5
Siedząc już drugą godzinę przy barze czułem mrowienie w nogach od siedzenia w jednej pozycji. Obok mojego piwa leżały trzy serwetki z numerami zarówno kelnerek jak i klientek, miałem zamiar dać je barmanowi. Czekałem aż słońce zupełnie schowa się za horyzontem. Zdrową dłonią przeczesałem włosy, które teraz były przycięte i przefarbowane na kolor smoły. Miałem ciemne włosy, ale dla mnie taka zmiana i tak była drastyczna. Chciałem ściągnąć okulary i przetrzeć oczy nie zakładając ich więcej, ale miałem wtopić się w otoczenie, a nie stawać się latarnią dla Krzyka. Wolałem mniejsze zło.
- Dziewczyna zasnęła. - nagle przy moim boku pojawił się mój kierowca.
- Masz soczewki?
- Czekają w samochodzie.
Rzuciłem kilka banknotów na ladę i wypiłem jednym haustem resztę piwa. Na zewnątrz parking był już niemal w pełni wypełniony miejscowymi samochodami. Na szczęście żadne z nich nie miało rejestracji mojego miasta. Dotarłem tak daleko jak chciałem.
- Lekarz przebadał ją? Kiedy będą wyniki krwi?
- Nie pozwoliła się dotknąć, trzeba było ją uśpić. Wyniki powinny pojawić się rano. Po oględzinach zauważono ślady przemocy domowej. Powinna niebawem się obudzić.
Usiadłem na tylnym siedzeniu i wyciągnąłem pojemnik z kieszeni fotela. Po tylu godzinach jazdy potrafiłem poruszać już w miarę swobodnie oboma rękami. Moje ruchy były mechaniczne, gdy zakładałem soczewki. Zamiast dwóch barw błękitu i brązu moje oczy przybrały kolor zieleni. Zamrugałem i z powrotem założyłem okulary.
- Zawieź mnie do niej.
Po przyjeździe do chatki pierwsze co zobaczyłem do przewrócone krzesło, szafka, które burzyły ład. Na końcu korytarza świeciło się światło. Wyprosiłem informatora i jego znajomego nakazując, by byli pod telefonem. Powoli otworzyłem drzwi do jej pokoju i zobaczyłem, że leży na boku. W pokoju panowała duchota, a w powietrzu unosił się zapach potu. Usiadłem za nią na łóżku. Zamarła i spróbowała się odwrócić, ale przytrzymałem ją we wcześniejszej pozycji.
- Nie odwracaj się.
Ściągnąłem okulary i położyłem je tak, by widziała.
- Sądziłam, że przyjdziesz wcześniej.
- Dlaczego nie pozwoliłaś się przebadać?
- Nie ufałam mu.
- A teraz?
- Uspał mnie, więc tym bardziej. Mogę cię zobaczyć?
- Nie. Jesteś nieposłuszna i sprawiasz problemy, których żadne z nas nie potrzebuje. Powiedziałem ci, byś mi zaufała i zrobiłaś to? Nie mam czasu ani ochoty próbując cię na prostować. Mam nadzieję że zrobi to ktoś inny. Nawet nie wiesz jak wiele ważnych i niebezpiecznych osób oczekuje od ciebie różnych rzeczy.
- Sprzedajesz mnie?
- A dałaś mi inny wybór?
- Nie rób tego. Ja...ja będę miała w ryzach swój charakter. Tylko nie oddawaj mnie komuś innemu.
Dotknąłem jej twarzy i odsunąłem za ucho pasmo włosów. Widziałem jak na policzku pojawia się rumieniec i jak przygryza dolną wargę. Nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu, gdy podniecała się od mojego dotyku. Zsunąłem kciuk na jej szczękę, a następnie powoli i delikatnie musiałem krawędzie jej ust. Były miękkie i pełne, kusiło mnie, by sprawdzić co potrafią. Zamknęła oczy.
- O czym myślisz?
- O wielu rzeczach. - odparła przez drżące usta. Tego byłem akurat pewny. Przestałem zadawać jej słodką torturę.
- Jestem zmęczony. Jeśli jeszcze raz spróbujesz się odwrócić, przywiążę cię.
- Jak mam Cię nazywać?
- Nie potrzebujesz tego, a teraz śpij.
Ułożyłem się za nią na plecach, kątem oka obserwując jak zasypia. Zgasiłem światło i ściągnąłem przez głowę koszulkę.
- Dobrze, że wróciłeś. - usłyszałem od niej bardzo cicho nim całkowicie zapadła w sen. Nie byłem do końca pewny, czy aby na pewno to powiedziała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro