Rozdział 5
"Przyjaźń rodzi się w momencie, gdy jedna osoba mówi do drugiej: Co? Ty też? Myślałem, że tylko ja."
Clive Staples Lewis
*****
Łucja wpatrywała się z niedowierzaniem w zielonookiego blondyna, stojącego kilka metrów przed nią i uśmiechającego się drwiąco. Dziewczyna z wrażenia nie mogła nic powiedzieć, przez co nie zauważyła karcącego spojrzenia ciotki, która chciała aby czarnooka powitała swoich gości.
-Witaj Elwiro, miło cię widzieć – na szczęście kobieta, która niedawno weszła do pomieszczenia, podeszła do ciotki i uścisnęła ją.
Dopiero wtedy Łucja się otrząsnęła, a na jej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech.
Wszystkich gości było czworo – małżeństwo z córką i synem. Kobieta, która właśnie witała się z Elwirą miała krótkie blond włosy oraz intensywnie zielone oczy. Jej mąż był czekoladowookim mężczyzną po pięćdziesiątce z ciemnymi włosami. Stojąca obok niego dziewczyna miała czekoladowe oczy po ojcu oraz sięgające pasa włosy w kolorze ciemnego brązu. Za to jej brat, był męską wersją swojej matki.
Kiedy cała czwórka przywitała się już z Elwirą, ta powiedziała:
-A to jest moja bratanica, Łucja Rychlicka.
Dziewczyna dygnęła lekko. Podszedł do niej brązowooki mężczyzna, ucałował jej dłoń i powiedział:
-Miło mi cię poznać Łucjo. Nazywam się Wojciech Olszewski, a to moja żona Dagmara, syn Artur i córka Oliwia.
Łucja przywitała się z dwoma kobietami i podeszła do blondyna, który ucałował jej dłoń i powiedział tak, aby tylko ona to usłyszała:
-Miło cię znowu spotkać kochanie.
Mięsnie dziewczyny natychmiast spięły się lekko, a oddech przyspieszył.
-Łucjo, oprowadź Oliwię po domu. Muszę coś omówić z Wojciechem, Dagmarą i Arturem.
-Oczywiście ciociu.
***
-A tutaj mamy bibliotekę – powiedziała Łucja z przesadnie słodkim uśmiechem na ustach podczas oprowadzania swojego gościa.
-Daj spokój, przy mnie nie musisz udawać.
-Nie rozumiem.
-U mnie jest to samo. Sztuczne uśmieszki na co dzień, a gdy tylko się ściemni rozważasz ucieczkę na drugi koniec świata.
-Cieszę się, że chociaż ty jesteś normalna – przyznała czarnooka z ulgą w głosie.
-Ja też się cieszę, że nie jesteś zapatrzonym w siebie snobem jak sobie ciebie wyobrażałam.
Dziewczyny zaśmiały się na to stwierdzenie.
-Może pójdziemy do mojego pokoju, co? Trochę porozmawiamy.
-Świetny pomysł.
Po kilku minutach dziewczyny znalazły się w pokoju czarnookiej. Usiadły na łóżku i Oliwia zaczęła rozmowę:
-Dobra. A teraz gadaj skąd znasz mojego brata.
-Nie znam go.
Brązowooka westchnęła.
-Muszę przyznać, że jesteś dobrą aktorką, ale coś to możesz wciskać swojej ciotce, a nie mi. Przecież widzę, że coś jest na rzeczy.
Łucja przez chwilę biła się z myślami czy powiedzieć brunetce prawdę, jednak chęć szczerego wygadania się komuś wygrała.
-Poznałam go w liceum. Ja dopiero zaczynałam, a on już kończył. Byliśmy na tym samym profilu, więc czasami mi pomagał w jakichś projektach, czy w innych tym podobnych rzeczach. Zaprzyjaźniliśmy się – Łucja przerwała na chwilę wzdychając. – A później się w nim zauroczyłam. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłam, więc nie mogłam wiedzieć, jak to jest się w kimś zakochać i myślałam, że go kocham. Dopiero teraz widzę, jaka byłam głupia. Zaczęliśmy się spotykać, później zostaliśmy parą i wszystko szło w dobrą stronę. A przynajmniej mi się tak wydawało. Zaraz po przerwie świątecznej miałam mieć prezentację grupowego projektu, którą razem z kolegą z klasy miałam przedstawić reszcie szkoły. Artek wściekł się wtedy i oskarżał mnie, że go zdradzam – głos zaczął się jej łamać. – Wtedy... wtedy pierwszy raz mnie uderzył...
Gdy czarnooka przerwała na chwilę, Oliwia położyła jej dłoń na ramieniu i powiedziała cicho:
-Jeśli nie chcesz nie musisz nic więcej mówić.
Jednak Łucja zaprzeczyła gestem dłoni i kilkoma głębszymi wdechami uspokoiła swój oddech.
-Byłam ślepa, że uwierzyłam mu, gdy mnie przepraszał i obiecywał, że już nigdy tego nie zrobi. Ale zrobił. I to nie raz. Z czasem zaczynaliśmy kłócić się o błahostki, a on zawsze kończył to spoliczkowaniem mnie. Gdy chciałam odejść groził mi, że pokaże ciotce zdjęcia, które zrobił, śledząc mnie. Nie chciałam, żeby dowiedziała się, że palę i wymykam się z domu, więc nie sprzeciwiałam mu się. Na moje szczęście któregoś dnia po prostu mnie zostawił dla jakiejś dziewczyny z drugiej klasy...
Po wysłuchaniu opowieści Łucji, Oliwia nie wiedziała co powiedzieć. Zawsze uważała, że jej brat jest dupkiem bez serca, ale nigdy dotąd nie spotkała osoby, która by to potwierdziła.
Jej rodzice i wszyscy znajomi cały czas stawiali Artura jako przykład do naśladowania. W rzeczywistości było mu do tego bardzo daleko.
-Wkrótce potem zgodziłam się na prywatnego nauczyciela, którego od lat proponowała mi ciotka, tylko dlatego by nie musieć go już widywać, a teraz ona nagle go do nas zaprasza. Nie wiesz może co oni planują?
-Nie mam pojęcia. Elwira kilka dni temu zadzwoniła do nas z jakąś propozycją „nie do odrzucenia" i od tamtej pory nikt mi o niczym nie mówi, a matka zachowuje się jakby dostała co najmniej nagrodę Nobla.
-Za to moja ciotka jeszcze bardziej się rządzi, chociaż może to być spowodowane naszą przeprowadzką do Rzeszowa.
Przez chwilę obie dziewczyny milczały, po czym Oliwia zapytała, przerywając w ten sposób panującą pomiędzy nimi ciszę:
-Wybacz, że zapytam, ale tak właściwie to dlaczego to twoja ciotka ma władzę w firmie, mimo, że ty jesteś już dorosła?
-Obejmę szefostwo w firmie dopiero po ukończeniu studiów. Tak zarządzili moi rodzice jeszcze przed śmiercią, a teraz nie da się już tego zmienić...
Oliwia pokiwała ze zrozumieniem głową. Później rozpoczęła rozmowę na mniej istotne tematy, by odciągnąć Łucję od wspomnień o rodzicach.
Czarnooka opowiadała właśnie o Anastazji, kiedy w pokoju rozległo się ciche pukanie do drzwi.
-Proszę – powiedziała dziewczyna i drzwi się otworzyły.
Stanęła w nich jedna ze sprzątaczek z nowej służby, której imienia Łucja jeszcze nie znała.
-Pani Elwira prosi panienki do swojego gabinetu – powiedziała nieśmiało, wlepiając wzrok w swoje buty.
-Dobrze, już idziemy.
Dziewczyna chciała już wyjść, ale Łucja jeszcze ją zatrzymała:
-Zaczekaj. Jak masz na imię?
-N.. Nadia – odparła zmieszana.
-Dziękuję, możesz już iść.
Kiedy Nadia wyszła z pomieszczenia, uprzednio dygając lekko, Oliwia zwróciła się do Łucji:
-Jak myślisz, co wymyślili?
-Nie mam pojęcia, ale jak znam moją ciotkę to wszystko jest możliwe.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro