35
Siedząc w kącie baru słuchałem planów moich współpracowników. Zgodnie z planem destabilizacja miasta będzie rozwijana. Będzie coraz bardziej niebezpieczniej. Leiho i jego współpracownicy muszą już coś wiedzieć i planować co dalej. Gdy tematy zboczyły na mniej interesujące sprawy opuściłem lokal dopijając szybko resztę drinka. Wybrałem numer do Cameron. Powinien ją zostawić, ale czułem wewnetrzy przymus, by ją uratować. Przynajmniej z daleka. Wybrałem połączenie, wsiadając do taksówki. Oparłem głowę o szybę słuchając sygnału.
- Gabriel? - ręką mi zadrżała, gdy usłyszałem jej głos.
- Wyjedź z miasta i nie wracaj przez jakiś czas.
- To ty stoisz za tymi zamieszkami, prawda?
- Wyjedź z miasta Cameron.
- A jeśli nie?
Zacisnąłem pięści wychodząc z taksówki. Nie powinien do niej dzwonić.
- Jason jest w szpitalu. Podczas jednej z akcji broniąc kolegi został postrzelony w bark. Rzucono nim na auto i od kilku dni jest nieprzytomny. Chcesz powiedzieć, że skończę jak on?
- Jesteś z nim szczęśliwa?
- Dobrze się przy nim czuję i wiem, że mnie kocha, a co najważniejsze, wiem, że mogę na nim polegać. Z tobą tak nie było.
- Nie zaprzeczysz, że jest między nami chemia. Zapewne teraz wspominasz mój dotyk na swojej skórze. - usłyszałem jak jej oddech przyspieszył. Z hukiem wkroczyłem do mieszkania I zamknąłem drzwi. Chciałem tylko ją ostrzec. - Nie lepiej zapomnieć o nim.
- Jesteś bezczelny. Niby mam wrócić do ciebie? Co ty mi możesz dać? Na początku chciałam twojej uwagi, wiesz, że cię pragnęłam, a ty mnie odrzucałeś. Raz za razem. Dużo czasu mi zajęło, by zrozumieć, że nie jestem ani maszyną do rodzenia dzieci czy spłatą długów rodziny. Kocham i jestem kochana. Nie ma dla nas nadziei.
- A jednak raz za razem los krzyżuje nasze drogi. Jestem idiotą, ale nie potrafię o tobie zapomnieć. Obydwoje wiemy, że tylko gdy jesteśmy razem możemy być sobą.
- Za późno, rozumiesz? Chcę spokojnego i nudnego życia nawet jeśli muszę kłamać i skrywać tajemnice do końca swoich dni.
- Daj mi miesiąc. Zmienisz...
- Przestań niszczyć mi życie. I nie dzwoń do mnie.
Rozłączyła się. Gdy spróbowałem znowu do niej zadzwonić okazało się, że zablokowała mój numer. Zakląłem cicho. Zacząłem wyobrażać sobie życie, w którym moje życie nie jest powiązane z mafią, narkotykami i śmiercią. To nie był mój świat. Może zniszczenie starych królów mafii nie jest takim złym pomysłem. Koniec jednej epoki jest początkiem drugiej. Wiedziałem czego oczekuje ode mnie ojciec i dziadek. Ta dwójka była demonami w ludzkich skórach, a jeśli plotki o nich były chodź w połowie prawdziwe to już od narodzenia miałem zniszczoną duszę. Leiho niebawem coraz bardziej zacznie wprowadzać mnie w biznes. Moja matka kiedyś mi kiedyś powiedziała.
- Król może rządzić krajem, ale nie ma on żadnej przyszłości jeśli nie ma przy jego boku królowej.
Zbyt wolno zrozumiałem sytuację, ale czy naprawdę muszę o niej zapomnieć?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro