Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38

Cisza w pokoju zmusiła mnke rozmyślania, czy on kiedykolwiek odpuści. Gabriel potrafi zignorować ostatatnie życzenie umarłego za życia. Podeszłam do drzwi, którymi wyszedł i nasłuchiwałam oddalających się kroków. Oparłam się plecami o drzwi i rozejrzałam się po pokoju z prawej strony stały lekko uchylone drzwi. Zrobiłam w ich stronę kilka kroków i zrozumiałam, że to drzwi od małej łazienki. W środku była prosta kabina prysznicowa, toaleta, ręcznik umywalka i nad nią małe okrągłe lustro. Wkroczyłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi dodatkowo blokując drzwi małym kluczykiem. Serce mocniej zabiło mi w piersi na widok osoby w lustrze. Wyglądała jak osoba, który wypłakała morze i wycierpiała ocean bólu.  Blada skóra, zapadnięte policzki i czerwone usta, jedyna oznaka życia. To nie był strój na Halloween, to byłam ja. Nie mogłam dłużej tego znieść i pięścią stłukłam lustro. Poczułam ból w palcach widząc kapiącą krew na szare kafelki. Nagle w mojej głowie nastał spokój. Usiadłam pośród szkła i niezranioną ręką sięgnęłam po największy kawałek. Chyba pierwszy raz od dawna na moich ustach pojawił się szczery uśmiech. Ostre krawędzie szkła wbijały się w skórę tnąc ją płytko.

- Jak zawsze mogę liczyć tylko na siebie. - szepnęłam do siebie. W poprzednim życiu, nim pojawił się Gabriel, widziałam ludzi, którzy się cięli by wreszcie się uwolnić od ziemskiego życia.  Pamiętam jak kiedyś w nocy zatrzymał mnie mężyczna w średnim wieku pod wpływem narkotyków.  Złapał mnie za rękę I obrócił ją wnętrzem do góry. Brudnym paznokciem przejechał po moich żyłach do ramion .

- Jeśli chcesz się zabić to tnij tylko wzdłuż żył. Nigdy w poprzek. Nie bądź tchórzem i nie graj ze Śmiercią w " Kółko i krzyżyk" .

Po tych słowach puścił mnie i zniknął za rogiem budynku.

- Ten jeden raz posłucham mądrych. - powiedziałam do siebie, gdy wróciłam ze wspomnień.

Naśladując brudny paznokieć przechałam szkłem po żyle. Zmusiłam w gardle krzyk bólu i wmawiając sobie, że ten jeden ostatni raz nie będę tchórzem nie przerwałam cięcia. Odchyliłam głowę do tyłu i zacisnęłam usta.

Gabriel

Widok spokojnej ulicy, która mnie wychowała zawsze przynosiła mnie dziwnie przyjemne ukojenie. Tu nikt mnie nie znał, ale moją matkę znają wszyscy.  Usiadłem pod drzewem zastanawiając się co zrobić dalej. W desperackim kroku postanowiłem uciec licząc, że wyrwiemy się macek zła. Zacząłem wierzyć, że i jej widok tej okolicy przyniesie spokój ducha. W mieście, które opuściliśmy było niebezpiecznie, do tego wiadomość o śmierci tego funkcjonariusza...

- Nie wiem jak to naprawić. - powiedziałem do siebie. Spojrzałem na telefon i zacząłem się zastanawiać, czy w ogóle zejdzie. Może powinienem pozwolić jej na żałobę zamiast na siłę odwracać jej myśli od tego co ją spotkało.

Kilka metrów dalej widziałem małe stoisko z kwiatami.

- Mam nadzieję, że jej się spodobają.  - po tych słowach ruszyłem do stoiska i poprosiłem o bukiet kwiatów, które mają rozweselić kobiece serce.

Gabryś, zdążysz do Cameron na czas?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro