Babie lato
Ku niebu pną się gałązki liche,
Szeleszczą nade mną liście brzóz ciche,
Mulistych wód litry przeleją się obok...
Wdycham poranek za krokiem krok.
Ja znam te słomkowe polanki wśród lasu;
Nie ma tam świata, nie czuć też czasu.
Młode sarenki czmychają za drzewem,
Sójki zanucą liryk choć jeden.
Niosą się słońca młode promyki,
Rzucając blask dzienny na złote kamyki,
A gdy ścieżynką do domu wracam,
Pochwycą mnie nitki babiego lata.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro