Rozdział 2
"Pieniądze często kosztują zbyt wiele."
Ralph Waldo Emerson
*****
Łucja westchnęła ciężko, gdy weszła do swojego nowego pokoju. Jej nadzieja na choć odrobinę normalniejszą sypialnię pękła jak mydlana bańka.
Pomieszczenie było bardzo duże – a nawet dużo za duże, jak na wymagania Łucji – urządzone w przeróżnych odcieniach pasteli. Już na sam widok można było dostać cukrzycy, a co dopiero spędzając tam większość dnia.
Po lewej stronie od wejścia stało ogromne łóżko z baldachimem, a obok niego szafka nocna wykończona złotymi dodatkami. Naprzeciwko posłania znajdowała się ogromna biblioteczka z książkami. Mimo, iż Łucja bardzo lubiła czytać, to była przekonana, że tych książek nawet nie tknie, ponieważ znała gust swojej ciotki.
W pomieszczeniu znajdowały się także dwa „ukryte" wejścia – jedno do łazienki, a drugie do garderoby.
Łucja weszła do łazienki, aby trochę odświeżyć się po podróży. Po przekroczeniu progu pomieszczenia, przepych tam panujący wcale nie zaskoczył dziewczyny.
Czasami czarnooka myślała, że jej ciotka naoglądała się za dużo średniowiecznych seriali i programów o luksusowych domach.
***
Po wyjściu z łazienki, opatulona w miękki biały szlafrok, dziewczyna udała się do garderoby. W środku ogromnego pomieszczenia jęknęła głośno. Tego się obawiała – po powrocie do Rzeszowa jej ubrania zostały „zmodyfikowane" przez ciotkę, która zawsze twierdziła, że nie wypada jej pokazywać się w luźnych, sportowych i przede wszystkim wygodnych rzeczach. Wszystkie jej ubrania należące do tych „gorszych" ciotka najprawdopodobniej kazała spalić lub wyrzucić.
Dziewczyna spojrzała na zegarek wiszący na ścianie i szybko założyła na siebie kremową sukienkę oraz baleriny w tym samym kolorze i zbiegła na dół, aby nie spóźnić się na kolację.
Na szczęście zdążyła w ostatniej chwili, bowiem kiedy stanęła przed drzwiami jadalni, Elwira Miłek właśnie wychodziła z korytarza prowadzącego do drugiego skrzydła posiadłości.
Kobieta zlustrowała wzrokiem swoją bratanicę z góry do dołu i dała jej znak dłonią, aby szła za nią. Dziewczyna posłusznie wykonała jej polecenie, jednak tak naprawdę wolałaby spędzić resztę dnia w swoim pokoju.
Jadalnia, zresztą tak jak reszta pomieszczeń w tym domu, była ogromna. Przy stole mogłoby spokojnie usiąść ponad dwadzieścia osób, ale tylko dwa miejsca, po przeciwnych stronach stołu, były zastawione.
Kiedy dwie dziewczyny przyniosły kolację, czyli kaczkę nadziewaną jabłkami i żurawiną, ciotka od razu odprawiła je do kuchni.
Podczas jedzenia Łucja nie mogła skupić się na słowach wypowiadanych przez ciotkę. Cały czas przed oczami miała bowiem brązowe tęczówki nieznajomego chłopaka.
-Łucjo! – krzyknęła w końcu zdenerwowana kobieta.
Dziewczyna wzdrygnęła się lekko na podniesiony głos swojej opiekunki i wyrwała się z zamyślenia, spoglądając lekko zamglonym spojrzeniem w kierunku Elwiry.
-Tak ciociu? – zapytała cicho, wiedząc już, że czeka ją wykład na temat jej niewłaściwego zachowania.
-Jak ty się zachowujesz?! Czemu mi nie odpowiadasz?!
-Przepraszam ciociu, po prostu jestem zmęczona podróżą i trochę się zamyśliłam – odpowiedziała z udawaną skruchą w głosie czarnooka.
-To nie jest powód, abyś całkowicie wyłączała się podczas, gdy coś do ciebie mówię. Dama powinna o tym pamiętać.
-Dobrze ciociu, to się już więcej nie powtórzy... - Łucja zdała sobie sprawę w tego, że już drugi raz tego samego dnia powiedziała słowa o podobnym znaczeniu.
-Skoro tę sprawę już sobie wyjaśniłyśmy, to może powiesz mi o czym tak zawzięcie rozmyślałaś?
-Zastanawiałam się na czym będą polegały zajęcia, które dla mnie niedługo przygotujesz – skłamała bez mrugnięcia okiem, przyzwyczajona już do podobnych sytuacji, dziewczyna.
Na jej słowa blondwłosa kobieta uśmiechnęła się tajemniczo pod nosem i odparła:
-Pojutrze sama się o tym przekonasz.
***
Po skończonej kolacji Łucja leżała na, mogącym spokojnie pomieścić sześć osób, łóżku w swoim pokoju i czytała niedawno zakupioną książkę Markusa Zusaka o tytule „Złodziejka książek".
Powieść tak wciągnęła dziewczynę, że podskoczyła lekko, kiedy usłyszała dźwięk przychodzącego smsa.
„Czarownica przestała być szkodliwa ;) Jakby coś to będę cię informować. Powodzenia :)"
Łucja uśmiechnęła się do siebie, po odczytaniu treści wiadomości, którą wysłała jej jedna ze służących Elwiry – Anastazja. Czarnooka bardzo lubiła tą drobną, czarnowłosą dziewczynę, która wręcz zarażała wszystkich dookoła swoim optymizmem, ponieważ służąca jako jedyna rozumiała ją i bardzo jej pomagała. Anastazja znała rodziców brunetki, ponieważ przygarnęli ją do siebie, kiedy jej matka, przyjaciółka mamy Łucji, umarła na raka. Początkowo dziewczyny wychowywały się razem, jak siostry, ale kiedy władzę przejęła Elwira, Anastazja musiała zacząć u niej pracować, nie chcąc tracić kontaktu z Łucją i aby nie zostać bezdomną, bez grosza przy duszy dwudziestolatką.
Czarnooka odłożyła książkę na bok i bezszelestnie zsunęła się z łóżka. Weszła do garderoby i z walizki, którą sama pakowała, wyciągnęła parę jeansów oraz bluzę z kapturem i trampki.
Przebrała się szybko i zaplotła włosy w niedbałego warkocza.
Po upewnieniu się, że na korytarzu nikogo nie ma, wyszła z pomieszczenia i udała się na dół, do jednego z pokoi przeznaczonych dla służby. Nikogo tam nie było, więc dziewczyna od razu podeszła do okna i je uchyliła. Kilka sekund później stała już w ogrodzie, znajdującym się za posesją.
Na jej szczęście ochroniarz, który zajmował się monitoringiem, wiedział o akcjach dziewczyny i nie zwracał uwagi na jej potajemne wymykanie się nocą, zaraz po tym jak tylko ciotka usypiała.
***
Wędrując nocą po Rzeszowie, dziewczyna starała się nie odchodzić za daleko, bowiem nie znała jeszcze dobrze okolicy.
W końcu usiadła na ławce w jakimś parku, nieopodal willi i włożyła dłoń do kieszeni bluzy. W jej ręce wpadło kwadratowe pudełeczko. Niewiele myśląc wyciągnęła je, a w kieszeni jeansów znalazła dodatkowo zapalniczkę.
Wspomnienia warszawskich ucieczek powróciło, gdy zaciągnęła się dymem. Nie paliła często, tylko wtedy, gdy ciotka naprawdę mocno ją zdenerwowała, lub jeśli sobie z czymś nie mogła poradzić. Tak właśnie zaczęła palić – pokłóciła się z ciotką, miała dość bycia zamkniętą w czterech ścianach willi, która wręcz świeciła się od bogactwa, a jej jedynym łącznikiem z normalnym światem była wtedy Anastazja. Podczas jednej z ucieczek, jakiś chłopak podsunął jej papierosy pod nos i kazał spróbować. Spróbowała. Jej umysł, dzięki używce, na chwilę odprężył się po wykończającym dniu.
Z zamyślenia wyrwał Łucję dźwięczny głos, z lekkim zagranicznym akcentem:
-Nie wiedziałem, że księżniczki też palą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro