Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Siedząc już drugą godzinę przy barze czułem mrowienie w nogach od siedzenia w jednej pozycji. Obok mojego piwa leżały trzy serwetki z numerami zarówno kelnerek jak i klientek, miałem zamiar dać je barmanowi. Czekałem aż słońce zupełnie schowa się za horyzontem. Zdrową dłonią przeczesałem włosy, które teraz były przycięte i przefarbowane na kolor smoły. Miałem ciemne włosy, ale dla mnie taka zmiana i tak była drastyczna. Chciałem ściągnąć okulary i przetrzeć oczy nie zakładając ich więcej, ale miałem wtopić się w otoczenie, a nie stawać się latarnią dla Krzyka. Wolałem mniejsze zło. 

- Dziewczyna zasnęła. - nagle przy moim boku pojawił się mój kierowca. 

- Masz soczewki?

-  Czekają w samochodzie. 

Rzuciłem kilka banknotów na ladę i wypiłem jednym haustem resztę piwa. Na zewnątrz parking był już niemal w pełni wypełniony miejscowymi samochodami. Na szczęście żadne z nich nie miało rejestracji mojego miasta. Dotarłem tak daleko jak chciałem. 

- Lekarz przebadał ją? Kiedy będą wyniki krwi?

- Nie pozwoliła się dotknąć,  trzeba było ją uśpić. Wyniki powinny pojawić się rano. Po oględzinach zauważono ślady przemocy domowej. Powinna niebawem się obudzić. 

Usiadłem na tylnym siedzeniu i wyciągnąłem pojemnik z kieszeni fotela. Po tylu godzinach jazdy potrafiłem poruszać już w miarę swobodnie oboma rękami. Moje ruchy były mechaniczne, gdy zakładałem soczewki. Zamiast dwóch barw błękitu i brązu moje oczy przybrały kolor zieleni. Zamrugałem i z powrotem założyłem okulary. 

- Zawieź mnie do niej. 

Po przyjeździe do chatki pierwsze co zobaczyłem do przewrócone krzesło, szafka, które burzyły ład. Na końcu korytarza świeciło się światło. Wyprosiłem informatora i jego znajomego nakazując, by byli pod telefonem. Powoli otworzyłem drzwi do jej pokoju i zobaczyłem, że leży na boku. W pokoju panowała duchota, a w powietrzu unosił się zapach potu. Usiadłem za nią na łóżku. Zamarła i spróbowała się odwrócić, ale przytrzymałem ją we wcześniejszej pozycji. 

- Nie odwracaj się. 

Ściągnąłem okulary i położyłem je tak, by widziała. 

- Sądziłam, że przyjdziesz wcześniej. 

- Dlaczego nie pozwoliłaś się przebadać?

- Nie ufałam mu.

- A teraz? 

- Uspał mnie, więc tym bardziej. Mogę cię zobaczyć? 

-  Nie. Jesteś nieposłuszna i sprawiasz problemy,  których żadne z nas nie potrzebuje. Powiedziałem ci, byś mi zaufała i zrobiłaś to? Nie mam czasu ani ochoty próbując cię na prostować. Mam nadzieję że zrobi to ktoś inny. Nawet nie wiesz jak wiele ważnych i niebezpiecznych osób oczekuje od ciebie różnych rzeczy.

- Sprzedajesz mnie?

-  A dałaś mi inny wybór? 

- Nie rób tego. Ja...ja będę miała w ryzach swój charakter. Tylko nie oddawaj mnie komuś innemu. 

Dotknąłem jej twarzy i odsunąłem za ucho pasmo włosów. Widziałem jak na policzku pojawia się rumieniec i jak przygryza dolną wargę. Nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu,  gdy podniecała się od mojego dotyku. Zsunąłem kciuk na jej szczękę, a następnie powoli i delikatnie musiałem krawędzie jej ust. Były miękkie i pełne, kusiło mnie, by sprawdzić co potrafią.  Zamknęła oczy.

- O czym myślisz? 

- O wielu rzeczach. - odparła przez drżące usta. Tego byłem akurat pewny. Przestałem zadawać jej słodką torturę.   

- Jestem zmęczony. Jeśli jeszcze raz spróbujesz się odwrócić, przywiążę cię.

- Jak mam Cię nazywać? 

- Nie potrzebujesz tego, a teraz śpij. 

Ułożyłem się za nią na plecach, kątem oka obserwując jak zasypia. Zgasiłem światło i ściągnąłem przez głowę koszulkę. 

- Dobrze, że wróciłeś. - usłyszałem od niej bardzo cicho nim całkowicie zapadła w sen. Nie byłem do końca pewny, czy aby na pewno to powiedziała. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro