Rozdział 6
Mogłabym przysiąc,że widziałam Twoją twarz
Ale ja chyba widzę Cię wszędzie
Ludzie mówią,że oszalałam
A ja zastanawiam się,czy nie mają racji
Ale moje serce wie,że to nie może się mylić
Kiedy zawieje wiatr
Rozpoznaję tę piosenkę
Lea Michele - "To find you"
*****
-Słuchasz mnie czy nie?
-Słucham, słucham – przyjmujący ocknął się z zamyślenia, po słowach przyjaciela.
-Tak? To co przed chwilą powiedziałem?
-Że mam ładne mieszkanie?
Nowakowski westchnął głośno i spojrzał kpiąco na Pencheva.
-No, dobra. Nie słuchałem cię. O czym nawijałeś bez przerwy przez ostatnie piętnaście minut?
-Już nieważne – środkowy machnął lekceważąco ręką. – Zakochałeś się czy co?
-Dlaczego pytasz? – odpowiedział pytaniem na pytanie lekko speszony Nico.
-Bo od dwóch dni chodzisz z głową w chmurach i nic do ciebie nie dociera.
-Wcale, że nie – zaprzeczył natychmiast Bułgar.
-Nico, nie zachowuj się jak pięcioletnie dziecko. Przecież widać, że coś jest na rzeczy. Nawet trener zauważył twoje rozkojarzenie na treningu.
-Więc to on cię tu przysłał?
-Nie. Sam przyszedłem, bo dziwnie się zachowujesz i zapomniałeś o naszym wczorajszym wypadzie na Rynek z Fabianem i Marko.
Przyjmujący przeklął w myślach swoją głupotę. Jak mógł o tym zapomnieć?
-No, więc? – zapytał oczekujący na odpowiedź Piotrek.
Brunet westchnął ciężko i przetarł twarz dłońmi:
-Nie, nie zakochałem się.
-Na pewno?
-Tak.
-To co się z tobą dzieje?
-Mam ostatnio problemy ze snem – skłamał przyjmujący, mając nadzieję, że przyjaciel mu uwierzy.
Piotrek jednak pokręcił tylko zrezygnowany głową, nie dając się nabrać na tą dziecinną wymówkę.
-Jak nie chcesz, to nie mów. Trudno. Ale pamiętaj, że jakby co, to zawsze możesz przyjść pogadać.
-Dzięki, zapamiętam.
-Dobra, zrobiło się późno. Muszę już iść – powiedział środkowy wstając. – Do jutra.
-Do jutra.
Kiedy Piotrek opuścił mieszkanie Bułgara, ten westchnął ciężko i opadł na kanapę. Spojrzał na zegarek na ścianie i po odczekaniu kilku minut wstał, przebrał się w luźniejsze ubrania i chwyciwszy jeszcze słuchawki z komody, zniknął za drzwiami.
Podświadomie miał nadzieję, że znowu spotka Łucję.
***
-Dobrze, że już jesteście. Właśnie podano kolację – oznajmiła Elwira, gdy Łucja z Oliwią pojawiły się na dole.
Dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo, jednak nic nie powiedziały, wiedząc, że dzisiaj nie dowiedzą się już niczego na temat tajemniczej rozmowy, którą odbyła Elwira z Olszewskimi. Wróciły więc do udawania zadowolonych ze swojego życia i posłusznie udały się za ciotką Łucji do jadalni.
Przez całą kolację Elwira rozmawiała z Dagmarą na temat nowo zakupionych strojów, biżuterii i innych kosztowności, podczas gdy Wojciech omawiał z synem biznesowe sprawy ich firmy.
Tylko dziewczyny jadły w ciszy, mając nadzieję, że może ktoś napomknie coś przypadkiem o niedawno odbytej rozmowie. Jednak nic takiego się nie wydarzyło.
Podczas posiłku Łucję ciągle rozpraszała obecność Artura, siedzącego naprzeciw niej. Potęgował to fakt, iż blondyn cały czas posyłał jej ukradkowe spojrzenia z drwiącym uśmiechem na ustach, które dziewczyna starała się ignorować, ale nie za dobrze jej to wychodziło.
Kiedy kolacja dobiegła końca, czarnooka odetchnęła z ulgą.
-Łucjo, zaprowadź Oliwię i Artura do pokoi gościnnych na piętrze. Tych przy twojej sypialni. Jest już późno, państwo Olszewscy nie będą się trudzić nocną podróżą do Warszawy, lepiej jeśli zostaną u nas na noc i wyjadą jutro – w głosie Elwiry było słychać, że miała to już wcześniej zaplanowane i omówione z Olszewskimi.
-Oczywiście ciociu – skinęła głową dziewczyna, przeklinając w myślach, że jej męka będzie trwać jeszcze co najmniej do śniadania, a na dodatek będzie musiała spać w pokoju obok tego idioty!
Po wejściu na górę, czarnooka pokazała blondynowi najbardziej oddaloną sypialnię od jej własnej, a gdy ten zniknął za jej drzwiami, zaprowadziła Oliwię do pomieszczenia znajdującego się naprzeciw pokoju brunetki.
Trochę zmęczona podróżą Oliwia poszła do łazienki, obiecując wcześniej, że gdy tylko skończy, pojawi się w pokoju Łucji.
***
Czarnooka siedziała na łóżku w swoim pokoju i czytała książkę. Nagle usłyszała jakiś hałas za oknem. Odłożyła książkę na bok i poszła zobaczyć co lub kto ten hałas wywołał.
Na zewnątrz było już ciemno, księżyc jasno lśnił na niebie, a alejki w parku, na który Łucja miała widok z okna, oświetlały latarnie.
W jednej z alejek widać było przewrócony kosz na śmieci, a kilkanaście metrów dalej uciekał bury kot. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem – miała kiedyś kota, zwykłego czarnego dachowca. Ona i jej mama bardzo lubiły koty, a tato pewnego razu dał się namówić ich prośbom i zgodził się jednego przygarnąć. W końcu i on go polubił. Niestety kot zginął pod kołami samochodu, kilka miesięcy przed śmiercią państwa Rychlickich.
Później Łucja wielokrotnie namawiała ciotkę na kota, ale Elwira miała uczulenie na sierść – a przynajmniej tak mówiła, jednak dziewczyna nie za bardzo jej wierzyła, ponieważ już wcześniej zdążyła zauważyć nienawiść ciotki do jakichkolwiek zwierząt.
Po odkryciu źródła hałasu, dziewczynie coś się przypomniało. Wzięła z szafki komórkę i napisała smsa do Anastazji:
„I co?"
Po kilku minutach, które dla czarnookiej wydawały się trwać w nieskończoność, przyszła odpowiedź:
„Nic z tego. Siedzą w trójkę w gabinecie czarownicy i piją koniak. Raczej nie zamierzają szybko kończyć."
Łucja westchnęła głośno i usiadła na parapecie. Wpatrywała się przez jakiś czas w nocny krajobraz, po czym z zamyślenia wyrwał ją odgłos pukania do drzwi.
-Proszę.
***
Nikolay biegał po całym parku już godzinę, jednak Łucji jak nie było, tak nie ma. Usiadł wreszcie zrezygnowany na jednej z ławek.
Oparł łokcie na kolanach i ukrył twarz w dłoniach. Co on sobie myślał? Że znowu ją spotka? Przecież niekoniecznie musiała chodzić codziennie do tego parku. Może udała się do innego, albo po prostu została w domu?
Siatkarz wiedział, że szanse na ponowne spotkanie czarnookiej są nikłe, ale wciąż miał nadzieję, że jeszcze ją spotka.
Po krótkim odpoczynku Bułgar zdecydował się wrócić do siebie. Było już późno, a następnego dnia miał mieć trening.
Idąc w stronę ulicy, przechodził obok willi. Coś go tknęło, spojrzał w jedno z okien i stanął jak wryty ze zdziwienia. Na parapecie jednego z okien budynku siedziała dziewczyna. Co prawda po kilku sekundach z niego zeszła i zniknęła z oczu brunetowi, ale Nikolay miał pewność, że to była Łucja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro