7
Z każdym ruchem ust kradł z moich płuc powietrze. Wszystkie zmysły wyostrzyły się wzmagając doznania. Ten pocałunek trwał zarówno wieczność jak i sekundę, skończył się równie szybko jak się zaczął. Gdy otworzyłam oczy leżałam na podłodze ciężko oddychając, a Mroczny stał po drugiej stronie pomieszczenia patrząc na mnie przez okulary przeciwsłoneczne. Dotknęłam miejsca, gdzie mnie uderzył i spojrzałam na niego z nieskrywanym gniewem. Upokorzenie mieszało się z doświadczeniem pocałunku, który zdawał się coraz odleglejszy. Wstałam ze wzrokiem wbitym w okno obok niego. Obiecał, że sprawi, że zapragnę uciec od niego jak najszybciej, ale wątpiłam, by znał chociaż część mojego życia, by wiedzieć, że nie raz byłam upokorzona i bita, ale miałam za to miejsce do spania i jedzenie, by nie zemdleć. Przy Mrocznym musiałabym ponieść większą cenę, ale byłam na nią gotowa.
- Mówisz, że jestem głupia, ale ja chcę tylko przeżyć.
- U niego miałabyś większe szanse.
Odepchnął się od blatu i zbliżył się do mnie. Prawą dłonią dotknął miejsce po uderzeniu. Przez chwilę myślałam, że znowu mnie uderzy, ale jego chłodne palce łagodziły ból. Spojrzałam na niego, nie było żadnych śladów po reakcji na pocałunek.
- Emocje sprawiają, że tracimy rozsądek. Słabo ukrywasz fakt, że na mnie lecisz, ale ja nie dam ci tego czego pragniesz. Za jakiś czas, nie mówię o tym tygodniu czy miesiącu, rozczarowanie sprawi, że całkowicie się załamiesz. Chcę byś wtedy pamiętała, że to wszystko twoja wina.
- Jeśli tak bardzo chcesz się mnie pozbyć to dlaczego nie sprzedałeś mnie bez względu na wszystko?
- Ryzykuję więcej niż ty i choć tego nie widzisz jesteśmy pionkami w grze wyrachowanego drania.- odpowiedział po dłuższej chwili. Nie sądziłam, że ktoś taki jak Mroczny uwzględnia istnienie Boga. - Zostaniesz tutaj i nie będziesz się wychylać. Nie testuj więcej moich granic, Cameron.
- Mam zostać twoją tajemnicą. Tak wielkim jestem ciężarem?
- Nawet sobie nie wyobrażasz. - zabrał dłoń. Natychmiast odczułam jego brak.
Nie miałam zamiaru znowu stać się niewidoczna. Mrocznemu na mnie choć trochę zależy choćby z poczucia obowiązku i miałam zamiar to wykorzystać. Choć raz w życiu będę egoistyczna i chcę mieć go trochę dla siebie.
- Zostań. Proszę. Czy tego chcesz, czy nie jesteś za mnie odpowiedzialny.
- Cameron, nie manipuluj moim sumieniem, bo go nie mam. Zróbmy tak, za każdym razem, gdy wykonasz moje polecenie przyjadę tutaj na noc. Masz telefon z jednym numerem. - dodał po dłuższej chwili. - Niebawem się odezwę.
I zostawił mnie. Jeszcze raz rozejrzałam się wokoło. Patrzyłam na rzeczy, o których mogłam jedynie pomyśleć. Nie musiałam się martwić jutrem, a przynajmniej na razie. Podeszłam do lodówki i pierwsze co zobaczyłam to duży kawałek szarlotki zapakowany na ostatniej półce. Nie mogłam się nie uśmiechnąć na ten widok. Cieszyłam się, że nikt nie mógł tego zobaczyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro