wychodząc zauważyłam hot cheetosy, więc kupiłam paczkę i jak zjadłam trochę, to ogarnęłam, że szminka mi się rozmazała, a to czerwone gówno jest ciężkie do ogarnięcia, więc poszłam do łazienki i ją poprawiłam, ale później zrobiłam się znowu głodna, więc wiesz, jak to się skończyło.

Nora pokręciła głową, którą pochyliła, abym nie mogła zobaczyć jej uśmieszku, ale nie wyszło jej, bo wszystko widziałam w odbiciu czarnego blatu. Takie mam sokole oko. Znaczy wzrok.

- Skończyło się na tym, że poprawiałam szminkę z pięć razy, ale luz wynagrodzę to sobie drugą paczką cheetosów, którą zostawiłam w aucie.

- Dlaczego to mnie nie dziwi?

Wzruszyłam ramionami i rozejrzałam się po klubie, szukając celu na tę noc. Zazwyczaj było ciężko znaleźć kogoś interesującego i trzeźwego. Tak było i też tym razem. To znaczyło tyle, że będę musiała kogoś zająć tańcem do momentu, w którym wytrzeźwieje albo się poddać. Ewentualnie dodać na Instagrama zdjęcie z klubu, ale wtedy magazyny plotkarskie będą miały dowód również na to, że często wychodzę stąd z kimś. A póki co nie wiedzieli, gdzie jestem, a ich poprzednie zdjęcia są zbyt niewyraźne.

Wróciłam spojrzeniem do Nory, która spoglądała na coś za mną. Nie chciałem się odwracać w razie gdyby kogoś obczajała. Jestem niesłychanie dobrą skrzydłową.

Ale wcale nie wyglądała, jakby była zadowolona z czyjegoś widoku. Głośno westchnęła i podsunęła mi pod nos mojito, abym mogła nacieszyć się jego smakiem, zanim przed chwilą spożyty alkohol uderzy mi do głowy i będę musiała zwracać zawartość mojego żołądka w kiblu.

‐ Blake — mruknęła do mnie, zanim podeszła do innych klientów.

Przewróciłam oczami i chwyciłam napój po tym jak zeskoczyłam z krzesła. Poprawiłam czarną przylegającą do ciała sukienkę na ramiączkach i obróciłam się napięcie, aby moim oczom ukazał się mężczyzna o czarnych włosach opadających mu na czoło z kilkudniowym zarostem uwydatniającym jego szczękę.

Szlam do niego jak na ścięcie a on wpatrywał się w moje oczy, przy czym napił się wody, która leżała na stoliku przed nim. Poczułam, jak szoty zaczynały przejmować nade mną kontrolę, rozluźniając mięśnie i uderzyło we mnie ciepło gdy obserwowałam, jak porusza się jego grdyka.

‐ Powiem, że tym razem udało Ci się mnie zaskoczyć ‐ powiedział, na chwilę skupiając uwagę na moich ustach wykrzywionych w zwycięskim uśmieszku. ‐ Jakim cudem udało Ci się ich wszystkich uśpić?

Widziałam w jego oczach rozbawienie wymieszane z ciekawością i to sprawiało, że nie mogłam rozsądnie myśleć.

‐ Magik nigdy nie zdradza swoich sekretów ‐ rzuciłam, pociągając łyka napoju. Zauważyłam, jak mężczyzna wciąż przyglądał się moim ustom zaciśniętym wokół rurki, a jego oddech stał się cięższy. Postanowiłam to jednak zignorować, bo jego obecność gdy jestem pijana, jest nieco... ryzykowna. ‐ Ale jak się okazuje każdy Brytyjczyk, nawet ten z rodu królewskiego, nie oprze się McDonaldowi. A to, że nie zobaczyli i nie poczuli mojej "zaprawy" czyni ze mnie chyba dobrego agenta, nie?

‐ Jeszcze trochę i będziesz miała wokół pokoju cały departament obrony przybyły z USA ‐ zaśmiał się. ‐ Nawet Twoi rodzice mają jednego ochroniarza na zmianie pod pokojem, a ty trzech.

‐ Dwóch.

Wybuchł śmiechem, zapewne przypominając sobie czasy, gdy ochroniarze tracili pracę jeden za drugim, bo nie mogli mnie dopilnować. Na ten dźwięk przeszły mnie znane aż za dobrze dreszcze.

‐ Może to ty powinnaś pracować dla swoich rodziców?

Wzruszyłam ramionami, próbując się otrząsnąć z dziwnego stanu, w który mnie wprawia.

Może to dlatego, że zbyt długo ze sobą nie rozmawialiśmy?

Kiedy Blake podjął się u nas pracy, miał zaledwie dwadzieścia dwa lata. Ja miałam szesnaście i zero znajomych na koncie. Chyba każdy jest w stanie się domyśleć, jak wyglądała wtedy nasza relacja. On brał na siebie więcej, niż mógłby utrzymać, aby zapunktować wśród rodziny królewskiej, a ja tylko skradałam się do gabinetu ojca, by pozamieniać kolejnością dokumenty, żeby Blake spędzał se mną więcej czasu.

Jakoś tak się później złożyło, że sam zaczął prosić o zadnia, które wiązały się z tym, że będziemy blisko. W krótkim czasie załapaliśmy mocna więź i staliśmy się czymś na wzór przyjaciół. On nie czuł się samotny w pracy, a ja wreszcie nie czułam się samotna w życiu. Dwie wygrane.

Aż do pamiętnego sylwestra.

W domu nigdy nie świętowaliśmy. Rodzice byli wiecznie zajęci pracą, mój brat miał swoje towarzystwo ze szkoły, a ja siedziałam w pokoju sama jak palec. Nie mówię, że nie jestem wdzięczna za dobrobyt, w którym żyję, ale to nie jest rzecz, która nadaje wartość naszemu życiu. Dla mnie są nią ludzie, ale jedyny kontakt, jaki z nimi miałam to nauczyciele przychodzący do domu, podczas gdy mój brat uczył się w normalnej szkole.

Także tamtego wieczoru po raz pierwszy uciekłam. Poszłam na przystanek i pierwszy raz w życiu jechałam autobusem. I było zajebiście.

Mimo że byłam ciepło ubrana i tak zmarzłam i przemokłam. Odrobinę przed północą znalazłam się przed drzwiami chłopaka siedzącego aktualnie naprzeciw.

Nie wzięłam wtedy pod uwagę, że może ktoś u niego być, że on faktycznie ma życie, a ja jestem tylko jego pracą. Nie odezwał się wtedy słowem, a przesunął i wpuścił do środka.

Nawet nie zdążyłam przekroczyć progu, a ludzie zwrócili na mnie uwagę i zaczęli szeptać miedzy sobą. Gdy usłyszałam, jak ktoś powiedział "rozpieszczona gówniara" zadałam sobie sprawę, jak żałosne to było. Blake był starszy o sześć lat, ale to nam nigdy nie przeszkadzało. Może i było między nami jakieś napięcie, ale idealnie potrafiliśmy je ignorować. Wszystkie te niewinne dotyki w końcu były przyjacielskimi gestami.

Ale tamtego dnia coś między nami zaskoczyło. Jakaś zmiana w jego postawie sprawiła, że uciekłam spod jego mieszkania ile miałam sił w nogach.

Włóczyłam się po mieście ze łzami spływającymi po mojej twarzy, nie przejmując się paparazzi. Bo właśnie straciłam jedynego przyjaciela. Bo zrozumiał, jak to musi wyglądać. Bo się mnie wstydził.

Chcąc się pozbyć przygnębiających wspomnień, wyjęłam rurkę ze szklanki i w kilku łykach opróżniłam jej zawartość. Znów wytarłam wierzchem dłoni usta, rozcierając tym samym pomadkę, ale mało mnie to teraz obchodziło.

Blake widząc moją zmianę w zachowaniu delikatnie się spiął. Nienawidziłam siebie za to, że zauważałam te małe gesty, jak chociażby wyginanie małego palca gdy jest zdenerwowany. Spojrzałam na niego nieobecnym wzrokiem, na co zmarszczył brwi.

‐ Idę tańczyć — wymamrotałam w jego stronę, odsuwając krzesło, na którym siedziałam. ‐ Poczekaj tu aż wytrzeźwieję i wtedy zawieź mnie do domu ‐ powiedziałam chłodno widząc jak się podnosi.

Weszłam na sam środek pakietu, próbując wmieszać się w tłum, by brunet nie mógł zobaczyć mojej zbolałej miny. Zaczęłam tańczyć w grupie jakichś nastolatków, wymazując tym z pamięci ostatnie kilka minut.

Czułam się już trochę pijana, więc wyciągnęłam z tej grupy wysokiego dobrze zbudowanego blondyna i obróciłam się do niego plecami, by oprzeć głowę na jego ramieniu gdy on zacisnął dłonie na moich biodrach.

W ten sposób grzecznie przetańczyliśmy kilka piosenek.

Jako że byłam samowystarczalną kobietą, uważałam, że nie potrzebuje faceta. Ale potrzebowałam w tej chwili oparcia, które jest wygodniejsze niż ściana.

Chłopak zaczął sunąć dłońmi po moich bokach w górę i w dół, gdy ciągle się bujaliśmy w spokojny rytm piosenki. Zacisnęłam swoje dłonie na jego gdy zaczął składać delikatne pocałunki na mojej szyi, którą momentalnie odchyliłam, dając mu większy dostęp.

Picie na umór od gówniarza miało swoje zalety. Jednym z nich była chociażby mocna głowa do alkoholu.

Już sobie wyobrażam co by było gdyby media dowiedziały się, że jak byłam młodsza, to waliłam wódę przed snem.

No cóż, trening czyni mistrza.

Niby byłam pijana, ale nie jakoś bardzo. Nogi mi się lekko plątały, ale wciąż jasno myślałam i wiedziałam, co robię. Wystarczy wypić butelkę wody i przetańczyć jeszcze kilkadziesiąt minut, a będę praktycznie trzeźwa i gotowa na powrót do domu na awanturę stulecia.

Złapałam dłonią szczękę blondyna, aby obrócić jego głowę i wpić się w jego usta. Pozwoliłam mu pogłębić pocałunek, przesuwając dłoń na tył jego głowy.

Może I to głupie, ale tak dawno się z nikim nie spotykałam, że jeden zwykły pocałunek pobudził moje zmysły i sprawił, że fala ciepła zalała moje ciało.

A może chodziło o ten palący wzrok na moich plecach.

Oderwaliśmy się od siebie dopiero gdy zabrakło nam powietrza. Ciężko dysząc wpatrywaliśmy się sobie w oczy, posyłając porozumiewawcze uśmieszki. Skinął głową w stronę toalet, na co się chytrze uśmiechnęłam.

‐ Pójdę po wodę i zaraz do ciebie dołączę ‐ wyszeptałam do jego ucha, które zagryzłam i odepchnęłam go od siebie. Skierowałam się w stronę baru.

Stanęłam przed Norą i poprosiłam ją o wodę. Podała mi ją zdziwiona.

‐ Jeszcze nigdy tak szybko nie zrezygnowałaś z picia. Ani z faceta. Przecież to niezła siódemka, nie chcesz, aby zabrał cię do siebie?

Machnęłam ręką i zaczęłam pić wodę aż do ostatniej kropelki.

‐ Chciał się pieprzyć w łazience. Teraz sobie tam poczeka ‐ podałam pustą butelkę brunetce, bo miała pierdolca na punkcie segregacji śmieci. ‐ No i nie mogę się skupić przez Blake'a.

Spojrzała za moje ramię na chłopaka, który ewidentnie mi się przyglądał od kilku piosenek. Tylko jego spojrzenie tak paliło.

Miałam ochotę zdrapać swoją skórę albo wydrapać mu oczy.

Cokolwiek, aby to ustało.

‐ Czyli posucha jeszcze trochę potrwa ‐ wymamrotała pod nosem.

‐ O tym się jeszcze przekonam ‐ puściłam jej oczko, po czym skierowałam się do stolika, potykając się po drodze przez szpilki, które miałam na sobie.

‐ Już skończyłaś, czy mam może pójść z tobą do łazienki i mówić co i jak? ‐ rzucił zgryźliwie, na co przewróciłam oczami. Jeśli był wkurwiony to jego problem, ja mogę robić, co chcę i nic mu do tego.

‐ Dzięki, ale nie skorzystam. Tak się składa, że wiem wszystko idealnie o seksie. Mógłbyś tylko wytłumaczyć moim partnerom, że to nie wyścig i dwie minuty wcale nie dają kobiecie satysfakcji ‐ widziałam jak próbuje ukryć zaskoczenie. Ostatnim razem jak spędzaliśmy ze sobą czas rumieniłam się gdy tylko trzymał mnie za rękę.

Przecież nie myślał, że ja nigdy nie...

‐ Nieważne — sięgnęłam do stanika i wyciągnęłam z niego kluczyki, które rzuciłam do Blake'a. ‐ Zabierz mnie do domu, Romeo ‐ wychodząc pomachałam jeszcze Norze.

Zajęłam miejsce pasażera gdy czarnowłosy siadał za kierownicą. Po chwili wyjeżdżaliśmy w żółwim tempie z parkingu.

Może I jeżdżę jak wariatka, ale przynajmniej wiem, do czego służy gaz.

‐ Uchylisz okno? ‐ zapytałam, wyciągając z torebki paczkę papierosów.

‐ Nie będziesz mi smrodzić w nowym aucie.

Wiedziałam, że mówi to tylko dlatego, że jest wkurwiony, ale przecież nie musiał za mną jechać. Jego zmiana była teraz przy moim bracie. Za mną mogli wysłać kogokolwiek.

‐ Dlatego chciałam wystawić papierosa za okno. I pytałam tylko z uprzejmości. Technicznie rzecz biorąc to auto należy do mnie, więc równie dobrze mogę palić tu ile chcę.

Ta, czasami wychodzi ze mnie niewdzięczna gówniara.

‐ Nie zapalisz teraz pierdolonego papierosa ‐ wysyczał przez zaciśnięte zęby. ‐ Schyl się. Ktoś za nami jedzie.

Westchnęłam niezadowolona, ale zrobiłam tak jak mówił. Miał w końcu dbać o moje życie jak i prywatność a w tych sprawach ciągle mu ufałam.

Co prawda nie ufałam mu już na tyle, aby dać mu odblokowany telefon, aby zrobił z nim co chce, ale życie to też całkiem niezły wynik.

Trzeba mieć w życiu priorytety.

Widziałam jak zjechaliśmy z głównej drogi na ścieżkę prowadzą do lasu. Aż mnie ścisnęło w środku gdy pomyślałam, że gałęzie zarysują czarny lakier.

Jechaliśmy dalej w ciszy w głąb lasu. Ogólnie to nie jestem strachliwa, ale nie powiem, że czułam się bardzo bezpiecznie. Tym bardziej kiedy Blake wyłączył światła i zgasił silnik.

Patrzył cały czas w lusterko, a ja zaczynałam się kurewsko nudzić, więc sięgnęłam dłonią do radia, ale po chwili poczułam na niej lekkie szczypanie.

‐ Czy ty mnie właśnie uderzyłeś?

Przewrócił oczami na moje słowa i dalej wpatrywał się w lusterko. Podniosłam więc dłoń, aby znów spróbować włączyć radio a on uderzył mnie w dłoń. Jeszcze raz.

‐ Jeszcze raz mnie dotkniesz ‐ wysyczałam, przez co wreszcie na mnie spojrzał. Widziałam rozbawienie w jego oczach gdy jeszcze raz klepnął moją dłoń.

Szmaciarz zaraz będzie martwy.

Zaczęłam okładać go po klatce gdy on się skulił i śmiał ze mnie.

Pierdolony szczyl.

Nagle złapał mnie za rękę i spoważniał, spoglądając na nasze splecione palce. Jeśli myślałam, że tamta cisza była niezręczna, to nie wiedziałam, o czym mówię. Patrzyłam, jak obraca nasze dłonie nad czymś się zastanawiając, po czym delikatnie przejechał po mojej kciukiem.

Całe moje ciało przeszły pierdolone dreszcze. Wcześniejsze sytuacje mogłam zignorować, ale teraz się najzwyczajniej nie dało. Bo on to poczuł.

Zachciało mi się trochę płakać, ale nie chciałam mu dać satysfakcji z tego, że to on wreszcie panuje nad sytuacją.

Czułam, jak wpatruje się w mój profil. Czekał, aż odwzajemnię jego spojrzenie, a gdy zrozumiał, że tego nie zrobię, wyciągnął druga dłoń, złapał mnie za szczękę i odwrócił w swoją stronę.

Patrzyłam wszędzie tylko nie na niego, ale nie dawał za wygraną, więc próbując ogarnąć swoje emocje spojrzałam w jego oczy zgrywając niewzruszoną.

‐ Czemu wtedy uciekłaś? ‐ wyszeptał, głaszcząc mój policzek, a w jego głosie był wyczuwalny żal. Nie zarejestrowałam momentu, w którym znaleźliśmy się centymetry od siebie.

Nienawidzę tego, że znów pozwalam mu być tak blisko.

‐ Ja uciekłam tylko jeden raz. Ty wynagradzasz mi to z nawiązką ‐ zamknęłam temat i, mimo że nie chciałam, wyrwałam się z jego uścisku. On się jednak nie odsunął.

‐ Ja myślałem, że masz do mnie żal za to, że cię wtedy nie obroniłem. Byłem przekonany, że nie chcesz mnie już widzieć. Przecież...

‐ Och, przestań pierdolić! ‐ wybuchnęłam. ‐ Dobrze wiemy, że było ci wstyd. Przecież kto chciałby znosić wredną gówniarę w swoim wolnym czasie.

‐ To nie jest prawd...

‐ Proszę cię ‐ prychnęłam.

‐ To nie jest prawda!

Spojrzałam na niego zdziwiona gdy jego słowa dalej odbijamy się echem wokół nas. Schował głowę w dłoniach i przetarł twarz, po czym wyciągnął rękę w stronę radia i je włączył, znów skupiając uwagę na lusterku.

Ja się tak, kurwa, nie bawię.

Wyłączyłam radio i z powrotem usiadłam twarzą do niego.

‐ Powiedziałeś a, to teraz powiedz b.

Westchnął poddając się i też Obrócił się w moją stronę.

‐ Miałaś szesnaście lat. To nie było normalne.

‐ Co?

‐ Nasza relacja była niestosowna.

‐ Niestosowna? Przecież...

‐ Z boku to wyglądało normalnie, ale to, co ze mną się działo, to, o czym myślałem mnie przerażało. Wystraszyłem się tego co czuje i to, że Ty dalej byłaś przy mnie taka beztroska... Bałem się, że cię zniszczę. A tego bym sobie nigdy nie wyłączył.

‐ Potrzebowałam tylko jebanego przyjaciela! ‐ krzyknęłam sfrustrowana. Bo przecież ja też się tak czułam. I żałowałam, że żadne z nas nie poruszyło wcześniej tego tematu.

‐ Ale ja nie potrafiłem nim być! ‐ uderzył w kierownice, na co podskoczyłam wystraszona. ‐ Nie gdy czułem coś więcej.

I wtedy dotarło do mnie, że już nie jesteśmy tymi samymi ludźmi. Że wreszcie możemy robić to, na co mamy ochotę.

Oby mnie nie odrzucił.

Położyłam dłoń na jego ramieniu, zwracając tym samym jego uwagę.

Jezus, to jest bardziej stresujące niż skok z okna.

Dobra. Raz się żyje.

Nachyliłam się nad skrzynią biegów i złożyłam na jego ustach powolny pocałunek, sprawdzając jego reakcję. Gdy po kilku sekundach dalej nie zareagował odsunęłam się zażenowana, gdy on patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami.

Odchrząknęłam i ściągnęłam dłoń z jego ramienia, próbując udawać, że to nie miało miejsca.

‐ Pomyślałam, że wiesz... To ‐ wskazałam palcem między nas. ‐ byłoby już normalne.

Analizował przez chwilę moje słowa i myślałam, że zaraz mnie wyśmieje, ale posłał w moją stronę najpiękniejszy uśmiech, jaki widziałam i moje serce na chwile zgubiło rytm.

Jedną dłoń położył na moim policzku a drugą na szyi i przyciągnął mnie do pocałunku, który mógłby mnie wykończyć. Tak dawno nie czułam motyli w brzuchu, że teraz wszystko wydawało mi się być... Po prostu tysiąc razy mocniejsze. Odwzajemniałam pocałunki z równym zapałem wplątując dłoń w jego włosy

Przerzuciłam nogę nad jego kolanami, żeby ułożyć się w wygodniejszej pozycji i skupić tylko na tym, że wreszcie go czuje, a nie na tym, że jest niewygodnie.

Ściągnął dłoń z mojej szyi, aby odsunąć fotel, gdy przesunął dłoń z mojego policzka na plecy i wyczuł, że wbija się w nie kierownica.

Zębami pociągnął za moją dolną wargę, co było cholernie pociągające i uzależniające. Jeszcze z nikim nie czułam się tak dobrze przy samych pocałunkach. Ciekawe co by było gdybyśmy...

‐ Myślę, że z tyłu będzie nam o wiele wygodniej — powiedziałam i szybko się tam udałam, czekając na czarnookiego.

Zjechał mnie spojrzeniem od góry do dołu, zagryzając przy tym wargę i gdy spojrzał mi w oczy, wiedziałam, że mało brakuje, aby przestał się powstrzymywać

‐ Nie mówiłem tego, żeby...

‐ Wiem ‐ pochyliłam się w jego stronę łapiąc za krawat i przyciągając go bliżej. Aż położył się na mnie z nogami po obu stronach moich, przyszpilając moje biodra swoimi i zagłuszając pocałunkiem jęk, który wydostał się z moich ust.

Zaczęłam powoli rozpinać guziki białej koszuli, przejeżdżając paznokciami po napiętej skórze mięśni, ale pocałunki, które składał na mojej szyi, a następnie dekolcie wraz z jego nabrzmiałym członkiem ocierającym się o mnie zniszczyły pokłady cierpliwości i rozerwałam ją, rzucając między siedzenia.

Chłopak wsunął dłoń między moje uda, przez co sukienka podsunęła mi się do bioder. Nie chcąc marnować czasu niezdarnie przeciągnęłam ją przez głowę, w czym potrzebowałam pomocy, bo było tu za mało miejsca na wykonywanie swobodnych ruchów.

Jedną ręką masował wewnętrzna część mojego uda, a drugą zajął się moim stanikiem. Najpierw zsunął lewe ramiączko, składając w tym miejscu pocałunek, a później z prawym zrobił dokładnie to samo. Poruszyłam się pod nim zniecierpliwiona. Prawie trzy lata graliśmy w jebanego kotka i myszkę.

Okropnie powolnym ruchem zsunął moje majtki i zanurzył we mnie dwa palce, drugą ręką szukając zapięcia stanika, którego po chwili się pozbył.

Jęknęłam, gdy zaczął poruszać ręką, zaciskając dłonie na jego włosach, przez co warknął gardłowo z ustami przy moim sutku.
Najpierw go ssał, a później go przygryzł, wydobywając ze mnie głośny jęk.

Gdy zgiął palce przejechałam paznokciami po jego plecach, bo przyjemność, którą mi dawał była nie do wytrzymania. Zaczął zwiększać tempo do momentu, w którym mój oddech stał się płytki. Modliłam się, aby to zakończył, bo chyba umrę.

Nagle się zatrzymał i odsunął, aby na mnie spojrzeć. Dobrze wiedział, że byłam blisko i czekał, aż zacznę go błagać. Pokręciłam głową, ostrzegawczo wymawiając jego imię, przez co mnie pocałował, a drugą ręką uszczypnął sutek. Jego usta znów zsunęły się na moją pierś, którą zassał pozostawiając na niej ciemny ślad.

Zaczęłam ruszać biodrami zaciskając się na jego palcach , a on kciukiem masował moją łechtaczkę. To wystarczyło, aby doprowadzić mnie do obłędu.

‐ Jesteś tak kurewsko piękna ‐ wyszeptał, chuchając przy tym na malinkę. Jedna dłoń zacisnęłam na oparciu fotela, a druga złapałam jego rękę i wbijając w nią paznokcie krzyknęłam, gdy przez moje ciało przeszła bloga fala rozluźnienia.

Ledwo łapałam oddech patrząc na chłopaka uważnie obserwującego każdy skrawek mojego ciała. Mógł być z siebie dumny.

Uśmiechnął się chytrze wyciągając ze mnie palce, aby włożyć je do ust. Obserwowałam go jak zahipnotyzowana. czując budujące się we mnie podniecenie.

Odchrząknęłam ignorując to napięcie i odezwałam się ,wciąż próbując unormować oddech.

‐ To co ‐ sięgnęłam pod siedzenie, wyciągając wcześniej kupione chrupki ‐ przekąska po zajebistym orgazmie?

Chłopak uroczo się zaśmiał i wtulił głowę w moje ramię, całując moją szyje sprawiając, że przyjemne ciepło rozlało się na moim sercu

Tej nocy ochrzciliśmy to auto na wiele różnych sposobów.

***

Obudziłam się przez powiadomienia bombardujące mój telefon i była to jedyna rzecz, która mnie interesowała, dopóki nie poczułam ręki zaciskającej się wokół mojej tali.

Uśmiechnęłam się szeroko, myśląc, że opłacało się tyle czekać. Obróciłam się w ramionach Blake'a ignorując wciąż przychodzące wiadomości.

Jeśli mam być szczera to nie sądziłam, że uśpienie personelu odbije się aż takim echem.

Palcami delikatnie gładziłam jego brwi, później nos, policzki a na końcu usta, na których się zatrzymałam, obserwując uśmieszek pojawiający się na jego ustach.

Wciąż z zamkniętymi oczami ugryzł mnie w kciuk, na co pisnęłam, a on się zaśmiał.

‐ Książę potrzebuje pocałunku, aby się obudzić — wychrypiał, obracając się na plecy. Wciąż obejmował mnie ciasno w pasie, przez co znalazłam się na nim.

Oparłam się na jego torsie, by było mi wygodniej przy nachylaniu się i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek, po czym szybko się odsunęłam. Jęknął rozbawiony i otworzył jedno oko. Zagryzłam wargę, bo z rana wyglądał kurewsko gorąco.

‐ To teraz na drugie oczko ‐ znów go szybko pocałowałam i wykręciłam się z jego objęć. Poprawiłam szarą koszulkę z nadrukiem AC/DC, którą zajebałam mu w nocy, chociaż to raczej było rano, gdy do niego przyjechaliśmy i padliśmy zmęczeni, zasypiając obok siebie.

‐ Więcej dostaniesz, gdy zrobisz mi herbatę — obiecałam, sięgając po telefon i podeszłam do balkonu, zabierając papierosa z paczki na parapecie.

Czarnowłosy jęknął, jednak bez narzekania wyszedł z łóżka I założył na nos okulary. Posłał mi zawadiacki uśmiech, gdy przyłapał mnie na gapieniu się na jego odsłonięty brzuch. Dobrze, że miał na sobie dresy, bo nie wyszłabym z tego łóżka tak szybko.

‐ Z miodem? ‐ zapytał, ale ja nie dosłyszałam, bo byłam zajęta obserwowaniem go.

‐Hmm?

Zaśmiał się, po czym podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło, na co się zarumieniłam.

‐ Uznam go za tak ‐ powiedział i poszedł do kuchni.

Otworzyłam drzwi balkonowe i wyszłam na chłodne kafelki, aby oprzeć się o barierki i podziwiać przez chwilę wschód słońca. Zapaliłam papierosa i włożyłam go do ust, odblokowując przy tym telefon, który nieprzerwanie wibrował w mojej dłoni.

Miałam tysiące powiadomień z różnych mediów społecznościowych i setki wiadomości jak i nieodebranych połączeń.

Serce zaczęło mi mocniej bić a w uszach szumieć, bo to było niemożliwe, że jeden wybryk rozniósł się na takie rozmiary. Weszłam w pierwsze powiadomienie i zamarłam z rozszerzonymi oczami, czytając nagłówek na stronie plotkarskiej.

KSIĘŻNA VIOLET UTRZYMUJE ZBYT BLISKIE KONTAKTY ZE SWOIMI PRACOWNIKAMI? CZY LAS TO IDEALNE MIEJSCE NA MIŁOSNE IGRASZKI?

Ja pierdolę.

Wyszłam z tego serwisu i włączyłam Twitter'a, aby zobaczyć hasztagi. Nie wiem ile czasu wpatrywałam się w telefon gdy poczułam jak Blake mnie przytula od tylu i kładzie głowę na ramieniu.

‐ Seks taśma na pierwszym miejscu w trendach ‐ ledwo to z siebie wydusiłam, obracając się w jego stronę. — Cała poczta zawalona wyzwiskami. Co się dzieje?

Udręczony wyraz twarzy dał mi odpowiedź i kilka łez spłynęło po moich policzkach.

‐ Ja... ‐ głos mu się załamał i to wystarczyło, abym pozbyła się wątpliwości co do jego intencji. ‐ Przysięgam, że myślałem, że ich zgubiliśmy. Nikogo tam przecież nie było ‐ odchyliła głowę do tyłu i zamknął oczy.

‐ A zdjęcie to zrobił pierdolony duch? ‐ krzyknęłam, ale wymamrotałam przeprosimy, bo przecież on też musiał być na tym nagraniu. Siedzieliśmy w tym razem. To już się wydarzyło. Teraz po prostu musimy to jakoś naprawić.

Przytuliłam się do niego, próbując poukładać to wszystko sobie w głowie, wiedząc, że robi to samo, zamiast dawać mi tylko emocjonalne wsparcie.

Staliśmy tak, dopóki słońce nie znalazło się wysoko na horyzoncie. Byłam kurewsko załamana tym, co się dzieje, bo tyle czasu chroniłam się przed takimi sytuacjami i wystarczyła jedna chwila zapomnienia, aby wszystko poszło się jebać.

I nie mogłam się jednak powstrzymać przed pomyśleniem o tym, że jeśli cena za zatrzymanie tego chłopaka w moim życiu, chociaż na chwilę są moje cycki w internecie, to nie jest źle.

W końcu kiedyś po necie krążyły nudesy Kim Kardashian, a jak sobie nieźle radzi w życiu.

‐ Funt za Twoje myśli ‐ wymamrotał w moje włosy.

Tylko nie mów o Kardashiankach. Nie waż się.

Nigdy nie będziemy szlachtą ‐ zacytowałam, śmiejąc się przez łzy, które ścierał z moich policzków. ‐ Przynajmniej mamy siebie, prawda?

Skinął głową, przyciągając moją głowę do swojej piersi i jedną ręką głaszcząc moją głowę a druga plecy w uspokajającym goście.

‐ Tak. Mamy siebie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro