Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 4

[Lucjusz Malfoy] - "Och w końcu nadszedł ten moment i będziesz mogła legalnie się ze mną już umówić! Bo za niedługo dostane rozwód z tą jędzą!"

[VanRose] - "Przystopuj oki? Kto powiedział że się z Tobą później umówię?"

[Lucjusz Mafoy] - "Nie bądź taka! Przez cały czas się tylko staram abyś na mnie spojrzała nieco inaczej niżeli jak na ojca Dracona, a TY nadal mnie zbywasz!"

[VanRose] - "Bo jak sam zauważyłeś Jesteś ojcem, a dodatkowo jeszcze mężem tej małpy, a z takimi się nie umawiam!"

[Lucjusz Malfoy] - "Wyczuwam lekką u Ciebie zazdrość bo jeszcze nigdy przy mnie jej tak nie nazwałaś! ... W sumie nawet się z tego cieszę! ...No dobrze, ale jak uwolnię się od tej "małpy" spróbujesz w końcu się zgodzić na tą randkę ze mną?"

[VanRose] - "Masakra, strasznie uparty z Ciebie czarodziej. Nie mam już do Ciebie słów!"

[Lucjusz Malfoy] - "Czyli mam przez to rozumieć że się zgadzasz?"

[VanRose] - "Pod jednym warunkiem"

[Lucjusz Malfoy] - "Mogłabyś powtórzyć bo niedosłyszałem?"

[VanRose] - "Twój syn Dracon nie będzie wobec mnie wrogo nastawiony, i spróbuje jakoś mnie na swój pogmatwany sposób zaakceptować! Bądź co bądź na tym najbardziej mi w tej chwili zależy!"

[Lucjusz Malfoy] - "Spokojnie, porozmawiam z nim na ten temat, a teraz chodź tutaj do mnie!"

[VanRose] - "Nie" *próbuje nieudolnie odsunąć się od uśmiechniętego już mężczyzny*

[Lucjusz Malfoy] - "Nie opieraj się bo wiem że także Ci się podobam!"

[VanRose] - "Wybacz ale nie jest to odpowiednia pora na okazywanie sobie uczuć! Chwila ... kto tam jest?" *momentalnie odpycha od siebie mężczyznę*

[Lucjusz Malfoy] - "Kogo tam przed chwilą zobaczyłaś?"

[VanRose] - "Artur Weasley z ... aparatem fotograficznym. Hmm dziwne. Co tutaj robi ojciec bliźniaków oraz Ronalda?"

[Lucjusz Malfoy] - "Poczekaj tutaj sekundę idę to sprawdzić!"

[VanRose] - "Dobrze, i tak mam już pięć minut do końca pracy"

~*~

Artur Weasley z pozoru niepozorny czarodziej czystej krwi był mocno zafascynowany mugolskimi wynalazkami. Został niedawno wyrzucony w trybie natychmiastowym z pracy (Ministerstwa Magii). Było to spowodowane Jego pogłębiającym się z dnia na dzień uzależnieniem od magicznego hazardu. Pewnego dnia, kiedy karta mu niezbyt wychodziła zapożyczył się na dużą sumę galeonów u pobliskiego lichwiarza. On z kolei po dwóch tygodniach, domagał się szybkiego spłacenia przez Wesleya tego długu.

Mężczyzna był zbyt mocno wystraszony aby o wszystkim poinformować swoją rodzinę, a także nie chciał się u nikogo z nich zapożyczać. By nie wyszła o nim ta straszliwa prawda.

Wpadł więc na genialny według niego pomysł. Wybrał trochę (dużo) oszczędności (ukradł) z ministerstwa. Będąc wtedy tam bardzo cenionym księgowym który, zarządzał wypałatami pozostałych podwaładnych, miał w całości pełny dostęp do konta. Więc, nie trzeba było długo czekać aż to wszystko przelał na konto lichwiarza. Przy tym spłacając swój ogromny dług.

Później, powstała z tego powodu duża afera w Ministerstwie!

Chcąc uniknąć jakichkolwiek oskarżeń, Artur złożył jak naszybciej własne wypowiedzenie. Jednak, to jego "dziwne" zachowanie nie umknęło w żaden sposób pobliskiemu prokuratorowi. Który, bacznie zaczoł mu się wtedy przyglądać. Tak, więc uwczesny Minister Magii udostępnił prokuraturze swój roczny zapas veritaserum. Który, następnie został podawany na "prywatnych" rozmowach każdemu pracownikowi. Pod wpływem niewygodnych pytań, które zostały zadane mężczyźnie po zażyciu specyfiku, wszystko wyszło na jaw, i tak o to mężczyzna został zwolniony dyscyplinarnie oraz wysłany z wilczym biletem!

Na domiar złego prokurator postanowił dać jeszcze sprawę do sądu pod dużym naciskiem Ministerstwa.

Kiedy, sprawa już się odbyła, mężczyzna dostał od sędziego dwóletnie zawieszenie oraz pouczenie że kolejny taki wybryk może się dla niego skończyć długim pobytem w Askabanie.

Chcąc uniknąć krzywych spojrzeń, a także szeptów pomiędzy czarodziejami Artur najoł się jako fotograf w mugolskiej części Londynu.

Było to również spowodowane tym że, bardzo nie chciał aby których z Jego członków rodziny, dowiedział się w jaki sposób stracił pracę.

Mógł przecież jak do tej pory udawać że niedawna odbyta sprawa sądowa z Jego udziałem dotyczyła niespłaconego w terminie mandatu, a o utracie przez niego pracy nikt z Jego członków rodziny miał się przenigdy o tym dowiedzieć. Bo miał w końcu zapewnioną ciągłość w zarobkach.

Dzisiaj w nowej pracy trafiło mu się niezwykłe szczęście. Otóż, siedząc za ladą i straszliwie się nudząc, dostrzegł po przeciwniej stronie ulicy dosyć nietutejszą parę. Zarówno kobieta jak i jej partner wydali mu się na ten moment bardzo znajomi. Weasley dalej, mógłby podziwiać ich z ukrycia, i się zastanawiać skąd właściwie się tutaj oni wzieli. Lecz niebyło mu to dane bo owa para zaczeła właśnie przechodzić przez ulicę. W zupełności ignorując fakt, że nieliczni mugole znajdujący się niedaleko nich zaczeli już coś między sobą o nich samych szeptać.

~*~

[Artur Weasley] - "Hmm bardzo dziwne co tutaj robi żona Malfoya oraz największa zaraza magicznego świata?"

"Dzwonek do drzwi"

[Narcyza Malfoy] - "Dzień dobry .... Artur Wealey? Co TY tutaj robisz? Niepracujesz przypadkiem w Ministerstwie?"

[Artur Weasley] - "Nie, zmieniłem jak widzisz branżę. Czego chcesz?"

[Szef] - "Ekhm ... Arturze może grzeczniej nie chcesz wystraszyć przecież Naszej nowej klientki!"

[Artur Weasley] - "Tak, przepraszam to się już nie powtórzy"

[Szef] - "Mam nadzieję bo w przeciwnym razie odetnę Ci dniówkę!" *wychodzi na zaplecze*

[Narcyza Malfoy] - "Słuchaj potrzebuję zdjęcia Lucjusza z ... VanRose. Ale takiego z ukrycia, bo chcę mieć dowód!"

[Artur Weasley] - "Jaki znowu dowód, co Ty pleciesz? ... Aaaa ... Czyżby Lucjusz Cię zdradzał? ... Dziwię mu się ... Ehh ... wybacz ale nie bawię się w "prywatnego" detektywa. Więc, z Twoim planem klops. Wybacz"

[Petter Pettergrew] - *wchodzi do lokalu* Zapłacimy podwójnie jeśli zrobisz im to zdjęcie!

[Artur Weasley] - "Trzysta galeonów, i mogę to zrobić nawet dzisiaj. Ale *spogląda co chwilę na zaplecze czy czasem szef nie podsłuchuje* dopiero za piętnaście minut. Wcześniej nie bo muszę jeszcze ogarnąć stanowisko przed zmianą!

[Narcyza Malfoy] - "Umowa stoi!"

[Petter Pettergrew] - *wręcza trzysta galeonów mężczyźnie*

[Artur Weasley] - "Gdzie, mam się udać aby zrobić im to zdjęcie?"

[Narcyza Malfoy] - "Lucjusz oraz ... Rose *mówi z nieskrywaną niechęcią o dziewczynie* będą w Hogwardzie. Mój "mąż" tam nom stop łaz,i to ze względu na nią! ... przypuszczam że tam właśnie ich spotkasz!"

[Artur Weasley] - "Świetnie, jak dobrze pójdzie jutro już możecie przyjść po to zdjęcie popołudniu!"

[Narcyza Malfoy/ Petter Pettergrew] - "Świetnie, w takim razie do jutra!"

~*~

[Lucjusz Malfoy] - *teleportuje się na błonia i staje twarzą w twarz z mężczyzną* Artur Weasley pokaż mi co TY tam chowasz za plecami! No już nie będę czekał w nieskończoność!"

[Artur Weasley] - "Nie Twoja sprawa Malfoy. Zajmij się lepiej Rose, a mnie zostaw w spokoju!"

[Lucjusz Malfoy] - *podchodzi jeszcze bliżej w kierunku mężczyzny, i wyrywa mu następnie z Jego ręki aparat fotograficzny* Głupi Weasley, naprawdę myślałeś że dam Ci zrobić sobie zdjęcie? Kto Cię wynajął Cyzia czy ten cały parszywy Pettergrew? GADAJ!"

[Artur Weasley] - "Narcyza, ona jest święcie przekonana że ją zdradzasz. Wykonałem usługę za którą mi zapłacono. Teraz oddaj mój aparat!"

[Lucjusz Malfoy] - "O co to NIE! *rzuca na trawę owy aparat mężczyzny, i zaczyna po nim następnie stąpać* Powiedz mojej JESZCZE żonie że, nie znajdzie na mnie żadnych dowodów niewierności bo sama jest sobie tego wszystkiemu winna. Teraz żegnam!"

[Artur Weasley] - "Idoto! Co żeś najlepszego narobił? To był służbowy sprzęt przez Ciebie wyleją mnie z pracy!"

[Lucjusz Malfoy] - "Wiesz, g**no mnie to obchodzi! Sam sobie na to zasłużyłeś!"

[Artur Weasley] - *wyciąga zdenerwowany różdżkę ze spodni i żuca bez chwili namysłu zaklęcie* ANTEOCULATIA!

[VanRose] - *szybko podbiega do dwójki kłócących się mężczyzn i rzuca również "obronne" zaklęcie * ASCENDIO!

[Lucjusz Malfoy] - "Dziękuję za pomoc"

[VanRose] - "Nie ma zaco. Teraz, jest dwa zero! TY mi pomogłeś dzisiaj z tym młodym Wesleyem, a teraz ja Tobie z tym starym!"

[Lucjusz Malfoy] - "Fakt, heh"

[VanRose] - "A co z tym Jego aparatem?"

[Lucjusz Malfoy] - "Przed chwilą go zniszczyłem"

[VanRose] - "Nie będziesz miał później przez to kłopotów?"

[Lucjusz Malfoy] - "Niedbam o to. Ważne, żebyś TY ich później nie miała!"

[VanRose] - "Fakt, trochę przesadziłam" *mówi z widocznym rumieńcem*

[Lucjusz Malfoy] - "Moja buntowniczka!"

[VanRose] - "Jeszcze nie Twoja"

[Lucjusz Malfoy] - "Jeszcze. Dobrze, chodźmy już do Dworu!"

[VanRose] - "Em wiesz doskonale że moja tymczasowa kwatera na te dwa miesiące to muszelka! ... Lucjuszu, nie chce już powtórki z "Cyzią"!"

[Lucjusz Malfoy] - "Ale ją przecież przegnałem z Dworu, nie pamiętasz jak Ci o tym już mówiłem? Nie masz już się kogo obawiać! ... Chodź, zasłużyłaś na porządny obiad!"

[VanRose] - "Zapomianiałeś o jednym szczególe"

[Lucjusz Malfoy] - "Co?"

[VanRose] - "Ekhm nie mówi się co tylko proszę. Lucjuszu, Dracon on tam napewno będzie, a nie chcę żeby sobie niewiadomo co o mnie w tej chwili pomyślał!"

[Lucjusz Malfoy] - "Spokojnie, on napewno nic niestosowanego o Tobie niepowie. Już ja o to zadbam. To jak idziesz? Niebędę prosił dwa razy bo i tak Cię tam zabiorę!. Pytam tylko z grzeczości...Pamiętaj o tym!"

[VanRose] - "*przewraca na moment oczami, i odpowiada po chwili z lekkim uśmiechem* No dobrze przkonałeś mnie ... ehh nadal pamiętam jak Zgredek przygotował te swoje popisowe danie z owocami tropikalnymi, i z gorzką czekoladą. Już, nie mogę się doczekać deseru!"

[Lucjusz Malfoy] - "No widzisz ... mogłem od razu zaproponować Ci ten deser, a nie bawić się w podchody. Dobrze, chodźmy już!"

[VanRose] - "Zabawne"

~*~

Zbliżało się powoli południe VanRose i Lucjusz Malfoy teleportowali się równo o dziesiątej z Hogwartu do Dworu mężczyzny. Na miejscu czekał już jak nigdy dotąd bardzo szczęśliwy skrzat domowy. Zgredek miał bowiem bardzo dobry kontakt z.VanRose. Pewnego razu dziewczyna w tajemnicy przed domownikami, uszyła dla niego mały płaszczyk z kapturem. Który, tak chętnie zaczął nosić, i ukrywać przed innymi. Bojąc się zapewne że zostanie on przez nich zniszczony.

Ta dwójka miała bowiem na tyle dobry ze sobą kontakt, że skrzat obiecał że ograniczy już swoje przykusy na Draconie oraz Harrym którego równie mocno jak ją samą zaczął dażyć sympatią.

~*~

[Zgredek] - "VanRose! Zgredek naprawdę się cieszy że Ciebie znowu widzi!"

[Lucjusz Malfoy] - "Idź już szykować obiad i przy okazji ten swój "specjalny" deser!"

[Zgredek] - "Już się robi Panie!"

[VanRose] -"Lucjuszu, niepopędaj biednego skrzata. Jeszcze nie czas na obiad nawet nie ma 12!"

[Lucjusz Malfoy] - "Nie należy się tak nad nim litować. Niech idzie już popracować!"

[VanRose] - "Nie będę się z Tobą sprzeczać, ale uważam że niewłaściwie postępujesz pastwiąc się nad nim!

[Lucjusz Malfoy] - "Coś TY? ugadałaś się przypadkiem z tą szlamą Granger? No, dobrze już niepatrz tak na mnie! Zgredek, idź do siebie. Punkt 12:00 ma być obiad i deser na stole!"

[Zgredek] - "Tak jest Panie. Dziękuję, Pani Rose"

[VanRose] -"Nie masz mi za co dziękować bo nic przecież takiego nie zrobiłam. Idź już naciesz się chwilą spokoju!"

[Lucjusz Malfoy] - "To może napijemy się wina przy kominku?"

[VanRose] - "Za wcześnie. Ale jak już to wolę kawę. Nie, nie wołaj Zgredka wiem gdzie jest przecież kuchania i mam ręce!"

[Lucjusz Malfoy] - "Ech no dobrze. Pójdę tylko tam z Tobą, i pokażę Ci gdzie trzymamy przeróżne kawy"

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

* Anteoculatia - zaklęcie powodujące wyrośnięcie poroża.

* Ascendio - zaklęcie pociąga różdżkę w górę z ogromną siłą, prawdopodobnie także w inne strony oraz powoduje wyrzucenie człowieka w powietrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro