Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

40

Gabriel

Zawsze myślałem, że umiem trzymać emocje na wodzy. Przez całe życie byłem szkolony, by kontrolować sytuację, niezależnie od tego, co się dzieje. Ale siedząc obok Cameron, z jej zranioną dłonią i pustym spojrzeniem, czułem, jak moje wewnętrzne mury zaczynają się kruszyć. To nie była walka, którą mogłem wygrać siłą, a jednak czułem, jakbym musiał rzucić się w przepaść, żeby jej pomóc. 

- Dzisiaj w nocy nie zostawię cię samej – powiedziałem w końcu. Mój głos był pewny, choć w środku czułem się, jakbym balansował na krawędzi. 

- To nie ma znaczenia, Gabriel – szepnęła, odwracając wzrok. – Jesteś tylko kolejnym cieniem w moim życiu. 

To jedno zdanie rozpaliło we mnie coś, co od dawna próbowałem zdusić. Cień? Nie. Jeśli mam być czymś dla Camerona, to światłem, które wyrwie ją z tego mroku. 

- Ubieraj się – rzuciłem, wstając z łóżka. 

- Co? – zapytała z niedowierzaniem, patrząc na mnie, jakbym oszalał. 

- Ubieraj się. Wyjdziemy. 

- Gabriel, to żart? 

- Ani trochę. – Sięgnąłem po jej walizkę i rzuciłem na łóżko jakiś sweter i dżinsy. – Potrzebujesz czegoś innego niż te cztery ściany. Nie pytaj, po prostu zrób, co mówię. 

Ku mojemu zaskoczeniu, po chwili ciszy Cameron podniosła się powoli z łóżka. Obserwowałem, jak się ubiera, starając się nie dać po sobie poznać, że każda sekunda wydaje mi się wiecznością. Gdy była gotowa, poprowadziłem ją do samochodu, nie wyjaśniając, dokąd zmierzamy. 

*** 

Jechałem bocznymi uliczkami, aż dotarliśmy do niewielkiego portu. Latarnie odbijały światło na spokojnej powierzchni wody. Cameron milczała, ale czułem jej spojrzenie, gdy otwierałem bagażnik i wyciągałem klucz do łodzi zacumowanej przy brzegu. 

- Co my tu robimy? – zapytała w końcu, jej głos był pełen ostrożnej ciekawości. 

- Czas na odrobinę wolności. – Uśmiechnąłem się lekko, zapraszając ją na pokład. 

Nie była przekonana, ale weszła na łódź, a ja uruchomiłem silnik. Wypłynęliśmy w noc, zostawiając za sobą światła portu. Szum wody uderzającej o kadłub i chłodny wiatr wydawały się działać na nią kojąco. 

- To tutaj uciekałem, gdy życie stawało się za ciężkie – powiedziałem po chwili. – Ocean ma w sobie coś, co pomaga mi oddychać, gdy reszta świata mnie dusi. 

Spojrzała na mnie z zainteresowaniem, pierwszy raz od dawna widziałem w jej oczach coś więcej niż pustkę. 

- A teraz? – zapytała. 

- Teraz? Teraz płyniemy, dokąd tylko zapragniesz. 

Przez moment wydawało mi się, że uśmiechnęła się naprawdę. Usiadła na krawędzi łodzi, opierając się o barierkę. Patrzyła na ciemną toń wody, jakby próbowała dostrzec coś, co było poza zasięgiem wzroku. 

- Nie sądziłam, że mnie tu przywieziesz – powiedziała cicho. 

- Nie sądziłem, że cię znajdę w takim stanie – odparłem, patrząc na jej zranioną rękę. – Ale teraz, Cameron, chcę ci pokazać, że życie to coś więcej niż ból. 

- A jeśli nie jestem na to gotowa? 

- To ja będę gotowy za nas oboje. 

Zanim zdążyła odpowiedzieć, silnik łodzi zgasł, a wokół nas zapadła cisza przerywana tylko szumem fal. Wyciągnąłem latarkę, oświetlając niewielką wysepkę na horyzoncie. 

- Co to za miejsce? – zapytała, w jej głosie wyczułem cień podekscytowania. 

- Moje ulubione miejsce na świecie. Chcę ci je pokazać. 

Gdy dobiliśmy do brzegu, pomogłem jej zejść na piasek. Wyspa była malutka, otoczona palmami i rozświetlona blaskiem księżyca. Zaprowadziłem ją na polanę, gdzie czekało coś, co przygotowałem wcześniej – mały koc, świeczki i skrzynka pełna owoców. 

- To dla ciebie – powiedziałem, wskazując na miejsce. – Żebyś wiedziała, że istnieje coś więcej niż mrok. 

Cameron spojrzała na mnie, a potem na wszystko wokół. Przez chwilę wydawało mi się, że znowu się uśmiecha. To był pierwszy krok, ale poczułem, jak coś się zmienia. Może była nadzieja. Może uda mi się ją uratować. 

Mając okazję chciałabym Wam życzyć  udanych świąt i szczęśliwego nowego roku!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro