Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32

Czekałam do końca zmiany, by móc zadzwonić do Gabriela. Z ciężko bijącym sercem wybijałam jego numer na telefonie. W ustach zaschło mi z nerwów. Po długim czasie wreszcie dowiem się, dlaczego w moim życiu pojawił się Gabriel. Zrozumiałam, że tym razem nie moge uciec od tego pytania. Przyłożyłam telefon do ucha słysząc jak odbiera za pierwszym razem.

- Co się stało?

- Czemu musiało się coś stać? - zmusiłam się do normalnego tonu.

- Cameron. - usłyszałam ciężki westchnięcie po drugiej stronie. - Dzwonisz do mnie jedynie, gdy coś się dzieje.

- I tym razem się nie mylisz. - westchnęłam i usiadłam na schodach za lokalem. Spojrzałam w dal, ciekawa jakie będą konsekwencje moich kolejnych słów. - Miałam dziś w pracy ciekawą wizytę klienta, który podawał się za twojego i kazał mi zniknąć z twojego życia. Ponadto, kazał zapytać cię, dlaczego w ogóle przy tobie byłam.

- A to drań.

- Gabriel? Co miały znaczyć te słowa?

- To nie rozmowa na telefon. Jesteś pod pracą, prawda? Zaraz tam podjadę.

- Nie. Dzieją się różne rzeczy, gdy jesteś obok. Powiedz mi w końcu dlaczego byłam twoim prezentem.

Cisza po drugiej stronie telefonu trwała tak długo, że musiałam sprawdzić, czy połączenie jest aktywne. Przez ten czas próbowałam sobie wyobrazić różne odpowiedzi.

- Miałaś zostać matką mojego dziecka- jednak takiej odpowiedzi się nie spodziewałam.

- Nie rozumiem.

- Więcej nie mogę ci powiedzieć. Jak powiedziałem miałem cię przelecieć i opiekować do końca ciąży, a następnie porzucić. Jak pamiętasz, były badania lekarskie i tym podobne rzeczy. Nie ruszaj się stamtąd. Zaraz tam będę.

Jego kolejne słowa już do mnie nie docierały. Gdy nie odpowiadałam, wydawało mi się, że mnie woła, ale jedynie co zrobiłam to zakończyłam połączenie. Nie wiem jak długo tak siedziałam, ale w pewnym momencie w polu widzenia pojawił się Jason. Jego twarz wyrażała różne emocje. Złapał mnie za ramiona i trząsł, dopóki nie jęknęłam z bólu. Dotknął mojego policzka, a z moich oczu spłynęły kilka łez.

- Jason, powiedz mi, czy jestem śmieciem?

- Co? Cameron? Co się dzieje? Dam ci szansę, byś odszedł. Nie będę cię więcej martwić.

- Co się stało? Martwię się o ciebie?

- Właśnie o tym mówię. Bo widzisz mam przyrodniego brata narkomana, który spłacił dług oddając mnie jak prezent jakiemuś facetowi. Od dzieciństwa bił i znęcał się nade mną. Okazało się, że facet, któremu zostałam podarowana miał mnie jedynie przelecieć, a ja miałam dać mu dziecko i zniknąć. Jednak, gdzie w połowie okazało się, że jednak się do tego nie nadaję i zostałam wyrzucona na poboczu drogi. Jason, odwróć się i zostaw mnie.

Nie odpowiedział, tylko przycisnął mnie do ściany i cicho podziękował za to, że mu powiedziałam prawdę i obiecał, że mnie nie zostawi.

- Jesteś więcej warta niż ktokolwiek inny. - nawet nie wiedział jak bardzo się myli.

Tym razem już nie powstrzymywałam łez. Kątem oka zauważyłam nadjeżdżający samochód. Wiedziałam kto siedział za kierownicą i nie chciałam go więcej widzieć. Byłam dla niego tylko rzeczą. Nigdy nie brał mnie na poważnie. Objęłam Jasona i pocałowałam go w szyję. Mój chłopak był niesamowity i nigdy nie będę go godna.

- Kocham cię Jason i proszę pomóż mi zapomnieć o koszmarach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro