Rozdział 5
Jakieś dwie godziny później po akcji z telefonem przyjechali po mnie znajomi. I po tych dwóch godzinach względnie udało mi się wyglądać nawet jak człowiek. Jeszcze przed wyjściem spojrzałem w lustro i byłem bliski powiedzeniu do swojego odbicia "hej, przystojniaku, to twoja noc~ Jeszcze uwiedziesz tabuny kobiet i stworzysz swój harem...", ale na szczęście się powstrzymałem. Bo to byłoby bardzo dziwne, gdybym tak zrobił... Nikt normalny tak przecież nie robi. A ja jestem normalny, prawda?
Dojechaliśmy na miejsce autem tego bez studiów, bo w tej historii poza faktem, że istnieje, nie zmienia nic więcej, więc nie będę podawał imienia, bo po chuj. Ale wracając. Jeśli mam być szczery, dość szybko się rozdzieliliśmy i każde poszło w swoją stronę. Jeden ruszył do stołu z alkoholem, drugi się dorwał do przekąsek, trzeci chyba poszedł do swojej dziewczyny. Ja osobiście za bardzo nie lubiłem podpierać ścian, co to to nie, dlatego też musiałem sobie jak najszybciej znaleźć zajęcie, zanim umrę tutaj z nudów.
Tylko co?
Dobrze by było do kogoś podbić, zagadać i wypić jednego drinka... albo kilka. Dlatego przyczepiłem się do kilku znajomych z kierunku, z którymi trochę pogadałem czy pożartowałem. Obgadaliśmy nawet kilka lasek, które rzuciły nam się w oczy i dość brutalnie je oceniliśmy... pod różnymi względami. A mówi się, że to kobiety bywają okropne... W takim razie musielibyście usłyszeć jedną z naszych rozmów.
Jednak, mimo że śmiechom nie było końca, moja uwaga była skupiona na znalezieniu jednej osoby, bo podczas rozmowy dowiedziałem się, że i ona tutaj przebywa. Tą osobą była Sabrina, tak właśnie. Studentka psychologii, na bodajże drugim roku, która siedziała mi w głowie od już jakiegoś czasu, kiedy to po raz pierwszy spotkaliśmy się na imprezie z okazji zakończenia roku u jednego z moich kumpli. Pamiętam, że przyszła tutaj z koleżanką i nie było szans, żeby podejść; skubane nawet na sekundę nie potrafiły się rozdzielić. Ktoś ponoć nawet widział, jak do toalety razem chodziły. Tylko że to chyba już nawet mnie nie dziwi, kobiety są dziwne i na każdym etapie życia chodzą ze sobą nawet do łazienek... To dzikie.
Ja bym na przykład tak nie mógł iść z Morrigan do kibla, żeby mi towarzyszył przy sikaniu. To obleśne... Chryste, nawet na samą myśl, aż przeszły po mnie ciarki. Fujka.
Mój wzrok w końcu ją uchwycił. Samą, siedzącą na kanapie i bodajże popijającą coś. Tak, to wyglądało jak dobra okazja, którą miałem zamiar pochwycić i wykorzystać. Może nie w znaczeniu dosłownym, ale chyba wiadomo, o co mi chodzi. Przeprosiłem więc znajomych na szybko i poprawiając ubranie, ruszyłem w kierunku samotnej dziewczyny. Jeszcze upewniłem się, że moje włosy są dobrze ułożone... Tak na wszelki wypadek.
- Cześć. Mogę zająć ci chwilę, czy raczej przeszkadzam? - rzuciłem, jak tylko podszedłem.
Dziewczyna uniosła na mnie nieco zaskoczony wzrok, zastygając w momencie, w którym właśnie lampka wina pokonywała drogę do jej ust. Było na tyle ciemno w pomieszczeniu, że jedynie oczyma wyobraźni mogłem ujrzeć jej prześliczny granatowy kolor tęczówek. Na litość boską, jak można mieć tak śliczne oczy? I dlaczego tak mi zapadły w pamięć, gdy ujrzałem je rok temu po raz pierwszy?
- Emmm... - studentka zerknęła to w jedną to w drugą stronę, jakby się za kimś rozglądała. I teraz dobre pytanie, czyli czy szukała ucieczki, czy po prostu nie była pewna, czy to pytanie aby na pewno zostało skierowane do niej. Chyba się mnie nie boi, nie? Nie wybaczyłbym sobie, gdyby się mnie wystraszyła. - Jasne, siadaj.
Uśmiechnąłem się lekko i usiadłem naprzeciwko niej, na dość miękkim i wygodnym fotelu wykonanym z brązowej skóry. Nachyliłem się bardziej do przodu, splatając dłonie i oparłem łokcie o kolana. Właśnie w ten sposób rozpoczęła się nasza rozmowa o... wszystkim, co tylko przychodziło nam do głowy. Sporadycznie sprawdzałem godzinę na telefonie i być może po dwóch godzinach - może trzech - rozmowy, popijając jeden drink - bądź lampkę wina, jak kto wolał - po drugim, alkohol zaczął nam strzelać do głowy. Dlatego też niedługo później stwierdziliśmy, że rozmowa jest zbyt nudna i oczywista, przez co zakończyliśmy ją, całując się na kanapie.
Nie spodziewałem się, że sprawy tak szybko się potoczą. W końcu Sabrina ani trochę nie wyglądała na pewną siebie i dałbym sobie też rękę obciąć, że nie należała do TEGO typu dziewczyn, które tak ochoczo rzucały się na facetów. Nie, żebym jakoś narzekał, bo wciąż pamiętam jej ciepło, jej dotyk, jej oddech, który czułem na swoich policzkach, na szyi, na ustach... Jak jej nos delikatnie muskał moją skórę, gdy powoli zaczynałem się wręcz roztapiać pod jej palcami, muśnięciami warg, które były tak lekkie... O Boże, tak. Gdybym tylko był bardziej trzeźwy i gdybym nie był w środku imprezy wśród najebanych ludzi. Mógłbym godzinami trzymać ją na swoich kolanach i obejmować, badając dłońmi każde zakrzywienie jej ciała i przy tym obsypywać pocałunkami.
Jeśli mam być szczery, bardzo szybko podjęliśmy decyzję o przejściu się do łazienki, szczególnie, że zawsze nosiłem ze sobą zabezpieczenia na imprezy. W końcu przezorny zawsze ubezpieczony - wolę już wyjść z imprezy z kacem niż dzieckiem w brzuchu jakieś laski na jedną noc. Kiedy jednak stanęliśmy przed drzwiami poszukiwanego przez nas pomieszczenia, szybko okazało się, że zostało ono zajęte. Ba, ktoś najwyraźniej miał dokładnie takie same plany co my, bo słychać ich było z końca korytarza, mimo hałasu w całym domu.
Dobra, ale nic nie było jeszcze stracone. Mam w końcu kumpla, który nas tu przywiózł swoim autem, nie? Kazałem więc sekundę poczekać mojej wybrance na tę noc, żeby znaleźć znajomego. I znalazłem po dłuższej chwili. Nie musiałem długo prosić o kluczyki do samochodu, jak tylko wskazałem dyskretnie głową na "przyszłą panią psycholog".
Nic nie mogło więc zepsuć tej chwili, prawda? Hm. No prawie. Bo okazuje się, że gdy wszystko idzie po twojej myśli, zawsze coś musi się zjebać. Zawsze. Nie ma, że nie.
Gdy wyszliśmy na dwór, noc okazała się być chłodna. Co się dziwić? Początek wiosny. W dodatku dość niedawno musiało padać, ale umknęło to mojej uwadze, gdy znajdowaliśmy się jeszcze w środku. Poprawiłem więc kurtkę, którą założyłem przed wyjściem, po czym złapałem pewnym ruchem dziewczynę za rękę, trzymając w drugiej dłoni kluczyki podarowane mi przez kumpla. Co prawda znajomy zapowiedział, że jeśli coś się stanie z autem pod moją opieką albo ujebię tapicerkę, to mi ryj obije tak, że matka mnie mnie nie pozna, ale trudno. Raz kozie śmierć!
- Daleko zaparkowaliście? - zapytała cicho, a gdy na nią spojrzałem, uśmiechnęła się zadziornie.
- Jesteśmy już prawie na miejscu.
W momencie, w którym zauważyłem, że znajdujemy się już bardzo blisko auta, przyciągnąłem ją do siebie, przyciskając do najbliższej ściany. Starałem się przy okazji nie wyrąbać, bo byłby wstyd, ale na szczęście to jeszcze nie był ten poziom upicia, kiedy nie mogłem nawet stać. Próbowała przejąć kontrolę w pocałunku, który nastąpił chwilę później, ale nie dawałem za wygraną, bardziej na nią napierając. Poczułem dłonie na swoim brzuchu, które zniżały się coraz niżej i niżej, a ja zdecydowanie nie miałem nic przeciwko. Nie byłem dłużny, gdy moje palce zaczęły badać jej linię kręgosłupa, po tym gdy powoli wsunąłem chłodnawe ręce pod jej bluzkę. Pocałunkami zaś zszedłem na jej szyję, na co momentalnie odpowiedziała cichym westchnieniem.
Tak, ta noc miała być udana.
Ale nie była.
Bo zanim odkleiliśmy się od siebie pijani, dostałem czymś w głowę.
Nagle mnie zamroczyło, poczułem dezorientację. Nie wiedziałem, kurwa, co to było, a przynajmniej dopóki się nie zatoczyłem i nie odzyskałem względnie równowagi. Okazało się, że ktoś najzwyczajniej w świecie mi przywalił z pięści.
- Proszę, proszę. Obawiam się, że to nie jest dobre miejsce na takie nieprzyzwoite zachowania... - uśmiechnął się obrzydliwie jakiś facet. - Ulica to nie burdel, z kurwami się nie pieprzy na środku ulicy.
No ja pierdolę. Akurat teraz, gdy byłem w tym stanie. Ich była czwórka. Ewidentnie też najebani, ale z innej imprezy. Wszyscy też ewidentnie byli blisko czterdziestki. I jeden ewidentnie obmacywał Sabrinę, którą przed chwilą ja obmacywałem. Tak się chyba nie robi.
- Pozwolisz więc, że zabierzemy ją w bardziej ustronne miejsce i MY zrobimy to w bardziej należyty sposób, mały jebańcu - odezwał się drugi. Więc to w ten sposób! Najpierw mnie ogłuszają, kleją się do mojej kobiety, a potem wytykają mi mój wiek? Jak tylko wytrzeźwieję...
W między czasie Sabrina próbowała się wyrwać, patrząc na mnie błagalnym wzrokiem, wyczekując ode mnie pomocy, również ją nawołując głośno, licząc, że ktoś wyjdzie i nam pomoże. No... robiła to do momentu, w którym jej zasłonili usta.
Jeden z nich wyciągnął nóż, reszta zaczęła się wycofywać. A ja widząc, przerażony wyraz twarzy studentki, która w końcu zaczęła szlochać w końcu ruszyłem na pomoc. Mimo że byłem najebany w trzy dupy, wciąż byłem sprawniejszy niż oni, dlatego zanim którykolwiek zdołał zareagować, zdążyłem jakkolwiek wyrwać dziewczynę z rąk prawie przewracającego się skurwysyna. Nie byłem jednak w stanie zarejestrować, co sam robiłem, a co dopiero oni, działałem bardzo instynktownie, co skończyło się sporą raną ciętą na szczupłej ręce dziewczyny, która momentalnie pisnęła z bólu. Na szczęście tylko ręce.
Kazałem jej uciekać, zawahała się, a to sprawiło, że sam się rozproszyłem. Grunt, że facet z nożem nie trafił, bo miałbym po tętnicy, ale pozostała dwójka zdążyła mnie w tym czasie obezwładnić. Przez to właśnie wylądowałem na ziemi i aż zabrakło mi tchu od twardego uderzenia plecami o chodnik, prawie też walnąłem się tyłem głowy o zimny bruk. Trzeci gościu, ten z nożem, zawisł nade mną. Wtedy też po raz pierwszy od bardzo dawna obudził się we mnie strach, autentyczny strach, mimo że nie byłem trzeźwy i do końca świadomy co się dzieje.
Chociaż być może właśnie to spotęgowało uczucie przerażenia.
Ktoś krzyknął. Tylko to zdążyłem zarejestrować, zanim cała okolica została ogarnięta oślepiającym białym blaskiem, takim porównywalnym do włączenia najjaśniejszego możliwego ekranu w środku nocy. Szybko zamknąłem oczy, żeby nie oślepnąć. Usłyszałem krzyki tych skurwysynów i odbijający się nóż o chodnik bardzo, bardzo blisko od mojego ucha. O kurwa. Czy sam Bóg postanowił mnie uratować przed kalectwem albo śmiercią? A może to po prostu psy i światło lamp od radiowozu...? A może ja też zostanę ukarany przez Boga albo przez policję? Kurwa, na swoim koncie miałem mnóstwo grzechów, ale nie chciałem już umierać albo zostać uwięzionym w pierdlu.
Ktoś złapał mnie za ubrania i podniósł gwałtownie z ziemi. Bałem się otworzyć oczy, bo wciąż było tak kurewsko jasno. W dodatku co jeśli serio coś po mnie przyszło? Naprawdę miałem jeszcze chęć do życia, nawet jeśli to miałoby być marne egzystowanie z dnia na dzień.
Byłem ciągnięty w jakimś kierunku. Odbiłem się o coś twardego, chyba ścianę. Dwa razy zatoczyłem się, wziąłem głęboki wdech, zasysając powietrze przez zęby, gdy uderzyłem się w i tak obolałą głowę. Aż w końcu zostałem przytknięty do ściany. Ktoś powoli mnie po niej zsunął i zaczął mówić coś do mnie. Mówić, że mogę otworzyć oczy, że wszystko już jest w porządku.
Zaufać czy nie... Zaufać czy nie... Kurwa.
Otworzyłem je, tak jak mi kazał. O dziwo, nie ujrzałem jakiegoś demona. Nie ujrzałem Boga. Nie ujrzałem nikogo, kto chciałby odebrać mi ciało albo duszę, czy chociażby umysł, a przynajmniej nie wyglądał na takiego.
Przed sobą ujrzałem chłopaka. Zwykłego chłopaka, który patrzył się na mnie z wyraźną troską.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro