Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Mogłabym przysiąc,że widziałam Twoją twarz
Ale ja chyba widzę Cię wszędzie
Ludzie mówią,że oszalałam
A ja zastanawiam się,czy nie mają racji
Ale moje serce wie,że to nie może się mylić
Kiedy zawieje wiatr
Rozpoznaję tę piosenkę  

Lea Michele - "To find you"

*****

-Słuchasz mnie czy nie? 

-Słucham, słucham – przyjmujący ocknął się z zamyślenia, po słowach przyjaciela.

-Tak? To co przed chwilą powiedziałem?

-Że mam ładne mieszkanie?

Nowakowski westchnął głośno i spojrzał kpiąco na Pencheva.

-No, dobra. Nie słuchałem cię. O czym nawijałeś bez przerwy przez ostatnie piętnaście minut?

-Już nieważne – środkowy machnął lekceważąco ręką. – Zakochałeś się czy co?

-Dlaczego pytasz? – odpowiedział pytaniem na pytanie lekko speszony Nico.

-Bo od dwóch dni chodzisz z głową w chmurach i nic do ciebie nie dociera.

-Wcale, że nie – zaprzeczył natychmiast Bułgar.

-Nico, nie zachowuj się jak pięcioletnie dziecko. Przecież widać, że coś jest na rzeczy. Nawet trener zauważył twoje rozkojarzenie na treningu.

-Więc to on cię tu przysłał?

-Nie. Sam przyszedłem, bo dziwnie się zachowujesz i zapomniałeś o naszym wczorajszym wypadzie na Rynek z Fabianem i Marko.

Przyjmujący przeklął w myślach swoją głupotę. Jak mógł o tym zapomnieć?

-No, więc? – zapytał oczekujący na odpowiedź Piotrek.

Brunet westchnął ciężko i przetarł twarz dłońmi:

-Nie, nie zakochałem się.

-Na pewno?

-Tak.

-To co się z tobą dzieje?

-Mam ostatnio problemy ze snem – skłamał przyjmujący, mając nadzieję, że przyjaciel mu uwierzy.

Piotrek jednak pokręcił tylko zrezygnowany głową, nie dając się nabrać na tą dziecinną wymówkę.

-Jak nie chcesz, to nie mów. Trudno. Ale pamiętaj, że jakby co, to zawsze możesz przyjść pogadać.

-Dzięki, zapamiętam.

-Dobra, zrobiło się późno. Muszę już iść – powiedział środkowy wstając. – Do jutra.

-Do jutra.

Kiedy Piotrek opuścił mieszkanie Bułgara, ten westchnął ciężko i opadł na kanapę. Spojrzał na zegarek na ścianie i po odczekaniu kilku minut wstał, przebrał się w luźniejsze ubrania i chwyciwszy jeszcze słuchawki z komody, zniknął za drzwiami.
Podświadomie miał nadzieję, że znowu spotka Łucję.

***

-Dobrze, że już jesteście. Właśnie podano kolację – oznajmiła Elwira, gdy Łucja z Oliwią pojawiły się na dole.

Dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo, jednak nic nie powiedziały, wiedząc, że dzisiaj nie dowiedzą się już niczego na temat tajemniczej rozmowy, którą odbyła Elwira z Olszewskimi. Wróciły więc do udawania zadowolonych ze swojego życia i posłusznie udały się za ciotką Łucji do jadalni.

Przez całą kolację Elwira rozmawiała z Dagmarą na temat nowo zakupionych strojów, biżuterii i innych kosztowności, podczas gdy Wojciech omawiał z synem biznesowe sprawy ich firmy.
Tylko dziewczyny jadły w ciszy, mając nadzieję, że może ktoś napomknie coś przypadkiem o niedawno odbytej rozmowie. Jednak nic takiego się nie wydarzyło.

Podczas posiłku Łucję ciągle rozpraszała obecność Artura, siedzącego naprzeciw niej. Potęgował to fakt, iż blondyn cały czas posyłał jej ukradkowe spojrzenia z drwiącym uśmiechem na ustach, które dziewczyna starała się ignorować, ale nie za dobrze jej to wychodziło.

Kiedy kolacja dobiegła końca, czarnooka odetchnęła z ulgą.

-Łucjo, zaprowadź Oliwię i Artura do pokoi gościnnych na piętrze. Tych przy twojej sypialni. Jest już późno, państwo Olszewscy nie będą się trudzić nocną podróżą do Warszawy, lepiej jeśli zostaną u nas na noc i wyjadą jutro – w głosie Elwiry było słychać, że miała to już wcześniej zaplanowane i omówione z Olszewskimi.

-Oczywiście ciociu – skinęła głową dziewczyna, przeklinając w myślach, że jej męka będzie trwać jeszcze co najmniej do śniadania, a na dodatek będzie musiała spać w pokoju obok tego idioty!

Po wejściu na górę, czarnooka pokazała blondynowi najbardziej oddaloną sypialnię od jej własnej, a gdy ten zniknął za jej drzwiami, zaprowadziła Oliwię do pomieszczenia znajdującego się naprzeciw pokoju brunetki.

Trochę zmęczona podróżą Oliwia poszła do łazienki, obiecując wcześniej, że gdy tylko skończy, pojawi się w pokoju Łucji.

***

Czarnooka siedziała na łóżku w swoim pokoju i czytała książkę. Nagle usłyszała jakiś hałas za oknem. Odłożyła książkę na bok i poszła zobaczyć co lub kto ten hałas wywołał.
Na zewnątrz było już ciemno, księżyc jasno lśnił na niebie, a alejki w parku, na który Łucja miała widok z okna, oświetlały latarnie.

W jednej z alejek widać było przewrócony kosz na śmieci, a kilkanaście metrów dalej uciekał bury kot. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem – miała kiedyś kota, zwykłego czarnego dachowca. Ona i jej mama bardzo lubiły koty, a tato pewnego razu dał się namówić ich prośbom i zgodził się jednego przygarnąć. W końcu i on go polubił. Niestety kot zginął pod kołami samochodu, kilka miesięcy przed śmiercią państwa Rychlickich.

Później Łucja wielokrotnie namawiała ciotkę na kota, ale Elwira miała uczulenie na sierść – a przynajmniej tak mówiła, jednak dziewczyna nie za bardzo jej wierzyła, ponieważ już wcześniej zdążyła zauważyć nienawiść ciotki do jakichkolwiek zwierząt.

Po odkryciu źródła hałasu, dziewczynie coś się przypomniało. Wzięła z szafki komórkę i napisała smsa do Anastazji:

„I co?"

Po kilku minutach, które dla czarnookiej wydawały się trwać w nieskończoność, przyszła odpowiedź:

„Nic z tego. Siedzą w trójkę w gabinecie czarownicy i piją koniak. Raczej nie zamierzają szybko kończyć."

Łucja westchnęła głośno i usiadła na parapecie. Wpatrywała się przez jakiś czas w nocny krajobraz, po czym z zamyślenia wyrwał ją odgłos pukania do drzwi.

-Proszę.

***

Nikolay biegał po całym parku już godzinę, jednak Łucji jak nie było, tak nie ma. Usiadł wreszcie zrezygnowany na jednej z ławek. 

Oparł łokcie na kolanach i ukrył twarz w dłoniach. Co on sobie myślał? Że znowu ją spotka? Przecież niekoniecznie musiała chodzić codziennie do tego parku. Może udała się do innego, albo po prostu została w domu?

Siatkarz wiedział, że szanse na ponowne spotkanie czarnookiej są nikłe, ale wciąż miał nadzieję, że jeszcze ją spotka. 

Po krótkim odpoczynku Bułgar zdecydował się wrócić do siebie. Było już późno, a następnego dnia miał mieć trening.

Idąc w stronę ulicy, przechodził obok willi. Coś go tknęło, spojrzał w jedno z okien i stanął jak wryty ze zdziwienia. Na parapecie jednego z okien budynku siedziała dziewczyna. Co prawda po kilku sekundach z niego zeszła i zniknęła z oczu brunetowi, ale Nikolay miał pewność, że to była Łucja.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro