single episode
Autor: heavenly222
W mieście, o którym mówiło się, że tętni życiem, padał jesienny deszcz. Dla Neiry zatopionej w winie przy barze nie miało to jednak znaczenia. Wpatrywała się w widniejący na ekranie otwartego przed nią laptopa dokument, którego korekta miała być gotowa na jutro rano. Prychnęła na myśl o swojej szefowej, która terroryzowała wszystkich dużą ilością pracy i bardzo krótkim czasem przeznaczonym na jej wykonanie. Zapominając o Meredith, wzięła kolejny łyk wina. Oparła głowę o lewą rękę i przymknęła powieki, udając, że laptop na ladzie nie istnieje. Natomiast gdy lekki podmuch wiatru otulił jej gołe ramiona, a w uszach zadźwięczał hałas odsuwanego krzesła, Neira z niechęcią otworzyła zmęczone życiem oczy.
— Whiskey — brunet zwrócił się do barmana za ladą.
— Widzę, że ciężka noc — powiedział patrząc na dziewczynę.
— Niestety — powiedziała i upiła kolejny łyk.
— A ty? Co takiego robi facet w garniturze w barze w środowy wieczór? — kącik jego malinowych ust uniósł się.
— Zapewne to samo, co ty — chwycił szklankę w prawą dłoń, aby po chwili odstawić ją na ladę pustą.
Siedzieli w ciszy pijąc cholernie drogi alkohol i nie przejmując się światem zewnętrznym. Wpatrywali się w siebie, chabrowe spojrzenie błądziło po ciele Neiry, a po tajemniczym mężczyźnie malachitowe. A gdy cisza wydała im się zbyt przytłaczająca zaczęli rozmawiać o wszystkim, co uznali za warte powiedzenia. Neira czuła, że nie chciałaby być teraz nigdzie indziej. Uśmiechy błądziły po ich twarzach z każdym wypowiadanym słowem.
— Wiesz, jest już pewnie pierwsza w nocy, a ja nadal nie znam twojego imienia — pochylił się w jej stronę. Oddech owiał bladą szyję brunetki, a usta niemal dotykały jej ucha.
— Favian.
I tak przez resztę nocy domawiali kolejne drinki, ale w końcu musiał nastać ranek i spotkanie oko w oko z brutalną rzeczywistością.
Zanurzona w satynową pościel Neira czuła się jak w chmurce, z której nie chciała wychodzić. Jednak gdy silny zapach perfum dotarł do jej nozdrzy, a wspomnienia z minionej nocy zalały jej głowę, szybko poderwała się do pozycji siedzącej. Po drugiej stronie łóżka z białą pościelą nie było jednak Favian, którego wczoraj poznała. Właściwie jego imię było jednym z niewielu rzeczy, które zapamiętała. Postawiła bose stopy na zimnych panelach, a gdy to zrobiła zauważyła, że ma na sobie tylko za duży T-shirt. Odetchnęła z ulgą gdy poczuła wbijające się w jej ramiona ramiączka od czarnego koronkowego stanika. Na czarnym fotelu leżała zielona sukienka, którą wczoraj miała na sobie. Chwyciła ją w jedną rękę, a w drugą czarne, siedmiocentymetrowe szpilki od Saint Laurent' a. Miała już chwycić za klamkę, gdy w tym samym czasie drzwi otworzyły się od drugiej strony, a przez szparę między nimi, za framugą zobaczyła Faviana. Miał na sobie tylko szare, nisko opuszczone dresy, a z ciemnych włosów skapywały kropelki chłodnej wody. Uśmiechnął się po zauważeniu dziewczyny.
— Mam nadzieję, że dobrze spałaś — lekkim kiwnięciem głowy potwierdziła.
— W takim razie zapraszam na śniadanie.
Otworzył szerzej drzwi i machnięciem ręki wskazał, żeby wyszła pierwsza. Idąc ramię w ramię z Favian, rozglądała się po długim korytarzu wysadzanym szarym kamieniem. Na ścianach wisiały różne obrazy, jednak nie skupiała się na tym, co przedstawiały. Kiedy przeszli do kuchni połączonej z jadalnią, usiadła na jednym z krzeseł, a Favian zaczął wyjmować kolejne produkty z półek.
— Prawie bym zapomniał, chcesz jakieś tabletki przeciwbólowe? — zapytał odwracając się w jej stronę.
— Byłabym wdzięczna — otworzył górną półkę, z której wyjął mały kartonik, a z drugiej szklankę, do której nalał wody. Postawił to wszystko przed Neirą, posyłając jej miły uśmiech. — Dzięki.
Nie rozmawiali w czasie, kiedy Favian robił gofry, a ciszę przerywała tylko cicha muzyka. Postawił na stole owoce, syrop klonowy, a zaraz potem duży talerz gofrów. Po wyłączeniu gofrownicy z prądu usiadł naprzeciwko Neiry, kładąc przed nią biały talerz. Brunetka była w połowie jedzenia pierwszego gofra, kiedy nagle spięła się. Chciała już odkładać widelec i wstać, lecz wyprzedził ją jego głos.
— Nie przejmuj się pracą, wszystko jest załatwione.
— Nie przyszłam dzisiaj do biura i zamiast redagować tekst, wolałam spędzić noc na piciu z obcym mężczyzną. Masz rację, wszystko jest załatwione.
— Zadzwoń. — Gdy patrzyła się na niego niezrozumiale, po chwili dodał — do Meredith.
Wyjęła telefon z czarnej torebki powieszonej na oparciu krzesła, a po odblokowaniu go odnalazła numer swojej szefowej i wcisnęła przycisk połączenia.
— Halo?
— Dzień dobry, chciałabym przepro...
— Och, nie ma sprawy, naprawdę — chciała powiedzieć coś jeszcze, ale kobieta po drugiej stronie uprzedziła ją. — Niestety muszę już kończyć. — i zanim zdążyła jakkolwiek zareagować usłyszała dźwięk zakończenia połączenia.
— Jak ty...? — zapytała zdziwiona, bo w końcu pierwszy raz Meredith była dla niej miła i nie wściekała się nawet za to, że nie zjawiła się w redakcji.
— Mówiłem, że wszystko załatwione — jego wargi znowu uniosły się w uśmiechu, gdy spojrzał w zielone oczy.
Resztę śniadania zjedli w ciszy. Favian mimo protestów Neiry posprzątał po nim, a potem oboje przenieśli się na taras z kubkami ciepłej kawy. Na stoliku stała mała miska ze świeżymi truskawkami, które brunet przygotował zanim dziewczyna się obudziła. Zimna bryza wciąż przypominała o wczorajszym deszczu, więc Neira za zgodą gospodarza wyjęła ciemnozieloną bluzę z jego szafy. Ciepłe kubki przyjemnie ogrzewały ich ręce. Oboje patrzyli przed siebie, na duży basen w kształcie oczka wodnego otoczonego kamiennymi płytkami.
Neira wzięła głęboki oddech i przymykając powieki odchyliła głowę do tyłu, opierając jej tył o niewygodne oparcie. Favian uważnie obserwował swoją towarzyszkę, zastanawiając się czym zasłużył sobie, że wszechświat obdarzył go kobietą, o której nawet nie śnił. Nie zważał na to, jak krótki był czas spędzony z nią. Miał wrażenie, że pragnie nigdy więcej jej nie zostawiać i posunie się do wszystkiego, żeby z nim została. Natomiast Neira? Neira miała mętlik w głowie. Nie wiedziała, czemu nadal tu siedziała, zamiast od razu stąd wybiec. Nie wiedziała, co stało się w pracy i dlaczego nadal ją miała, jakie kontakty miał chłopak obok niej i co zrobił. Jej rozmyślania przerwał wibrujący w kieszeni bluzy telefon. Przeprosiła, wyszła za szklane drzwi i odebrała połączenie widząc twarz swojej najlepszej przyjaciółki.
— Jesteś w Vegas już dwa tygodnie i zapomniałaś o starych znajomych z Miami.
— Rozmawiałyśmy trzy dni temu Lori — powiedziała ledwo powstrzymując śmiech.
— No właśnie kurwa! Dlatego raz dwa przełączamy się na FaceTime. — głos Lori nieznoszący sprzeciwu sprawił, że Neira nawet nie zaczęła dyskutować. Sprawdziła tylko czy Favian nadal siedzi na tarasie i gdy upewniła się, że nadal jest sama, włączyła kamerkę. Dziewczyna już chciała coś powiedzieć, jednak żadne ze słów, które chciała wymówić oficjalnie nie padły.
— Gdzie ty kurwa jesteś?! Bo to kurwa na pewno nie jest twoja kuchnia i... chwila, kiedy kupiłaś tą bluzę?! — Lori, jako córka projektantki mody znanej w całej Ameryce, jak nie na całym świecie, pałała entuzjazmem do mody. Właśnie z tego powodu Neira, przed kupieniem jakiegokolwiek ubrania, najpierw wysyłała zdjęcie do przyjaciółki. Wiedziała, że jeśli tego nie zrobi, może liczyć na ciągnącą się w nieskończoność rozmowę, którą kiedyś przeżyła i nie chciała narażać się na powtórkę. Przyczyną była również świadomość, że to dzięki blondynce, z którą właśnie rozmawia, ubiera się stylowo. Obie wiedziały, że potrafiła dobrać nieodpowiednie kolory dołu i góry, co według Lori było totalną katastrofą. A zakładanie dwóch innych kolorów skarpetek? Było niedopuszczalne, chociaż Neira do dzisiaj nie zakłada skarpetek do pary. Ten fakt pozostał jej tajemnicą, a blondynka nadal myśli, że wypaczyła to z przyjaciółki.
— To była cholernie długa noc i ja... — urwała, usłyszawszy dźwięk otwieranych drzwi. — Później do ciebie zadzwonię i wszystko ci opowiem, słowo. — Rozłączyła się w akompaniamencie sprzeciwów Lori i odwróciła się w stronę Faviana, który stał naprzeciwko niej trzymając w rękach puste kubki.
— Muszę już iść — powiedziała nagle i zanim brunet zdążył ją zatrzymać chwyciła swoją torebkę i wybiegła z mieszkania.
Po dziesięciu minutach wolnego biegu złapała taksówkę i podała kierowcy adres budynku, w którym wynajmowała niewielkie mieszkanko. Całą drogę spoglądała za okno, nadal uspokajając oddech pomimo niewielkiego wysiłku - jej kondycja po prostu nie istniała. Kiedy pojazd zatrzymał się, Neira wyciągnęła dwa banknoty zwinięte w kulkę, które latały luzem po torebce. Nie utrzymywała porządku w żadnej torebce, którą posiadała. Za każdym razem, kiedy ze sklepu wychodziła z nowiutką zdobyczą mówiła Tym razem będzie inaczej, będę miała w niej porządek. Oczywiście nie było inaczej - torebka na drugi dzień leżała na podłodze, a w niej było trochę biletów na metro i mnóstwo paragonów. Po tym jak zobaczyła ile potrafi wydać uznała, że zacznie oszczędzać, ale skończyło się to tak samo, jak z nowymi torebkami. Zawsze jednak przeklinała swoje bałaganiarstwo, gdy stała przed głównymi drzwiami i szukała kluczy. Po pięciu minutach w końcu je znalazła i otworzyła drzwi, a potem skierowała się do windy - przecież nie przejdzie się schodami na drugie piętro. Być może to dlatego jej sprawność fizyczna kulała.
Po wejściu do mieszkania z trzema pokojami od razu poczuła zapach wiśni. Zamknęła za sobą drzwi na klucz i skierowała się do kuchni, gdzie wstawiła wodę na herbatę i wyjęła kubek, który kupiła, kiedy była z Lori we Włoszech. Obie równie mocno kochały podróżować i zawsze razem wybierały się na wycieczki. Nawet po przeprowadzce Neiry dziewczyny planowały kolejne wyjazdy, teraz myślały nad Francją. Woda w czajniku się zagotowała, więc wyciągnęła rękę do górnej szuflady, gdzie trzymała tonę przeróżnych herbat i kaw. Miała na ich punkcie obsesje. Zdecydowała się na zieloną o smaku jaśminu i wyjęła jedną torebkę z opakowania. Właśnie zalewała kubek wrzątkiem, gdy zorientowała się, że nadal ma na sobie bluzę, którą z tego wszystkiego zapomniała oddać Favianowi. Wzruszyła tylko ramionami, nie przejmując się za bardzo tym faktem. Wręcz przeciwnie - cieszyła się, że w jej szafie zagości nowa bluza, która jednocześnie będzie jej przypominać o przystojnym brunecie. Herbata już się zaparzyła, więc wyrzuciła fusy do kosza pod ścianą. Miała ochotę również na coś słodkiego, więc z półki obok herbat i kaw wyjęła tabliczkę białej czekolady. Położyła wszystko na podłużnym stoliczku i weszła na chwilę do małej łazienki. Spojrzała w lustro i zobaczyła, że wokół oczu ma rozmazany tusz, a po kreskach, które miała zrobione, nie było śladu. Wzięła wielorazowy wacik i płyn do demakijażu z półki nad lustrem, a gdy uporała się z bałaganem, który miała na twarzy, nałożyła nawilżający olejek i chwyciła masażer do twarzy z różowego kwarcu. Wróciła do małego salonu, który był w tym samym pomieszczeniu, co kuchnia i rozsiadła się wygodnie na niewielkich rozmiarów kanapie w stylu francuskim. Położyła na kolanach laptopa i włączyła swój ulubiony kryminalny serial, który mogłaby oglądać godzinami.
Była w połowie odcinka, gdy zadzwonił jej telefon znajdujący się w torebce, którą rzuciła obok butów. Naprawdę nie chciało się jej wstawać, więc po prostu zignorowała irytującą muzyczkę, która zakłócała jej kontynuowanie serialu. Odetchnęła z ulgą, gdy wreszcie ustała, jednak spokojem nie nacieszyła się zbyt długo. Już po minucie ekran MacBooka rozświetliło zdjęcie Lori. Kompletnie zapomniała, że miała do niej zadzwonić. Nawet nie chciała sobie wyobrażać tyrady, jaka ją teraz czeka. Jednak nie mogła unikać Lori Valens. Dziewczyna była zdolna do wszystkiego, jeśli chodziło o Neirę, więc wcale by się nie zdziwiła, gdyby blondynka zapukała następnego dnia do jej drzwi i zażądała wyjaśnień. Dlatego w ostatniej chwili najechała na zieloną słuchawkę, wolała to załatwić w sposób najbezpieczniejszy dla niej, w końcu Lori nic jej nie zrobi przez ekran monitora.
— Skoro postanowiłaś w końcu ode mnie odebrać, to mów. Chcę wiedzieć wszystko, łącznie z pikantnymi szczegółami.
— Nie ma żadnych pikantnych szczegółów, Lori... — zamilkła na chwilę po zobaczeniu wyrazu twarzy blondynki, który mówił, że nie ma ucieczki. — Dobra, już dobra. Tylko tak na mnie nie patrz — zaczęła opowiadać wszystko po kolei, począwszy od samotnego picia w barze, ana znalezieniu się w mieszkaniu obcego faceta skończywszy.
— Wow... Widzę, że nieźle bawisz się w tym Las Vegas.Może też powinnam się przeprowadzić do innego stanu, żeby wyrwać jakiegoś przystojnego faceta...
— Lori! — krzyknęła obruszona.
— No przecież tylko żartuję — machnęła ręką, ale obie wiedziały, że nie żartowała. — A tak w ogóle to... chwila! Nie zdjęłaś jej! Laska, zabrałaś mu bluzę! — piszczała podekscytowana.
Próbowała się wytłumaczyć, że to przez przypadek i naprawdę nie chciała jej zabrać, ale jak można się było spodziewać, szczerząca się w ekranie dziewczyna wcale jej nie uwierzyła. Powiedziała tylko Jasne, jasne z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Przez sekundę nawet przez głowę Neiry przebiegła myśl Przyznaj się chociaż przed sobą, że podświadomie to zrobiłaś. Natychmiast przegoniła to zdanie w zapomnienie i zaczęła wypytywać Lori o jej firmę, którą dziewczyna planowała otworzyć najbliższego lata i o życie w Miami. Mimo, że mieszka w Vegas od niedawna już zdążyła zatęsknić za miastem, w którym się urodziła i dorastała. Rozmawiały tak jeszcze z dwie godziny dopóki Lori nie zasnęła przed laptopem. Brunetka chciała wznowić serial, lecz w tym samym momencie dostała maila od Meredith, którego od razu otworzyła.
Przyjdź jutro do redakcji o 11:)
Wpatrywała się tępo w wiadomość przez kilka dobrych minut- pierwszy raz dostała od niej maila z buźką i pierwszy raz kazała jej przyjść tak późno do biura. Może miała zamiar ją wyrzucić i nie miała zamiaru tego robić z samego rana albo ktoś wkradł się na jej skrzynkę pocztową. Zamknęła laptopa i zrzuciła go z nóg na kanapę. Weszła do łazienki, żeby stanąć pod ciepłym strumieniem wody. Spędziła tak pół godziny. Wreszcie wyszła, osuszyła się i założyła puchatą, fioletową piżamkę. Kiedy jej głowa zetknęła się z poduszką, Neira odleciała w krainę snów.
Trzymając trzy kawy na papierowej podstawce ze Starbucksa, szybkim krokiem przechodziła przez ruchliwe ulice Vegas, a gdy pchnęła szklane drzwi do redakcji jej serce szybciej zabiło. Skierowała się do windy, żeby pojechać na piąte piętro, gdzie znajdowało się biuro Meredith, którą zobaczyła jak wchodziła do metalowej skrzynki.
— Neira! Jak miło cię widzieć — uśmiechała się do brunetki i wcale nie wyglądała jakby miała kazać pakować swoje rzeczy i się wynosić. — O, dziękuję — powiedziała, gdy otrzymała ciepły kubek, z którego upiła łyk kawy.
— Ciebie również miło widzieć — odpowiedziała niepewnym głosem.
Obie skierowały się do biurka, które zajmowała Neira. Stały na nim jakieś teczki i długopisy oraz firmowy komputer.
— W otwartym pliku jest tekst do sprawdzenia i wysłania na mój adres mailowy, masz na to cały dzień.
Neira spodziewała się ciągnącego się w nieskończoność tekstu, ale zamiast tego zobaczyła trzydzieści stron, co było niczym w porównaniu z czasem, który dostała. Była w trakcie czytania drugiej strony, gdy po jej lewej stronie usiadła jej dobra koleżanka Joan. Wyjęła papierowy kubek z jej imieniem i przesunęła go w jej stronę. Dziewczyna podziękowała tylko skinięciem głowy, nie odzywając się ani słowem do brunetki. Wydało jej się to dziwne, Joan była najbardziej gadatliwą osobą w całym budynku.
— Co masz do zrobienia? — zapytała starając nawiązać się z nią kontakt.
— Na pewno więcej niż ty — odpowiedziała jej z wyczuwalnym jadem w głosie.
— Słucham?
— No jasne, udawaj, że Favian Vilrose nie przekupił Meredith — wściekła wstała z obracanego fotelu, a pełen kawy kubek wyrzuciła do najbliższego kosza.
Neira nie miała pojęcia skąd się wzięło takie zachowanie ze strony zgryźliwej szefowej, teraz znalazła odpowiedź. Owszem wiedziała, że Favian załatwił coś w związku z jej wczorajszą niesubordynacją, ale była pewna, że było to jednorazowe. Poza tym znała już jego nazwisko. Vilrose. Miała przeczucie, że gdzieś je słyszała, ale zamiast nad tym rozmyślać wzięła się do pracy.
Kolejne dni wyglądały tak samo. Przychodziła do pracy, a w niej jedyną osobą, która z nią rozmawiała była właśnie Meredith. Jednak pewnego dnia zadzwonił do niej telefon z nieznanego numeru.
— Neira Fontaine? — odezwał się głos w słuchawce.
— Tak, słucham.
— Był pożar w pani mieszkaniu.
To jedno zdanie zburzyło całą równowagę w życiu brunetki. Mieszkania szukała z dobre trzy miesiące, nie miała czasu znajdywać drugiego, u Joan też nie mogła się zatrzymać, ponieważ nadal nie rozmawiały, a do Miami nie chciała wracać.
Dlatego tego wieczora znalazła się w barze, w którym piła tydzień temu, ale tym razem zatapiała smutki w whiskey.
— Miło cię znowu widzieć — odezwał się znajomy głos po jej lewej stronie, jak się okazało należał on do Faviana.
Neira była już po czterech drinkach, więc chętnie zaczęła opowiadać brunetowi obok, co tylko przyszło jej do głowy, wliczając w to nieszczęśliwe wydarzenie.
Favian zawiózł ją do tego samego mieszkania, w którym dziewczyna była tydzień temu. Następnego ranka oboje mieli deja vu, jednak tym razem Neira nie miała już dokąd uciec. Mężczyzna zaproponował jej więc, że może u niego zostać tak długo jak tylko zapragnie, a o rzeczy które straciła się nie martwiła. Jeszcze tego samego wieczoru zabrał ją na miasto, gdzie kupiła potrzebne ubrania na ten tydzień, a resztę kazał jej zamówić przez internet. Nie chciała się zgodzić i zaczęła mówić, że nie ma na to wszystko wystarczająco dużo pieniędzy, a to że przyjął ją do siebie było wystarczającym naciąganiem. Jednak Favian nie chciał nawet słuchać bzdur, które wypadały z jej ust.
Mijały tygodnie, a oni każdy dzień spędzali razem. Poznawali się coraz bliżej, a Neira coraz bardziej się do niego przywiązywała. Podczas jednej kolacji tańczyli do wolnej piosenki, nie wiedząc nawet, kiedy ich wargi złączyły się w jedność, a po sekundach języki zetknęły się i wybijały rytm zupełnie nie pasujący do muzyki, której zresztą prawie nie słyszeli. Jedynym co szumiało im w uszach były szybkie bicia obu serc. Od tamtego momentu wiedziała, że jej cząstka należy do Faviana. Nie mogła zatrzymać uczuć, którymi zaczęła go obdarzać, wiedziała, że zakochiwała się w nim zbyt szybko. Na początku była z lekka przerażona tym, w jakim tempie to się działo, ale potem zaczęła godzić się z tym faktem. I zamierzała mu o tym powiedzieć. Wracała z pracy późnym deszczowym wieczorem i cała zmoknięta wbiegła do mieszkania. Wołała jego imię. Szukała go w każdym pokoju. Jednak w żadnym jego nie było. Pomyślała, więc że pewnie nie wrócił jeszcze z pracy. Postanowiła, że przebierze się zanim wróci i zrobi kolację. Wchodząc do sypialni od razu miała skierować się do szafy, ale jej wzrok padł na białąkopertę na czarnej pościeli, której wcześniej nie zauważyła.
Droga Neiro,
Nie chciałem, naprawdę nie chciałem. Jednak sprawy się skomplikowały, a ja musiałem wyjechać. Niestety nie mogę ci wyjaśnić, dlaczego i gdzie. Chciałbym, żebyś została tutaj i nie musiała szukać nowego miejsca do życia. Nie musisz martwić się o rachunki, wszystko jest załatwione. Musisz wiedzieć, że pożar w twoim mieszkaniu był moją winą. Przykro mi, że tak się to skończyło.
Favian
List był krótki, napisany pochyłym, czytelnym pismem. Brunetka siedziała w pustym pokoju, w mokrych ubraniach, a łzy cieknące z jej oczu zaczęły kapać na świstek papieru, który trzymała w dłoniach. Nie mogła uwierzyć, że mężczyzna, z którym mieszkała okazał się taki nieczuły.
Po dwóch godzinach siedzenia, jej nogi zdrętwiały. Uznała, że nic nie poprawia tak humoru, jak robi to dobry alkohol, dlatego już po pół godzinie siedziała w tym samym przeklętym barze. Piła drink za drinkiem i nawet nie liczyła, ile już wypiła, nie miało to dla niej żadnego znaczenia.
Po jakimś czasie przysiadł się do niej jakiś blondyn. Nie była zainteresowana jego towarzystwem, więc położyła zwinięte banknoty na ladę, wstała i odeszła, zatrzymując się dopiero przed wyjściowymi drzwiami. Patrzyła na przejeżdżające co jakiś czas samochody i krople wody spadające na asfalt. Wkońcu wyszła z ogrzewanego pomieszczenia, pozwalając, aby woda spadająca z nieba okryła również jej ciało. W wieczór, w który do niej przyszedł, też padało, nic dziwnego więc, że gdy odszedł również z góry zlatywała kropla za kroplą. Neira uznała, że nie uroni za nim ani jednej łzy więcej, potraktowała tę przygodę jako jednorazowy epizod, który miał taki sam początek i zakończenie.
Przygoda zapełniona niezapomnianymi wspomnieniami nie powinna być kontynuowana. Może lepiej zostawić ją bez skaz, nie licząc tego feralnego listu, póki jeszcze jest czas.
W końcu nie wiadomo, co by było, gdyby Romeo i Julia przeżyli. Może po latach spędzonych ze sobą zrozumieliby, że nie są dla siebie stworzeni, a ich wspólne wspomnienia stałyby się ich przekleństwem za to, że się wtedy spotkali.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro