Pamiętaj o śmierci
Autor: flagrantii
Zawsze chciałam wiedzieć jak to jest mieć w życiu osobę, której będzie na tobie zależeć. Zawsze chciałam mieć taką osobę. Niestety życie nigdy przesadnie mi nie sprzyjało. Jedyną taką osobą można nazwać moją przyjaciółkę. Przyjaciółkę, która pół roku temu przeprowadziła się pięćset kilometrów od swojego rodzinnego miasta. Naszego rodzinnego miasta.
Zawsze sobie pomagałyśmy, dlatego ona chcąc zrekompensować mi jej wyjazd chciała znaleźć dla mnie osobę, która mi ją zastąpi. Udało jej się. Takim sposobem poznałam mojego chłopaka. Osobę, w której zakochałam się, choć nie była to miłość od pierwszego wejrzenia.
Pamiętam nasze pierwsze spotkanie.
"- Hej, spóźnię się trochę, będę za dwadzieścia minut. - w słuchawce rozbrzmiał głos Juliet
- Mam nadzieję, że będziesz miała dobrą wymówkę. - zaśmiałam się z cichym westchnięciem
- Cudowną - powiedziała, po czym się rozłączyła
Pół godziny później w drzwiach małej kawiarenki rozbrzmiał dzwonek, do środka weszła dość wysoka szatynka, a za nią jeszcze wyższy brunet.
- Spóźniłaś się - powiedziałam udając obrażoną, ale mimo to przytuliłam Jul na przywitanie
- Aleee, patrz, kogo przyprowadziłam! - wskazała na bruneta
- Logan - przedstawił się wystawiając dłoń w moim kierunku
- Holly - uścisnęłam dłoń chłopaka, która w porównaniu do mojej zimnej wręcz parzyła skórę
- Jeeezu, ale wy jesteście drętwi! Logan to mój kuzyn, więc możesz się za niego brać, nie ma nic na przeszkodzie. - drugie zdanie szepnęła w moim kierunku, dźgając mnie lekko łokciem w żebra, choć jestem pewna, że Logan usłyszał całość. - Idę coś zamówić, a wy się tu poznawajcie - klasnęła radośnie w dłonie, po czym skierowała się do lady.
- Jul od zawsze próbuje Ci znaleźć chłopaka? - zapytał rozbawiony zachowaniem dziewczyny, jednocześnie przerywając lekko nie komfortową atmosferę
- Ymm. Nie, raczej nie. - odpowiedziałam niepewnie
Dopiero teraz miałam czas, żeby przeskanować chłopaka wzrokiem. O głowę wyższy ode mnie brunet, o wręcz hipnotyzujących ciemno brązowych oczach. Był dość dobrze umięśniony, co idealnie pokazywała opinająca jego tors biała koszulka, dolną częścią garderoby były granatowe, jeansowe spodnie. Był przystojny, czemu nie można było zaprzeczyć. Zauważyłam, że Logan również przygląda się mojej figurze i ubiorowi. W tym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy nie czułabym się bardziej komfortowo w za dużych dresach, niż jeansowej spódnicy do połowy ud i czarnym topie na cienkich ramiączkach, których ciemny kolor kontrastował z bladą skórą."
Pamiętam sytuację, przez którą Logan dowiedział się, że z mojej strony jest coś więcej niż czysto przyjacielski relacja.
"- Powiedz mu, co czujesz!
- Nie mogę. I bądź ciszej, bo zaraz wszyscy będą wiedzieli. – powiedziałam cicho, rozglądając się czy aby na pewno ktoś już nie wpadł na pomysł żeby nas podsłuchiwać. Wiem, że może mam już coś na kształt paranoi, ale ludzie w mojej szkole na prawdę nie mają swojego życia i żyją tylko plotkami
- Czemu nie możesz? – zapytała trochę ciszej, niż wcześniej
- Bo się, boję, że...
- On też cię kocha. – przerwała mi
-Skąd wiesz? - zmarszczyłam brwi
- Po prostu to wiem. Nie ważne, co zamierzasz dalej, wiem, że zrobisz dobrze. Chodźmy na lekcje. - powiedziała i skierowała się do szkoły
Przez cały dzień miałam mętlik w głowie. Po szkole Logan mnie odebrał i pojechaliśmy do jego mieszkania, gadaliśmy, wygłupialiśmy się i znowu gadaliśmy. Wieczorem usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy oglądać jakąś komedię romantyczną.
- O czym gadałaś z Jul przed szkołą? - zapytał, na co zdezorientowana oderwałam głowę od klatki piersiowej chłopaka, na której leżałam i popatrzyłam na niego
- Jak to, o czym? Skąd to pytanie? - zapytałam zdziwiona, że interesuje go akurat rozmowa w ranka
- Nie ładnie obgadywać ludzi, a później się do tego nie przyznawać. Nos ci rośnie - zaśmiał się i delikatnie stuknął mnie w nos, spojrzał na moją reakcję, ale gdy zobaczył, że w dalszym ciągu nic nie rozumiem kontynuował - Nie chcesz mi nic powiedzieć?
- Ale musisz mi obiecać, że jeśli nie zgodzisz się z tym, co powiem, to nic się między nami nie zmieni i po prostu o tym zapomnimy
- Obiecuję
- To może się wydawać dziwne, ale... - zrobiłam chwilowa pauzę, żeby dobrać słowa - Chyba się zakochałam
- To świetnie, nie? - zapytał z uśmiechem
- Tak tylko nie wiem, czy ta osoba odwzajemnia moje uczucia - powiedziałam cicho
- Najlepiej powiedz to tej osobie i zobacz jak zareaguje - mówił równie cicho, co ja
- Ymm, dobra - zrobiłam chwilową przerwę - Zakochałam się w Tobie, Loganie
- A ja zakochałem się w tobie Holly. - powiedział i złączył nasze usta w czułym pocałunku"
Pamiętam też nasz pierwszy raz
"W pewnym momencie drzwi mieszkania otworzyły się, a przez nie wszedł Logan. Na jego twarzy, a dokładniej na brwi znajdowało się rozcięcie, z którego płynęła niewielka strużka krwi.
- Co tu jeszcze robisz? - zapytał, gdy po chwili wpatrywania się w jego ranę, podniosłam się z kanapy i podeszłam bliżej chłopaka
- Czekałam na ciebie? - odpowiedziałam pytaniem, sama zastanawiając się, po co tak właściwie zostałam
- Lepiej by było gdybyś była w domu - dodał, lecz zlekceważyłam jego uwagę
- Usiądź, trzeba opatrzyć ranę
- Nie trzeba, poradzę sobie - powiedział dobitnie
- Ale ja chcę ci pomóc - odparłam i nie czekając na jakikolwiek sprzeciw udałam się do łazienki w poszukiwaniu apteczki
Z apteczką w dłoni wróciłam do salonu, gdzie zastałam chłopaka siedzącego na kanapie. Podeszłam bliżej i zaczęłam ostrożnie przemywać ranę. Gdy przyłożyłam gazę namoczoną wodą utlenioną do skroni bruneta, ten cicho syknął, nieznacznie się odsuwając.
- Z kim się biłeś? - zapytałam cicho
- Wpadłem w ścianę - kłamał
- I ściana zdarła ci skórę na kostkach? - wskazała głową w stronę jego dłoni
- Nieważne
- To powiesz mi, chociaż, o co poszło? - zapytałam z nadzieją, że chociaż na to pytanie uzyskam odpowiedź
- O dziewczynę - odpowiedział po chwili, a w moim wnętrzu coś na kształt zawiedzenia, od dłuższego czasu nasz kontakt się pogarszał i ostatecznie ukształtowało się między nami coś między znajomością, a przyjaźnią, nic więcej
Gdy skończyłam przemywać ranę chciałam nakleić na nią plaster. Nie udało mi się jednak wykonać tej czynności, ponieważ na biodrach poczułam silne dłonie chłopaka przyciągające mnie bliżej. Przez ten nagły ruch, zachwiałam się i upadłam wprost na kolana Logana. Mój oddech zdecydowanie przyspieszył, gdy poczułam usta bruneta stykające się z moimi. Zarzuciłam ręce na kark chłopaka, gdy ten wsunął dłonie pod moją koszulkę. Nie opierałam się w żaden możliwy sposób.
Bo czemu miałabym się opierać czemuś, czego od dawna tak bardzo pragnę?
Logan wstał, więc odruchowo oplotłam go nogami w pasie, a on swoje ręce zsunął na moje pośladki dodatkowo mnie podtrzymując.
Gdy już znaleźliśmy się w sypialni, chłopak położył mnie na łóżku, sam zawisając nade mną. Po chwili, w której wpatrywaliśmy się w swoje oczy, Logan z powrotem wpił się w moje usta, a ja swoje ręce przeniosłam na jego kark przyciągając go jak najbliżej."
Pamiętam też naszą ostatnią kłótnie. Kłótnie, po której wszystko się skończyło.
"Weszłam do tego cholernego pokoju, a przez to, co tam zobaczyłam zamurowało mnie. Czułam się jakby ktoś wyrwał mi serce i zakopał głęboko pod ziemią.
Bo czasami wystarczy tylko sekunda, aby ktoś zmienił twoje życie, tak, że już nigdy nie będzie takie samo. Jedna pieprzona sekunda.
To, co tam zobaczyłam bolało. Bolało to mało powiedziane. To był taki ból, kiedy nie masz już siły płakać, krzyczeć, ani walczyć. Po prostu patrzysz jak wokół ciebie wszystko się wali.
Na tej kanapie, na której tyle się działo, tyle pięknych, smutnych, ale też tych zwyczajnych chwil, tyle radości i rozczarowań.
Tyle wspomnień
Teraz na tej kanapie siedział Logan, a na jego kolanach piękna, szczupła blondynka. Piękna dziewczyna, którą mam ochotę wytargać za te blond kłaki, wyrzucić za drzwi i kazać wyjechać na biegun. Piękna dziewczyna, która nie robiąc sobie nic z mojej obecności dalej żarliwie całowała usta chłopaka. Piękna dziewczyna, ubrana w bardzo krótką spódniczkę i dopasowany top. Piękna dziewczyna, która swoim wyglądem skusiłaby nie jednego mężczyznę. Jak widać także mojego...
Logan, gdy tylko zauważył, że weszłam do pomieszczenia zrzucił dziewczynę z kolan i z przerażonym wyrazem twarzy pobiegł do mnie.
- To nie było tak, Holly.
- Nie tak? To jak? Albo czekaj, nie. Nie chce wiedzieć. Nie chce słuchać kolejnych kłamstw. - mówiłam spokojnie jakbym właśnie rozmawiała o pogodzie - Po prostu do mnie już więcej nie pisz, nie dzwoń i nie przychodź. Zapomnij o mnie. Tak żebym ja mogła zapomnieć o tobie - mówiłam szeptem
- Przepraszam, Holly. - powiedział błagalnym głosem
- Są rzeczy, za które po prostu nie da się przeprosić.
- Holy, proszę. Nie chcę Cię stracić.
- Ty mnie nie chcesz stracić? Ty mnie, kurwa, nie chcesz stracić?! Co ja mam powiedzieć?! To nie twoi rodzice kłócili się latami kończąc rozwodem, to nie ty dowiedziałeś się, że masz brata dopiero, gdy zmarł przez przedawkowanie, już nawet pomijając to, że to nie twoja niby matka ma cię głęboko w dupie, ale to nie twoja siostra trafiła do szpitala z bólem brzucha, który miał być zwykłą niestrawnością i już z niego nie wyszła! - czując już słone łzy na policzkach, krzyknęłam, zanim zdążyłam pomyśleć nad słowami, których na pewno będę żałować, ale powiedziałam szczerze patrząc mu prosto w oczy. Nie wiem, których dokładnie słów będę żałować, ale któryś na pewno.
- Co? Nigdy nie wspominałaś o żadnej twojej siostrze...
- Bo to nie twoja sprawa! Ty wolisz jakieś dziwki ode mnie! Właśnie to udowodniłeś i nie zmieniaj tematu, bo to w niczym nie pomoże. - ostatnie zdanie powiedziałam już ciszej - Ja Cię, kurwa kochałam. Oddałam ci się w całości. Oddałam ci moje serce. - spuściłam głowę - A ty, ty mi je złamałeś i otworzyłeś oczy. Otworzyłeś mi oczy i pokazałeś, że... że jestem... - zrobiłam krótką pauzę, z powrotem podnosząc głowę, tak, aby na niego spojrzeć - Nic nie warta i tak bardzo nie idealna...
Później się tylko odwróciłam i odeszłam.
Odeszłam nie zważając na jego nawoływania, jego przeprosiny i obietnice, że to się już więcej nie zdarzy.
* * *
- Kurwa. Jaką Ty jesteś jebaną idiotką. - mamrotałam do siebie - I Ty myślałaś, że on się teraz zmieni? I nie będzie biegał za tymi pustymi szmatami? To, kurwa, zazdroszczę inteligencji. Bo czemu on miałby wybrać Ciebie? - prychnęłam pod nosem - Co ja teraz zrobię? Co my teraz zrobimy? - zapytałam siebie przykładając dłoń do brzucha, w którym tworzyło się nowe życie
Oprócz tych bezsensownych, ale za to jak prawdziwych słów, przez myśl ciągle mi przechodziły wypowiedziane wcześniej słowa tworząc pewnego rodzaju echo.
To nie było tak
Nie chcę Cię stracić.
Przepraszam
Tak bardzo nie idealna...
Byłam nie idealna, ale byłam też głupia i naiwna myśląc, że ktoś może coś do mnie poczuć.
Chciałam być tą jedyną, której serce byłoby najważniejsze, a teraz nie ma ani nas, ani mnie, bo całym moim światem byłeś Ty, wszystkie moje myśli krążyły wokół Ciebie i tylko Ciebie byłam w stanie tak mocno pokochać.
Odkąd cię poznałam byłeś tylko Ty.
* * *
Wspomnienia mogą dawać wiele radości, ale i wiele smutku. To wspomnienie może przynieść radość, ale zawsze tą radość przezwyciężał smutek. Ogromny smutek. Bo to wspomnienie jej.
Mojej siostry. Najlepszej przyjaciółki. Wiedziałyśmy o sobie wszystko. Dokładnie trzy lata, sześć miesięcy i siedemnaście dni temu Lili i jej mama pojechały do szpitala, bo Lili zaczął boleć brzuch. Lekarze powiedzieli, że to niestrawność. Dali jej jakieś leki, które nic nie pomogły jedynie czasowo zmniejszyły ból. A gdy już wszyscy myśleli, że wszystko dobrze stało się coś okropnego. Okazało się, że to wyrostek. Ale było już za późno. Wyrostek pękł, a jedyną nadzieją była operacja. Operacja, która początkowo była udana okazała się porażką. Do rany dostało się zakażenie. Rozwinęła się sepsa i Lili się nie udało zwyciężyć.
* * *
13 lutego piątek
Jest siódma rano, a ja czuję się jakby była, co najmniej jedenasta w nocy. W lustro wolę nie patrzeć, bo obawiam się, że mojego wyglądu mógłby się wystarczyć nawet człowiek, który oglądnął tysiące horrorów.
Od mojej kłótni z Loganem minął tydzień. Przez te siedem cholernie długich dni nie chodziłam do szkoły, nie wychodziłam z domu, nawet praktycznie nie wstawałam z łóżka, jeśli nie było to konieczne, ale za to wylałam hektolitry łez.
Nie mam na nic ochoty.
Od dwóch dni poza telefonami od Jul nikt nie dawał żadnego znaku życia. Na początku byłam zasypywana wiadomościami i telefonami od Logana, ale chyba zrezygnował, gdy ani razu nie odpisałam.
Jul nic nie powiedziałam o ciąży, bo mogłaby się stać jeszcze bardziej opiekuńcza niż była dotąd. Podejrzewam, że jest w stanie nawet przyjechać gdybym tylko ją poprosiła. Tak, czy inaczej od tej cholernej kłótni mam ochotę zasnąć i już nigdy więcej się nie obudzić, mam ochotę wyskoczyć przez okno z dziewiątego piętra, mam ochotę rzucić się pod koła ciężarówki.
Przez ostatnie dni moją najlepszą przyjaciółką była żyletka i ból, a najgorszym wrogiem wspomnienia.
Wspomnienia, których ból, przewyższał ból fizyczny."
14 lutego sobota
Teraz już wiem, że ludzie zostają w naszym życiu, odchodzą albo sami ich odpychamy, ale każdy człowiek znajduje się na naszej drodze nie bez powodu. Jedni uczą nas kochać, drudzy nienawidzić, jeszcze inni jak powinno się postępować, a czego absolutnie nie robić. Ty nauczyłeś mnie, żeby nigdy nikomu nie ufać, ani nie wierzyć na słowo, bo to zazwyczaj kończy się tragicznie. Szczególnie, kiedy naprawdę się uwierzyło...
Ale tym razem to ja chce odejść. Uciec na zawsze.
Tak oto moje myśli stały się rzeczywistością.
Dziś, czternastego lutego, w ten najszczęśliwy dzień dla zakochanych stałam przy autostradzie z telefonem w ręce i głową pełną wspomnień. Nagle usłyszałam jak mój telefon zawibrował.
Holly, proszę. Otwórz te drzwi.
Od: Holly
Nie ma mnie w domu
Gdzie jesteś? Wyślij adres. Zaraz tam będę
Od: Holly
Niedługo się dowiesz. Wszystkiego
Tak po pięciu minutach stania na chodniku w końcu zdecydowałam
Wiadomość zbiorowa do:
Pamiętaj, że mi na tobie zależy
Wyślij
Wpatrywałam się jeszcze przez jakiś czas w ostatnią wiadomość, nazwę numeru Logana, której nie byłam w stanie zmienić i przychodzące wiadomości i połączenia, aż w końcu ostatecznie zdecydowałam.
Nie było już odwrotu
Trzy kroki
Ból
Dużo bólu
Ciemność - moje zbawienie
* * *
POV Logan
Gdy tylko dostałem telefon ze szpitala, nie zastanawiałem się ani chwili, łamiąc wszystkie przepisy drogowe pędziłem do Holly. Gdy zaparkowałem przed szpitalem pędem rzuciłem się w stronę recepcji.
- Holly Powers, gdzie leży? - mówiłem szybko
- Kim pan jest dla pacjentki?
- Narzeczonym - wahałem się chwilę przed wypowiedzeniem tego słowa, ale gdybym powiedział prawdę na pewno by mnie nie wpuścili
- Sala 208 - powiedziała recepcjonistka nie będąc pewna, czy dobrze robi przekazując mi te informacje - Jak ma pan na imię? - zapytała zanim ruszyłem do sali
- Logan, czy to ważne?
- Pacjentka prosiła, aby to panu przekazać - podała mi nad ladą delikatnie pogiętą białą kopertę, którą szybko odebrałem i skierowałem się do Holly
Wpadłem do sali i zobaczyłem moją kochaną Holly, jej drobne ciało podpięte do wielu urządzeń, które wydawały różne dźwięki
Żyje
Częściowy ciężar spadł mi z ramion, co nie oznaczało, że byłem w pełni spokojny. Opuściłem salę i znalazłem lekarza, który mam nadzieję powie mi coś odnośnie stanu Holly.
- Doktorze! Co z Holly? Miała wypadek?
- Nie nazwałbym tego wypadkiem. Podejrzewamy raczej próbę samobójczą. - zrobił chwilę przerwy - Jej stan jest ciężki. Najbliższe godziny zadecydują
Byłem oszołomiony, próbę samobójczą? To moja wina. To wszystko przeze mnie. Nagle przypomniałem sobie o liście, który trzymałem w dłoni. Usiadłem na jednym z niewygodnych, plastikowych krzeseł i otworzyłem kopertę. Zacząłem czytać tekst napisany starannym pismem. Pismem Holly.
Drogi Loganie
Mój ukochany, jeśli to czytasz pewnie nie ma mnie już przy tobie, a jeśli jestem, to znaczy, że już niedługo odejdę.
Zakochałam się w tobie. Czas pokazał, że to była prawdziwa miłość. Ta jedyna, na zawsze. Ale przekonałam się, że ja dla Ciebie nie byłam tą jedyną.
Może to po prostu nie ten czas, nie te okoliczności, ale to zabolało, za bardzo.
- Doktorze! Pacjentka z sali 208, zatrzymanie akcji serca! - krzyknęła jedna z pielęgniarek, a do sali wbiegł nie tylko lekarz, ale także reszta personelu i ja
Przypatrywałem się wszystkim wydarzeniom z boku nie mogąc się ruszyć. Wszystkie dźwięki zostały zagłuszone, przez łomot mojego serca. Po około trzydziestu minutach, akcji ratunkowej, przez moją bańkę nieświadomości przebił się głos lekarza, patrzącego na zegarek
- Proszę zapisać, zgon 14 lutego godzina 16.38.
Zgon.
Ona nie żyje. Odeszła, tak jak pisała.
Już nigdy więcej nie usłyszę jej śmiechu, nie zobaczę jak czyta książkę, jak jej twarz promienieje. Nigdy nie założy rodziny, nie będzie miała dzieci, o których tak bardzo marzyła.
- Pan był jej narzeczonym, tak? - zapytał lekarz wyrywając mnie z transu, pokiwałem głową - Miał pan świadomość, że partnerka spodziewała się dziecka?
Była w ciąży
"Memento mori"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro